wtorek, 29 września 2015

Z półki Mormega: "Frostgrave"- recenzja gry, część II

Pierwszą część recenzji gry „Frostgrave”, skirmishowego systemy fantasy, można znaleźć tutaj.

Kolejny, trzeci rozdział podręcznika „Frostgrave”, nosi nazwę „Kampania”. Zawiera on zasady pozwalające rozwijać drużynę. Jako pierwsze omówiono w nim przepisu dotyczące zranień i śmierci – oddzielnie dla czarodzieja i jego ucznia, oddzielnie dla pomocników. Jak się nietrudno domyślić, zasady stosowane wobec użytkowników magii są znacznie bardziej rozbudowane od tych, które mają zastosowanie wobec pozostałych członków drużyny. O ile żołnierze po zakończonej grze mogą zginąć, odnieść obrażenia wyłączające ich z kolejnej gry w kampanii, czy też nie odnieść żadnych negatywnych skutków długoterminowych, o tyle w przypadku czarodzieja i jego ucznia wachlarz dostępnych opcji jest znacznie, znacznie większy – obejmuje nie tylko trwałe wyłączenie z gry, lecz także stałe zranienia, mające bezpośrednie przełożenie na jego skuteczność, ominięcie kolejnej gry (wówczas można złotem opłacić specjalistę-lekarza, który pozwoli ominąć tą niedogodność), czy też, w końcu, utratę całego ekwipunku.

Stałe zranienia wpływają na skuteczność użytkownika magii – dla przykładu, utrata palucha u stopy skutkuje zmniejszeniem wartości jego Ruchu, zmiażdżona ręka oznacza pogorszenie cechy Walka, szok psychiczny zmniejsza Wolę. Warto zauważyć, że spora część  ran tego rodzaju może zostać przydzielona w toku kampanii więcej niż raz…

Rozdział ten zajmuje się również zdobywaniem kolejnych poziomów doświadczenia czarodzieja, który jako jedyny rozwija się w sposób bezpośredni. Pośrednio rozwija się także jego uczeń, jednak jego rozwój jest związany z wyborami maga. Każde 100 punktów doświadczenia zdobyte w czasie gry oznacza zdobycie kolejnego poziomu. Doświadczenie zdobywane jest za różne czynności – od udanego rzucenia zaklęcia, poprzez osobiste wyeliminowanie wrogów, do zdobycia skarbów.
Nowy poziom doświadczenia pozwala na zrobienie jednej z trzech rzeczy – podniesienie charakterystyki, ulepszenie znanego zaklęcia lub nauczenie się nowego czaru. Podniesienie poziomu cechy możliwe jest tylko do określonych wartości, różnych dla różnych charakterystyk. Ulepszenie znanego zaklęcia to, w praktyce, zmniejszenie poziomu trudności jego rzucenia. Poznanie nowego czaru możliwe jest tylko, gdy w znalezionych skarbach znajduje się księga magiczna, w której zapisano nowy czar.

A skoro mowa o skarbach… Kilkukrotnie wspomniałem już, że są one głównym celem i nagrodą w rozgrywce. Ustawione na makiecie są zbierane przez poszczególne drużyny, stanowiąc źródło punktów doświadczenia, złota, przedmiotów magicznych, napojów, zwojów z zaklęciami i ksiąg zaklęć. Dla każdego zebranego w czasie gry skarbu wykonywana jest potem seria rzutów kostką, określająca precyzyjnie jego zawartość – od ilości złota, poprzez nazwy napojów magicznych, do rodzaju magicznego oręża, przedmiotów magicznych, czy też nazwy zaklęcia zapisanego w grimuarze.

Kolejna część tego rozdziału dotyczy wydawania zdobytych funduszy – chodzi o rekrutację nowych żołnierzy, uczniów czy też – w niektórych przypadkach – samego czarodzieja. Tu też znalazły się przepisy regulujące ceny i dostępność ksiąg magicznych, zawierających konkretne, pożądane czary (wykorzystywane do nauki).

Ostatnie strony rozdziału „Kampania” poświęcono bazie drużyny. Zawarto tu opis możliwych lokacji wraz z bonusami wynikającymi z ich zajęcia. Siedziby drużyn są dość zróżnicowane – od krypty, ułatwiającej przyzywanie zombie, poprzez bibliotekę, dającą szansę na znalezienie dodatkowych zwojów i ksiąg, do zajazdu (zwiększenie liczby członków drużyny do 11). Tu także opisano dodatki do baz, w rodzaju psiarni (dodatkowy pies w drużynie, pozwalający zwiększyć jej liczebność ponad limit), gołębnik (zmniejszony koszt wynajmowania pomocników), teleskop (jednokrotnie ulepszony rzut Inicjatywy w czasie gry), i im podobne.

Następna część podręcznika, rozdział „Czary”, zawiera opis wszystkich zaklęć w grze. Opisy pogrupowane zostały alfabetycznie, co – według mnie – nieco utrudnia ich odnalezienie w czasie rozgrywki. Wolałbym tutaj pogrupowanie zaklęć najpierw szkołami, a dopiero potem według nazw. Opisy poszczególnych zaklęć zawierają wszystkie informacje niezbędne do ich wykorzystania w grze – od trudności rzucenia, poprzez ograniczenia związane z odległością, do opisu działania. Warto dodać, że te same zaklęcia zostały powtórzone na końcu podręcznika, gdzie przybrały formę łatwych do powielenia karteluszków, tym razem pogrupowanych już zgodnie z dziedzinami magii. Wkrótce w sprzedaży dostępne będą także zestawy kart, zawierających opisy zaklęć (to dla tych nadzwyczaj wygodnych graczy, sam nie jestem aż tak leniwy, by za wygodę zerknięcia na opis zaklęcia płacić ok. 50 PLN).

Czary są zróżnicowane i odpowiadają charakterem przypisanej im szkole magii. Mamy wśród nich zarówno archetypiczne wręcz kule czy pociski ognia elementalisty, manipulowanie losem (modyfikatory rzutów Inicjatywy) jasnowidza, wzywanie demonów przywoływacza, jak i przydatne zaklęcia ogólne, w rodzaju teleportacji, przejęcia kontroli umysłu, rozpętania burzy. Liczba efektów, jakie zaklęcia wywierają na rozgrywkę, jest duża, a warto też wspomnieć, że część zaklęć jest wyraźnie zaprojektowana tak, by łączyć je z innymi zaklęciami. Przykładem może być czar „Oko czarodzieja”, rozszerzający pole widzenia, czy „Słowo mocy”, ułatwiające rzucanie konkretnego, określonego innego zaklęcia.

W tym rozdziale zawarta jest również opcjonalna zasada Transcendencji, będąca rodzajem zakończenia gry. Czarodziej gracza może dążyć do osiągnięcia tego stanu rozwoju, poprzez poszukiwanie kolejnych zaklęć z własnej domeny magii. Po ich zdobyciu i nauczeniu, jeśli po raz kolejny odnajdzie księgę czarów zawierającą któreś z tych zaklęć, pozna czar Transcendencji, który może próbować rzucić raz pomiędzy grami (trudność czaru 20). Sukces rzutu oznacza, że czarodziej osiąga nowy stan egzystencji, przenosząc swe ciało na nowy poziom istnienia, w efekcie „wygrywając” kampanię.

Piąty rozdział podręcznika zawiera scenariusze rozgrywki. Jest ich dziesięć, oferują możliwość zdobycia dodatkowych skarbów i doświadczenia, zazwyczaj kosztem większych niebezpieczeństw, jakim czoła stawić będą musiały drużyny graczy. Opis każdego scenariusza zawiera deskrypcję ustawienia makiet, zasady specjalne, dodatkowe skarby i doświadczenie. Scenariusze są stosunkowo mało skomplikowane, choć dość zróżnicowane – wprowadzają dodatkowe stwory pilnujące skarbów, potwory kręcące się w ruinach, animowane posągi, obszary w których nie działa magia. Z pewnością wprowadzają dodatkowe smaczki do gry, z pewnością też pojawią się kolejne, w zapowiadanych dodatkach.

Ostatni rozdział gry to „Bestiariusz”, przedstawiający istoty, jakie można spotkać w ruinach miasta, zawiera także opcjonalne przepisy rządzące ich pojawianiem się w grze. Stwory to typowa mieszanka spotykana w grach fantasy – od ożywieńczych zombie, szkieletów, duchów i ghouli, poprzez wilki, niedźwiedzie, olbrzymie szczury, lodowe pająki i ropuchy, do goryli, psów i konstruktów. Tu również podane są charakterystyki wampirów, lodowych troli, olbrzymów, gigantycznych robali i wilkołaków.

Ostatnie strony podręcznika to wspomniane wcześniej karty zaklęć i wzór karty drużyny.

Porównanie z „Mordheim”
Moje doświadczenia z „Mordheim” są praktycznie zerowe, liczbę rozegranych gier mogę policzyć na palcach jednej ręki, miały one dodatkowo miejsce lata temu. Z tego, co zapamiętałem jednak z rozgrywek, w oczy rzuca mi się zdecydowanie mniejszy nacisk, jaki we „Frostgrave” położony jest na całą „księgowość” gry. Inaczej, moim zdaniem ciekawiej, jest także rozwiązana sama mechanika. Wszystko pozostałe jest jednak bardzo podobne. Jestem pewny, że ktoś, komu „Mordheim” przypadł do gustu, polubi również „Frotgrave”. Gra, choć kładzie nacisk na inne aspekty, a magia jest w niej czynnikiem daleko ważniejszym niż ma to miejsce w „Mordheim”, to jednak nadal eksploracja ruin starego miasta w poszukiwaniu skarbów – czymkolwiek by one nie były.

Z dotychczasowych rozgrywek we „Frostgrave” nasuwa mi się kilka uwag dotyczących samej rozgrywki. Po pierwsze, mimo że przepisy są proste, nie są, w żadnej mierze, prostackie. To zapewne kwestia wieku, lecz im jestem starszy, tym bardziej przemawiają do mnie systemy łączące elegancką oszczędność formy z treścią, unikające tworzenia dziesiątek zasad specjalnych i nie silące się na opisanie każdej sytuacji za pomocą reguł dodatkowych. Nie jest to, moim zdaniem, konieczne. Podobają mi się zasady „Age of Sigmar” (choć nie bez zastrzeżeń, z których największym jest brak systemu pozwalającego wystawiać zbilansowane wobec siebie armie), podoba mi się również mechanika „Mroźnego Grobu”. Wybór kostki k20 ma swoje zalety – większa liczba możliwych efektów. Ma też jednak swoje wady – równie prawdopodobne jest wyrzucenie 1, jak i 20, wskutek czego walka i rzucanie czarów są nieco nieprzewidywalne. Nie jest to jednak dla mnie problemem – przy czarowaniu wprowadza dodatkowy element zaskoczenia, natomiast w czasie walki jest to zbalansowane innymi elementami mechaniki – bronią i noszonym pancerzem.

Oczywiście, może się zdarzyć, że złodziej uzbrojony w sztylet pokona templariusza, uzbrojonego w miecz dwuręczny i noszącego kolczugę. Jest to jednak znacząco mniej prawdopodobne, niż sytuacja odwrotna – dodatkowe modyfikatory do Walki, Pancerza i zadawanych obrażeń faworyzują jednak – statystycznie – templariusza. A że zdarza się, że złodziej wciśnie sztylet pod żebro takiego rycerza zakonnego? Cóż, nie jest to całkowicie nieprawdopodobne, a wynik jest, napisałbym, filmowy.
Osprey i Northstar Miniatures, wydawca oficjalnych figurek do gry, wstrzelili się, moim zdaniem, w pewną niszę na rynku. Brakowało na nim podobnego systemu skirmishowego, osadzonego w klasycznych realiach fantasy, wydawanego przez firmę z jednej strony dużą na tyle, by zapewnić grze odpowiednie wsparcie, a z drugiej nie dużą na tyle, by produkt tego rodzaju był dla niej jeszcze jednym małym trybikiem, zazębiającym się z o wiele większymi trybami-produktami, ważniejszymi w planach produkcji.

Cieszy mnie też zapowiadane wsparcie gry. Już w podręczniku zawarta jest reklama pierwszego dodatku, kampanii „Thaw of the Liche Lord”, pojawi się kolejny box plastikowych figurek (kultyści, kompatybilni przy składaniu z już dostępnymi żołnierzami), zapowiadane są również następne dodatki: „Dark Alchemy” (mini suplement w formie e-booka), „Into the Breeding Pits” (książka podobna do „Liche Lorda”), „Arcane Locations (ponownie e-book), „Forgotten Pacts” (ponownie książka). Jak widać – przyszłość jawi się przyjemnie.

Gorąco polecam, zwłaszcza że można zacząć grać dowolnymi figurkami, a chyba każdy z nas znajdzie w swoich zbiorach czarodzieja, ucznia i paru zbrojnych…


1 komentarz:

  1. Ostatecznie zachęciłeś mnie do wypróbowania. Najbardziej chyba przemówił do mnie argument o prostych zasadach, choć i pozostałe elementy gry brzmią bardzo kusząco (własna chata dla czarodzieja! yay!).

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.