piątek, 30 stycznia 2015

Z otchłani czasu: sławne oddziały: Komandosi Śmierci szalonego mułły Aklan'da | From the abyss of time: Regiments of Renown: Mad Mullah Aklan'd's Death Commandos

Komandosi Śmierci to szósty sławny oddziałem produkowany przez Games Workshop w czasach 1. i 2. edycji WFB. Jak to widać w opisie, świat Warhammera nie wyglądał wówczas tak jak ten nam znany (wyglądał nieco odmiennie jeszcze dość długo). W przytoczonej niżej wersji angielskiej opisu brak fragmentu o najbardziej znanym chwalebnym czynie oddziału - bitwie o wyspę Fyrus, podczas której wybito do nogi cały liczący stu komandosów oddział. Ich brawura miała jednak pozwolić na zdobycie wyspy.... Historia ta łączy się z historią innego sławnego oddziału - Rycerzy Origo.

Komandosi Śmierci szalonego mułły Aklan'da

To utalentowany i fanatyczny czarownik mułła Aklan'da po raz pierwszy poprowadził Ludzi Wschodu przeciwko krainom elfów. Za swego życia mułła Aklan'd dał się elfom tak bardzo we znaki, że ostały się im jedynie nieliczne, izolowane ośrodki. Mułła przejął też ich szlaki handlowe. To właśnie w tym czasie Morskie Elfy przedsięwzięły wiele wspaniałych, długich wypraw na zachodnich morzach.

Aklan'd może jest szalony, wielu zresztą tak uważało, większość spośród nich zginęła straszną śmiercią. Wiara, jaką wyznaje mułła, to połączenie magii z religią, oparta jest ona na starych wierzeniach ludów pustyni, zmienionych tak, by bardziej pasowały do wypaczonego postrzegania świata Aklan'da.

Najbardziej oddanymi wyznawcami mułły Aklan'da są Komandosi Śmierci. Ten elitarny oddział sformowano spośród najbardziej fanatycznych, gotowych na śmierć młodych wojowników pustyni. Chwalebny zgon ma im bowiem umożliwić przejście wprost do najwyższego spośród siedmiu nieb, znanego jako St'oec.

Spadkobiercy mułły podtrzymali chwalebną tradycję Komandosów Śmierci, zawsze wybierając dla nich najlepszy ekwipunek, zawsze też przyznając im miejsce w pierwszym szeregu walczących. Najbardziej honorową funkcją wśród Komandosów Śmierci jest rola Czempiona-Eunucha. Hasim - obecny czempion - jest niesłychanie grubym uunuchem, słynie z tego, że własnoręcznie zabił ponad stu niewiernych. 

UZBROJENIE: bułat i sztylet.
SZATY i ZBROJA: kolczuga i hełm. Długi płaszcz wykonany jest z grubego, przeszywanego materiału, można go nosić pod kolczugą lub na niej. Ma kolor niebieski.
TARCZE: Komandosi Śmierci noszą na nich oznaczenie mułły Aklan'da.
ZAWOŁANIE BOJOWE: Czystość poprzez śmierć!
PRZYWÓDCA: Początkowo sam mułła, później kapitanowie straży.



This is sixth Regiment of Renown released by Games Workshop for its Warhammer Fantasy Battle game 1st and 2nd edition. As You will read, the Warhammer world then was very different then the one we know now (and it was much different for a long time). This version of the description of Death Commandos lacks one entry - deeds. In other versions it is hinted that the most famous deed of this unit was battle of Fyrus, when all 100 commandoes were slain but their bravery allowed island to be taken. Thus Death Commandos are connected with Knights of Origo...

Mad Mullah Aklan'ds Death Commandos
It was the talented and fanatical Wizard Mullah Aklan'd who first led the Men of the East against the Elven lands. Within his lifetime the Mullah had reduced the Elven nations to a few pockets of isolated resistance, and taken control of all of their old trade routes. It was at this time that the Sea Elves undertook many of their great journeys across the western seas.

Aklan'd may have been insane, many claimed as much, most of them died horribly. His brand of religio-magic was based upon the old religions of the desert tribes, modified to accord more closely with his own distorted view of the world.

His most dedicated followers were the Aklan'd Death Commandos. This elite Regiment was formed from the most devoted of the young desert warriors, men willing to die, and in dying gloriously pass into the highest of the 7 Heavens, known as St'oec.

The successors of the Mullah maintained the glorious tradition of the Death Commandos, always choosing the finest equipment for them and always placing them at the forefront of battle. The most honoured post in the Death Commandos is that of Champion Eunuch. Hasim - the current Champion is an enormously fat Eunoch renowned as the slayer of over 100 infidels.

ARMAMENT: Scimitar and dagger. Armour - Mail Coat and Shield
DRESS AND ARMOUR: Mail armour and helmet. The long coat is made up of thick padded material and can be worn either underneath or over the armour. It is blue.
SHIELD: The Death Commandos wear the badge of the Mullah.
BATTLECRY: Purity through death.
LEADER: Originally the Mullah himself, but afterwards a Captain of the Guard.


wtorek, 27 stycznia 2015

Epic 30K: odsłona 15 - ciężka broń XII Legionu | Epic 30K: part 15 - heavy weapons of XII Legion

Kolejne dzieła Mormega, podstawki ciężkiej broni piechoty World Eaterów. Zadziwiające, jak wiele szczegółów mają te malutkie figureczki. Osiem podstawek tego rodzaju legionistów z drużyn ciężkiego wsparcia z pewnością znacznie zwiększy siłę ognia całej armii. Schemat kolorystyczny i malowanie identyczne jak przy pokazywanych tydzień temu żołnierzach drużyn taktycznych
Od siebie dodam tylko, że podstawki w formie pasków nieźle wyglądają, niemniej jednak starsze, kwadratowe, pozwalały chyba ciut łatwiej ustawiać oddziały na terenach.

Mormeg is steadily painting more and more infantry for his World Eaters in 6mm scale. It is truly suprising, how detailed those tiny 6mm miniatures are. Eight stands of heavy weapon squads will certainly add a lot of firepower his growing army. All of them were painted in exactly the same way as tactical squads shown one week ago.
One more thing - In my opinion stripes as a bases look very good. that is certain, but I think that older, square bases were a little bit easier to put down on the terrain features.



sobota, 24 stycznia 2015

Prosto z pudełka: M4 Sherman z Italeri w skali 28 mm | Straight from the box: Italeri's M4 Sherman in 28mm scale

Korzystając z okazji (okazja była, bo coś nowego było w sklepie) kupiłem, już jakiś czas temu, model amerykańskiego czołgu średniego M4 Sherman z działem 75 mm produkcji Italeri w skali 1:56, czyli figurkowej 28 mm. Oczywiście, z myślą o dozbrojeniu moich marines, choć sam czołg znajdzie zastosowanie również, a może nawet głównie, w planowanych innych rodzajach wojsk Stanów Zjednoczonych.

Model to efekt współpracy firmy Warlord Games i włoskiej firmy modelarskiej Italeri - dostępny jest w dwóch różnych opakowaniach tych producentów. Poza pudełkiem różnice istnieją również w dostarczanych kalkomaniach, dodatkowo do modelu Italeri dołączane są farba (Vallejo EN887 Brown Violet, 7 mml, klej tej samej pojemności oraz pędzelek do malowania). Gratisy tego rodzaju są zawsze mile widziane, tu - dodatkowo - farba okazała się przydatna podwójnie, nie miałem jej wcześniej, a przydaje się do malowania hełmów amerykańskich z początkowego i środkowego okresu wojny.

Wewnątrz znajdują się dwie wypraski z jasnoszarego tworzywa, ulotka pokazująca czym zajmują się Italeri i Warlord Games, a także dość obszerna instrukcja, pokazująca krok po kroku poszczególne etapy budowy modelu i dwa, bardzo schematyczne, wręcz generyczne, malowania pojazdu (jedna dla sił USA, drugie dla Shermana dostarczonego w ramach umowy lend-lease do ZSRR).

Krótko o wersji, jaką przedstawia model tej maszyny. To, jak wspomniałem, M4 z działem 75 mm. Czołg ten wyposażony był w silnik benzynowy Continental R-975. Wczesna, pierwsza seria tego czołgu posiadała kadłub, którego przednia, dolna część wanny (osłona przekładni) była łączona nitami z trzech części, a wózki podwozia pochodziły z czołgu M3. Seria druga i trzecia, posiadały już odlewaną w jednym kawałku przednią część wanny kadłuba, wózki M4. Górna część pancerza czołgu była spawana. Model przedstawia właśnie czołg drugiej lub trzeciej serii produkcyjnej, wyprodukowany około 1943 r. Zgodnie z nomenklaturą brytyjską, czołg ten oznaczany był w armii Wielkiej Brytanii jako Sherman I. Istniała jeszcze jedna seria produkcyjna tego czołgu, najpóźniejsza, oznaczana jako M4 composite. Charakteryzowała się ona mieszaną budową kadłuba, przednia jego część była odlewana, tylna spawana (Sherman I hybrid w armii brytyjskiej).

Jakość odlewu części modelu jest bardzo wysoka. Sam model jest nieco uproszczony, jak to zazwyczaj ma to miejsce w przypadku, gdy od razu z założenia producenta ma służyć do wargamingu. Gąsienice składają się z dwóch części każda, elementy wyposażenia zewnętrznego są odlane wraz z kadłubem, wózki jezdne są zaprojektowane w całości i od razu odlane wraz z bocznymi częściami wanny kadłuba. Wózki te to, zresztą, najpoważniejszy problem modelu. Pal licho ich nieco uproszczony kształt, nie razi mnie to w modelu tego typu. Znacznie gorzej, że koła wózków są połączone fragmentami plastiku bezpośrednio z płytami kadłuba. Tworzą solidne, lane walce. Nie wygląda to najfajniej i będzie wyraźnie widoczne po zmontowaniu.

Model jest, mimo uproszczeń, ładnie zdetalowany. Wyraźnie zaznaczone są dodatkowe płyty pancerne na bokach kadłuba i po prawej stronie wieży, w miejscu gdzie jej pancerz osłabiony był od wewnątrz obróbką skrawaniem. Wszelkie wlewy, pokrywy, otwory inspekcyjne zaznaczono w prawidłowych miejscach, nieźle wygląda pancerna osłona jarzma armaty, a także karabin maszynowy montowany na wieży.

Dla celów wargamingowych - jak najbardziej. Ładny, o prawidłowym obrysie, dający okazję pobawienia się zarówno modelarsko, jak i malarsko. Szkoda tylko tych fatalnych kół w wózkach jezdnych. Pamiętać też należy, że model ten będzie najbardziej przydatny dla graczy wystawiających siły walczące w Afryce Północnej i Europie Zachodniej. Reprezentacja tego wariantu na innych teatrach działań była niewielka.

Visiting wargaming store is a dangerous business - you may always end with something "urgently needed" without actually realising your need just hours before. Well, it is the story of my purchase of M4 Sherman 75 mm kit released by Italeri in 28 mm  scale (1:56). My excuse is rather poor, as I keep telling myself that this will be excellent support for my WW2 USMC force and other, planned Allied forces.

Kit itself is a joint venture of well known Italeri model making company and Warlord Games, publisher of "Bolt Action" rules and 28 mm  scale wargaming miniatures. Model is available in two different boxes, one signed by Italeri, second with Warlord Games log. Sprues are identical, just decals are different. There is one more difference, as most (if not all) Italeri's boxes contains "added value" - paint, glue and brush (Valleko EN887 Brown Violet, 7 mm). Paint will be most useful, as I mixed this color before, and it is correct color of most American helmets from the early and mid period of war.

Box contains two sprues of light grey color, leaflet for both Italeri and Warlord products, small decals sheet and detailed assembly guide with (not so detailed) painting guide for two very generic tanks, one American and one Russian (lend-lease tank).

Model depicts M4 Sherman armed with 75 mm gun. This particular version of Sherman was equipped with Continental gasoline R-975 engine. Tanks made in first production run were built with the three-piece, bolted lower nose with M3 suspension, second and third production runs tanks have had single-piece cast noses and M4 suspension, with welded upper part of the hull. Model depicts tank built in one of these series, let's say in 1943. In British army this version of Sherman was known as Sherman I.
There was one more production run of this version, the latest one, which was named M4 Composite Hull. The hull of this version was built from two parts, front part of the hull was casted, rear part was welded. It was known as Sherman Hybrid in British army.

Quality of the sprues is excellent albeit model itself is rather simply, as most kits designed for wargaming tends to be. Tracks are made from just two parts each, most of the equipment is casted on the hull already, bogie tracks are modelled together with hull walls. Bogie tracks are definitely the worst part of the model. They are slightly simplistic but - unfortunately - there is one much worse thing. Wheels are casted in such a way, that they form a solid lump of plastic, joined with the hull. It will definitely be very visible on the finished model.

Details quality is high, especially considering that this is wargaming kit. One can clearly see additional armour plating on sides of the hull and on the right side of the turret, where it was weakened during manufacturing. All hatches, ports, valves, etc. are in correct places and they look good. Mantlet is looking very good, as is turret mounted machine gun.

For wargaming, it is excellent kit I think. Detailed enough to have some modelling and painting fun and at the same time not too delicate. It's a pity that wheels are such lacklusting though. And one must remember, that this particular version was widely used in Africa and Western Europe, rather then on Pacific TOE;)

















środa, 21 stycznia 2015

Najbardziej niebezpieczna broń na świecie | The deadliest weapon in the world

Ta lekka parafraza słów generała Pershinga to wstęp do pokazania jeszcze jednej figurki żołnierza amerykańskiej piechoty morskiej - i jego karabinu, rzecz jasna. Plastikowy składak z części Warlord Games wygląda wyjątkowo wdzięcznie, głównie z racji wykorzystania ramienia obejmującego już firmową odlaną z nim razem broń. Jestem świeżo po sklejaniu kilku figurek tego z tego samego zestawu, w których broń i ramiona musiałem dopasowywać indywidualnie, i tylko ja sam wiem, ile trudu, nerwów i czasu kosztowało mnie zrobienie tego tak, żeby pozy wydawały się naturalne i realistyczne....

This paraphrase of famous words by general  Pershing is an entry to another United States marine from World War 2 - together with his rifle, of course. This is further plastic miniature, glued from sprues released by Warlord Games. I think it looks really nice, his pose is natural and believeable. Arm casted together with weapon helps a lot in this matter. I just glued together few miniatures from the same set, ones with separate arms and weapons, and believe me - the amount of time, curses and labour necessary for making poses both realistic and natural is hellishly enormous...


wtorek, 20 stycznia 2015

Epic 30K: odsłona 14 - piechota World Eaters | Epic 30K: part 14 - World Eaters infantry


Mormeg pomalował ostatnio trochę rzeczy do naszego epikowego projektu Herezji Horusa, poproszony o "dosłownie trzy, cztery zdania opisu", przysłał mi poniższy tekścik:


Pierwsze: Jest to powrót po dłuższej przerwie do epica.
Drugie: Zacząłem przesadzać z malowaniem - to jest 6 mm, a ja zacząłem bawić się w malowanie szczegółów i staranne nakładanie kolorów. Strasznie długo schodzi się z malowaniem każdej pojedynczej podstawki.
Trzecie: Wychodzą bardzo sterylni ale nie mam serca ich brudzić, boję się, że w tej skali zamazałbym ich kolor zbroi.
Czwarte: O ile długo maluję taktycznych, o tyle przy szturmowcach zwyczajnie się zatrzymałem. Musiałem poczekać na powrót weny (podobnie jak czekam teraz na kolej orków do Śródziemia). Prawdę mówiąc do malowania zdopingował mnie Inkub. Umówiliśmy się na epica - już czułem zapach krwi Imperialnych Pięści na moich toporach - rzuciłem się do malowania i okazało się, że IF nawet się nie pojawili. Cóż, przynajmniej cztery standy szturmowców dołączyły do mojej rosnącej armii WE. Schemat malowania jest taki sam, jak wcześniej, tyle że - jak pisałem - malowanie jest znacznie staranniejsze od wcześniejszych.

Mormeg has painted some more Epic Horus Heresy stuff and asked about writing some comments, "just three, four sentences", wrote this:

First: This is a return to epic painting after a really long break.
Second: I think that I pushed my painting in this scale a little too far - this is 6mm afterall, and I started to paint all tiny details, colours are much more smoother and blended too. It takes a really long time to paint a single stand.
Third: Finished miniatures are very sterile and clean, but I don't want to make them dirtier. I'm afraid to dirt them too much.
Fourth: Tactical marines took a really long time to paint, but assault marines were, painted even slower. It seems I lost my drive to paint them initially (as I lost my drive to paint more Middleearth orcs for a time being). To be honest, Inkub was a driving force behind finally finishing assault marines. We planned to play a little epic, I practically smelled smell of Imperial Fists' blood on my axes. So, feeling blood in the air, I finished four stands and... Imperial Fists didn't come. Well, at least I have four painted stands in my collection now. Painting scheme is exactly the same as earlier. I just painted them much more thoroughfully and took greater care with details painting.




poniedziałek, 19 stycznia 2015

Zmiana kamuflażu | Camo change

Na dotychczas malowanych figurkach amerykańskich marines, które pokazywałem na blogu, dominowała zieleń - zarówno na ich mundurach maskujących, jak i tych jednolicie ubarwionych, wykorzystywanych najczęściej, gdyż w toku walk okazało się, że to właśnie one najlepiej kryją poruszających się żołnierzy. Czas więc na przełamanie tej hegemonii zieleni i pokazanie leathernecka noszącego drugą stronę munduru maskującego, w kolorach ziemisto-brązowych. Figurki Warlorda są raczej mało szczegółowe, jeśli chodzi o detale samych mundurów, czy ich krój. Widać jedynie po tym, jak układają się poły kurtki mundurowej, że nie są to kombinezony maskujące jednoczęściowe, wykorzystywane choćby podczas walk na Guadalcanalu, a późniejsze sorty dwuczęściowe. Wykorzystam to, malując w przyszłości figurki, w których obie części munduru, górna i dolne, mają różne kolory. Tak jak na tej figurce wzorcowej.

Almost all of my so far painted US marines were clothed in green. Camouflaged green fatigues, plain khaki fatigues, still green. Nothing wrong with this, of course, as it turned out, plain green fatigues were best at masking movement. Anyway, it is time to show brown version of marines camo suits. Warlord's miniatures aren't that great at showing little details of uniforms, such as pockets, etc. but it is clear that they depict soldiers wearing later, two-piece fatigues, not one piece suits, which were in use on, for example, Guadalcanal. And it is great as I can freely mix and match colors and camos on both parts of fatigues, like on this test miniature.


niedziela, 18 stycznia 2015

Z półki Mormega: The Fall of Altdorf

"The Fall of Altdorf", autorstwa Chrisa Wrighta, to druga powieść w serii "Warhammer The End Times", wydana jako fabularny towarzysz książki "Glottkin", również drugiej z serii podręczników do WFB, przedstawiających epickie wydarzenia, których początek miał miejsce w książce "Nagash" (recenzja podręcznika, recenzja powieści), a które przedstawiają końcowe lata świata Warhammera, jaki znamy od pierwszej edycji WFB.

Z góry powiem, że Chris Wright nie należy do moich ulubionych pisarzy Black Library, ma na swoim koncie książki, które dość mi się podobały, jak "Wrath of Iron", czy "Battle of the Fang", nie przypominam sobie jednak niczego jego autorstwa, co rzuciłoby mnie na kolana (oczywiście, w przenośni, biorąc pod uwagę rodzaj i ogólną jakość literatury, wydawanej przez BL). Niemniej jednak Wright jest sprawnym rzemieślnikiem, potrafi pisać i nie jest to trzecia liga autorów.

"The Fall of Altdorf" w początkowej części powiela nieco opis wydarzeń znany z "Nagasha" i "The Return of Nagash" - rozpoczyna się bowiem opisem bitwy o Heffengen, tej samej, w której siły Imperium po raz pierwszy walczą wraz z ożywieńcami przeciw Chaosowi i tejże samej, w której cesarz Karl Franz spada z nieba pokonany przez wampira, Walacha Harkona, dosiadającego terrorgheista. Oczywiście, walka opisana jest z innej perspektywy, przedstawione wydarzenia widziane są oczami bohaterów Imperium. Bój kończy się rozbiciem wojsk cesarskich. Wycofują się one z walki, kierując ku Altdorfowi. Dowodzi nimi Kurt Helborg, ciężko ranny w czasie starcia z demonem Nurgla, niepewny, czy ożywieńce walczyły przeciwko Chaosowi, czy też wraz z nim przeciw ludziom. Staje się on jedną z postaci, oczyma której widziane są wydarzenia powieści.

Kolejnymi bohaterami są bracia Glott - trzech wyznawców Chaosu, wybrańców Nurgla, którym Archaon osobiście powierzył zadanie dalszego osłabienia państwa potomków Sigmara, Sam wciąż czeka w Pustkowiach Chaosu na właściwy moment, chwilę, w której wyruszy by dobić upadłe państwa ludzi, od wieków stające przeciw temu, co nieuniknione. Bracia Glott są jednym z ciekawszych tworów Chaosu, jakie wyszły ostatnio z GW - wojownik, czarownik i zmutowana, potężna bestia, na której grzbiecie przemieszczają się dwaj wcześniejsi bracia.

Glottowie, uzbrojeni w dary Archaona, ruszają ku Imperium. Zaczynają od ataku na Marienburg, który pada w ciągu jednego dnia. Wielkie miasto portowe nie ma szans w starciu z magią Chaosu i hordami żądnych krwi jego wyznawców. Magia Nurgla kruszy mury, zatyka kanały, paskudzi wodę i żywność. Drobną zaledwie niedogodnością okazuje się atak sił ożywieńców, prowadzonych przez z dawna osiadłego w Marienburgu wampira, podwładnego Von Carsteina. Nic nie może przeszkodzić siłom wyznawców Ojca Zgnilizny.

A skoro mowa o Von Carsteinie - to jeszcze jeden z bohaterów powieści, część akcji widziana jest z jego perspektywy. Paradoksalnie, działania tego nieumarłego od tysiącleci stwora są warunkowane bardzo prostymi, wręcz ludzkimi powodami. Ambicja, pragnienie odnalezienia ukochanej, chęć pomszczenia krzywd. Wszystko to skrywane, przed jego obecnym panem, Nagashem, podbijającym w czasie, w którym dzieje się akcja "The Fall of Altdorf", królestwa Khemri.

Część fabuły pokazana jest z perspektywy następnych dwóch postaci - cesarza Karla Franza, który nie zginął w czasie bitwy (został jednak bardzo poważnie ranny, i w towarzystwie swojego też rannego gryfa przedziera się samotnie ku Altdorfowi) i nowego Najwyższego Patriarchy Kolegiów Magii, Gregora Martaka z Bursztynowego Kolegium. Ten ostatni to interesująca postać, zdecydowanie odmienna od Balthasara Gelta, jej potencjał w książce pozostaje jednak nieco nie wykorzystany. Trochę też zakrawa na ironię, że na czele walki o zachowanie cywilizacji ludzi staje ktoś, kto specjalizuje się w magii zwierząt.

W powieści występuje również kilka postaci odgrywających istotną rolę w fabule, pojawiających się jednak niezbyt często - to były król Bretonii Louen Leoncoeur oraz Festus, przygotowujący dla Altdorfczyków dużą, śmierdzącą niespodziankę wprost pod ich miastem. Leoncoeur, mimo relatywnie niewielu scen z jego udziałem, jest jedną z najważniejszych postaci całej książki. Podobały mi się fragmenty, w których opisywane są jego wizje Pani z Jeziora, ładnie też opisano sposób, w jaki bogini pomaga swoim wyznawcom. Z kolei Festus wprowadza elementy komizmu, obfituje w nie zwłaszcza opowiedziany w kilku rozdziałach opis warzenia przez niego magicznej mikstury.

Fabuły nie będę, rzecz jasna, streszczał dokładnie. W dużym skrócie, na stolicę Imperium z trzech stron prą armie wyznawców Nurgla, mają się zebrać pod jej murami w noc Geheimnisnacht, Altdorf ma paść, a najsilniejsze państwo ludzi ma zostać rzucone na kolana, by stać się łatwą zdobyczą dla Archaona.

Spora część książki poświęcona jest z jednej strony natarciu sił Chaosu na serce Imperium, z drugiej - próbom znalezienia wyjścia z sytuacji, zdawałoby się, beznadziejnej - zorganizowania oporu i stawienia im czoła. Sytuacji tym trudniejszej, że magia chaotycznego władcy życia i chorób przemienia władztwo Karla Franza w coś, co powoli staje się odzwierciedleniem Ogrodu Nurgla z Królestwa Chaosu. Woda zamienia się w śluzowatą maź, lasy porastają żarłoczne pnącza, nad wszystkim unosi się smród rozkładu i chorób.

Wright błyszczy w dwóch przypadkach - pierwsza to niezłe opisy bitew, zapadają w pamięć. Szkoda tylko, że poprzez ograniczenia, zapewne, czasowe i objętościowe, nie są one dłuższe. Druga, to talent do tworzenia postaci drugo, a nawet trzecioplanowych, wzbogacających fabułę, odgrywających jakieś niewielkie, lecz godne zapamiętania role. Przykładem postaci tego rodzaju może być niedoszły zabójca Von Carsteina, imperialny łowca czarownic Jan Herrscher, pokazujący, jak śmierć z rąk Mortarchy może zmienić perspektywę... Autor ma także talent do wiarygodnego przedstawiania motywów postaci niejednoznacznych, jak wspomniany przed chwilą wampir. Jego motywacje, obawy, kalkulacje i sposób działania pokazane są w sposób interesujący, a on sam nie jawi się jako postać z gruntu zła - ma, po prostu, inne priorytety niż żywi.

Uprzedzę nieco swoją własną recenzję książki "Warhammer Glottkin", opisującą te same wydarzenia co "The Fall of Altdorf" w nieco szerszym kontekście, stwierdzeniem, że fabuła autorstwa Wrighta podoba mi się bardziej niż podręcznik do WFB. I to znacznie bardziej. W zasadzie, brakuje mi w niej może jedynie nieco bardziej pogłębionych postaci, zwłaszcza braci Glott, którzy sprawiają wrażenie dość płaskich, i wspomnianego wcześniej Martaka. Nie dziwi to może jednak, zważywszy że ich działania to, w sumie, jedynie niewielki fragment znacznie większej, epickiej opowieści o końcu znanego nam świata WFB.

Zdecydowanie najlepszą, dla mnie, częścią całej powieści jest opis epickiego pojedynku, stoczonego przez Karla Franza z braćmi Glott w ruinach pałacu cesarskiego. Dobrze, plastycznie napisany, przenosi czytelnika w bezpośrednie sąsiedztwo walczących, pozwala mu niemal uczestniczyć w tym wydarzeniu, tak istotnym dla dalszego losu świata Warhammera.

Niewielką skazą na całej powieści są różnice pomiędzy książką Wrighta, a podręcznikiem "Glottkin". Najczęściej to drobniutkie detale, inny opis bohatera, inne nazwisko, nieco zmienione okoliczności, czy przebieg wydarzeń. Mi nie przeszkadzało to w lekturze.

Polecam, nawet jeśli ktoś nie przepada za powieściami ze Starego Świata. Warto dla opisów bitew, Leoncoeura i Von Carsteina oraz, a może przede wszystkim, dla bycia świadkiem przemiany poczciwego Karola Franciszka.

piątek, 16 stycznia 2015

Marine z M1 | M1 armed marine

Oprócz pokazywanego już moździerza pomalowałem cztery figurki marines potrzebne mi do wystawienia pełnych dwóch drużyn - brakowało mi trzech marines uzbrojonych w M1 i jednego ze strzelbą winchester. Rzecz jasna, wybrany przeze mnie skład drużyn jest niehistoryczny, i zgodnie z nim malowałem brakujące miniaturki. Na szczęście, w ramach selektorów "Bolt Action" można również wystawić drużynę wyglądającą niemal dokładnie tak, jak przewidywały to prawdziwe etaty amerykańskiej piechoty morskiej, docelowo też tak zbuduję swoje drużyny, nawet kosztem grywalności.

Dzisiejszy Amerykanin to właśnie jeden z tych uzbrojonych w wierny M1, weteran walk gdzieś na Pacyfiku, zarośnięty i trochę sfatygowany.

Mortar and its crew, which were shown earlier this week, aren't the only Bolt Action miniatures which I managed to paint lately. I painted four more leathernecks too, ones which were necessary for making my teams full - three armed with M1s and one carrying a winchester shotgun. My currently selected "army's" teams are not historical of course, but - fortunately - I will be able to field historically organised teams too, as some marines selectors for Bolt Action allows for it. It is a thing for the future, as I need to paint more miniatures though.

This American marine is one of M1 armed ones, Pacific veteran, which is clearly shown on his unshaved face and slightly worn-out overalls.



środa, 14 stycznia 2015

Moździerz 81 mm USMC | USMC 81mm mortar

Moja "armia" lederneków do Bolt Action powolutku rośnie w siłę, w zasadzie cały czas na warsztacie mam coś, co się w niej znajdzie. W czasie przerwy świątecznej pomalowałem, w ramach wzmocnienia, moździerz 81 mm wraz z obsługą. To pierwszy metalowy zestaw Warlorda, który pokazuję na blogu, i jest on - niestety - o dwie klasy gorszy od figurek plastikowych. Mogę wybaczyć prostą rzeźbę, widać, że miniaturki robione były kilka lat temu. Trudno jednak wybaczyć podwójne linie podziału formy, będące wynikiem odlewania z formy zrobionej na wcześniej odlanej kopii miniaturki. Koszmar w czyszczeniu, na dodatek linie biegną zazwyczaj w mocno widocznych miejscach. Szczególnie dobrze widać to na golasie.

Dość długo zastanawiałem się, na jakich podstawkach umieścić moździerz i obsługę. Chciałem, by możliwe było zdejmowanie poszczególnych żołnierzy w wypadku ich eliminacji z gry. Początkowo zamierzałem ustawić ich na okrągłych podstawkach, wsadzonych w jedną większą, na której przykleiłbym sam moździerz. Niestety, okazało się, że nie dają się sensownie ustawić. Zdecydowałem się więc na rozwiązanie widoczne obok.

Eksperymentowałem trochę z malowaniem skóry - zawsze mam problem z takimi dużymi plamami koloru cielistego, z tych też nie jestem specjalnie zadowolony. Celowniczy upadł mi też na podłogę. Dość nieszczęśliwie - upadek nie zniszczył mu prawie malowania, natomiast udało mu się trafić precyzyjnie ustami w metalową linijkę, którą odłożyłem (do sprzątnięcia) chwilę wcześniej. Usta nadawały się do poprawki zarówno malarskiej, jak i delikatnego przyrzeźbienia...

My leathernecks army for Bolt Action is slowly but steadily growing both in numbers and strength. To bo honest, I have some marines in various stages of painting and assembly on my desk all the time. One of the recently finished subprojects is this 81mm mortar and its crew. This is first all metal set by Warlord which I show on my blog and it is - unfortunately - much worse then plastic Warlord's miniatures. I can live with simple sculpt, showing its age. But I really, really hate double mould lines, as it means that my miniatures were casted from moulds made from casted retail miniatures. They are hard to file down, they are very noticeable too, running all over visible details. It is particulary noticeable on the half-naked marine.

I wanted to base this mortar and crew on separate bases, to make removing casualties easy. My first idea was to base them on small round bases, which would fit inside bigger, sabot round base. Unfortunately, it turned out that they can't be properly aligned on such base. So I decided to make three separate bases, one slightly bigger for gunner and mortar itself.

As I mentioned many times, I really don't like to paint exposed flesh, especially such large areas. Trying to improve my painting I experimented a little bit, but I think final effect is lacklusting unfortunately. And, to make matters worse - one of the crewmen fall on the floor fully painted. Fortunately, paintjob wasn't damaged much. Unfortunately, he fall hitting metal ruler with his face. Whole mouth area had to be slightly resculpted and repainted...









wtorek, 13 stycznia 2015

Mnich z Calibanu | A monk from Caliban

Ostatni z niedawno malowanych mnichów I Legionu Adeptus Astartes z czasów Herezji Horusa - równie dobrze można go wykorzystać jako towarzysza walk Liona El'Jonsona, jak i późniejszego Upadłego. Mormeg maluje tych legionistów jako sojuszników swoich Władców Nocy, czasem może jednak przydadzą się jako lojaliści.

Last of the recently painted monks of I Legion of Adeptus Astartes from the mythic times of Horus Heresy. It can be fielded as a follower of Lion El'Jonson or a Fallen. Mormeg paints these legionaries as a allies for his Night Lords but they can be fielded as loyalists too.




piątek, 9 stycznia 2015

Z otchłani czasu: Sławne oddziały - Harboth i Chłopcy z Gór Czarnych | From the abyss of time: Regiments of Renown: Harboth and the Black Mountain Boys

Piąty ze Sławnych Oddziałów powstał w czasach I edycji Warhammera, znany był również w czasach drugiej edycji. W tym czasie do początkowych figurek dołączono miniaturkę czempiona. Sam Harboth powróci jeszcze w serii, dowodzi bowiem kolejnym oddziałem.

Przełęcz Czarnego Ognia to jedyna droga prowadząca przez Góry Czarne. Od lat i góry, i droga były nieprzejezdne ze względu na powstałą tam dużą osadę orków. Ta śmierdząca i brudna mieścina to kilkadziesiąt drewnianych szop i wielki lecz niezbyt solidny bar, a także setki złych, chciwych i nikczemnych orków.

Miastem rządził Harboth, ork wielkich rozmiarów i siły. Jego podwładni większość swego czasu spędzali w barze, kryjąc się przed padającym niemal bez przerwy deszczem. Opady te to znany fenomen pogodowy na stokach Gór Czarnych. Podwładni Harbotha na zmianę pełnili wartę przy wrotach i w katowniach, gdzie torturowali podróżnych. Od czasu do czasu wybuchały tam jakieś bójki, kiedy jakiś niepogodzony z losem niziołek czy krasnolud próbował się bronić - było to jednak rzadkie.

Jak widać na obrazku, Chłopcy z Gór Czarnych niespecjalnie przejmowali się ubraniami czy wyszukanym ekwipunkiem. Posiadają naprawdę bogaty zbiór pancerzy i broni, odebranych podróżnym, ale preferują silne łuki i ciężkie, żelazne tasaki ze szpikulcami, nazywane krasnoludzkimi łachotnikami. Te ostatnie wymyślił Harboth, jest z tego bardzo dumny. Zamtego Kciałeś uzbrojony jest w wielką, dwuręczną wersję takiej broni.

Po zakończeniu wojen goblinów krasnoludy stopniowo oczyściły Złe Ziemie. Harboth i jego grupa musieli salwować się ucieczką. Krążą pogłoski, że w ostatnich latach swego żywota Harboth zajmował się wypasem bydła na dalekim południu.

UZBROJENIE: Krasnoludzkie Łachotniki, noże i pałki
SZATY i ZBROJA: porwane tuniki i spodnie, wszystko bardzo brudne, niczym wyciągnięte z odpadów. Pod tymi szmatami noszona jest krótka koszulka kolcza. 
TARCZE: przeważają emblematy nie związane ze sobą - często mają charakter obraźliwy. Harboth i jego podwładni lubią wypisywać na tarczach obraźliwe hasła i malować na nich prymitywne obrazy.
ZAWOŁANIE BOJOWE: Ulubionym zawołaniem Harbotha jest "Zmiażdżyć pokurczów!"
DOKONANIA: Kiedy przywódca lokalnych krasnoludów wyznaczył nagrodę dla łowców przygód śmiałych na tyle, by zniszczyć osadę orków, Harboth odpowiedział zjadając każdego głupiego na tyle, by tego spróbować. Zamtego Kciałeś ma naszyjnik z uszu takich nieszczęsnych poszukiwaczy przygód. Ich kości Harboth odesłał wodzowi krasnoludów z prośbą o przysłanie więcej niziołków, gdyż zwłaszcza oni przypadli orkowi do smaku.
PRZYWÓDCA: Harboth jest potężnym herosem orków.
CZEMPION: Zamtego Kciałeś,

Fifth of the Regiments of Renown comes from the era of first Warhammer edition. During second edition unit was reinforced by a champion too.
Harboth himself will return, as he will lead another famous unit...

The Black Fire Pass is the only route over the Black Mountains, and for years the mountain and the pass were by and large impassable due to the presence of a large Orc settlement. This dirty and squalid township consisted of several dozen wooden shacks, a large but unstable saloon and hundreds of mean, greedy, low-down Orcs.

The town was run by Harboth, an Orc of great size and strength. Harboth's mates used to spend most of their time in the saloon, sheltering from the almost non-stop rain which is an every day phenomenon along the slopes of the Black Mountains. They would take turns manning the toll gates and torturing travellers. Occasionally there would be a fight as some indignant Halfling or Dwarf tried to defend himself - but not often.

As you can see The Black Mountain Boys don't go in much for fine clothing or fancy gear. They have quite an extensive collection of armour and weapons looted from travelers, including sturdy bows as welt as heavy iron hooked cleavers called Dwarf Ticklers, an invention of Harboth's of which he is justly proud. Yaskin Forit carries an especially large, double handed version of thsi weapon.

After the Goblin wars the Bad Lands were gradually cleaned up by the Dwarfs. Harboth and his gang were forced to take to their heels. It is rumoured that Harboth spent his declining years cattle rustling in the deep south.

Armament. Dwarf Tickler, knives and clubs.
Dress Ragged tunics and breeches, all clothing is very dirty with a generally cast off appearance. A light Mail jerkin is worn underneath the other rags
Shield Assorted emblems prevail - often of an offensive or insulting nature. Harboth and his troops prefer to individualise their shields by scrawling offensive pictures or slogans on them.
Battlecry Harboth's favoured expression is 'Pulp the Stunties'.
Leader Harboth has the profile of a Mighty Orc Hero. Leadership factor 4.

Deeds. When the local dwarf leader offered a bounty to adventurers bold enough to try to destroy the Orc settlement, Harboth resonded by meetinf, and subsequently eating each adventurer stupid enough to try it. Yaskin Forit made a necklace of the ears of these unfortunate characters, whilst Harboth sent their bones back to the Dwarf leader together with instructions to send more Halflings as he found these particularly palatable.


środa, 7 stycznia 2015

Żwawo! | Double time!


Piąty i ostatni z amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej, paćkanych na konkurs forum "Strategie". Niespecjalnie fotogeniczna poza, ręka i pochylenie torsu zasłania twarz. W każdym razie wyraźnie widać, że facet daje ręczny sygnał przynaglający jego towarzyszy do jak najszybszego ruchu.
Teraz muszę jeszcze wybrać trzech z pięciu, których poddam ocenie... Pomoże mi w tym, zapewne, fotka grupowa.


Fifth and last of American marines, which were painted for "Strategie" forum painting competition. This one is not really suitable for taking photos, as his arm and torso leaning cover his face. Still, it is clear that he is signalling "Double time!" to his brothers in arms.
Now I just have to pick three miniatures which will enter the competition... I think that group photo will come handy here.