Jedna z najbrzydszych figurek produkcji Games Workshop jakie znam. Figurka określana obecnie jako oldskulowa, dla mnie nadal jest nowością. Wkrótce po jej wyprodukowaniu mój stały kontakt z WFB mocno się ograniczył, a armia Undeadów powędrowała, zapakowana w pudełka, do kąta. W międzyczasie WFB zaliczył dwie czy trzy kolejne edycje, ożywieńcy podzielili się na dwie armie, pojawiły się setki nowych figurek. Wight Lord czekał na pomalowanie - od czasu opiłowania - jakieś 10 lat... Jego pora przyszła wczoraj. Pomalowałem go trochę na próbę. Powiem bez bicia - ponownie złapałem bakcyla WFB, a może lepiej - ktoś nim zarażony jest zarażony na stałe, są tylko okresy kiedy wirus jest nieaktywny. Postanowiłem powolutku reaktywować swoją starą armię, robiąc z niej armię Vampire Counts. Wight Lord to moja figurka testowa, wypróbowałem na nim nowe kolory armii i nowy sposób malowania podstawek. Nie wiem, czy jest sens opisywać wszystko na temat odbudowywania armii w ramach tego bloga, zastanawiam się, czy nie założyć drugiego, poświęconego wyłącznie temu projektowi. Pracy będzie mnóstwo - oprócz przemalowania sporej części starych figurek, wymiany praktycznie wszystkich tarcz, zmian podstawek, czeka mnie domalowanie dużych ilości figurek... Zobaczymy, co czas przyniesie.
A tymczasem, by nie przedłużać... Zjawo, powstań!
One of the ugliest
Games Workshop miniatures ever produced. Miniature considered old school
now - still new for myself. Soon after it had hit the market my
interest with WFB gradually lowered and my Undead army went, nicely
packaged, to the dark corner of my flat. In the meantime WFB got two or
three new editions, Undeads were divided into two different armies, new
miniatures came in hundreds. Wight Lord awaited for painting - since
being cleaned and mount being glued - for about 10 years. His time came
yesterday. It was painted as a kind of test miniature. I will confess -
I've got a WFB fever again. Better said - not again, as one infected
with WFB disease is infected for life, virus just lies dormant,
sometimes for decades. I decided to slowly rebuild my undead army, this
time as Vampire Counts. Wight Lord is my test miniature, to check new
colors new basing scheme. I don't know if it is sensible to write about
rising again my deads here, on this blog... Maybe I should start another
one, dedicated to this project? Rising an army as old as mine needs a
lot of time... Large part of it needs to be repainted, all shields will
have to be exchanged, all bases need to be redone, I would have to paint
many new miniatures... Well, time will see...
And now... to cut short my mumblings... Rise, Wight Lord!
Bardzo porządna figurka i zdumiewające tempo malowania jak na tak duży model.
OdpowiedzUsuńAle po co zakładać oddzielnego bloga na armię WFB? Przecież jak najbardziej Warhammer spełnia kryteria Twojego bloga. Po co więc się rozdrabniać i rozcieńczać?
A na zakończenie dodam jak zwykle: świetna podstawka!
Tempo zdumiewające ale tylko z pozoru... tak naprawde, cala figurka to metal, metal, metal. Wiekszosc elementow wighta to srebro, braz, zloto, itd. Niewielkie fragmenty tylko malowane normalnymi kolorami. Najdluzej, prawie 2 godziny, zajelo mi malowanie ostrza. A najbardziej pracochlonna czescia calosci byl kropierz na koniu, malowalem go 3/4 calosci, czyli jakies 4 godziny.
OdpowiedzUsuńA co do drugiego bloga... nie wiem, czy moje mamrotania na temat Warhammera interesuja osoby zagladajace tutaj, dotad to byl - raczej - blog o grach historycznych:) A wpisow o WH pewnie bedzie sporo... Zobacze, na razie nie podjalem jeszcze decyzji.