czwartek, 23 lipca 2015

Age of Sigmar - dwie następne gry, kolejne impresje

Tydzień temu, we wtorek, spotkaliśmy się z Inkubem ponownie, żeby dalej testować "Age of Sigmar". Udało nam się rozegrać nawet dwie gry w ciągu wieczoru. W obu doszło do starcia armii Vampire Counts i Wood Elves. Obie w sposób zdecydowany przegrałem. Miałem zamiar napisać jakiś raport bitewny ale Inkub popędza, a notatek w tej chwili nie mam przy sobie. Zamiast raportu będzie zatem garść spostrzeżeń, zapewne bardzo wybiórczych, za co z góry Inkuba przepraszam. Wracając jednak do sedna.

Jeszcze przed pierwszą grą zwróciłem uwagę, że wbrew licznym głosom w Internecie, "AoS" to nie jest typowy skirmish. Gra preferuje duże jednostki, podobnie jak "Horus Heresy" w "WH30K". Nawet niespecjalnie wartościowe jednostki zmieniają się trudnego przeciwnika, jeśli są odpowiednio liczne. W naszej poprzedniej grze Inkub wystawił kilka małych jednostek, łatwo więc sobie z nimi poradziłem. Druga gra (pierwsza z rozegranych we wtorek) wyglądała już inaczej. Dwie duże jednostki (Grave Guard i Skeleton Warriors) tworzyły solidny trzon armii Heinricha Kemmlera.



Wybiórcze spostrzeżenia:
Zacznę od rzeczy miłej dla mnie - moich 10 Wild Riders w jedną turę walki doprowadzili do unicestwienia całej jednostki Grave Guard. Byłem na dobrej drodze do zwycięstwa, a przynajmniej tak sobie myślałem dopóty, dopóki nie utknąłem w tych cholernych szkieletach, które cierpliwie, spokojnie skubały moich jeźdźców, a jeszcze - na deser - zagryzły mojego generała (tego z dwuręcznym, wielkim mieczem, który zabił może ze cztery szkielety, pokazanego we wtorek na blogu). Zdolność jednostki, którą gwarantuje im chorąży, pozwalająca przyzwać "zabite" w grze modele jest trudna do przecenienia. Dodatkowo, szkielety mają jeszcze cechę Bravery na poziomie 10. Naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Gwiazdą wieczoru był jednak, niewątpliwie, varghulf, który dosłownie przejechał się po moich driadach i jednostce Waywatchers. Zostałem wdeptany w ziemię. Było, minęło. Noc była jeszcze, jak to się mówi, młoda, butelka wciąż prawie pełna, więc gramy jeszcze raz. W duchu sobie, oczywiście, myślałem, że teraz to mu pokażę. Nawet się nie zaniepokoiłem, kiedy usłyszałem, że Inkub dokona zmian w armii - a powinienem:) Mówił, że ma jakąś nową koncepcję.

Dobra jest, nie może być przecież gorzej, tak sobie myślałem, byłem bowiem pełen wiary w umiejętności zuchów z mojej kawalerii. Jedyną moją zmianą było zastąpienie bohatera z dwuręcznym mieczem Branchwraith, żeby wspomóc Tree Kiny, które relatywnie dobrze sobie poradziły w pierwszej grze. Tak więc, w doskonałym nastroju, zabraliśmy się do wystawiania jednostek. Tym razem spotkałem się z dwoma jednostkami ghouli, jednostką Dire Wolves, Banshee, varghulfem i Strigoi Ghoul King (na zdjęciach widać, choć niewyraźnie, tę postać jako wampira-necrarchę. Nie wziąłem odpowiedniej figurki, bo nie mam jej pomalowanej. A, jak widać, JA gram pomalowanymi figurkami;) - przyp. Inkub). Mojej armii nie warto opisywać z powodów, które okażą się zaraz aż nazbyt oczywiste. Po doświadczeniach z wcześniejszej gry wiedziałem, że Varghulf potrafi być niemiły, więc postanowiłem temu szybko zaradzić. Trochę mnie martwiła liczba ghouli ale wychowany na starym dobrym WFB byłem pewny, że sobie poradzę.



Krótko. Nie poradziłem sobie. Było nawet gorzej, znacznie gorzej niż wcześniej. Varghulf nie zginął od strzał Waywatcherów (zabrakło mi zadania mu jednej rany). Moi Waywatchers za to zginęli, kiedy nietoperz ich zaatakował. Nie pomogło też pięciu Wild Riders rzuconych do walki - tych pięciu panów na swych rumakach daje razem 21 ataków. Nic to, Varghulf przeżył, a potem zaczął zabijać i regenerować swoje rany. Zginął, co prawda, ostatecznie ale szkody wyrządził wielkie. Najciekawsze wydarzenia rozgrywały się jednak nieco obok Varghulfa, wydarzenia, których bohaterem zbiorowym były ghoule. Wspominałem już, że miałem driady? Solidną jednostkę złożoną z 16 modeli? Miałem. Do czasu, kiedy nie zaszarżowały na nie ghoule. Obie jednostki, chociaż to był overkill. Wystarczyła jedna. Nie mam zapisek, bo to nawet zapisaliśmy. Nie wiedzieć czemu, Inkub uważał, że może to kogoś zainteresować. Wydaje mi się, że dzięki połączeniu pewnej umiejętności wampira i liczebności jednostki otrzymałem 54 ataki, z których 41 trafiło i w okolicach 30 zadało obrażenia. Wszystkie driady zginęły. Druga jednostka związała Branchwraith, a kiedy ghoule już ją zabiły, do końca gry walczyły z jednostką Tree Kin. Poszło szybko.

Kilka nauczek na przyszłość. Przede wszystkim - synergia. Niby się domyślałem, niby coś tam próbowałem sklecić ale to co zrobił ze mną Inkub, to..., to był knockout. Dostałem obuchem po łbie. Lord of the Flesh-eaters (command ability wampira) - co mogę o tym napisać? Daje ogrooooomnego boosta jednostkom Flesh-eaters. Poprzestańmy na tym. Kolejna sprawa, to regeneracja ran. Wampiry mogą regenerować rany, co bywa bardzo, bardzo bolesne. Drugą jednostkę Wild Riders załatwił taki jeden, samojeden, a jak pisałem wcześniej, moje malowane chłopaki to jednak 21 ataków. Za mało. Nie powinienem się zatem dziwić, że Strigoi przeżył atak, a potem ehem, ehem, zaczął zabijać, a jest w tym naprawdę dobry. Dwie porażki jednego wieczoru. Jedna gorsza od drugiej. Mam chęć na rewanż.


Co do samej mechaniki, to wciąż, nie zmieniając pozytywnego nastawienia do gry, brakuje mi:
- możliwości wypowiedzenia pojedynków, choć można się przecież umówić z przeciwnikiem,
- bohaterowie są bardzo wrażliwi na ostrzał. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wybrać go jako cel, nawet jeżeli stoi obok licznej jednostki,
- sprzeciwiam się możliwości strzelania stojąc podstawka w podstawkę z wrogą figurką, a potem jeszcze możliwości przyłożenia jej w walce wręcz.

Na koniec jeszcze jedna uwaga (z pozytywnym wydźwiękiem) - rzut na inicjatywę - to kompletnie może wywrócić grę "do góry nogami". Trzeba zawsze kalkulować ryzyko i nie można być niczego pewnym.
- Mormeg

7 komentarzy:

  1. "sprzeciwiam się możliwości strzelania stojąc podstawka w podstawkę z wrogą figurką, a potem jeszcze możliwości przyłożenia jej w walce wręcz" - chyba nie oglądałeś Hobbita ani Władcy Pierścieni ;-) AoS nie próbuje być historycznym bitewniakiem tylko fantasy action game. A i tak ma kilka punktów przewagi nad WfB pod względem historycznego realizmu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłem już, że to dziwna gra... a i nadal uważam, że brak punktacji rozwala temat. Nigdy nie byłem powergamerem i jeśli jakieś synergizowane super kombo mi wyszło to raczej przypadkiem niż było zamierzone ale balans jakiś choćby minimalny musi być, a punkty temu służyły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że mam dziwne poglądy na grę ze smokami, undeadami, czarownikami itd. ale odrobiny zdrowego rozsądku się domagam. Co prawda nigdy tego nie robiłem, wyobrażam sobie jednak, że raczej trudno jest skutecznie strzelać z łuku, robiąc uniki przed kolesiem wymachującym półtorakiem.
    Gra ma swoje minusy. Zgadzam się, jak zwracaliśmy na to uwagę brak punktów jest bolesny. W gronie przyjaciół gra się jednak przyjemnie. Nie pamiętam kiedy ostatnio zagrałem w WFB, a w AoS trzy razy w ciągu dwóch tygodni. Daję jej szansę. Może nawet pokażę te skomplikowane zasady koledze, z pracy. Może...

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak po co mi age of sigmar skoro mam chronopie? : P. Zasady na tylko czterech stronach to zbyt mało, zabrakło wyjaśnień nie ścisłości i dania ograniczeń. Gdyby chociaż warscrolle działały jak sloty w grach. Gramy na 10 war scrolli. 15 szkieletów zajmuje jeden war scroll, 8 grave guards zajmuje jeden war scroll a varghulf dwa

    OdpowiedzUsuń
  5. Chronopia to jednak co innego. Gralem w nia, nawet dopracowywalem pare zasad do tej gry. Te cztery strony nie jest to az tak malo, jako mogloby sie wydawac... Dla mnie, niewatpliwie najwieksza bolaczka jest obecnie brak mozliwosci "zbalansowanego" wystawiania sil, czyli jakichs punktow czy czegos podobnego.
    A co do gier - Mormeg w kazdej wystawial Sylvaneth Wood czy jak tam sie nazywa specjalny teren lesny Elfow. Niestety, nie mielismy do niego wowczas warscrolla, i traktowalismy go jako tylko nieco silniejszy element lasu zwyklego. Okazuje sie, ze ma dosc mocne zasady wlasne, moglby nim sporo namieszac, gdyby go uzywac zgodnie z przeznaczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na dobrą sprawę to nie są 4 strony tylko 2 :-) Chronopia to zupełnie inna gra. Według przedstawicieli GW zasady turniejowe mają się pojawić w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak chcecie systemu punktowego polecam AZYRHEIM COMPOSITION na warseer'ze jest dostępny ich najnowszy pdf. Wg. Mnie jak na razie najlepiej zbalansowany system pod AoS. Wyrzuciłbym tylko zasady dotyczące summoningu... Ale mniejsza. Polecam rzucić okiem, warto!

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.