Dzisiejszy tekst z cyklu krótkich porad dotyczących rozmaitych aspektów naszego hobby napisał Daniel Gryckiewicz „Grytz”, właściciel firmy HiTech Miniatures, produkującej figurki w skali 28 mm „heroic”. Dziś, wyjątkowo, ze względu na obszerność notki, jest ona dostępna wyłącznie po polsku.
Cześć, tu Grytz z Hitechminiatures.
Modelarzem jestem od 20 lat, a modelowaniem figurek zajmuję się od siedmiu. Materiał jakiego używam to stary, dobry greenstuff, od którego - pomimo paru prób - po prostu nie mogę się uwolnić. Doskonałe właściwości plastyczne, długi czas schnięcia oraz możliwość natychmiastowego utwardzenia w wysokiej temperaturze, jeśli zajdzie taka potrzeba, to cechy jakie bardzo mi odpowiadają. Długi czas wysychania jest bardzo przydatny podczas rzeźbienia głów figurek, gdzie zazwyczaj dość długo rzeźbi się i dopieszcza grymas twarzy, nawet po kilku godzinach pracy można jeszcze czasem podciągnąć brew czy wyprostować nos.
Wadą tego materiału jest minimalne puchnięcie podczas schnięcia, jednak mi to nigdy nie przeszkadzało, można się do tego przyzwyczaić. Drugim mankamentem jest spora lepkość, jednak ten problem można wyeliminować przy użyciu medium – zwyczajnej wody. Rozsądnie dawkowany greenstuff jest bardzo wydajny. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że używanie go tylko i wyłącznie do zapełniania szczelin w modelach jest zwyczajnym marnotrawstwem.
Należy pamiętać, żeby zawsze po zakupie sprawdzić świeżość masy, miksując dwa kolory (żółty i niebieski) w jednakowych proporcjach, zwracając szczególna uwagę na czynnik żółty – jest on bardziej podatny na grudkowanie, a z takiego materiału ciężko ulepić coś rozsądnego (może właśnie wtedy wykorzystać go należy do wypełniania ubytków?). Koniecznie trzeba też pamiętać, by w przypadku kupowania greenstuffu w paskach, usunąć środkową część materiału, czyli miejsce styku obu czynników. To miejsce zazwyczaj jest wyschnięte i niezdatne do użytku. I tutaj mała podpowiedź i spostrzeżenie – opisywana masa plastyczna starzeje się bez względu na sposób przechowywania, a najdłużej udało mi się go utrzymać „przy życiu” półtora roku.
Modelując w greenstuffie pamiętajcie, że nie wybacza on niezgrabnego dotykania - możecie być pewni, że każdy odcisk palca zostanie uwieczniony. Z własnego doświadczenia wiem, że trudno się ich pozbyć po utwardzeniu , czasem – i tylko w niektórych przypadkach - pomaga wtedy bardzo drobny papier ścierny.
Do rzeźbienia nie używam zbyt wielu narzędzi. Te, które mam pod ręką, to nóż modelarski firmy OLFA oraz cztery podstawowe narzędzia dentystyczne o różnych końcówkach. Czasem zachodzi też konieczność użycia igły lub wykałaczki, zależy to jednak od pożądanego efektu. W swoim przyborniku posiadam również żyletkę, pilniczek, nożyczki oraz pęsetę – moje wielkie palce nie zawsze są w stanie dotrzeć w trudno dostępne miejsca. W narzędzia polecam zaopatrywać się hurtowniach medycznych, gdzie przyrządy dentystyczne można kupić w bardzo przystępnej cenie 3-9 zł za sztukę, unikając handlowców oferujących „specjalne” narzędzia dla rzeźbiarzy :) w kosmicznej cenie. Żadne, nawet najdroższe narzędzie, nie przyda nikomu talentu modelarskiego. Tylko i wyłącznie długotrwałe ćwiczenia spowodują, że sami dobierzecie sobie sprzęt odpowiedni do Waszych wymagań.
Jeśli chodzi o sam proces tworzenia modelu, to moje wizje artystyczne ograniczone są technologią odlewania figurek, dlatego bardzo rzadko pozwalam sobie na jakieś bardzo trójwymiarowe kreacje (co często komentują internauci, zastanawiając się dlaczego większość modeli ma takie statyczne pozy? Odpowiedź jest prosta, to bardzo nobilitowani wojownicy i nie wypada im się wygłupiać ;)). Prawda jest jednak taka, że statyczne modele, po prostu, łatwiej się odlewa.
Początkowo mam jedynie bardzo ogólną wizję wyglądu danej figurki, po ołówek sięgam tylko wtedy, gdy trzeba zaprojektować jakąś specjalną broń lub nietypowy pancerz. Wtedy konieczne jest narysowanie obiektu na kartce, by potem starać się go jak najwierniej odwzorować, łącząc - najczęściej - greenstuff z plastikardem, dla ułatwienia i lepszego efektu. Skala 28 mm jest bardzo specyficzna, można napisać cały elaborat na temat proporcji ludzi w tej skali – ja jednak ja trzymam się mojego wyobrażenia danej postaci. Nawiasem mówiąc, bardzo trudno ludziom z zewnątrz wytłumaczyć różnicę pomiędzy skalą modelu, a jego rozmiarami. Do dziś jeszcze dostaję e-maile z zapytaniem, dlaczego taką to a taką figurkę opisałem jako 28 mm, skoro od stopy do czubka głowy ma wysokość 32 mm. Tu następuje potem długi wywód na temat różnic pomiędzy skalą, a wymiarami. Przecież rozmiary smoka i rycerza w skali 28 mm są diametralnie różne, a jednak to wciąż ta sama skala. Dla mnie wyznacznikiem skali figurki jest zawsze głowa. Jeśli głowa figurki wyrzeźbiona jest w skali 28 mm, to do czegokolwiek by jej nie przykleić, wtedy model również będzie w skali 28 mm. Bardzo przydatne uproszczenie - zwłaszcza w każdym universum science-fiction. A jako że figurki rzeźbię na potrzeby mojej własnej firmy, nie muszę dostosowywać się tutaj do niczyich wymagań :).
Niestety, nie ma jednej, złotej zasady, której należałoby się trzymać, by być dobrym modelarzem czy rzeźbiarzem. Podobnie jak w każdej innej dziedzinie życia, tylko i wyłącznie długotrwałe ćwiczenia mogą dać dobre lub zadowalające rezultaty. No, chyba że ktoś chce poczekać na rozpowszechnienie druku 3D, wtedy opanowując podstawy programu 3D wyrzeźbimy przepiękne modele (;)), nie babrząc się w żadnym trudnym w obróbce materiale.
Myślę, że jednym z najczęściej popełnianych błędów przez ludzi zaczynających rzeźbienie, jest pośpiech, chęć wykonania całej figurki od razu. Należy pamiętać, że materiał można i trzeba nakładać warstwami. Czasem trzeba pozwolić na wyschnięcie masy, zajmując się w tym czasie inną częścią modelu. Tak, najczęściej, powstają np. nosy moich figurek. Najpierw zostawiam tylko małą wypustkę z masy, a potem, gdy wyschnie, dopiero druga lub czasem nawet dopiero trzecia warstwa nada nosowi kształt ostateczny.
Pamiętajcie też, że przygodę z rzeźbieniem najłatwiej jest rozpocząć od robienia konwersji różnych istniejących już modeli. Dodanie falującego płaszcza czy rozwianych włosów może być na początku równie ekscytujące - i dać lepsze efekty - niż budowanie całej figurki od podstaw, co niemal na pewno zakończy się rozczarowaniem.
Życzę powodzenia i wytrwałości.
Świetny wpis, który uświadomił mi jedną z najbardziej uniwersalnych prawd tego świata: ćwicz, ćwicz, ćwicz... Znam tą zasadę od dawna, lecz dopiero teraz wiem, że odnosi się do praktycznie wszystkiego :) Mam nadzieję, że będą się nadal pojawiać wpisy odnośnie rzeźbienia, bo temat strasznie mnie wciągnął, aż sam zamówiłem sobie Miliputa ( w mej niekończącej się ingorancji sądziłem, że będzie miał identyczne właściwości co GS - w końcu to też masa dwuskładnikowa, nie? :D )i zacząłem w nim dłubać, chociaż narazie bez wspaniałych wyników :)
OdpowiedzUsuń