Warhammer Fantasy Battle to niezwykle istotna część mojego
hobby, w zasadzie chyba najbardziej istotna. To dzięki WFB w ogóle zacząłem
bawić się w gry bitewne, to Stary Świat rozpalał moją wyobraźnię ćwierć wieku
temu. W trakcie tych lat ta wyobrażona Nibylandia zmieniła się mocno, nie
zawsze w odpowiadający mi sposób, nadal jednak był to ten sam świat Sigmara,
zagrożony knowaniami bogów Chaosu i ich wyznawców, naznaczony piętnem
zgnilizny, w którym heroizm mieszał się z nieuchronnie nadciągającą zagładą.
Wszystko to podlane sosem dowcipu projektantów – nie zawsze zresztą najwyższych
lotów. Łącznie jednak tworzyło to zadziwiająco strawną i inspirującą mieszankę,
będącą dla mnie źródłem wielu pomysłów.
Gra, jak już napisałem, zmieniła się przez te lata. Nie
chodzi już nawet o sam opis świata, który z ponurego miejsca niebezpiecznych
przygód, znanego z pierwszych edycji i pierwszego wydania WFRP wyewoluował w coś,
co od biedy można nazwać settingiem high fantasy - z nieodłączną epickością
bohaterów i magii. Nie ukrywam, że wolałem wersję początkową, a zmiany
wprowadzone w ostatnich latach niespecjalnie, zazwyczaj, przypadały mi do
gustu.
Gdzieś w trakcie tych
lat stopniowo ginął jednak pierwotny duch gry. Z niezobowiązującej rozrywki o
charakterze koleżeńskim, w którym jednym z najważniejszych aspektów było hobby,
malowanie i konwertowanie figurek, zmienił się w cień dawnego siebie. W monstrum,
w którym, przynajmniej oficjalnie, do gry potrzeba było dziesiątek, jeśli nie
setek figurek, W klona identycznych bitew rozgrywanych na takich samych
praktycznie, z uwagi na ofertę gotowych terenów producenta, stołach. Nic więc dziwnego, że próg wejścia dla nowych
graczy był ustawiony bardzo, bardzo wysoko. Znacznie wyżej, niż w przypadku
WH40K, co – w połączeniu z generalnym regresem fantasy jako gatunku – na pewno
przyczyniło się do zmniejszenia liczby graczy. Mniej graczy, mniejsze zyski,
mniejsza promocja, mniej graczy. Błędne koło.
Nie chcę poruszać tu w ogóle kwestii polityki Games
Workshop, to – po pierwsze – temat na osobny wpis, po drugie, bez dostępu do
dokładnych i wiarygodnych danych dotyczących sprzedaży nie ma on większego
sensu, byłoby to bowiem jedynie gdybanie. Pewne wydaje się właściwie jedno –
WFB od wielu lat znajdował się na równi pochyłej, a GW nie chciało inwestować w
upadającą markę (ponownie problem błędnego koła, bez inwestycji nie sposób
bowiem zwiększyć sprzedaży).
I tu pojawia się Age of Sigmar. Zniszczono stary background
Warhammera, przetworzono go w sposób pozwalający na łatwiejsze panowanie nad
własnością intelektualną - te wszystkie
Duardim, Aelfs, Orruks, Ogors. Aż dziw bierze, że wampiry zostały wampirami, a
nie, dajmy na to waempiersami. Zachowano
część elementów, pozwalających na identyfikację graczy z poprzednią grą – bogów
Chaosu, część bohaterów, i podobne elementy, w rodzaju nazw wiatrów magii.
Stworzono jednak całkowicie nowy świat, z jego własną historią i konfliktami.
Jestem pewny, że będzie on zresztą szybko, szczegółowo i obficie eksploatowany,
by choć odrobinę wzbogacić fabularnie „tło” gry i przybliżyć je graczom.
Pojawiły się także nowe zasady, ekstremalnie różne od wcześniejszych – starczy powiedzieć,
że obecnie podstawowe przepisy mieszczą się na czterech stronach formatu A4.
Nowy starter do gry zawiera kilkadziesiąt figurek, broszurę
o nowym świecie, ulotkę z przepisami gry. Co do figurek – można kłócić się o
ich projekt i estetykę, niewątpliwie jednak są jednymi z najlepiej zrobionych,
jeśli nie najlepiej w ogóle, modelami dostępnymi w zestawach podstawowych
rozmaitych gier. Nie przypadł mi do gustu wygląd Kosmicznych Marines Fantasy
Sigmara, ale nowe modele wyznawców Chaosu są już całkiem, całkiem, choć – może –
nieco zbyt przerysowane.
Nie miałem jeszcze okazji zagrać w Age of Sigmar, dość
starannie jednak przejrzałem zasady. W sumie – nic nowego. Połączenie elementów
znanych z kilku wcześniejszych gier, nadal brak płynnej zmiany grających, co
wymusza bardziej aktywne. równoczesne uczestnictwo obu graczy w zabawie. Z
rzeczy dość nowatorskich – rezygnacja z podstawek jako takich. Mogą być
okrągłe, kwadratowe, prostokątna i dowolnej wielkości – nie odgrywają, po
prostu, żadnej roli. Mierzenie odbywa się teraz od najbliższej celowi części
figurki do najbardziej wysuniętego fragmentu figurki przeciwnika. Znika obraz
starych bitew WFB – zmasowane oddziały, poprzedzielane mniejszymi jednostkami
elitarnej jazdy i bohaterami. Zamiast tego na stołach pojawią się oddziały
stojące w szyku rozproszonym, a gra wizualnie zmienia się w skirmish.
Osobiście, będzie mi trochę brakowało klimatu dużych bitew,
mam jednak nadzieję, że pojawi się wersja docelowa zasad, pozwalająca na
uzyskanie podobnego efektu. Podobnego, bo identycznego, ze względu na
podstawki, raczej nie uda się już uzyskać.
Zgodnie z wcześniejszymi pogłoskami wydawca postanowił
umożliwić „przeprowadzkę” starych figurek WFB do nowego świata. Z jego strony
można za darmo (szalona odwaga, pamiętając jak działa GW) pobrać pliki PDF zawierające
zasady dla wszystkich starych modeli. Jestem jednak przekonany, że wcześniej
niż później i tak większość tych modeli przestanie funkcjonować w grze, wyparta
przez ich „kopyrajtowalne”, nowe odpowiedniki. Podobne, a jednak inne. Niby
zombie, orki, czy inne elfy, a jednak zombie z epoki Sigmara, orruki, aelfy…
Niespecjalnie odpowiada mi sposób prezentacji zasad
specjalnych do sporej części starszych modeli, wymagających, określmy to
łagodnie, wygłupiania się przy stole. Jakoś to jednak burzy moją immersję w
toczącą się walkę, gdy by uzyskać bonus do trafienia czy obrony muszę
porównywać wąsy z wąsami przeciwnika, toczyć dziko wzrokiem czy wrzeszczeć
Waaaagh!
Najbardziej krytykowanym elementem nowego systemu jest
jednak całkowity brak punktów. Nie ma w ogóle czegoś takiego, na stół wystawia
się, teoretycznie, wszystko to, co chcesz wystawić. Chcesz mieszaniny dawnego
Imperium z orkami, ogrami i krasnoludami? Nie ma problemu, wystawiasz.
Wystawiasz tyle ile chcesz, bez żadnych ograniczeń. Teoretycznie przepisy gry
zapewnią równowagę w przypadku, gdy twoja armia jest znacząco mniejsza lub
większa od armii przeciwnika, ale to jednak, chyba, tylko teoria.
Z drugiej strony, to jest całkiem niezłe rozwiązanie,
burzące wysiłki wszelkich szalonych „poprawiaczy” GW, usiłujących wcisnąć WFB w
sztywne gorsety pierdyliarda dodatkowych zasad przy okazji turniejów. Co
więcej, to rozwiązanie bardzo, ale to bardzo, w stylu starych edycji
Warhammera, a najbardziej dodatków Realm of Chaos. Dodatków, w których
punktacja armii/warbandów nie miała większego znaczenia, liczyła się zabawa,
tło fabularne, awans poszczególnych grup żołnierzy i czempionów, ich rozwój i
historia. Myślę że akurat ten element ma szansę spodobać się wielu starszym
graczom.
Czas pokaże, czy odważna decyzja GW o niemal kompletnym resecie
gry przyniesie spodziewane efekty, czy
będzie początkiem nowej ery Warhammera (a w zasadzie jego duchowego następcy),
czy też okaże się gwoździem do trumny, w
której zamknie się trzydziestoletni okres rozwoju WFB. Niewątpliwie jednak już
dziś można powiedzieć jedno – nie przypominam sobie podobnego rozwiązania,
manewru na taką skalę, wykonanego przez innego wydawcę. Ja zamierzam dać szansę
nowym zasadom i światowi, choć – zapewne – raczej nie nowym figurkom.
Jedno trzeba im przyznać - zamieszali ostro :) Mi akurat zupełnie się figurki z podstawki nie podobają, no ale to oczywiście kwestia gustu.
OdpowiedzUsuńDużego rulebooka jako takiego nie będzie. Będą dodatki na zasadzie kampanii wprowadzające nowe zasady, jednostki, miejsca i scenariusze. Dana kampania będzie obowiązywać przez pewien czas, a następnie będzie zastąpiona przez nową. Trochę jak z dodatkami do Magic The Gathering.
OdpowiedzUsuńPrawie jak wpis do XI edycji Figurkowego Karnawału Blogowego ;)
OdpowiedzUsuńJa w WFB nie gram już od lat ale rozumiem battlowców, bo mi GW 'zarżnęło' Mordheim. Z drugiej strony dzięki powstał Warheim FS, a battlowcy będą mogli spokojnie dołączyć do społeczności Oldhammera.
Co do AoS, to zamówiłem starter i pewnie kupię makiety. Figurki Chaosu w większości mi się podobają, Sigmarines wykorzystam jako rzeźby na makiecie Świątyni Sigmara czy jako pomniki na stole do Warheim FS.
A co do samej mechaniki, to interesuje mnie ona o tyle o ile będzie tam coś co da się zaimplementować w Warheim FS.
Z kilku Sigmarytów Fajni Chaosiarze mogą być ;). Widziałem jak zrobili z jednoge Harrego Hammera
UsuńInkub: Dzięki za przedstawienie sprawy, co i jak.
OdpowiedzUsuńquidam corvus, tych gier to oni zarżnęli więcej, choćby WH Historical...
Wiem, Necromunda jeszcze na przykład była. Ale w Mordheim akurat dużo więcej grałem i wersja fantasy jest mi znacznie bardziej bliższa.
UsuńI zarznęli kurę znoszącą złote jaja. 8 edycja była (na początku) naprawdę fajna, duża swoboda w budowie armii, powracanie do starych potworów. Ale nie... słabo się sprzedają modele które są nie grywalne na stole lub te które kosztują niemożliwie wiele (wiedźmy Khaina 175zł za 10 =.=) i się dziwią że nikt nie kupuje. Ech....
OdpowiedzUsuńA co do punktów i ich braku ty wystawisz 10 pseudomarinów a ja 10000 orków (przepraszam Orrukusów) bo to klimatyczne serio? :\ Punkty zapewniają balans w systemach bitewnych. Chyba przejdę na Kings of War z tego wszystkiego...
OdpowiedzUsuńNa moje pkt są potrzebne na turniejach (aby PG mieli swój balans) , natomiast w domowym zaciszu, dwóch kumpli na pewno się dogada (bo w końcu chodzi tu o zabawę ) :)
UsuńNie ma punktów ALE jak pokazało GW - na turniejach i pokazach grało się na dwa sposoby - na ilość Wound'ów (możliwych do otrzymania ran) - czyli treeman 12 ran i po drugiej stronie 12 goblinów po 1 ranie - teoretycznie balans zachowany. Drugi sposób to limit warscrolli, np. gramy na 5 warscrolli - hero i monster nie mogą się powtarzać - reszta max 2 takie same jednostki - i balans znowu zachowany. Więc jak się chce to balans się zachowa :)
UsuńDobrze napisane! :) podzielam tę samą opinię.
OdpowiedzUsuńBL już zaczęło wypuszczać fluffowe opisy - na dobry (?) początek coś pod podstawkę do AoS.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, szkoda czasu na AoS. Jeśli mam grać w skirmisze to wybieram Umbra Turris albo Wolsunga. MÓJ Warhammer Fantasy Battle to mass combat i niech taki pozostanie, wracam do 4ed...
OdpowiedzUsuńFajnie, że tekst się generalnie podoba i jest chętnie czytany. W przyszłym tygodniu zamieszczę drugą część, zawierającą moje wrażenia po rozgrywce. Ukazało się też kilka nowych informacji, o których nie wiedziałem w momencie pisania tej notki, więc ustosunkuję się też do nich.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł, ale i tak czekam na konkluzje pobitewne. Mnie również nie bardzo podchodzą model, ale ciekaw jestem zasad ( a na stronce GW jako polskie zaprezentowali chyba holenderskie, więc ja na razie czekam na wrażenia innych).
OdpowiedzUsuńPolskie zasady są tutaj: http://www.games-workshop.com/resources/PDF/AoS_Rulesheets/warhammer-aos-rules-pl.pdf
UsuńPostać Wizard, postać Hero :)
UsuńNie no, to juz nie ten Warhammer. Tak jak autor wolalem tego pierwszego. Ponury swiat niebezpiecznych przygod. A to jest jak Warcraft.
OdpowiedzUsuńZamiast mieszac radykalnie w historii swiata i tak przerobionego na epic high a nie dark grim, nie lepiej bylo poprostu obnizyc cene podrecznikow i figurek? Naprawde koszty produkcji i dysctrybucji sa az tak wielkie, zeby sprzedawac podreczniki i fugurki w takich cenach? Masakra.
Hmmm, mam nadzieję, że to wyjdzie na dobre Fantasy. Widać tutaj gołym okiem, do czego zresztą autor się odnosi, że mamy space marines wersja Fantasy. Nie wszystkim się oni podobają. Dla mnie modele genialne. Troszkę całość znowy powiązana z czterdziestą, bo kto czytał BL to wie o Thunder Warriors z czasów unifikacji. Wygląda to bardzo podobnie i modele pasowałyby do świata zakładając, że cofnęliśmy się z fabułą do legendarnego Sigmara, który stworzył to coś co zakończyło End Times, czyli Stary Świat. Jak dla mnie jest to również bardzo odważny krok ze strony GW. O ile wiele firm może tylko pomarzyć o zyskach jakie przynosił GW Młotek to dla inwestorów w porównaniu z zyskami z 40 były to grosze. Równie dobrze mogliby skończyć z WFB, ale coś próbują, może się uda, a może nie, czas pokaże. Co do braku punktów daje to mnóstwo możliwości. Jak tu już ktoś pisał kumple dogadają się w domowym zaciszu. Eh można sobie zrobić skirmisha jak i ogromną bitwę.
OdpowiedzUsuń