Urwiręka - tak nazwałem piątego z pomalowanych w tej serii "godzinowych szkieletów". Wzór, jak wszystkie stare figurki, odlany jeszcze ze stopu z bardzo dużym dodatkiem ołowiu. Nie wiem, czy wypadek jaki mu się przydarzył, można zakwalifikować do kategorii "o jedno ustawienie pozy za dużo" i nastąpiło zmęczenie materiału, czy też figurkę dopadła ołowiana próchnica, reakcja w wyniku której ołów się kruszy. Fakt faktem, przy malowaniu miałem wrażenie, że miecz chwieje się pod dotykiem pędzla. Niezła faza, prawda? Musiałem chyba nawąchać się czegoś przy okazji czyszczenia aerografu. Ale nie! Miałem jednak rację, nie przywidziało mi się. Miecz ponownie zachwiał się pod delikatnym naciskiem włosia, po czym bezczelnie odpadł, zabierając ze sobą całą, kościstą dłoń. Pech. Na szczęście w miejscu łączenia udało mi się wkleić sztyft, wzmacniający połączenie klejem. Nie powiem jednak, żebym był specjalnie zadowolony, mam jakiś wewnętrzny uraz przed używaniem takich klejonych już wcześniej, wiadomo że uszkodzonych figurek.
A dla poprawy nastroju zdjęcia jegomościa Urwiręki i jego czterech towarzyszy. Godzinowych szkieletów jest już ogółem dziesięć.
Wristsplitter - this is the name of the last of recently painted "hourly skeletons". This particular miniature was casted, as it used to be, in lead rich alloy. I don't really know what happened. Maybe this is the case of "one pose change too much" illness, maybe it is a dreaded lead rot. I just noticed that sword is gently moving while painted. Well, to bo honest I felt a little strange. Metal bending under brush pressure? I have had to be high, right? But no! I was right, it wasn't some strange mind trick or trick of light. Next brush stroke and sword was visibly moving first, and then he just fall off taking skeletal hand too. Bad luck. Fortunately, I was able to pin both pieces and glue them together. I'm not too keen on using such miniatures though, as risk of damaging them again is high.
Photos of Wristsplitter and his four other "hourly" comrades at the bottom of the note. With this one finished, number of my "hourly skeletons" has reached ten.
Kolejny dobry staroświecki szkielet. Twoi kościani wojownicy przypadli mi do gustu. Podstawki mają ciekawy kolor. Ekipa na zdjęciu grupowym prezentuje się przednio. Miła kościana rodzinka i do tego uzbrojona po zęby.
OdpowiedzUsuńRazem prezentują się wybornie. Na tym najnowszym bardzo podoba mi się wzór na tarczy.
OdpowiedzUsuń