wtorek, 10 maja 2016

Z półki Mormega: Warhammer 40,000 Freeblade

Warhammer 40,000 Freeblade to jedna z wydanych w ostatnich miesiącach gier wykorzystujących licencję GW, przeznaczonych na urządzenia mobilne - telefony, tablety i wszystko to, co pomiędzy nimi. Dotychczas mogli się nią cieszyć użytkownicy sprzętu z jabłuszkiem na obudowie, kilka tygodni temu trafiła jednak również i na sprzęt z Androidem na pokładzie.

O co w niej chodzi? W skrócie - o radosną rozwałkę. Nieco rozbudowując tą wypowiedź, wcielamy się w niej w postać pilota Imperialnego Rycerza, który krocząc przez zrujnowane miasta Imperium i wybudowane w leśnych ostępach wioski orków strzela, niszczy, miażdży i wgniata w ziemię wszystko, co staje mu na drodze. Wszystkiemu towarzyszy cała masa efektów specjalnych i spektakularnych dźwięków.

Mechanika gry jest prosta - robot kroczy sam, nasza rola ogranicza się do wskazywania celów i wyboru uzbrojenia. Do dyspozycji mamy cały arsenał zgodny z tym, co przenoszą Rycerze w WH40K - od piłomiecza łańcuchowego, poprzez wyrzutnię rakiet, do dział plazmowych i działek automatycznych. Nasz rycerz uzbrojony jest w cztery rodzaje broni - uzbrojenie lekkie, przeznaczone w zasadzie do eliminacji wrażej piechoty, uzbrojenie ciężkie, mające za zadanie zamienianie w złom pojazdów i broń pośrednią, montowaną na grzbiecie - dodatkowo też wspomniane piłomiecze do walki wręcz.

Mój rycerz kontra czołg orków. Lepiej zestrzelić pocisk, a potem zniszczyć pojazd.
Fabuła jest, jak to w większości tego typu gier, nie tylko do bólu prosta, ale wręcz będąca jedynie pretekstem do odsłaniania kolejnej fazy kampanii, i jeszcze jednej misji, i kolejnej, a po niej jeszcze jednej. Nasz pilot Rycerza, po utracie towarzyszy, dołącza do Mrocznych Aniołów w czasie trwającej kampanii. Wykonuje na ich rzecz rozmaite zadania, w zamian zyskując coraz to nowsze uzbrojenie i wyposażenie.

Główny ekran gry.
Kampania podzielona jest na części (wszystkich misji jest obecnie, bodajże, 173). Po przejściu kilku misji danego etapu otwiera się kolejny rozdział walk, a potem schemat powtarza się. Misje są dość zróżnicowane, nawet pomimo względnej powtarzalności "terenu" - od prostego przejścia i uzyskania możliwie wysokiego wyniku, po ochronę sprzymierzonych jednostek, walkę na czas, czy też zniszczenie konkretnych, wyznaczonych celów. Im lepszy wynik, tym więcej dostajemy punktów i rudy, służącej potem do wykonywania nowych elementów wyposażenia i broni bądź ulepszania istniejących. W czasie misji, po pokonaniu co potężniejszych przeciwników, zdobywamy także kolejne przedmioty. Podobnie jak w wielu innych grach różnią się one częstotliwością wypadania - od "białych", powszechnych i zazwyczaj niewartych uwagi, po legendarne złote przedmioty, dysponujące potężnymi możliwościami i efektami specjalnymi.

Ekran kampanii, rozdział piąty, widoczne są misje kampanii. W lewym prawym rogu zakładka Patrols przenosi nas do dostępnych misji tego rodzaju, premiowanych, z reguły, nieco większą ilością rudy i medalami, niezbędnymi do przejścia na kolejny etap kampanii.
Wyposażenie można także produkować samemu. Jeden z ekranów interfejsu to kuźnia. Służy ona do przetapiania niepotrzebnego nam ekwipunku i rudy w celu stworzenia lepszego wyposażenia. Oczywiście, im dalej w grze, tym większe otwierają się przed nami możliwości twórcze, jednak okupione jest to i znacznie większymi wymogami dotyczącymi przetapianej rudy, i zdecydowanie wydłużonym czasem produkcji.

Kuźnia. Właśnie robi się moja nowa tarcza jonowa. Bez niej nie mogę rozpocząć nowej misji w kampanii.
Częścią tego ekranu są też ulepszenia - tu, poświęcając najczęściej dość znaczącą ilość rudy - możemy ulepszyć nasze przedmioty. Liczba takich ulepszeń jest ograniczona, widoczna każdorazowo na danym przedmiocie, a każde ulepszenie ma rosnącą cenę. Dzięki temu możemy jednak szybko nieco zwiększyć możliwości naszego Rycerza - bywa to niezbędne, gdyż misje w kampanii mają swoje minimalne "progi wejścia". Jeśli któryś z elementów wyposażenia naszego robota nie spełnia kryteriów wstępu, widoczne to jest na ekranie, a gracz wie, co należy ulepszyć lub wymienić.

Ekran, na którym widoczne jest wyposażenie naszego Rycerza.
Kolejny ekran zarządzania służy do malowania naszego Rycerza. Część kolorów dostępna jest "za darmo", inne pojawiają się w miarę rozwoju kampanii, kolejne - i bardziej zaawansowane wzory - dostępne są po ich kupieniu za całkiem już prawdziwe pieniądze.

Ekran malowania. Zbliżenie na część, którą wybrałem do pokrycia nową farbą - korpus robota. Po prawej stronie widoczne dostępne dla mnie kolory.
W kampanii naszym przeciwnikiem są początkowo orki, stopniowo jednak dołączają do nich marines Chaosu. Bardzo ładnie odwzorowane są maszyny i ich ruchy - atakujące bestie orków, ich sklecone z byle czego minigarganty, demoniczne roboty marines Chaosu - wszystko rusza się, brzdęka blachami, klekocze szczypcami i ryczy "jak żywe". Pod względem graficznym gra prezentuje się zdecydowanie nieźle.

Jeden z mniejszych przeciwników - jakiś blaszak orków. Symbol błękitnej tarczy oznacza, że przed jego ostrzałem lepiej chronić się tarczą jonową. Uruchomi się ją klikając na tenże symbol.
Walka jest prosta - stuknięcie i przytrzymanie jakiegoś punktu na ekranie powoduje strzał z broni lekkiej, szybkie dwukrotne kliknięcie odpali naszą broń zamontowaną na grzbiecie (działko automatyczne lub wyrzutnię rakiet), natomiast dotknięcie ekranu dwoma palcami uruchomi broń ciężką. Każdy rodzaj uzbrojenia ma własne charakterystyki, sprawiające, że lepiej lub gorzej nadaje się on do zwalczania konkretnych przeciwników. Lekki autostubber świetnie radzi sobie z gromadkami piechoty, jednak ma problemy z pokonaniem opancerzonych przeciwników. Strzał z którejś z broni ciężkich w grupę piechoty wroga bywa czasem świetnym pomysłem, pozwala błyskawicznie uporać się z jakimś upierdliwym użytkownikiem broni ciężkiej, jednak nasza własna broń tego rodzaju ma ograniczoną liczbę pocisków, które dłuuuugo przeładowują się po strzale - może się okazać, że tuż po zlikwidowanej właśnie grupie piechoty na scenę wkroczy decimator Chaosu... Powodzenia w ostrzeliwaniu go ze stubbera.

Fragment walki - zaledwie jeden przeciwnik. Ork uzbrojony w broń ciężką może nieco uszkodzić naszego robota.
W czasie walki wręcz interfejs ulega zmianie - najpierw mamy szansę zaszarżowania na przeciwnika - robimy to, klikając na pojawiającą się na nim czerwoną tarczę. Sęk w tym, że wcelowanie w nią bywa dość trudne, a wróg biegnie nam na spotkanie - kiedy nam się nie uda, zaszarżuje na nas, zadając nam spore obrażenia. Dalsza walka wręcz to widok dwóch przeciwników. Na dole ekranu widać kreskę z zaznaczonym pośrodku obszarem odpowiadającym za trafienie i cios krytyczny. Biegnie po niej wskaźnik. Jeśli uda nam się nacisnąć ekran we właściwym momencie, trafiamy wroga. Jeśli nie - my sami otrzymujemy cios. Szerokość "momentu trafienia" i szansy na cios krytyczny jest zaś uzależniona od naszego wroga i jakości naszego piłomiecza łańcuchowego. Podczas walki wręcz chyba najłatwiej o otrzymanie poważnych obrażeń, zwłaszcza gdy to my zostaniemy zaatakowani.

Gra jest trudna. Z jednej strony to dobrze, nie nudzi się szybko, a nadzieja znalezienia lepszego sprzętu powoduje, że chce się przejść jeszcze jedną, kolejną, następną misję. Z drugiej strony widać - niestety - że przyczyną tegoż stanu rzeczy jest skok na kasę. Po prostu - jest trudno, żeby kupić rudę, wyposażenie, kolejne możliwości eksploracji planety (szansa na otrzymanie rudy, sprzętu czy też ulepszaczy). Sprzęt uzyskiwany w misjach rzadko kiedy jest lepszy od tego, jaki ma się na sobie - ten z kolei robiony jest w kuźni. Do wejścia w kolejne misje kampanii potrzebujemy jeszcze lepszego sprzętu, pozostaje więc liczyć na łut szczęścia i epickie znalezisko albo - tak jest, kuźnia, czyli jeszcze więcej rudy. I tak koło się zamyka.

Ekran poszukiwania sprzętu - kolejną misję mogę wysłać za 27 minut...
Na szczęście gra jest - w mojej opinii - naprawdę fajna. Przyjemnie wyrzyna się kolejne fale orków, wiele frajdy sprawia zestrzelenie jeszcze jednego drop poda czy wsadzenie miecza w zielone oko brass scorpiona. Chce się grać. Mi nie przeszkadza poziom trudności, nie mam nic przeciwko zgrindowaniu kolejnych 40000 jednostek rudy. Zresztą, w takich grach z zasady nie płacę, mikropłatności mnie nie interesują. Zdaję sobie jednak sprawę, że są osoby, którym zepsuje to przyjemność z gry. Myślę jednak, że nawet one znajdą sporo frajdy w tej grze. To chyba, przynajmniej na razie, najlepsza gra mobilna wykorzystująca licencję GW. Zdecydowanie warto zapoznać się z przygodami Imperialnego Rycerza, zwłaszcza, że jest darmowa. Ostrzegam tylko, że po parunastu dniach rozgrywki naszła mnie duża ochota na kupienie tego modelu w wersji plastikowej. Co zresztą możliwe jest z poziomu samej gry:)

Zadania do wykonania, premiowane dodatkowymi nagrodami - złotem, rudą lub sprzętem.

4 komentarze:

  1. Zastanawiałem się nad tym, fajnie przeczytać taką 'od serca' recenzję, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gram od paru dni, dziś trafiłem fioletową rarową tarczę, ma cztery ikonki i zdecydowanie poprawiła moją żywotność!

    OdpowiedzUsuń
  3. Grałem jakiś czas temu. Zdecydowanie jeden z fajniejszych czterdziestkowych tytułów na tablety. Must have dla każdego fana Warhammera.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajna recenzja! Wielka szkoda, że mój sędziwy tablet Freeblade'a nie pociągnie =(

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.