niedziela, 11 marca 2018

Pielgrzymka na Terrę

Na początku stycznia nasza zaprzyjaźniona grupka nerdowych graczy postanowiła odwiedzić centrum warhammerowego świata, Terrę, siedzibę Sigmara i Imperatora, czyli kwaterę Games Workshop w Nottingham - a wszystko rozpoczęło się od chęci kupna reprintu jednej z ksiąg Realm of Chaos. Jako że książka jest dostępna wyłącznie w Warhammer World, centrum warhammerowej aktywności hobbystycznej w Nottingham, tak narodził się plan wyprawy. Szybka rezerwacja lotów, hotelu i pozostało tylko oczekiwanie na marzec.

W Nottingham zjawiliśmy się w czwartek wczesnym popołudniem. W hotelu powitał nas miły pracownik, który - jak się po chwili okazało - był Polakiem. Pogadaliśmy chwilę i zdecydowaliśmy się na obiad i potem krótką wizytę w Warhammer World. Nottingham nie jest specjalnie dużym miastem, centrum spokojnie można obejść pieszo w 30-40 minut. Jest też sprawnie działająca komunikacja miejska, tramwaje i autobusy, więc jak ktoś nie lubi chodzić, może sobie przynajmniej część drogi podjechać.

My jednak zdecydowaliśmy się na wersję pieszą, drogę prowadzącą obok zamku, pomnika Robin Hooda, uroczego pubu Droga do Jeruzalem, szczycącego się mianem najstarszego pubu w Anglii, brzegiem uroczego kanału, położonego na tyłach typowych dla Anglii szeregowych domków. Kanał był zresztą pełen barek mieszkalnych, a po drodze mijaliśmy "marinę", wypełnioną dziesiątkami podobnych jednostek. "Boat people" pełną gębą.


Siedziba Games Workshop mieści się w przemysłowej części miasta, widoczna jest z daleka - duże, szarogranatowe budynki z charakterystycznym logiem przyciągają wzrok pośród rozmaitych magazynów. Obok piętrowego budynku biurowego, mieszczącego zapewne studio projektowe, redakcję WD i podobne działy jest drugi budynek biurowy (z figurą złotego sigmarity umieszczoną na postumencie przed nim), a nieco z tyłu, za parkingiem, stoi duży, płaski budynek Warhammer World - główny cel naszej podróży. To właśnie przed nim stoi zaparkowany transporter Rhino, a niedaleko jest pomnik Space Marine.




Wejście na parterze wita odwiedzających kolejnymi figurami - jeszcze jednym kosmicznym marine, uruk-hai ze Śródziemia, a dodatkowo gablotami ze stosunkowo niewielkimi dioramami (tak metr na metr), prezentacją kilkunastu różnych figurek, tytanów, częścią nowości - ot, takie lekkie wprowadzenie w temat. Jeszcze tylko kręte schody i można wejść do sklepu GW.

Sam sklep jest bardzo duży, przy wejściu kontuar, obok chemia, gablota ze sklejonymi i pomalowanymi nowościami. Olbrzymie wrażenie zrobiły na mnie nowe Daughters of Khaine - piękne, świetnie pomalowane (Maciek tutaj miał odmienne zdanie) modele, delikatne i jednocześnie pełne agresji.

Obok stand z wyrobami dostępnymi wyłącznie w Warhammer World. Parę różnych figurek do czterdziestki i starego WFB, kilkanaście rodzajów kubków, zestawy czołgów imperialnych, specjalni bohaterowie do Śródziemia, książki - reprinty stareńkiego Rogue Tradera i Realm of Chaos: Slaves to Darkness, a także wydana dosłownie pięć dni wcześniej książka przedstawiająca dioramy z Warhammer World.

Sam właściwy sklep to generalnie salon wystawienniczy - wielkie gabloty zawierające wszystkie modele dostępne w sklepie w wersji sklejonej, a często i pomalowanej, podpisane, z podaną ceną. W szafkach lub zawieszone na ścianie te same modele do kupienia. Świetne rozwiązanie, znakomicie myślę wspomagające sprzedaż, zwłaszcza wśród klientów nie mających zbyt wielkiego rozeznania. Sam złapałem się na tym, że zachęcony widokiem urokliwie pomalowanych modeli, miałem dużą, naprawdę trudną do zwalczenia chęć kupienia rozmaitych pająków i monstrów do Śródziemia - siła marketingu;).

Do samego sklepu mam tylko dwa zastrzeżenia - po pierwsze, ceny są dokładnie takie same jak wszędzie indziej. Żadnych ofert promocyjnych, typu trzeci kupowany produkt za pół ceny, czy zniżka 10% po wydaniu 100 funtów, czy cokolwiek innego. Null, zero, nic. Trochę to zniechęca, biorąc pod uwagę, że znaczną część asortymentu GW większość graczy kupuje i tak z solidną zniżką w zaprzyjaźnionych sklepach. Druga rzecz, o którą mógłbym się czepiać - wzorów koszulek naprawdę dużo, ale takich, które można było dostać w rozmiarach XL i większych można było ze świecą szukać. A wierzcie mi, ma to znaczenie;)

Ze sklepu Games Workshop przeszliśmy do położonego obok sklepu Forge World. Wow. Powiem tak - nigdzie indziej nie zobaczycie takiej kasy w postaci utwardzonej żywicy. Dookoła sklepu, w gablotach, stoją wszystkie dostępne modele tej firmy - od fimirów, do największych tytanów. Obok każdego modelu tabliczka z nazwą i, oczywiście, ceną - jak wiadomo, raczej z tych naprawdę wysokich. Dodatkowo farby FW, chemia, książki i bardzo kompetentna obsługa.

Obok sklepu jest wielka sala, w której odbywają się turnieje GW, ale zazwyczaj służy po prostu do grania dla każdego chętnego. Gotowe stoły, gracze przynoszą tylko swoje figurki, ustawiają i można się bawić. Byliśmy tam w porze raczej wieczornej, zajęte było więcej niż 2/3 z chyba około stu stołów, przy większości z nich panowie w wieku na pewno nie nastoletnim. Zresztą kolejnego dnia, gdy odwiedziliśmy to samo miejsce około południa, zajętych stołów było jeszcze więcej, a młodzież nie była wcale jakoś znacznie liczniej reprezentowana.

Obok sali turniejowej jest Bugman's Bar - duży, z relatywnie niewielką kartą i piwem, które można też pić grając obok. Niestety, Bugman's XXX okazał się dla nas wszystkich sporym rozczarowaniem. Było to nasze trzecie piwo tego dnia i zdecydowanie najsłabsze pod względem smaku.

A na koniec to, co najlepsze. Warhammer World, część wystawowa. Dodatkowo płatne, ale warte każdego funta. Cztery bodajże sale, podzielone na rzeczy związane z początkiem firmy, Age of Sigmar, Empire of Man i Enemies of Mankind. Każda sala wypełniona po brzegi gablotami zawierającymi bądź to same figurki poszczególnych armii, bądź to dioramy rozmaitej wielkości - od relatywnie niewielkich, przedstawianych w White Dwarfach w latach 90. ubiegłego wieku, przy których z podnieceniem rozpoznawaliśmy znane nam z kart magazynu fragmenty, po te naprawdę olbrzymie.


Na samym początku zwiedzania można zobaczyć kilka gablot przedstawiających początki firmy. Parę starych katalogów, kilkanaście starych figurek, parę starych dioram, kilka pierwszych gier. Nie ma tego zbyt wiele, ale produkty z tego okresu, oryginały figurek pokazywanych na łamach White Dwarfa w latach 80. znajdują się obecnie w Wargames Foundry, firmie Bryana Ansella, byłego właściciela Games Workshop, który po sprzedaży GW zatrzymał większość pomalowanych figurek. 

Mimo jednak niewielkiej liczby pokazywanych staroci, była to dla mnie bardzo ciekawa część wystawy - sporo figurek widziałem na żywo po raz pierwszy, były o dotknięcie dłoni. Potem można było obejrzeć częściową ewolucję niektórych armii - ich wygląd w czasach 4. czy 6. edycji WFB, pomalowane oddziały, bohaterów, a - w końcu - widok praktycznie wszystkich dostępnych modeli z Czasów Końca. W gablotach stoją bowiem figurki pomalowane przez 'Eavy Metal do podręczników i raportów w magazynie. Naprawdę niesamowite wrażenie... Gablota po gablocie, rząd po rzędzie świetnie pomalowanych miniaturek.




I dioramy. Nie sposób jest opisać każdą z nich, ale naprawdę wykonane są na poziomie mistrzowskim. Oczywiście, zapewne jakieś elementy można byłoby ulepszyć, dodać np. efekty świetlne - niemniej jednak wszystkie dioramy są bardzo fajne. Dobrze lub bardzo dobrze pomalowane figurki, bardzo dopracowany teren, całość opowiadająca jakąś historię, pełna drobiazgów i szczególików, które dostrzega się dopiero po jakimś czasie. 

Wielkie wrażenie zrobiło na mnie kilka makiet - The End Times, pokazująca walkę krasnoludów ze skavenami atakującymi jedną z krasnoludzkich twierdz w Górach Krańca Świata, Chaos Musters, pokazująca wymarsz armii Nurgla z jakiejś przegniłej fortecy, atak tyranidów na Magnir's Crag, Oil Rig i - przede wszystkim - The Battle for Angelus Prime. Największa diorama na całej wystawie, budowana przez zespół dziesięciu modelarzy przez dziewięć miesięcy, zawierająca tysiące figurek i setki pojazdów... robi naprawdę niesamowite wrażenie...



Długo omawialiśmy jeszcze rozmaite szczegóły poszczególnych dioram, człowiek, fan, dostaje niesamowitego kopa widząc te wszystkie pomalowane miniaturki, wielkie apokaliptyczne bitwy, starcia tytanów i herosów. Ochota na złapanie pędzla czy kostek jest wielka...

Następnego dnia odbyliśmy jeszcze jedną wycieczkę, tym razem zawitaliśmy najpierw do sklepu Warlord Games, położonego o 15 minut drogi pieszo od siedziby GW. Sklep również fantastyczny, oczywiście pełen produktów WG - od Hail Caesar do najnowszej, jeszcze nieopublikowanej Blood Red Skies. Miła obsługa, rzędy figurek na ścianach, pudła z armiami, stoły do gry, gotowe makiety...

A obok, całkiem dla nas niespodziewanie - siedziba Northstar Miniatures, oficjalnego wydawcy figurek do gier Osprey'a. Ich siedziba, to co prawda raczej magazyn i biuro handlowe niż miejsce, które można zwiedzać, ale przyjęli nas niesamowicie gościnnie i entuzjastycznie, opowiadając o swoich produktach, planach... Porozmawialiśmy o rozmaitych aspektach hobby, obkupiliśmy się w rzeczy do Frostgrave, Ghost Archipelago, Sagi i paru innych gier, wymieniliśmy uwagi na różne uwagi, zdołaliśmy zrzucić na podłogę stos faktur... I powędrowaliśmy drugi raz do siedziby GW, gdzie moi koledzy kupili ostatni dostępny egzemplarz reprintu Slaves to Darkness. Dziewczyna obsługująca sklep powiedziała nam, że książka jest nie tylko dostępna wyłącznie w Warhammer World, ale na dodatek limitowana i nie wie, kiedy i czy w ogóle będzie jeszcze dostepna. Biorąc jednak pod uwagę, że znajomość figurek GW starszych niż kilka lat i ogólna orientacja w hobby sprzedawców w sklepie GW były, naszym zdaniem, średnie, to mogła się mylić.

Potem jeszcze spacer, piwko w dużym kościele przemienionym w bardzo nastrojowy pub, odwiedziny w innym pubie, nocleg i następnego dnia, w sobotę, powrót do domu. Wyjazd naprawdę bardzo udany, pełen wrażeń, ładujący hobbystyczne baterie na długie tygodnie. Gorąco i serdecznie polecam.

Poniżej jeszcze kilkanaście zdjęć - przepraszam za jakość, są robione telefonem, a dodatkowo warunki ekspozycji nie sprzyjają robieniu fotografii bez refleksów od szyb. Coś tam jednak widać.





















































9 komentarzy:

  1. Dzięki za relację. :)

    Fajnie, że udała się Wam pielgrzymka na Terrę. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O taką relację nic nie robiłem :)

    Fantastyczny tekst, dużo zdjęć. Dzięki! ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak się człowiek może poczuć w takim miejscu. Zazdroszczę wyprawy i dzięki za relację.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopisuję wizytę w tym miejscu do Bucket List, dzięki za relację!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super relacja z super wyprawy - zachęciło mnie, żeby i samemu się tam kiedyś wybrać. Miło zobaczyć ile staroci mają tam w gablotach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Imperial Guard! To jest widok!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śledziłem wyprawę dzięki profilowi Jarka - i wiem, że było na niej mnóstwo innych atrakcji! Dziękuję, że pojechaliście i zrobiliście zdjęcia. Dzięki temu w małym stopniu też mogłem się nią nacieszyć, a i oszczędziłem czas i pieniądze.

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.