niedziela, 27 września 2015

Z otchłani czasu: klany i kasty orków: gretchiny i snotlingi | From the abyss of time: Orks clans and castes: gretchins and snotlings

W opublikowanych w ramach tej serii wpisach przedstawiłem dziwolongów i poganiaczy, konowałów i Kult Szybkości, jak również MekaniakówŚwirusy, a wcześniej Chopaków Burszujów. Tekst to fragment podręcznika Waaagh Orks, dodatku do Warhammera 40,000, pierwszej edycji tej gry, wydanego w 1990 r. Ilustracje wykonał niesamowity Paul Bonner.

GRETCHINY
Gretchiny to mniejsi, słabsi fizycznie kuzyni orków. Są jednak o wiele bardziej świadomi otoczenia i bardziej dojrzali psychicznie niż malutkie snotlingi, mające mentalność wesołego, małego dziecka.  Gretchiny z natury są radosne i podstępne, a z konieczności pesymistyczne – jedynie nieliczni mogą spodziewać się jakiegoś dobrego końca. Wielu udaje się jednak uzyskać duże znaczenie wśród niewolników, co zawdzięczają instynktowi przetrwania. Dla gretchina najlepszym sposobem na przeżycie wśród orków jest bycie niezastąpionym dla swych panów.

Większość gretchinów to osobiści służący orków. Dbają wówczas o jego potrzeby,  a w zakres służby wchodzi noszenie i dostarczanie towarów, gotowanie paszczunów na obiad dla pana, osłanianie go przed palącymi promieniami słońca, podawanie wina grzybowego w ulubionym pucharze wykonanym z czaszki wroga i iskanie pana z pasożytów, które trafiają następnie do kotła. Służący gretchin nosi znamię lub znak orczej rodziny, której jest własnością. Dla gretchina jest to całkiem dobre rozwiązanie, ponieważ inne orki zostawiają go wówczas zazwyczaj w spokoju. Gretchin nie mający pana jest zwierzyną łowną – może się okazać, że chwyci go ork, który zmusi go do wykonywania jakichś naprawdę mało przyjemnej, ciężkiej pracy.

Kiedy akurat gretchiny nie posługują swoim panom, pracują jak szalone – w zamian za parę zębów noszą, dźwigają, szukają rzeczy na sprzedaż, załatwiają sprawy swych właścicieli,  wykonują mnóstwo zadań. Ambicją każdego gretchina jest być niczym ork. Każdy z nich chce być chopakiem, walczyć i plądrować, być kimś, rządzić innymi. Mając to na uwadze, gretchiny wiecznie oszczędzają, są wprost opętane wizją zarobienia tylu zębów, by móc kupić za nie jakąś prymitywną broń palną od mekaniaka. Kiedy już ją mają, kręcą się na uboczach bitew, strzelają na oślep i ogólnie są niczym chopacy.

Kiedy armia orków wyrusza na wojnę, ciągnie za nią masa gretchinów nosicieli-wody, gretchinów dźwigających wielkie wachlarze i podobnych sług. Zajmują się oni wykonywaniem tych wszystkich prac, których nie potrafią robić orki (albo, co prawdziwsze, których nie chce się robić orkom). Wątpliwe jest, by społeczeństwo orków zdołało przetrwać bez gretchinów. I choć ci niewielcy podwładni są niezastąpieni jako rasa, każdy z nich zna swoje miejsce. Choć za plecami orków mogą marudzić i mamrotać, nigdy otwarcie nie przeciwstawią się swym panom z obawy przed błyskawiczną i bolesną nauczką. Źle ugotowany paszczun, złe słowo o złym czasie czy coś podobnego i gretchin dowiaduje się, kto tak naprawdę rządzi. Biada gretchinowi, którego pan padnie w walce, gdyż pozostawiony jest wówczas samemu sobie, nie ma nikogo, kto mógłby go chronić. Co sprytniejsze bezpańskie gretchiny mogą przeżyć, jeśli uda im się oferować orkom jakieś przydatne usługi. Cały czas istnieje jednak ryzyko, że gretchin taki zostanie porwany np. do robienia przejść w polach minowych lub innych, równie niebezpiecznych zadań.

Gretchiny podążające za oddziałami orków często przystępują do walki obok swych panów, są wówczas uzbrojone we wszystko, co tylko wpadnie im w ręce. Im dłużej trwają walki, tym sprytne gretchiny mają więcej okazji do zdobycia wyposażenia na trupach nieprzyjaciół (lub orków). Jedynie nieliczne orki decydują się uzbroić swe sługi, by mogły bronić własności swego pana – zazwyczaj zresztą przed gretchinami innego orka, a nie przed wrogiem. W zasadzie już samo to jest pracą na pełny etat. Gretchin może zdobyć lepszą broń kradnąc ją jakiemuś orkowi. Oczywiście, parę zębów można zarobić również donosząc wodę lub sprzedając pieczone paszczuny wygłodniałym orkom, walczącym na polu bitwy. Dzięki takiemu zarobkowi lub dzięki wynajmowaniu się w charakterze tragarzy, niektórym gretchinom udaje się uzbierać tyle zębów, że starcza ich na kupno prymitywnego garłacza czy strzelby, dzięki czemu mogą zabijać swych nieprzyjaciół z daleka i w sposób odpowiednio paskudny i złośliwy – jak przystało na gretchiny.

Szokowy snotomiot
W czasie walki mekaniacy lubią używać broni, którą można chyba zaliczyć do grona najbardziej dziwacznych, jakie kiedykolwiek skonstruowano. Chodzi o szokowy snotomiot. Ta duża, groteskowo wyglądająca broń strzela gretchinami i snotlingami głęboko w teren nieprzyjaciela. Broń działa trójetapowo. Po strzale bezpośrednio przed wylotem lufy tworzy się spaczniodziura. Następnie broń celuje w miejsce gdzieś poza liniami wroga, choć nie ma żadnej gwarancji, że strzał rzeczywiście tam trafi – snotomioty są bardzo niecelne. W miejscu, w które celuje operator, pojawia się kolejna spaczniodziura. Następnie uzbrojone pokurcze nurkują w pierwszą dziurę i wyskakują z drugiej, prosto w środku ugrupowania wroga. Podróż przez spacznię odbiera pokurczom rozum, w miejscu docelowym zjawiają się w stanie absolutnego przerażenia.

Snotomiotu można użyć także do wystrzelenia pokurczy w walkę tak, by przybyły w późniejszym czasie. W tym wypadku nurkują w pierwszą dziurę przed powstaniem drugiej. Kiedy następuje drugi strzał, pokurcze natychmiast wyłaniają się ze spaczniodziury pośród nieprzyjaciół. Do skalibrowania snotomiota przed prawdziwymi strzałami wykorzystuje się czasem pojedyncze gretchiny (w sumie szkoda je tracić na darmo).

Szokowy snotomiot to, tak naprawdę, rodzaj urządzenia teleportacyjnego. Można go wykorzystać do wystrzelenia grupy pokurczy do wnętrza pojazdu nieprzyjaciela, gdzie załatwią załogę i przejmą sprzęt. Można też, w podobny sposób, wystrzelić grupę pokurczy do wnętrza umocnień wroga, omijając ściany i mury. 

SNOTLINGI
Snotlingi to najmniejsze ze wszystkich orkowatych. Są złośliwe i uwielbiają zabawę, ich całe życie to głupkowate żarty. Można je wyszkolić do wykonywania prostych zadań, orkowie biorą je czasem do niewoli lub robią z nich służących. Wiadomo też, że w przypadku braku pożywienia orki zjadają snotlingi, maluchy mogą jednak uniknąć tego losu, jeśli będą znajdować mnóstwo paszczaków lub grzybów dla swych władców. Jeśli orki nie są głodne, snotlingom z reguły nic nie grozi. Snotlingi to potomkowie zaginionej w pomrokach dziejów rasy orkowatych, nazywanych Mózgolami, którzy osiągnęli wysoki poziom inteligencji dzięki mutacjom wywołanym jedzeniem grzybów stymulujących rozwój mózgu. Chwała i upadek Mózgoli miał miejsce wiele pokoleń temu, obecnie to zamierzchła przeszłość. Nieliczne orki są świadome tych faktów, jeśli o nie chodzi, zawsze byli oni i tylko oni. Obecnie hodowlą snotlingów zajmują się poganiacze, którzy sprzedają je innym orkom. W każdym domostwie orków jest kilka snotlingów. W miarę stałą ceną za dobrego snotlinga są trzy zęby, gretchin jest warty jakieś dziewięć zębów – ceny mogą się jednak znacznie różnić. Po serii długich wojen (przykładowo, pod koniec Łaaa-ork), czy też w regionie dotkniętym klęską głodu ceny snotlingów i gretchinów mogą znacznie wzrosnąć. Kiedy indziej zdarza się, że któryś z poganiaczy wyhoduje szczególnie duży miot snotlingów, wtedy ceny maleją, na co czekają mekaniacy i konowały, kupujący wówczas wielkie ilości tych stworów, które wykorzystają podczas swych diabolicznych eksperymentów.

Snotlingi należące do jakiejś rodziny czy gospodarstwa mogą dowolnie kręcić się po okolicy i bawić się z paszczunami na wspólnym wysypisku śmieci. Snotlingi świetnie wyszukują tłuste, soczyste paszczuny, kryjące się na dnie wysypiska, z chęcią dostarczają je swym panom w zamian za codzienny posiłek. Nadal też mają bzika na punkcie grzybów, które po dziś dzień pozostają ich ulubionym pożywieniem. W rezultacie, głównym zadaniem snotlingów w społeczeństwie orków jest uprawa grzybów, które wykorzystywane są jako pożywienie, leki i służą do wyrobu wina.

Snotlingi jedzą grzyby praktycznie bez przerwy. Grzyby są symbiotyczne wobec organizmu snotlinga i dieta składająca się wyłącznie z grzybów spowoduje, w końcu, przemianę snonglinga w grzyba. Kiedy snotling będzie jadł wyłącznie grzyby, powoli sam się w niego przemieni. W końcu przestanie się poruszać i ukorzeni się na brzegu wysypiska. Pozostanie z niego jedynie szaleńczo wykrzywiona twarz na kapeluszu, a potem zniknie nawet i ona. Orki nazywają takie grzyby snotczarkami lub pieczlingami. Przemienione w ten sposób snotlingi nie są jednak całkowicie bezbronne – mogą wypuszczać na żądanie chmurę trujących zarodników, którymi odstraszają potencjalnych amatorów grzybobrania.

Choć snotlingom brakuje brutalnej siły orków, w walce są całkiem użyteczne. Z tego powodu do boju idą przy boku swych panów, dowodzą nimi wtedy poganiacze. Snotlingi to, tak naprawdę, złośliwe i gwałtowne, choć małe, istoty, najlepiej więc użyć ich do zalania wroga zmasowanym atakiem.
Przy wykorzystaniu tej taktyki snotlingi mogą zdobyć  pozycje nieprzyjaciela. Nie ma znaczenia ilu z nich zginie przy okazji, wciąż bowiem pojawiają się nowe, atakujące kłapiącymi paszczami, zakrzywionymi, pazurzastymi łapami i walące każdego kto się nawinie jakąś prymitywną bronią. Głównym problemem jest ochrona snotlingów dopiero idących do ataku. Mekaniacy dysponują, jak się wydaje, rozwiązaniem tego problemu, choć nie należy ono do zbyt skutecznych. Stworzyli roboty nazwane stadobotami, wyposażone w najlepsze generatory pola siłowego, jakie tylko mogą zbudować. Stadoboty chronią hordy snotlingów i gretchinów idące do walki. Jeśli uda im się dotrzymywać kroku hordzie małych, zielonych pokurczy, ich podopieczni chronieni są przez pole siłowe. Niestety, generatory pola tworzone przez mekaniaków znane są z awaryjności, zdarza im się zepsuć bez żadnej oczywistej przyczyny.

Większość orków uważa snotlingi za materiał do wykorzystania, choć poganiacze nienawidzą bezsensownego wyniszczania ich stad. Oczywiście, spodziewają się strat, chcą jednak, by na coś się one przydały. Wyhodowanie dobrego snotlinga wymaga i czasu, i zachodu – poza tym - hej! są przecież warte po trzy zęby każdy! 

You can read earlier notes from this series too: here is one describing Weirdboyz and Runtherdz, another note about Cult of Speed and Painboyz, here you can read about Mekaniaks, you can also read more about MadboyzBoyz and Nobz. Text comes from Waaagh Orks, one of the supplements for original Warhammer 40,000 game, Rogue Trader. Illustrations by brilliant artist Paul Bonner.

GRETCHIN

Gretchin are smaller, less-developed relatives of the Orks. They are, however, more alert and mentally mature than the diminutive Snotlings, who have the simple and cheerful mentality of a small child. Gretchin are cheerful and furtive by nature, and fatalistic by necessity. Few Gretchin can expect to come to a good end. However, many manage to acquire some status among the slaves due to their instinct for survival. The best way for a Gretchin to get by in Ork society is to make himself indispensable to his masters. 

Most Gretchin are personal servants to (i.e. owned by) an Ork master, and thus attend to his personal needs. This includes fetching and carrying, cooking Squigs for the master's lunch, shading the master from the sun, serving fungus wine in his favorite skull-cup, and picking off the master's parasites for the pot. A Gretchin servant bears the brand or mark of the Ork family he serves. It is better for a Gretchin to belong to an Ork master, as he will then be left alone by other Orks. A loose Gretchin is fair game, and might be grabbed by an Ork at any time and forced to perform some odious task. 
When not attending to his master, the Gretchin works like mad, fetching, carrying, finding things to sell, running errands, and so on in return for a few teeth. The ambition of every Gretchin is to be like an Ork. Gretchin want to be one of Da Boyz, to go fighting and raiding, to count for something, and to be able to lord it over others. To this end, Gretchin scurry about, obsessed with earning enough teeth to buy crude firearms from the Mekboyz. Then, they skulk around the battlefield, taking random potshots and generally bein' one of Da Boyz. 

Whole corps of Gretchin water-bearers, punkah-wallahs, and other servants follow Ork armies into war, attending to all the tasks the Orks are incapable of doing, or (more to the point) can't be bothered to do for themselves. It's doubtful whether Ork society could function without Gretchin. Indispensable as this subordinate race might be, each and every Gretchin knows his place. While a Gretchin might grumble behind an Ork's back, he would never openly disobey his master for fear of a swift and painful reprimand. A badly cooked Squig, a word out of turn, and he gets thumped by one of his Ork betters. Woe befalls any Gretchin whose master is slain in battle, as the Gretchin is then on his own, with no one to protect him. Enterprising, masterless Gretchin may get by if they devise some useful services to perform for the Orks. Still, there's always the risk that a loose Gretchin could suddenly be rounded up for mine-clearance duties or for some other equally unpleasant task. 
Gretchin camp followers often take the field alongside the Orks as motley rabble armed with whatever comes to hand. As the war progresses, clever Gretchin take every opportunity to equip themselves with booty from enemy (or Ork) corpses. A few Orks are willing to give arms to their Gretchin servants so they can defend their master's belongings -- usually from Gretchin servants of other Orks, rather than the enemy. This can be a full-time task in itself. Stealing from other Orks allows Gretchin to get hold of better weapons. Of course, Gretchin may earn some extra teeth by working as water-bearers, or by selling roasted Squigs to famished Ork warriors in the heat of battle. With these earnings, or by trading their services as workers or skilled artisans, some Gretchin have acquired primitive blunderbusses and shotguns, enabling them to drop their foes from afar in a suitably furtive and disreputable Gretchin fashion. 

The Shokk Gun 
In battle, the Mekboyz like to use what ranks as one of the most bizarre weapons ever devised: the Shokk Gun. This bulky, grotesquely designed weapon can fire Gretchin and Snotlings deep into enemy zones. The gun operates in three stages. First, the gun is fired, spurting out a warp-hole directly in front of the barrel. Next, the gun is aimed at the desired point in the enemy zone and fired again. Another warp-hole should appear at the target point, though there's no guarantee it will, as the gun is wildly inaccurate. Next, armed Runtz dive into the first warp-hole and pop out of the second warp-hole right in the middle of the enemy. Leaping through the warp sends the Runtz demented, and they appear at the target point in a state of abject terror. 

The gun can also be used to fire Runtz into battle at a later point in time. In this case, the Runtz dive through the first warp-hole before the second hole is fired. When the second shot is fired, the Runtz immediately swarm out of the warp-hole that appears among the enemy. Sometimes, single Runtz are fired off as ranging shots to compensate for the gun's notorious inaccuracy (besides, it's a shame to waste them). 

The Shokk gun is actually a form of teleportation device. It can be used to fire a charge of Runtz inside an enemy vehicle, where they can wreak havoc among the crew and capture the vehicle. Runtz may also be shot through walls into strongholds

SNOTLINGS 

Snotlings are the smallest of all Orkoids. They are playfully mischievous, and live out their entire lives in a juvenile state. Snotlings can be trained to do simple tasks, and are used by the Orks as servants and slaves. Orks have been known to eat Snotlings when food is scarce, but this can be avoided if the Snotlings find lots of Squiggly beasts or fungus for the Orks to eat instead. If the Orks aren't famished, the Snotlings are usually safe. Snotlings are the remnants of a lost race of Orkoids called Brainboyz, who mutated into an intelligent race by feeding on mind-enhancing fungi. The rise and fall of the Brainboyz lasted many generations and is now in the remote past. Few Orks know anything about it; as far as they're concerned, there have always been Orks. Now, Snotlings, or Runtz as they are commonly known, are bred by the Runtherdz. Snotlings bred by the Runtherdz are sold to the Orks as servants. Every Ork household has a few Snotlings around the home. The going rate for a good Snotling is about three teeth; a Gretchin is worth about nine teeth, but this price varies widely. After a long series of wars (such as at the end of the Waa-Ork), or in a region suffering from famine, the price of a Snotling or Gretchin can rise. Sometimes the Runtherdz breed a glut of Runtz, then the price drops, at which point, the Mekbeyz and Painboyz buy up loads of slaves for their projects or diabolical experiments. 

Snotlings belonging to a household or family are allowed to frolic freely and play with the Squigs in the communal drop. They are good at finding fat, juicy Squigs at the bottom of the drop, and readily supply them for their master's main daily meal. Snotlings still retain their obsession with fungus, which remains their favorite food. As a result, the main function of Snotlings in Ork society is the cultivation of fungus. These fungi are used for food, medicine, and wine. 

The Snotlings eat fungi all the time. Fungus is actually symbiotic with Snotling metabolism, and a diet of nothing but fungus eventually causes the Snotling to become fungoid. Exposed to this strict diet, the Snotling slowly becomes the fungus he eats. Eventually, he stops moving and becomes rooted to the ground at edge of the drop. The Snotling is then reduced to an inanely grinning face on a toadstool. Later, he becomes nothing more than a toadstool himself. Orks call such fungoid Snotlings Snotrooms, or Mushlings. The Snotlings are not, however, completely helpless in this state as they are capable of releasing clouds of poisonous spores at potential predators. 

Though they lack the brute strength of the Orks, Snotlings are still useful as fighters. Consequently, they go into battle with Ork forces, where they are commanded by the Runtherdz. Snotlings are actually vicious little creatures, and are best used as overwhelming massed attacks. 
Using these tactics, Snotlings can swarm over enemy positions. It doesn't matter how many are slain; they just keep coming, attacking with snapping mouths, clawing hands, and thrashing weapons. The main problem is protecting the Snotlings while they advance into combat. The Mekboys seem to have come up with an answer, albeit an unreliable one. They have created a robot equipped with the very best Mekaniak power fields called a Runtbot. The Runtbot protects and guides the Herdz of Snotlings and Gretchin into battle, and as long as it keeps pace with them, the Runtz are shielded by its power-fields. Unfortunately the Mek powerfields are notoriously unreliable, and prone to failing suddenly for no apparent reason. 

Most Orks regard Snotlings as expendable, although the Runtherdz hate to see the needless waste of their herds. Runtherdz expect losses, but they want their Snotling forces to count for something. It takes a lot of time and effort to breed a good Snotling, and they're worth three teeth each!


1 komentarz:

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.