Po dłuższej przerwie kolejna recenzja książki wydawnictwa Black Library autorstwa Mormega. Tym razem z mrocznej przyszłości przenosimy się do ponurego świata niebezpiecznych przygód...
Skończył się już urlop. Zbliża się wielkimi krokami koniec wakacji, nadciąga pracowity wrzesień. W trakcie pobytu nad zapłakanym polskim morzem udało mi się jednak przeczytać to i owo.
Dzisiaj parę słów o zbiorze opowiadań Age of Legend, opublikowanym stosunkowo niedawno przez Black Library. Na okładce autorstwa Clinta Langleya przedstawiony został bohater jednego z opowiadań – The Ninth Book – sam Vlad von Carstein.
Na 400 stronach autorzy dziesięciu opowiadań pozwalają nam zanurzyć się w świat Warhammera.
Warhammer. Jeszcze dziś, po tylu latach, pamiętam wypieki na twarzy w trakcie lektury w Fantastyce pierwszych opowiadań Williama Kinga – Geheimnisnacht i Jeźdźcy Wilków. Cóż, przeczytałem i wpadłem. Jak wielu. Od opowiadań, poprzez pierwsze polskie wydanie Warhammera Fantasy Roleplay, gdzieś w mrocznych czasach lat 90-tych ubiegłego wieku (podręcznik kosztował wówczas 495 000 zł? Nie pamiętam dokładnie roku (1994 jeśli mnie pamięć nie myli – Inkub), w którym się ukazało pierwsze polskie wydanie, cena sugeruje, że było to jednak przed 1995 r., tymczasem wyszukiwarka ISBN wskazuje 1998 r. Bez względu na rok wydania wówczas był to spory wydatek, około 10% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, pamiętam jednak, że rozszedł się jak świeże bułeczki), a dalej Warhammer Fantasy Battle, Warhammer 40K - tak wygląda historia mojego Upadku (wg Najdroższej Żony), która trwa zresztą po dzień dzisiejszy, za który to, głównemu sprawcy, czyli Inkubowi, wciąż pozostaję wdzięczny.
W zbiorze zamieszczone są następujące opowiadania:
1. A Small Victory - Paul S. Kemp,
2. Bloodraven - Sarah Cawkwell,
3. City of Dead Jewels - Nick Kyme,
4. The Last Charge - Andy Hoare,
5. The Ninth Book - Gav Thorpe,
6. The Gods Demand - Josh Reynolds,
7. Plague Doktor - C.L. Werner,
8. The City is Theirs - Philip Athans,
9. The Second Sun - Ben Counter,
10. Aenarion - Gav Thorpe.
Spośród opowiadań jedno – Aenarion – było dostępne już wcześniej w postaci audio booka. Pozostałe dziewięć opowiadań zostało opublikowanych po raz pierwszy.
Generalnie opowiadania czytało mi szybko, choć oczywiście, jak w każdym zbiorze, są takie, które przykuły moją uwagę i takie, których czytanie zajęło mi nieco więcej czasu niżby sugerowała to ich długość. Nie żałuję jednak, że wziąłem tą książkę na urlop. Bez ogródek też powiem, że dzięki niej zainteresowałem się książkami pani Cawkwell. Do tej pory obchodziłem bowiem jej książki szerokim łukiem, a tak, dzięki Bloodraven, jestem już po lekturze The Gildar Rift.
W krótkim A Small Victory bohaterem jest pewien zakochany młodzieniec, który z niewielką pomocą przyjaciół ucieka z miasta tuż przed przybyciem nieumarłych hord Nagasha. Rozpiętość fabuły podobna jak w Popiele i Diamencie, podobnie również miłość okazuje się silniejsza niż zdrowy rozsądek. Opowiadanie do przeczytania ku przestrodze przez zakochanych, którzy zawsze przecież wiedzą wszystko lepiej i w dodatku patrzą na świat przez różowe okulary. Niezbyt trzyma w napięciu, a szkoda, bo autor miał fajny pomysł i mógł to być niezły horror. Zasługuje na pochwałę fakt, że bohaterem jest zwykły „Kowalski”, który nie walczy o zbawienie świata, ale kieruje się normalnymi ludzkimi uczuciami.
Wspomniane wcześniej Bloodraven jest - w moim przekonaniu - najlepszym opowiadaniem w zbiorze. Bardzo fajnie oddane krasnoludy – dumne, nieugięte, nawet w obliczu nadciągającej zagłady. Z drugiej strony, bardzo mi się podobał sposób przedstawienia Krwawej Valkii. Bardzo, bardzo szybko przeczytane. Bardzo klimatyczne. Na pewno kupię książkę pani Cawkwell o tej postaci. Dla mnie miodzio.
City of Dead Jewels. Po raz kolejny przekonałem, się, że Kyme nie jest autorem, który do mnie trafia. Nie mogę przebrnąć przez jego Salamander. Podobnie było z tym opowiadaniem. Niby wszystko w nim jest - krasnoludy, orki i skaveny, tunele i cienie minionej wielkiej chwały Krasnoludów. Kojarzy mi się to trochę z gotowaniem - można zrobić wszystko dokładnie według przepisu, a zupa jest jakaś taka nijaka. Można gotować bez przepisu ale z sercem, z pasją i efekt wszyscy chwalą. Trochę nijako wyszło Kyme’owi. Zbyt mdło. Przydałoby się nieco więcej przepraw i ziół. Długo i bezbarwnie. Końcowe sceny - skrzyżowanie Hobbita i Conana Barbarzyńcy – są, delikatnie mówiąc, mało przekonywujące.
The Last Charge. Bretoński lord i Rakarth the Beastlord. Całkiem miło mi się czytało. Wdzięczny temat. Zręcznie napisane. Z pewnością nie zaśmieca tego zbioru. Bardzo mi się spodobał zwłaszcza opis spotkania obu dowódców. Jakoś do tej pory nigdy nie wpadłem, że choć przerażający był smok, na którym do boju ruszył Rakarth, to z tej dwójki Władca Bestii musi być jeszcze bardziej przerażający. Proste i logiczne. Czytając lubię odkrywać takie szczegóły, które pozostawały do tej pory przez mnie nie zauważone. Niby nie jest to nic wielkiego, ale czytając zwróciłem na to uwagę. Zapadło mi w pamięci i od tej chwili inaczej będę już postrzegał postaci dosiadające smoków, mantykor, gryfów tudzież innego zwierza.
The Ninth Book zdaje się potwierdzać, że Vlad pochodził ze skutych lodem ziem Kislevu. Nic równie odkrywczego, jak choćby we wcześniejszym opowiadaniu. Vlad jest honorowy, zima mroźna, oddział najemników szuka schronienia w złym miejscu, a z północy nadciągają wyznawcy Rujnujących Potęg. Do tego wszystkiego Vlad chce zdobyć pewną księgę, napisaną bardzo dawno temu. Przeczytałem, jak na Thorpe’a, całkiem szybko.
The Gods Demand - drugie pod względem „fajności” opowiadanie w zbiorze. Mikael Ludendorf, elektor Hochlandu i Gorthor w walce na śmierć i życie. Miłośnicy scen batalistycznych znajdą wreszcie coś dla siebie. Wartka akcja, rzeka krwi, łez i potu.
Plague Doktor. Nigdy wcześniej nie czytałem niczego pióra Wernera. Jego książki mają jednak dobre recenzje, ciekaw więc byłem bardzo tego opowiadania. Fajerwerków nie było. Z pewnością nie było jednak tragicznie. Efekt psuje pewien bardzo gadatliwy szczur, który tłumaczy pośrednio czytelnikowi, że dwa plus dwa daje cztery.
The City is Theirs. Akcja toczy się w czasie Waaaagh Gorbada i opowiada o oblężeniu Nuln. Wielkim plusem, przynajmniej dla mnie, jest to, że bohaterem jest halfling. Nie pamiętam podobnego wydarzenia od czasu, gdy pewien zwariowany Baggins wybiegł ze swojej przytulnej norki bez chustek do nosa. Małe szklane kule, zdolne zrównać z ziemią ogromne obszary to jednak dla mnie za dużo. Nawet w literaturze fantasy. Całe szczęście, że były tylko dwie takie kule.
The Second Sun opowiada historię uwolnienia Kholeka Suneatera przez pewnego czarodzieja z manią wielkości. Lubię książki Bena Countera, ale to opowiadanie do mnie nie trafiło. Czytałem trochę z musu, żeby z czystym sumieniem móc powiedzieć, że przeczytałem całą książkę.
Aenarion opowiada o wydarzeniach, które rozegrały się w trakcie wyprawy tytułowego bohatera po Miecz Khaine’a, Pana Morderstw. Niezłe jak na Thorpe’a. Fajerwerków specjalnych nie ma, ale nie czytało się źle.
Ogólnie rzecz biorąc, dobry zbiór opowiadań. Pisałem już o tym wyżej ale niech tam, powtórzę się - odkryłem dzięki niemu Sarah Cawkwell, której styl pisania spodobał mi się. Trochę też odżyło we mnie zainteresowanie światem Warhammera. Znów czytam Kroniki Malusa Darkblade'a - bezsprzecznie najlepsze książki z tego uniwersum, które do tej pory przeczytałem.