Dziś krótko o dwóch obejrzanych niedawno serialach telewizyjnych, mogących być inspiracją do interesujących gier. Oba przeszły w Polsce właściwie bez większego echa, a szkoda, bo oba oceniam dość wysoko. Przyczyną ich relatywnie niewielkiej popularności może być fakt, iż nie emitowała ich, mam wrażenie, żadna z polskojęzycznych stacji, ale w przypadku innych produkcji jakoś nie było to przeszkodą...
Pierwsza ze wspomnianych produkcji to właściwie miniserial, nosi nazwę "Johathan Strange & Mr. Norrell", oparta jest na powieści Susanny Clarke pod tym samym tytułem (wydanej dwukrotnie w Polsce, ostatnio przez MAGa). Akcja dzieje się w alternatywnej rzeczywistości historycznej, w Anglii uwikłanej na początku XIX wieku w wojnę z napoleońską Francją. Różnice między historią serialową a rzeczywistością nie są specjalnie duże - ot, drobnostka. Działa magia. A w zasadzie działała niegdyś, kilkaset lat wcześniej. Żywe są jeszcze jej wspomnienia, istnieją liczne zapiski na jej temat, sama magia jednak opuściła Anglię, zaklęcia nie działają. Jak się okazuje, nie jest to do końca prawda. Żyje bowiem człowiek, który zgłębił tajniki czarostwa, posiada ogromną kolekcję magicznych grimuarów i - co najciekawsze - rzuca działające zaklęcia. Jest to pan Norrell. Jego marzeniem jest doprowadzenie magii do stanu, w którym będzie podziwiana i respektowana, a także "nowoczesna". Żadnych mumbo jumbo, żadnych fearie, magia rozumu, aż chciałoby się rzec. Oferuje swoje usługi rządowi, i - po pewnych dość spektakularnych wydarzeniach - propozycja ta zostaje przyjęta.
I w tym momencie pojawia się drugi czarodziej. Młodszy, prezentujący znacznie większą ciekawość magii i wydarzeń historycznych z czasów, gdy była silna, nie wahający się używać czarów naprawdę spektakularnych. Marzący o przywróceniu magii dawnej, a przynajmniej jej dogłębnemu zbadaniu i zrozumieniu. Zafascynowany krainą faerie... I tu dochodzimy do głównego antagonisty. Jest nim tajemniczy Dżentelmen, król elfów (czy też faerie) porywający ludzi do swojej krainy.
Nie zdradzając zbytnio fabuły, powiem tylko, że w paru godzinnych odcinkach zamknięto skończoną, arcyciekawą opowieść, w której znalazło się miejsce także dla interesujących postaci drugoplanowych, spektakularnych walk (świetnie przedstawiona walka o zabudowania La Haye Sainte z bitwy pod Waterloo), akcentów odrobinę komicznych i całkiem poważnych. Gorąco polecam - całość sprzyja bardziej zabawie w gry fabularne niż bitewniakom, aczkolwiek sekwencje dziejące się podczas 100 dni Napoleona i, wcześniej, w trakcie walk Wellingtona na Półwyspie Iberyjskim aż proszą się o dodanie elementów nadnaturalnych do takiego Sharpe's Practice, czy Black Powder, a może nawet odkurzenie starej Szczelby (orygialnej Flintloque).
Drugi serial jest bardziej znany - to "The Last Kingdom", również powstały na podstawie powieści, tym razem jej autorem jest Bernard Cornwell, a sama powieść to początkowy tom dłuższej sagi o nazwie "Wojny Wikingów" - poza ostatnio wydanym, wszystkie dostępne są po polsku. To film historyczno-przygodowy, opowiadający o ostatnim królestwie Sasów w Anglii podbijanej stopniowo lecz konsekwentnie przez Duńczyków. Wszystko więc jasne - IX wiek, jasno nakreśleni adwersarze, interesujący bohater główny, saski szlachcic wychowany przez wikingów, wskutek zbiegu tragicznych wydarzeń oskarżony o mord na swoim przybranym, duńskim ojcu. Ścigany i pałający żądzą zemsty służy królowi Alfredowi z Wessex, później znanemu jako Alfred Wielki.
Nie będę tutaj streszczał całej fabuły, dość wiernie bowiem podąża za swym popularnym, książkowym pierwowzorem. Serial, którego emisję BBC właśnie zakończyło (dzięki czemu całość sezonu I można obejrzeć za jednym razem), siłą rzeczy bywa porównywany do "Wikingów", choć - tak naprawdę - są z różnych bajek. Podobieństwa oczywiście istnieją, niemniej jednak ton i nastrój obu produkcji są całkiem inne. A samo "Ostatnie Królestwo"? Cóż - z jednej strony widać nieco mniejszy budżet niż w przypadku "Wikingów". Z drugiej, z historycznego punktu widzenia taktyka działania wojsk, wygląd bitew i podobne detale są - moim zdaniem - znacznie bliższe realiom historycznym. Świetnie pokazane zostały, przykładowo, walki w murze tarcz, ataki berserkerów, działania małych grup najeżdżających i pustoszących ziemie nieprzyjaciela. To idealny materiał do rozpalenia w sobie ochoty na "Sagę", czy "Pigs War".
Gorąco polecam oba seriale - idą święta, będzie więc trochę czasu wolnego, który można poświęcić na obejrzenie obu tych produkcji.
Pierwsza ze wspomnianych produkcji to właściwie miniserial, nosi nazwę "Johathan Strange & Mr. Norrell", oparta jest na powieści Susanny Clarke pod tym samym tytułem (wydanej dwukrotnie w Polsce, ostatnio przez MAGa). Akcja dzieje się w alternatywnej rzeczywistości historycznej, w Anglii uwikłanej na początku XIX wieku w wojnę z napoleońską Francją. Różnice między historią serialową a rzeczywistością nie są specjalnie duże - ot, drobnostka. Działa magia. A w zasadzie działała niegdyś, kilkaset lat wcześniej. Żywe są jeszcze jej wspomnienia, istnieją liczne zapiski na jej temat, sama magia jednak opuściła Anglię, zaklęcia nie działają. Jak się okazuje, nie jest to do końca prawda. Żyje bowiem człowiek, który zgłębił tajniki czarostwa, posiada ogromną kolekcję magicznych grimuarów i - co najciekawsze - rzuca działające zaklęcia. Jest to pan Norrell. Jego marzeniem jest doprowadzenie magii do stanu, w którym będzie podziwiana i respektowana, a także "nowoczesna". Żadnych mumbo jumbo, żadnych fearie, magia rozumu, aż chciałoby się rzec. Oferuje swoje usługi rządowi, i - po pewnych dość spektakularnych wydarzeniach - propozycja ta zostaje przyjęta.
I w tym momencie pojawia się drugi czarodziej. Młodszy, prezentujący znacznie większą ciekawość magii i wydarzeń historycznych z czasów, gdy była silna, nie wahający się używać czarów naprawdę spektakularnych. Marzący o przywróceniu magii dawnej, a przynajmniej jej dogłębnemu zbadaniu i zrozumieniu. Zafascynowany krainą faerie... I tu dochodzimy do głównego antagonisty. Jest nim tajemniczy Dżentelmen, król elfów (czy też faerie) porywający ludzi do swojej krainy.
Nie zdradzając zbytnio fabuły, powiem tylko, że w paru godzinnych odcinkach zamknięto skończoną, arcyciekawą opowieść, w której znalazło się miejsce także dla interesujących postaci drugoplanowych, spektakularnych walk (świetnie przedstawiona walka o zabudowania La Haye Sainte z bitwy pod Waterloo), akcentów odrobinę komicznych i całkiem poważnych. Gorąco polecam - całość sprzyja bardziej zabawie w gry fabularne niż bitewniakom, aczkolwiek sekwencje dziejące się podczas 100 dni Napoleona i, wcześniej, w trakcie walk Wellingtona na Półwyspie Iberyjskim aż proszą się o dodanie elementów nadnaturalnych do takiego Sharpe's Practice, czy Black Powder, a może nawet odkurzenie starej Szczelby (orygialnej Flintloque).
Drugi serial jest bardziej znany - to "The Last Kingdom", również powstały na podstawie powieści, tym razem jej autorem jest Bernard Cornwell, a sama powieść to początkowy tom dłuższej sagi o nazwie "Wojny Wikingów" - poza ostatnio wydanym, wszystkie dostępne są po polsku. To film historyczno-przygodowy, opowiadający o ostatnim królestwie Sasów w Anglii podbijanej stopniowo lecz konsekwentnie przez Duńczyków. Wszystko więc jasne - IX wiek, jasno nakreśleni adwersarze, interesujący bohater główny, saski szlachcic wychowany przez wikingów, wskutek zbiegu tragicznych wydarzeń oskarżony o mord na swoim przybranym, duńskim ojcu. Ścigany i pałający żądzą zemsty służy królowi Alfredowi z Wessex, później znanemu jako Alfred Wielki.
Nie będę tutaj streszczał całej fabuły, dość wiernie bowiem podąża za swym popularnym, książkowym pierwowzorem. Serial, którego emisję BBC właśnie zakończyło (dzięki czemu całość sezonu I można obejrzeć za jednym razem), siłą rzeczy bywa porównywany do "Wikingów", choć - tak naprawdę - są z różnych bajek. Podobieństwa oczywiście istnieją, niemniej jednak ton i nastrój obu produkcji są całkiem inne. A samo "Ostatnie Królestwo"? Cóż - z jednej strony widać nieco mniejszy budżet niż w przypadku "Wikingów". Z drugiej, z historycznego punktu widzenia taktyka działania wojsk, wygląd bitew i podobne detale są - moim zdaniem - znacznie bliższe realiom historycznym. Świetnie pokazane zostały, przykładowo, walki w murze tarcz, ataki berserkerów, działania małych grup najeżdżających i pustoszących ziemie nieprzyjaciela. To idealny materiał do rozpalenia w sobie ochoty na "Sagę", czy "Pigs War".
Gorąco polecam oba seriale - idą święta, będzie więc trochę czasu wolnego, który można poświęcić na obejrzenie obu tych produkcji.
Pierwszy serial znam, czekałem na niego strasznie niecierpliwie, obejrzałem pierwszy odcinek i nie zapaliło... Nie wiem, czegoś mi zabrakło. Może miałem złą fazę,może musi odczekać swoje...
OdpowiedzUsuńJonathana Strange'a i Pana Norrella lepiej przeczytać (choć serial jest całkiem solidną adaptacją, choć nie zawsze wierną). :)
OdpowiedzUsuńA różnic między tym światem a naszym jest ciut więcej, głównie jeśli chodzi o historię Anglii, tylko w serialu nie są jakość szczególnie wspominane.
Dzieki za info o panu strange... czytałem książkę nie miałem pojęcia ze jest serial
OdpowiedzUsuń