Walki powietrzne I wojny światowej to część historii wojen, która mnie fascynuje. Uwielbiam te prymitywne konstrukcje ze sklejki i płótna, usztywnione drutami i napędzane silnikami, jakie - zdawałoby się - nadają się wyłącznie do co większych kosiarek do trawy, które wówczas były szczytowym osiągnięciem techniki. Jest coś pięknego w takich maszynach, w dokonaniach ich pilotów. Oczywiście, wiem że rzeczywistość nie wyglądała wcale różowo, że przeciętny okres życia pilota na froncie wynosił kilka tygodni, że pod tym całym płaszczykiem chwały i sławy kryły się realia życia, walki i śmierci tysięcy żołnierzy wojsk lądowych. Nic nie poradzę, ten okres awiacji mnie pociąga. Za namową przyjaciela w moim domu znalazł się jeden z zestawów startowych gry Wings of War. To prosta, niesamowicie grywalna gierka karciana, którą można rozbudować o modele samolotów w skali 1:144. Modele są gotowe do gry, pomalowane, sprzedawane wraz z akcesoriami koniecznymi w rozgrywce. Są to, zazwyczaj, maleństwa, zadziwiają jednak precyzją wykonania i jakością historycznych malowań. Na razie mam tylko dwa takie samolociki, niemieckiego Albatrosa D.Va w malowaniu maszyny Oberstleutnanta Ernsta Udeta z Jasta 37 i brytyjskiego De Havillanda DH.4 w malowaniu podporucznika Alfreda Clayburna Atkery'ego z 18. dywizjonu RFC. Planuję jednak kolejne zakupy, nawet jeśli nie do gry, to z przyjemnością postawię je na półce.
Sama gra jest prosta do opanowania - na tyle, że po jednokrotnej rozgrywce mój jedenastoletni syn sprawnie opanował jej aspekty, wymyśla sam kombinacje manewrów i domaga się wprowadzenia zasad dotyczących wysokości. Nie mówiąc o tym, że regularnie zestrzeliwuje moje samoloty... Gorąco polecam na zbliżające się zimowe wieczory.
Aerial combats of WW1 are part of military history which fascinates me. I simply love these primitive conctructions of plywood and canvas, hold together with wires and powered by engines which are more suitable for large lawnmowers then aircrafts. There is something beautifull in these machines, in their pilots' feats. I know, of course, that reality was not so cool, that average lifespan of frontline pilot was measured in weeks at best, that under the cover of glory and fame was hidden sad, true life, fight and death of thousand soldiers of land armies. I still find this period of aviation fascinating. A friend of mine persuaded me to buy one of the starter sets for Wings of War game. This is simple yet very cool card game, which can be played with miniature aircrafts too in 1:144 scale. There are few dozens models available, painted and ready to play with. They are sold in small boxes complete with all necessary stuff, like cards, bases, etc. Most of them are really small but all are very nice models - precisely made, with good, historic pain jobs. I have just two models for a time being - German Albatros D.Va in Oberstleutnant Ernst Udet from Jasta 37 livery and British De Havilland DH.4 of Second Leutenant Alfred Clayburn Atkery from RFC 18. Squadron. I will certainly buy more of them, to play with and to display them on the shelf.
Game itself is simple to learn, my 11 years old son was able to trash me after one introductory game session, he plans his actions smartly and wants to introduce optional height rules. So give it a chance, long winter evenings are coming...
A ja byłem zawiedziony jakością samolocików, które, przyznajmy, tanie nie są. Myślałem nawet czy nie lepiej samemu przygotowywać samoloty do tej gry, no ale nie wiem czy są dostępne nawet w tej skali. Gierka jest naprawdę zabawna, ale prawdziwy fun zaczyna się przy kilku zestawach, nalotach drużynami, balonach meteo i... a co Ci będę mówił, sam odkryjesz :).
OdpowiedzUsuńA mi sie podobaja te modele:) Moze dlatego ze nie mialem specjalnie wysokich oczekiwan, poza tym wiem jak sa robione i ze nie jest to takie proste:) Modele innych firm w tej skali sa spokojnie dostepne, tyle ze niemalowane rzecz jasna. Czesc pomalowac mozna bez problemow ale takie lozange, jak na albatrosie powyzej, latwe nie jest, zwlaszcza w tej mikro skali:)
OdpowiedzUsuń