Powolutku, pomalutku, ghoule wychodzą z cmentarnych krypt i łączą się w większy oddział. Już dawno stwierdziłem, że wzór ghasta - czempiona ghuli - proponowany przez Games Workshop niespecjalnie mi odpowiada, dodatkowo żaden ze starych wzorów tych stworów nie był też w widoczny sposób ani potężniejszy, ani nie wyróżniał się w żaden sposób na tyle, by zrobić z niego przywódcę trupojadów. Na szczęście sporo firm produkuje te monstra, w bardzo zresztą rozmaitych stylach. Ciekawe są ghoule Mantica, ja jednak postanowiłem poszukać czegoś bliższego klimatowi ghouli GW z 5 i 6 edycji. Nie jestem tego pewny, nie mogłem jakoś znaleźć wiarygodnej informacji, mam jednak wrażenie, że ghoule GW z tego okresu są dziełem Paula Mullera. Jeśli tak, ghoule tego właśnie rzeźbiarza sprzedaje firma Heresy Miniatures. I stamtąd właśnie pochodzi pokazywana dziś figurka. Oryginalnie nazywa się królem ghouli i produkowana jest w dwóch wersjach - tej widocznej obok, ze szczurem na ramieniu, pająkiem na nodze i dyndającymi ekehm, klejnotami (oraz hemoroidami widocznymi w odpowiednim miejscu), oraz w wersji złagodzonej, gdzie brak zarówno szczura z pająkiem, jak i przydatków, zasłoniętych jakąś szmatą. Nietrudno chyba domyślić się, jaką wersję wybrałem;)
Sama miniaturka składa się z trzech elementów - korpusu, oddzielnej głowy, dłoni z "bronią". Nie wiem, czy w wersji standardowej występują także elementy dodatkowe, w każdym razie w moim blistrze miałem dwie głowy do wyboru (druga jest niemal identyczna, pozbawiona tylko sterczących włosów), miałem też możliwość przyklejenia łopaty albo trzymanej oburącz dużej kości. Dopasowanie elementów jest dość dobre, wymagają one jednak starannego przyszlifowania - miejsca łączenia są dość dobrze widoczne, warto więc zadbać, by nie zostały tam żadne szpary. Osobiście, choć nie cierpię tej czynności, pinuję większość figurek kilkuelementowych - wolę pomęczyć się z tym przed malowaniem, niż pluć sobie potem w brodę, sklejając powtórnie już pomalowaną figurkę. Tym razem do zmontowania miniaturki użyłem też dość szybko wiążącego kleju dwuskładnikowego, zapewniającego wstępne wypełnienie ewentualnych szpar i dającego bardzo mocną spoinę.
Samo malowanie przebiegało wyjątkowo szybko, zajęło mi łącznie może ze 4-5 godzin. Całość ciała to podkład graveyard earth (dość rozwodnionej, nie kryła zbyt dobrze). Cienie to wspomniana farba mieszana w różnych proporcjach z hormagaunt purple lub calthan brown, miejscami dodawałem też dark angels green. Główne kolory ciała to tallarn flesh, mieszane z hormagaunt purple, bleached bone i kolorem białym.
Podstawka zrobiona z kawałków korka - poza miniaturki wymusiła wstawienie jej pod stopę jakiejś skałki.
Niestety, nadal walczę z fotografiami miniaturek. Nie potrafię zrobić zdjęcia tak, by widoczne były wszystkie drobne smaczki malowania - jakimś cudem ginie większość delikatnych rozjaśnień, niewidoczne stają się też delikatne przebarwienia skóry. Trudno. Na razie foty jakie są, takie są, lepszych nie będzie;).
Ogólnie, bardzo przyjemna w malowaniu figurka, nieco męcząca podczas przygotowania, jednak wyróżnia się na stole spośród moich pozostałych ghouli, co z nawiązką rekompensuje uciążliwości związane z jej montażem.
Okrutne bydlę!!!
OdpowiedzUsuńTo ta dieta tak niemile na niego wpływa;)
OdpowiedzUsuńA niech to, a ja miałem do wyboru tylko model bez szczura i pająka :(
OdpowiedzUsuńPodoba mi się malowanie :)
Przestaje jesc... nie chce tak wygladac :)
OdpowiedzUsuńMusiałbyś mieć bardzo specyficzną dietę, żeby tak wyglądać;)
OdpowiedzUsuń