Bohater dzisiejszego wpisu to jeszcze jedno dzieło Keva Adamsa, jednak - jak mi się zdaje - już bez swojego imienia, wydany bodajże w roku 1989, widać zresztą odmienny nieco styl rzeźby, taki już ciut zbliżony do tego, jaki pojawił się w armii zielonoskórych w 4. edycji.
Figurka jest bardzo fajna i przyjemnie się ja malowało, ma niesamowity wyraz pyska, trudny do uchwycenia na zdjęciach ze względu na znaczne zgarbienie się goblina - próbowałem temu zaradzić na fotce "krajobrazowej", ale chyba ze średnim efektem.
Hero of today's note is one more Kev Adam's sculpt, released - if my warhammersearch-fu is right - in 1989, without specific name. It is also rather clear that this is a sculpt from between periods of the game - slightly different then earlier goblins, slightly different then older ones too - but really resembling golbins, which were released for a launch of 4th. WFB edition.
Miniature is really cool and was both easy and satisfying to paint, I especially like goblin's face. Unfortunately, as he is so hunched, it is rather hard to show properly. I tried to remedy this on the 'landscape' photo, but to no avail I'm afraid.
Im więcej oglądam starych figurek, tym bardziej rozumiem, że można do nich żywić sentyment. Te goblinie mordy są pełne wyrazu (niecenzuralnego :)).
OdpowiedzUsuńWiesz, te figurki, mimo że technicznie znacznie mniej doskonałe od obecnych, są indywidualne, są niepowtarzalne - jak stoi taka w oddziale obecnych plastików, czy takich z połowy lat 2000, to tamte - nawet sklejone tak, że różnią się między sobą, są - tak naprawdę - niemal identyczne. Te same twarze, ta sama broń, takie same korpusy. Tu tego nie ma.
Usuń