Tytuł notki jest nieco mylący, bo to z pewnością nie jest mój ostatni Meksykanin, ale - po pierwsze, ma odpowiednie odniesienia, po drugie to ostatni Meksykanin jakiego miałem do pomalowania. Jestem z siebie dumny - jak na razie figurki do skirmisha na Dzikim Zachodzie maluję w 100% na bieżąco. Jak widać, pan na zdjęciu niżej to kwintesencja meksykańskości - jest poncho, jest sombrero, jest odpowiedni wąs i jest groźna mina. To kolejna figurka Artizan Design w mojej kolekcji i - jak wszystkie poprzednie - malowała się szybko, po części z powodu przemyślanego projektu i braku większej liczby szczegółów, po drugie z racji użytej techniki, czyli kolory podstawowe i dip. Niestety, przy dokładniejszym obejrzeniu miniaturki widać na niej drobne, białe zmętnienia powstałe podczas psiukania lakierem na powietrzu...
Title of the note is a little misleading as it certainly isn't my last Mexican but - first - it has right connotation, second - it is my last wild west miniature I've got in my home unpainted yet. I'm really proud of myself - all my miniatures for planned wild west skirmish game are painted as soon as they are bought so far. Guy on the photo below is a quintesennce of mexicanity. Poncho? Check. Sombrero? Check. Full size moustache? Check. Angry face? Check. This is another Artizan Design miniature in my collection and like all previous ones it painted really fast as it has just a right amount of details, and technique used was "dip and highlight". Unfortunately, this is second (and last so far) miniature with white artefacts visible made after spraying it with a matt spray on the outside instead of garage...
That's a really good paint job. Well done.
OdpowiedzUsuńDoskonały szef gangu! Bardzo dobre malowanie, a podstawka jak zawsze wyśmienita!
OdpowiedzUsuńThanks, gents:)
OdpowiedzUsuńYori, to nie jest szef gangu. Na szefa mam upatrzonego goscia z Black Scorpion, nazywa sie Grubas Jose zdaje sie:)