poniedziałek, 8 marca 2010

HMS "Shannon"

Od kilku miesięcy dość bacznie śledziłem liczne fora i blogi poświęcone wargamingowi, szukając czegoś, co przemówiłoby do mojej wyobraźni. W gry bitewne bawię się od lat blisko 20 - z różną - co prawda - częstotliwością. Większość moich bitew toczyła się w uniwersach Games Workshop ale od dłuższego już czasu nie śledzę na bieżąco poczynań tej firmy, ani nawet niespecjalnie interesują mnie nowe wydania ich gier... W swojej kolekcji mam większość wydanych przez nich pozycji kilku różnych edycji i kupowanie dziesiątek nowych ksiażek i figurek jakoś już do mnie nie przemawia. Oczywiście, jakość figurek jest doskonała, ich plastiki są niedoścignione... ale... jakoś mniej mnie już to rusza niż jakiś czas temu. Od pewnego czasu mam natomiast chęć na coś osadzonego w realiach historycznych. Przyglądałem się kilku różnym systemom z kilku różnych okresów, wybrałem nawet kilka zbiorów zasad ale o nich napiszę innym razem. Przeglądając rozmaite wiadomości zauważyłem, że do systemu "Warhammer Historical" ukazał się dodatek "Trafalgar", zawierający zasady prowadzenia bitew morskich w epoce napoleońskiej. Żagle i morze zawsze mnie pociągały, dodatkowo stworzenie floty, za pomocą której można przeprowadzić jakąś niewielką potyczkę nie jest specjalnie czasochłonne. Kupiłem podręcznik i kilka pierwszych modeli. Dziś o owocu kilku godzin spędzonych z pędzlem w dłoni. Oto HMS "Shannon" - model firmy GHQ w skali 1:1250, opisywany przez wytwórcę jako 38-działowa fregata klasy Leda. Pierwowzór zapisał piękną kartę w historii Royal Navy, gromiąc w zaledwie 15 minut amerykańską fregatę Chesapeake podobnej wielkości, co miało miejsce 1 czerwca 1813 r. Walka ta była niezwykle krwawa - była to ponoć najkrwawsza walka morska epoki żagli - spośród 725 członków załóg obu jednostek zginęło 96, a 134 odniosło rany.

Sam model wyjęty prosto z pudełka nie prezentował się specjalnie okazale. Miękki metal pozwolił jednak błyskawicznie usunąć nieliczne nadlewki i po kilku minutach kładłem już pierwszą warstwę białego podkładu. Dopiero farba ukazała kunsztowność odlewu i liczne szczegóły, jakie udało się oddać w tej mikroskopijnej przecież skali. Samo malowanie trwało zaledwie kilka godzin - łącznie ze zrobieniem podstawki montaż i malowanie fregaty zajęły mi łącznie ok. 5 godzin - jak na mnie wynik całkiem niezły:). Nie dodawałem tylko olinowania - raz, że nie mam obecnie nadającej się do tego nici, dwa, że model przeznaczony jest na prezent dla mojego też grającego brata. Mam zamiar wciągnąć go w wargaming historyczny, a "Shannon" ma odgrywać rolę zapalnika:) 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.