Plastikowi łucznicy Mordoru, z któregoś z podstawowych boksów gry, gdy w jej nazwie nie było jeszcze słowa Hobbit. Za każdym razem, gdy oglądam te - bądźmy szczerzy - nienajlepsze plastikowe wyroby GW, pomalowane przez mojego brata, Mormega - jestem naprawdę zdziwiony, jak dużo można z nich wyciągnąć. Może bierze się to stąd, że w mojej pamięci na dobre odcisnęła się nieudana (bardzo nieudana) próba pomalowania jednego z tych orków... Brrr, aż się wstrząsnąłem.
Plastic Mordor archers, which were part of some incarnation of basic game boxed set, when the game was still named "Lord of the Rings something", not "Hobbit something". Every time when I look at these - let's be honest, certainly not the best plastic products of the Games Workshop factories, painted by my brother, Mormeg - I'm genuinely suprised how good they can actually look. I think that I'm so suprised because I still remember my unsuccessful attempt of painting one of this miniatures years ago (and believe me, it was really, really bad looking painted miniature).
Jak na masówę którą byli to nie są aż tak tragiczni. Malowanie jak zwykle fajne!
OdpowiedzUsuń