Dawno, dawno temu, w czasach pamiętanych tylko przeze mnie i ze dwóch starych czytelników bloga, pomalowałem hordę kilkunastu ghouli rzeźbionych przez Paula Mullera - zarówno produkcji Citadel, jak i kilka jego już całkowicie autorskich z Heresy Miniatures. Ogółem było ich czterdzieści - w tym kilka trzecioedycyjnych, już nie tego rzeźbiarza. Tak się jakoś jednak złożyło, że wśród tych kilkudziesięciu modeli nadal brakowało mi trzech konkretnych wzorów. Na szczęście parę miesięcy temu udało mi się je zdobyć. Wrzuciłem do dettolu i... zapomniałem.
Wydobyłem je parę dni temu. Były zaschnięte, a resztki dettolu dosłownie zespoliły się z metalem. Pracowicie, fragmencik po fragmencie usunąłem to acetonem, nożykiem i duża dawką przekleństw. Niestety, w niektórych miejscach nie dałem rady całkowicie przywrócić stan "nowości" i wprawne oko dostrzeże lekkie "zmiękczenie" szczegółów.
Przez własne zagapienie narobiłem sobie roboty i - przyznam szczerze - niespecjalnie fajnie malowało mi się te trzy wzory. Pomalowane nie wyglądają źle, ale jednak gdzieś tam w głębi czaszki tkwi irytujący cierń, że mogłyby być lepsze, gdyby nie ta przedłużona kąpiel w dettolu... Niemniej jednak sam dettol to dla mnie już przeszłość, ale o tym w następnym tygodniu.
Long time ago, in the times barely remembered by anyone but me (and maybe two or three very old blog readers) I painted a horde of ghouls sculpted by Paul Muller - released by both Citadel and his personal company Heresy Miniatures. Horde numbered 40 ghouls total, including a few released for 3rd edition of WFB too. But, as it happens, my collection was actually short of three specific variants. Fortunatelly, I was able to buy them a few months ago. Dettol bath and... I forgot about them.
I found them two weeks ago. Dettol dried up of course, leaving nasty, hard, residue all over the miniatures. I was able to remove it with acetone, patience and cursing (lots of cursing). Unfortunately, some details are a little 'soft' now, as I wasn't able to remove it completely.
So, I gave myself a lot of unecessary work. Painting too was less then pleasent, with a constant nabbing somewhere in the back of my head, that those ghouls are not 'perfect' due to dettol leftovers. Anyway, dettol is a thing of past for me, but I will write more about it next week.
Skąd pomysł na dettol, skoro jest Wamod?
OdpowiedzUsuń;)
Nie chcesz, chyba, powiedzieć że leżał 10 lat!!
Bo Wamod śmierdzi jak cholera:) Mi zapach Dettolu nie przeszkadza, a od Wamodu boli mnie głowa.
OdpowiedzUsuńLeżały... hmmm... z rok.
No ja wciąż nie mogę znaleźć słoika z Pielgrzymami Graala :/
OdpowiedzUsuńA Ghoulowi pasuje ta skóra, to olejne washe?
Tak, to washe olejne.
UsuńSuper malowanie. Bardzo apetyczne :)
OdpowiedzUsuńALKOHOL IZOPROPYLOWY (inaczej IZOPROPANOL). Przypadkiem odkryłem, że zmywa jak marzenie. Jak ktoś pracuje w dużej poligrafii to ma łatwy dostęp :), ale na allegro też widziałem.
OdpowiedzUsuńMam, kupiłem dwa tygodnie temu, ale nie korzystałem jeszcze. Nowy środek, o którym napiszę całą notkę, zaspokaja moje wszystkie potrzeby:)
Usuń