Poprzednia edycja Figurkowego Karnawału przeszła na blogu bez echa, nie bez mojej winy. Tym razem jednak temat kolejnej rundy - Pięćdziesiąt odcieni szarości - wpasował się idealnie w kolejne dzieło Mormega, nie będę więc przynudzał, tylko oddam głos mojemu bratu.
Inkub
Inkub
Fifty Shades of Grey
Na tak zadany temat odpowiedź mogła być tylko jedna... Gandalf Szary. Figurka pochodzi oczywiście ze stajni GW. Trafiła do mnie od kogoś kto chciał się jej pozbyć, a więc rynek wtórny. W pomrokach dziejów i mojej słabej pamięci zaginęła informacja, czy oryginalnie pochodziła z jakiegoś zestawu, czy też była sprzedawana samodzielnie, w starych dobrych czasach, kiedy GW produkowała jeszcze świetne figurki do Władcy Pierścieni, w czasach kiedy w najczarniejszych snach nie śniłem co Jackson et consortes zrobią ze światem Mistrza w drugiej i trzeciej części Hobbita.
Dość jednak płaczów. Na pomalowanie tej figurki Gandalfa miałem ochotę już dawno, decyzję podjąłem po obejrzeniu jakiegoś tutoriala na you tube z kategorii speed painting. Wróciwszy zatem do domu z zapałem zabrałem się do pracy. Poza figurki jest po prostu kapitalna, kapitalna jak mawia mój kolega z pracy i nie będę ukrywał, że czerpałem wiele radości z jej malowania, potęgowanej jeszcze przez to jak ładnie potrafiła się odwdzięczyć za zainteresowanie, ukazując swoje prawdziwe barwy, które wszak tam od początku były, dla niepoznaki jedynie przykryte jakimś metalem (z resztkami czarnej farby - po podkładzie poprzedniego właściciela).
Na początku zrobiłem rzecz niespotykaną dla mnie i położyłem biały podkład na figurkę. Pewnie jakąś rolę odegrała podświadomość - przecież z Gandalfa Szarego będzie Gandalf Biały, całkiem zresztą niedługo od momentu uchwyconego przez rzeźbiarza figurki, czyli od pojedynku z Balrogiem na kamiennym moście w Morii. Następnie na szatę Gandalfa został nałożony stary, stareńki kolor citadel - Lightning Bolt Blue. Kolejnym krokiem był drybrush Eshin Grey, stopniowo z coraz większą domieszką białego na najbardziej wystających elementach. Pasek, pochwa Glamdringa i torba zostały pomalowane Tallarn Flesh i delikatnie rozjaśnione, o ile dobrze pamiętam, Tausept Ochre. Różdżka (całkiem solidnych rozmiarów) została pomalowana Vermin Brown i rozjaśniona drybrushem Tallarn Flesh. Na tym etapie wykąpałem całą figurkę w silnie rozwodnionym czarnym kolorze, a po całkowitym wyschnięciu farbki delikatnie rozjaśniłem (drybrush) krawędzie szat i skórzanych elementów bez wykorzystywania drybrusha:).
Skóra dłoni i twarzy to vermin brown, rozjaśniany Tallarn Flesh i Tallarn Flesh z dodatkiem białego (na czole, nosie, policzkach, kłykciach i palcach). Malując Glamdringa nieudolnie próbowałem uzyskać efekt załamywania się światła na klindze pokrywając naprzemiennie fragmenty klingi dodatkowo Guilliman Blue. Jak na efekt osiągnięty pędzlem i bodajże pierwszą próbę - całkiem znośnie. Broda i włosy to efekt zastosowania drybrusha białą farbką na powierzchnię uprzednio pokrytą Eshin Grey, a po drybrushu tu i ówdzie podkreślenie cieni bardzo mocno rozwodnioną czarną.
Kryształ na szczycie różdżki/laski został pomalowany na czarno, a następnie na biało. Na ściankach kryształu umieściłem punkty pomalowane Lightning Bolt Blue. Szczyt różdżki został następnie potraktowany rozwodnionym czarnym, żeby stworzyć cienie, a następnie rozjaśniony białym. Na koniec krawędzie kryształu zostały pociągnięty czystym białym.
Podstawka to kolejno nakładane kolory Vermin Brown i coraz mniej Tallarn Flesh i Tausept Ochre (drybrush).
Piękny Gandalf, niby zwykłe klasyczne kolory, ale klasyka chyba inspiruje najbardziej. Mam tę figurkę, ale wciąż jej nie pomalowałam. Czas to zrobić :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń