Malowanie tej figurki jest standardowe, dokładnie takie samo jak w przypadku ostatnio pokazywanej figurki Night Lorda. Znacznie ciekawsze są losy samej miniaturki.
To jeden z kilku raptorów kupionych na popularnym portalu aukcyjnym, który trafił do mnie z odłamanym mieczem i już po kąpieli, która pozwoliła zmyć większość farb nałożonych przez poprzedniego właściciela. Podobnie jak poprzedni raptor, ten także był skąpany w kleju, którego usunięcie kosztowało mnie sporo trudu. Od siebie dodałem mu plastikowy miecz z podstawowego zestawu Chaos Space Marines.
Pechowe losy figurki nie skończyły się jednak wraz z położeniem podkładu. Do czasu położenia podstawowych kolorów dwukrotnie upadł mi na podłogę. Pierwszy upadek zakończył się odpadnięciem łapki z bolt pistolem, drugi odłamaniem wyżej wymienionego mieczyka, co istotnie przyczyniło się do pogorszenia i tak spapranej lewej łapki - okolic gardy miecza. Koniec końców uznałem, że muszę wzmocnić łapkę prawą. Teraz jest połączona magnesikami neodymowymi, malutkimi ze względu na miejsce łączenia i dla pewności - całość jest dodatkowo sklejona. Przy okazji, dodam, że otworki pod magnesy wierciłem zwykłą wiertarką - Boschem. Ciekawe doświadczenie, muszę powiedzieć, i poprzestańmy na tym stwierdzeniu, aczkolwiek jak to mówią "potrzeba matką wynalazku". Łapka z mieczem dostała nową porcję kleju po solidnym wyczyszczeniu poprzedniego.
Po tych ciężkich chwilach bardzo długo zabierałem się do malowania raptora ale przyznaję, że z końcowego efektu jestem jednak zadowolony. Uważam, że wyszedł fajnie - jak na faceta po przejściach i jak na moje umiejętności.
Mormeg
This miniature is painted in my currently standard way of painting Night Lords - exactly the same like the one previously shown on the blog. Much more interesting then painting is history of this little miniature.
This is one of about dozen of raptors which I bought on the popular auction site, this particular one has had a broken sword. I've got him already cleaned from the painting of previous owner but - literally - with a ton of hard, dried super glue all over it. Removing this glue was really time consuming. After figure was clean I decided to give it a ordinary plastic sword from basic box of Chaos Space Marines.
But it wasn't the end of the long road for this miniature. This little fellow has decided to fly... twice... He fall from my hands on the floor, breaking arm holding bolt pistol for the first time and then breaking off new sword. I wasn't happy, to say it politely. Anyway, I decided to strenghten this broken arm a little bit. Arm has two small magnets glued in currently and is glued again - just to be on the safe side. Funny thing is that holes for magnes were drilled out with ordinary Bosch power drill. It was really interesting experience but, as they say, necessity is the mother of invention.
So... All this preparation work made me really exhausted, I wasn't exactly in the mood for painting. But, to be honest, I really like the final look of this miniature. I think that it looks cool, especially considering my painting skills and that this is a guy with a past...
Mormeg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.
I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.