"The Fall of Altdorf", autorstwa Chrisa Wrighta, to druga powieść w serii "Warhammer The End Times", wydana jako fabularny towarzysz książki "Glottkin", również drugiej z serii podręczników do WFB, przedstawiających epickie wydarzenia, których początek miał miejsce w książce "Nagash" (recenzja podręcznika, recenzja powieści), a które przedstawiają końcowe lata świata Warhammera, jaki znamy od pierwszej edycji WFB.
Z góry powiem, że Chris Wright nie należy do moich ulubionych pisarzy Black Library, ma na swoim koncie książki, które dość mi się podobały, jak "Wrath of Iron", czy "Battle of the Fang", nie przypominam sobie jednak niczego jego autorstwa, co rzuciłoby mnie na kolana (oczywiście, w przenośni, biorąc pod uwagę rodzaj i ogólną jakość literatury, wydawanej przez BL). Niemniej jednak Wright jest sprawnym rzemieślnikiem, potrafi pisać i nie jest to trzecia liga autorów.
"The Fall of Altdorf" w początkowej części powiela nieco opis wydarzeń znany z "Nagasha" i "The Return of Nagash" - rozpoczyna się bowiem opisem bitwy o Heffengen, tej samej, w której siły Imperium po raz pierwszy walczą wraz z ożywieńcami przeciw Chaosowi i tejże samej, w której cesarz Karl Franz spada z nieba pokonany przez wampira, Walacha Harkona, dosiadającego terrorgheista. Oczywiście, walka opisana jest z innej perspektywy, przedstawione wydarzenia widziane są oczami bohaterów Imperium. Bój kończy się rozbiciem wojsk cesarskich. Wycofują się one z walki, kierując ku Altdorfowi. Dowodzi nimi Kurt Helborg, ciężko ranny w czasie starcia z demonem Nurgla, niepewny, czy ożywieńce walczyły przeciwko Chaosowi, czy też wraz z nim przeciw ludziom. Staje się on jedną z postaci, oczyma której widziane są wydarzenia powieści.
Kolejnymi bohaterami są bracia Glott - trzech wyznawców Chaosu, wybrańców Nurgla, którym Archaon osobiście powierzył zadanie dalszego osłabienia państwa potomków Sigmara, Sam wciąż czeka w Pustkowiach Chaosu na właściwy moment, chwilę, w której wyruszy by dobić upadłe państwa ludzi, od wieków stające przeciw temu, co nieuniknione. Bracia Glott są jednym z ciekawszych tworów Chaosu, jakie wyszły ostatnio z GW - wojownik, czarownik i zmutowana, potężna bestia, na której grzbiecie przemieszczają się dwaj wcześniejsi bracia.
Glottowie, uzbrojeni w dary Archaona, ruszają ku Imperium. Zaczynają od ataku na Marienburg, który pada w ciągu jednego dnia. Wielkie miasto portowe nie ma szans w starciu z magią Chaosu i hordami żądnych krwi jego wyznawców. Magia Nurgla kruszy mury, zatyka kanały, paskudzi wodę i żywność. Drobną zaledwie niedogodnością okazuje się atak sił ożywieńców, prowadzonych przez z dawna osiadłego w Marienburgu wampira, podwładnego Von Carsteina. Nic nie może przeszkodzić siłom wyznawców Ojca Zgnilizny.
A skoro mowa o Von Carsteinie - to jeszcze jeden z bohaterów powieści, część akcji widziana jest z jego perspektywy. Paradoksalnie, działania tego nieumarłego od tysiącleci stwora są warunkowane bardzo prostymi, wręcz ludzkimi powodami. Ambicja, pragnienie odnalezienia ukochanej, chęć pomszczenia krzywd. Wszystko to skrywane, przed jego obecnym panem, Nagashem, podbijającym w czasie, w którym dzieje się akcja "The Fall of Altdorf", królestwa Khemri.
Część fabuły pokazana jest z perspektywy następnych dwóch postaci - cesarza Karla Franza, który nie zginął w czasie bitwy (został jednak bardzo poważnie ranny, i w towarzystwie swojego też rannego gryfa przedziera się samotnie ku Altdorfowi) i nowego Najwyższego Patriarchy Kolegiów Magii, Gregora Martaka z Bursztynowego Kolegium. Ten ostatni to interesująca postać, zdecydowanie odmienna od Balthasara Gelta, jej potencjał w książce pozostaje jednak nieco nie wykorzystany. Trochę też zakrawa na ironię, że na czele walki o zachowanie cywilizacji ludzi staje ktoś, kto specjalizuje się w magii zwierząt.
W powieści występuje również kilka postaci odgrywających istotną rolę w fabule, pojawiających się jednak niezbyt często - to były król Bretonii Louen Leoncoeur oraz Festus, przygotowujący dla Altdorfczyków dużą, śmierdzącą niespodziankę wprost pod ich miastem. Leoncoeur, mimo relatywnie niewielu scen z jego udziałem, jest jedną z najważniejszych postaci całej książki. Podobały mi się fragmenty, w których opisywane są jego wizje Pani z Jeziora, ładnie też opisano sposób, w jaki bogini pomaga swoim wyznawcom. Z kolei Festus wprowadza elementy komizmu, obfituje w nie zwłaszcza opowiedziany w kilku rozdziałach opis warzenia przez niego magicznej mikstury.
Fabuły nie będę, rzecz jasna, streszczał dokładnie. W dużym skrócie, na stolicę Imperium z trzech stron prą armie wyznawców Nurgla, mają się zebrać pod jej murami w noc Geheimnisnacht, Altdorf ma paść, a najsilniejsze państwo ludzi ma zostać rzucone na kolana, by stać się łatwą zdobyczą dla Archaona.
Spora część książki poświęcona jest z jednej strony natarciu sił Chaosu na serce Imperium, z drugiej - próbom znalezienia wyjścia z sytuacji, zdawałoby się, beznadziejnej - zorganizowania oporu i stawienia im czoła. Sytuacji tym trudniejszej, że magia chaotycznego władcy życia i chorób przemienia władztwo Karla Franza w coś, co powoli staje się odzwierciedleniem Ogrodu Nurgla z Królestwa Chaosu. Woda zamienia się w śluzowatą maź, lasy porastają żarłoczne pnącza, nad wszystkim unosi się smród rozkładu i chorób.
Wright błyszczy w dwóch przypadkach - pierwsza to niezłe opisy bitew, zapadają w pamięć. Szkoda tylko, że poprzez ograniczenia, zapewne, czasowe i objętościowe, nie są one dłuższe. Druga, to talent do tworzenia postaci drugo, a nawet trzecioplanowych, wzbogacających fabułę, odgrywających jakieś niewielkie, lecz godne zapamiętania role. Przykładem postaci tego rodzaju może być niedoszły zabójca Von Carsteina, imperialny łowca czarownic Jan Herrscher, pokazujący, jak śmierć z rąk Mortarchy może zmienić perspektywę... Autor ma także talent do wiarygodnego przedstawiania motywów postaci niejednoznacznych, jak wspomniany przed chwilą wampir. Jego motywacje, obawy, kalkulacje i sposób działania pokazane są w sposób interesujący, a on sam nie jawi się jako postać z gruntu zła - ma, po prostu, inne priorytety niż żywi.
Uprzedzę nieco swoją własną recenzję książki "Warhammer Glottkin", opisującą te same wydarzenia co "The Fall of Altdorf" w nieco szerszym kontekście, stwierdzeniem, że fabuła autorstwa Wrighta podoba mi się bardziej niż podręcznik do WFB. I to znacznie bardziej. W zasadzie, brakuje mi w niej może jedynie nieco bardziej pogłębionych postaci, zwłaszcza braci Glott, którzy sprawiają wrażenie dość płaskich, i wspomnianego wcześniej Martaka. Nie dziwi to może jednak, zważywszy że ich działania to, w sumie, jedynie niewielki fragment znacznie większej, epickiej opowieści o końcu znanego nam świata WFB.
Zdecydowanie najlepszą, dla mnie, częścią całej powieści jest opis epickiego pojedynku, stoczonego przez Karla Franza z braćmi Glott w ruinach pałacu cesarskiego. Dobrze, plastycznie napisany, przenosi czytelnika w bezpośrednie sąsiedztwo walczących, pozwala mu niemal uczestniczyć w tym wydarzeniu, tak istotnym dla dalszego losu świata Warhammera.
Niewielką skazą na całej powieści są różnice pomiędzy książką Wrighta, a podręcznikiem "Glottkin". Najczęściej to drobniutkie detale, inny opis bohatera, inne nazwisko, nieco zmienione okoliczności, czy przebieg wydarzeń. Mi nie przeszkadzało to w lekturze.
Polecam, nawet jeśli ktoś nie przepada za powieściami ze Starego Świata. Warto dla opisów bitew, Leoncoeura i Von Carsteina oraz, a może przede wszystkim, dla bycia świadkiem przemiany poczciwego Karola Franciszka.
Z góry powiem, że Chris Wright nie należy do moich ulubionych pisarzy Black Library, ma na swoim koncie książki, które dość mi się podobały, jak "Wrath of Iron", czy "Battle of the Fang", nie przypominam sobie jednak niczego jego autorstwa, co rzuciłoby mnie na kolana (oczywiście, w przenośni, biorąc pod uwagę rodzaj i ogólną jakość literatury, wydawanej przez BL). Niemniej jednak Wright jest sprawnym rzemieślnikiem, potrafi pisać i nie jest to trzecia liga autorów.
"The Fall of Altdorf" w początkowej części powiela nieco opis wydarzeń znany z "Nagasha" i "The Return of Nagash" - rozpoczyna się bowiem opisem bitwy o Heffengen, tej samej, w której siły Imperium po raz pierwszy walczą wraz z ożywieńcami przeciw Chaosowi i tejże samej, w której cesarz Karl Franz spada z nieba pokonany przez wampira, Walacha Harkona, dosiadającego terrorgheista. Oczywiście, walka opisana jest z innej perspektywy, przedstawione wydarzenia widziane są oczami bohaterów Imperium. Bój kończy się rozbiciem wojsk cesarskich. Wycofują się one z walki, kierując ku Altdorfowi. Dowodzi nimi Kurt Helborg, ciężko ranny w czasie starcia z demonem Nurgla, niepewny, czy ożywieńce walczyły przeciwko Chaosowi, czy też wraz z nim przeciw ludziom. Staje się on jedną z postaci, oczyma której widziane są wydarzenia powieści.
Kolejnymi bohaterami są bracia Glott - trzech wyznawców Chaosu, wybrańców Nurgla, którym Archaon osobiście powierzył zadanie dalszego osłabienia państwa potomków Sigmara, Sam wciąż czeka w Pustkowiach Chaosu na właściwy moment, chwilę, w której wyruszy by dobić upadłe państwa ludzi, od wieków stające przeciw temu, co nieuniknione. Bracia Glott są jednym z ciekawszych tworów Chaosu, jakie wyszły ostatnio z GW - wojownik, czarownik i zmutowana, potężna bestia, na której grzbiecie przemieszczają się dwaj wcześniejsi bracia.
Glottowie, uzbrojeni w dary Archaona, ruszają ku Imperium. Zaczynają od ataku na Marienburg, który pada w ciągu jednego dnia. Wielkie miasto portowe nie ma szans w starciu z magią Chaosu i hordami żądnych krwi jego wyznawców. Magia Nurgla kruszy mury, zatyka kanały, paskudzi wodę i żywność. Drobną zaledwie niedogodnością okazuje się atak sił ożywieńców, prowadzonych przez z dawna osiadłego w Marienburgu wampira, podwładnego Von Carsteina. Nic nie może przeszkodzić siłom wyznawców Ojca Zgnilizny.
A skoro mowa o Von Carsteinie - to jeszcze jeden z bohaterów powieści, część akcji widziana jest z jego perspektywy. Paradoksalnie, działania tego nieumarłego od tysiącleci stwora są warunkowane bardzo prostymi, wręcz ludzkimi powodami. Ambicja, pragnienie odnalezienia ukochanej, chęć pomszczenia krzywd. Wszystko to skrywane, przed jego obecnym panem, Nagashem, podbijającym w czasie, w którym dzieje się akcja "The Fall of Altdorf", królestwa Khemri.
Część fabuły pokazana jest z perspektywy następnych dwóch postaci - cesarza Karla Franza, który nie zginął w czasie bitwy (został jednak bardzo poważnie ranny, i w towarzystwie swojego też rannego gryfa przedziera się samotnie ku Altdorfowi) i nowego Najwyższego Patriarchy Kolegiów Magii, Gregora Martaka z Bursztynowego Kolegium. Ten ostatni to interesująca postać, zdecydowanie odmienna od Balthasara Gelta, jej potencjał w książce pozostaje jednak nieco nie wykorzystany. Trochę też zakrawa na ironię, że na czele walki o zachowanie cywilizacji ludzi staje ktoś, kto specjalizuje się w magii zwierząt.
W powieści występuje również kilka postaci odgrywających istotną rolę w fabule, pojawiających się jednak niezbyt często - to były król Bretonii Louen Leoncoeur oraz Festus, przygotowujący dla Altdorfczyków dużą, śmierdzącą niespodziankę wprost pod ich miastem. Leoncoeur, mimo relatywnie niewielu scen z jego udziałem, jest jedną z najważniejszych postaci całej książki. Podobały mi się fragmenty, w których opisywane są jego wizje Pani z Jeziora, ładnie też opisano sposób, w jaki bogini pomaga swoim wyznawcom. Z kolei Festus wprowadza elementy komizmu, obfituje w nie zwłaszcza opowiedziany w kilku rozdziałach opis warzenia przez niego magicznej mikstury.
Fabuły nie będę, rzecz jasna, streszczał dokładnie. W dużym skrócie, na stolicę Imperium z trzech stron prą armie wyznawców Nurgla, mają się zebrać pod jej murami w noc Geheimnisnacht, Altdorf ma paść, a najsilniejsze państwo ludzi ma zostać rzucone na kolana, by stać się łatwą zdobyczą dla Archaona.
Spora część książki poświęcona jest z jednej strony natarciu sił Chaosu na serce Imperium, z drugiej - próbom znalezienia wyjścia z sytuacji, zdawałoby się, beznadziejnej - zorganizowania oporu i stawienia im czoła. Sytuacji tym trudniejszej, że magia chaotycznego władcy życia i chorób przemienia władztwo Karla Franza w coś, co powoli staje się odzwierciedleniem Ogrodu Nurgla z Królestwa Chaosu. Woda zamienia się w śluzowatą maź, lasy porastają żarłoczne pnącza, nad wszystkim unosi się smród rozkładu i chorób.
Wright błyszczy w dwóch przypadkach - pierwsza to niezłe opisy bitew, zapadają w pamięć. Szkoda tylko, że poprzez ograniczenia, zapewne, czasowe i objętościowe, nie są one dłuższe. Druga, to talent do tworzenia postaci drugo, a nawet trzecioplanowych, wzbogacających fabułę, odgrywających jakieś niewielkie, lecz godne zapamiętania role. Przykładem postaci tego rodzaju może być niedoszły zabójca Von Carsteina, imperialny łowca czarownic Jan Herrscher, pokazujący, jak śmierć z rąk Mortarchy może zmienić perspektywę... Autor ma także talent do wiarygodnego przedstawiania motywów postaci niejednoznacznych, jak wspomniany przed chwilą wampir. Jego motywacje, obawy, kalkulacje i sposób działania pokazane są w sposób interesujący, a on sam nie jawi się jako postać z gruntu zła - ma, po prostu, inne priorytety niż żywi.
Uprzedzę nieco swoją własną recenzję książki "Warhammer Glottkin", opisującą te same wydarzenia co "The Fall of Altdorf" w nieco szerszym kontekście, stwierdzeniem, że fabuła autorstwa Wrighta podoba mi się bardziej niż podręcznik do WFB. I to znacznie bardziej. W zasadzie, brakuje mi w niej może jedynie nieco bardziej pogłębionych postaci, zwłaszcza braci Glott, którzy sprawiają wrażenie dość płaskich, i wspomnianego wcześniej Martaka. Nie dziwi to może jednak, zważywszy że ich działania to, w sumie, jedynie niewielki fragment znacznie większej, epickiej opowieści o końcu znanego nam świata WFB.
Zdecydowanie najlepszą, dla mnie, częścią całej powieści jest opis epickiego pojedynku, stoczonego przez Karla Franza z braćmi Glott w ruinach pałacu cesarskiego. Dobrze, plastycznie napisany, przenosi czytelnika w bezpośrednie sąsiedztwo walczących, pozwala mu niemal uczestniczyć w tym wydarzeniu, tak istotnym dla dalszego losu świata Warhammera.
Niewielką skazą na całej powieści są różnice pomiędzy książką Wrighta, a podręcznikiem "Glottkin". Najczęściej to drobniutkie detale, inny opis bohatera, inne nazwisko, nieco zmienione okoliczności, czy przebieg wydarzeń. Mi nie przeszkadzało to w lekturze.
Polecam, nawet jeśli ktoś nie przepada za powieściami ze Starego Świata. Warto dla opisów bitew, Leoncoeura i Von Carsteina oraz, a może przede wszystkim, dla bycia świadkiem przemiany poczciwego Karola Franciszka.
Dziękuję za recenzję. czekam na kolejne z serii The End Times.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo lubię czytać tego bloga - artykuły są zawsze pełnowartościowe, solidnie wykonane, obszerne i interesujące mnie tematycznie. Śmiem twierdzić że to jedna z najlepszych (o ile nie najlepsza) stron w polskiej blogosferze figurkowej.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dalszy rozwój
Pozdrawiam!
Dzięki za komentarze. Ten drugi to chyba trochę na wyrost, niemniej jednak serdecznie dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMiód na moje serce.
@Groan - odpowiedziałem wcześniej, ale chyba wcięło mój komentarz. Docelowo zamierzam opisać wszystkie książki-podręczniki do WFB z End Times i towarzyszące im książki-fabuły z Black Library.
Jestem przekonany że zdecydowanie trafiłem w sedno :)) Pozdrowienia i dobrego tygodnia
Usuń