Widoczna obok ilustracja autorstwa Marka Gibbonsa, mojego ulubionego grafika Games Workshop ze starych czasów tworzącego w czerni i bieli, przedstawia bodajże po raz pierwszy w tak pełny sposób (a może nawet w ogóle po raz pierwszy) postać Nagasha, postaci, która pojawiła się po raz pierwszy w historii świata Warhammera za czasów IV edycji, w armijnej księdze ożywieńców, a która wywarła - i nadal wywiera - tak gigantyczny wpływ na całe uniwersum.
Szczerze powiedziawszy, gdybym miał wymienić top ten jakichkolwiek grafik Games Workshop, to przedstawienie pierwszego licza Warhammera z pewnością by się w nim znalazło - dla mnie jest, po prostu, ikoniczne. Nic więc dziwnego, że niespecjalnie entuzjastycznie podszedłem do oficjalnej propozycji GW, które graczom Undeadów zaprezentowało figurkę, zwaną w kręgach wodzów umarlaków jako Wielki Klown (na dole wpisu pokazuję jej wygląd katalogowy, a po nieźle pomalowaną odsyłam na blog Piotrka). Oficjalny, pierwszy Nagash miał dwie zalety - był całkiem niezły na stole w grze (to pierwsza) i w ogóle był (to druga). Wieść niesie, że autor rzeźby, Gary Morley, odpowiadający za wygląd wszystkich undeadów w 4. edycji, wyrzeźbił alternatywną głowę Nagasha, mając nadzieję, że "głowa klowna" zostanie natychmiast odrzucona, przez co przyjęty zostanie jej fajniejszy wariant, który ponoć niespecjalnie podobał się decydentom. Jak wyszło to widać... Ale na alternatywną głowę Nagasha poluję, więc jeśli ktoś widział, ma, jest gotów się pozbyć, zapraszam do kontaktu (na samym końcu notki widać zdjęcie tego ożywieńczego skarbu)...
Tak naprawdę jednak, to był tylko przydługi wstęp. Wpis poświęcony jest bowiem nieoficjalnemu wcieleniu Nagasha, wyrzeźbionemu kilka miesięcy temu przez jednego z członków grupy fejsbukowej, grupującej miłośników dawnych edycji Warhammera. Figurka została wyrzeźbiona właśnie na podstawie grafiki Marka Gibbonsa i przedstawia Wielkiego Nekromantę tak, jak powinien wyglądać - jako groźnego, dynamicznego Władcę Śmierci... Mój egzemplarz odlany jest w żywicy, wiem jednak, że dziesięć pierwszych odlewów wykonano w metalu, a w Polsce jest co najmniej jeden taki metalowy Nagash. Nie narzekam jednak, figurka jest bowiem dość duża, w metalu ważyłaby sporo, co sprawiałoby trudności przy montażu - nie ukrywam, że nie lubię pinowania, koniecznego w przypadku takich modeli.
CHCĘĘĘ!!! O_O
OdpowiedzUsuńKlimatyczna :) A rysunki MG to podstawa, jego krasnoludy wymiatają.
OdpowiedzUsuńI co już? Cały wpis? No kurde...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis, czekam na fotki złożonego a potem pomalowanego modelu jestem go mega ciekaw.
OdpowiedzUsuńMark Gibbons wtedy miażdżył system. To były rysunki!
OdpowiedzUsuń