Strony

piątek, 27 czerwca 2014

Jeszcze jeden leśny dziadek | One more ranger from the forest

Kolejny malowany na zamówienie ranger, jak poprzednio figurka braci Perry. Nie chciałbym się już rozpisywać o wadach miniaturki (fatalna broń!), wspomnę więc tylko, że malując ją poćwiczyłem sobie nieco dokładniej malowanie twarzy, subtelnych efektów przejść kolorów, zarostu, itp. 

Another commissioned ranger, as all previously shown miniatures from this period this is Perry brothers' figure too. I don't want to rant again about bad casting and crappy quality (rifle is just plain wrong and ugly), so I will just say that I managed to practice a little bit painting faces... Thins like subtle tonal changes, stubble, eyes, etc...
You can see first version of this miniature here.












środa, 25 czerwca 2014

Land Raider Czarnego Legionu | Land Raider of the Black Legion

To jeden z modeli, nad którymi "pracowałem" najdłużej, jak to możliwe. Jeśli mnie pamięć nie myli, pierwsze elementy wyciąłem zaraz po ukazaniu się tej wersji modelu, gdzieś w połowie lat 90, a skleiłem go wstępnie ok. 2000. Po czym, jak to bywa, czekał sobie cierpliwie w pudełku. Doczekał się kilka miesięcy temu. Okazało się, że mimo budowy prostej jak cep udało mi się przykleić kilka części niezupełnie prawidłowo. Nie wszystko udało się skorygować, stąd widoczne są pewne... niedoskonałości. Udało mi się też przykleić do luf dwa różne rodzaje zakończeń, dostrzegłem to dopiero w trakcie malowania... Malowanie zresztą również nie było specjalnie przyjemne, kolor czarny jest wyjątkowo wredny do postarzania, rozjaśniania i podobnych zabiegów. Krótko mówiąc - jest, jaki jest, a następny będzie, mam nadzieję, lepszy:)/

This is one of the models with very long history of being worked on. I cut first parts from the sprues just after original release of this "then new" variant of Land Raider, back in mid nineties, and it was glued together somewhere in 2000 I think. Then I left it to rot... Well, I finally decided to finish it few months ago. As it turned out, model is very simple but still I managed somehow to glue some parts in very, very bad way. So... I had to carefully cut some parts, sand them, etc. Still - some damage was done. As you can see, I managed to finish las cannons barrels with two different gothic gargoyles heads variants. I noticed this little thing during painting and decided to left it as it is... It is chaotic tank after all;) Painting itself was rather tedious I think, black is very, very unforgiving colour to weather and highlight. Still - it is finished and next one will be better, I hope;). 






niedziela, 22 czerwca 2014

Prosto z pudełka: Synowie Adramelecha Tartaruk Pyrobara produkcji Werewoolf Miniatures | Straight from the box: Sons of Adramelech Tartaruk Pyrobaras from Werewoolf Miniatures

Firma Werewoolf Miniatures przesłała mi do recenzji dwie figurki złych krasnoludów w skali 28 mm "heroic" swojej produkcji, noszą one nieco przydługą nazwę "Synowie Adramelecha Tartaruk Pyrobara". Miniaturki dotarły do mnie w torebce foliowej zamykanej na strunę, oczywiście w częściach. Producent dzieli bowiem swoje miniaturki na elementy, które w ramach armii można ze sobą dość dowolnie mieszać, przez co sklejone figurki mają zróżnicowany wygląd.

Figurki dotarły nieuszkodzone. Brak jest na nich przesunięć formy, większych linii podziału, nawet błonki, czyli mikroskopijnej grubości nadlewki, tak częste przy figurkach wykonanych z żywicy, tutaj występują w ograniczonych ilościach. Największą wadą, jaką dostrzegłem, było mocne wygięcie toporków, przeznaczonych do zamocowania na plecach miniaturek. Ogrzanie w gorącej wodzie pozwoliło je wyprostować. Odlewy wykonane są z żywicy o najczęściej chyba spotykanym, szarym kolorze. Próba cięcia nożem i szlifowania pilnikiem i narzędziem do likwidacji linii podziału produkcji Citadel wykazały, że materiał jest stosunkowo miękki i łatwo poddaje się obróbce. Jest jednocześnie dość sztywny. Jakość odlania jest wysoka - praktycznie brak pęcherzyków, niedolanych fragmentów i podobnych felerów. Znalazłem tylko jedno miejsce, wymagające interwencji greenstuffem - policzek jednej z głów miał dziurkę wymagającą szpachlowania.

Miniaturki wyrzeźbił Marcin Szymański, stały rzeźbiarz Werewoolf Miniatures. Ich styl to połączenie estetyki dawnych Krasnoludów Chaosu produkcji Games Workshop ze źródłami historycznymi. Część wyposażenia miniaturek jest bowiem wzorowana (dość luźno) na wyposażeniu starożytnych perskich wojowników. W sumie, to również nawiązanie do produktów GW, ich spaczeni krasnoludowie również dość swobodnie wykorzystywali estetykę starożytnego imperium Persów.

Miniaturki przesłane do recenzji przedstawiają wojowników oddziału pyrobara, czyli strzelców, używających broni przypominających nieco połączenie miotacza ognia z garłaczami. Stylistyka tej broni mocno mi się podoba, choć niektórzy mogą mieć pewne zastrzeżenia, jako że wygląda ona znacznie "nowocześniej" niż pozostałe elementy stroju i ekwipunku. Są one zdecydowanie "niższe technologicznie" i mocno zbliżone do tego, co lubią gracze krasnoludów Chaosu - zbroje lamelkowe, ozdoby i symbole z czaszek i piorunów. Kiedy dodamy jeszcze do tego kręcone brody, mamy coś, co niemal idealnie wpisuje się w znajomy wizerunek wyznawców Hashuta. Warto też wspomnieć, że miniaturki mają coś, co można określić jako nieco staroświecki wygląd. Wyraźnie widać, że powstały w tradycyjny sposób, nie były projektowane w programie 3D. Jednym się to podoba (w tym mnie), inni preferują nieco bardziej czysty, techniczny styl figurek 3D.
Figurki Synów Adramelecha produkcji Werewoolfa przypadły mi mocno do gustu, z wielką przyjemnością wezmę je pod swój pędzel.


Zdjęcie pomalowanych figurek pochodzi ze sklepu ebajowego Werewoolf Miniatures, wzory pomalował Piotr Karpiński.


Werewoolf Miniatures company has send two miniatures of their 28 mm "heroic" scale evil dwarves to be reviewed. They bear a little long name - "Sons of Adramelech Tartaruk Pyrobaras". Miniatures were send in a plastic zip bag, in separate pieces. This is regular practice of this manufacturer, which makes mixing different elements really easy. I like this as it allows for much greater variety of finished miniatures.
Both figures were undamaged. Quality casting is high - there are no bigger mould lines, misaligned forms traces, even thin resin foil, so frequent on miniatures casted from resin, are present in very limited quantity. The bigger fault I found were bended hand axes. Both of them were casted on separate sprue and both were badly distorted. As usual, hot water comes to help... There was also very small hole on the cheek of one of the heads which needs to be filled with greenstuff. Everything else was perfectly cast in commonly used grey resin. Cuts made with knife and cleaning with a Citadel mould removal tool has shown that resin is rather soft and easily workable.
Figures were sculpted by Marcin Szymański, who sculpted all miniatures released by Werewoolf so far I believe. One can describe the visual style of Tartaruk Pyrobaras as a mix between esthetics of old Chaos Dwarves by Games Workshop and a look of ancient Persian warriors (again, Citadel's Chaos Dwarves were very loosely based on them too).
Miniatures in my possession are labelled as pyrobaras warriors. They are armed with deadly weapons mixing flamers and blunderbusses in one. I like the look of the weapons but I think it may be a point of controversy for other gamers, as they have distinctively more modern look then rest of the pyrobaras' equipment. Speaking about stunties' gear - it is rather archetypical in look - lameller armour, skulls and lightnings icons, curly long beards. To sum it up - Werewoolf Sons of Adramelech look like all good Hashut believers should;). It is also worth to note that Sons of Adramelech miniatures have that distictive feel of old-school figures made by a human in a old-fashioned way - with hands, tools and greenstuff. They certainly weren't digitally sculpted. Some like it (I like), some prefer more modern, technical look of 3D designed miniatures.
I really like these miniatures and I think that painting them will be a real joy. Higly recommended for all Chaos Dwarves players out there.
Photo of painted miniatures is taken from Werewoolf Miniatures E-bay store, figures were painted by Piotr Karpiński.
















piątek, 20 czerwca 2014

Z otchłani czasu: Krell, Lord Ożywieńców | From the abyss of time: Krell, Lord of the Undead

Krell był potężnym czempionem Chaosu na długo przed powstaniem Imperium. W owym czasie istniały jedynie nieliczne, rozproszone plemiona ludzi, będących niczym więcej niż barbarzyńcami, posiadającymi jedynie nieliczne umiejętności i mającymi niewielkie pojęcie o czymkolwiek. Krell był władcą jednego z takich plemion, które oddawało cześć bogowi Chaosu, Khorne'owi. Krell szybko stworzył swoje imperium, podbijając plemiona barbarzyńców na północy, a następnie zwrócił się przeciwko krasnoludom na południu. Czasy te krasnoludy określają mianem Czasem Niedoli, ich imperium dosięgły bowiem liczne nieszczęścia - najpierw zniszczyły je trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, a następnie stało się ono celem zmasowanego ataku plemion orków, goblinów, skavenów i innych złych stworów. Krell zawarł sojusz z Nocnymi Goblinami szturmującymi krasnoludzkie twierdze Karak Ungor i Karak Varn, a jego imię wielokrotnie pojawia się na stronicach Wielkiej Księgi Uraz. W końcu zginął z ręki krasnoludzkiego bohatera Grimbula Żelaznego Hełmu w czasie ataku na Karak Kadrin.

Poddani Krella wynieśli jego ciało z zamętu bitwy i pochowali wewnątrz prymitywnego kurhanu na skraju obszaru, który obecnie znany jest jako Pustkowia Chaosu. Niemal 1500 lat później na grobowiec natrafił Nagash, poszukujący własnego, zaginionego artefaktu, Korony Czarnoksięstwa. Nagash słyszał wiele o Krellu i jego krótkim lecz krwawym panowaniu, ożywił więc starożytnego czempiona Chaosu. Krell stanął na czele jednego z ożywieńczych legionów Nagasha, gdy ten walczył z Sigmarem w bitwie nad rzeką Reik.

Siły dowodzone przez Krella miały zaatakować krasnoludzkich sprzymierzeńców Imperium, co dałoby mu okazję do wywarcia zemsty za klęskę poniesioną stulecia wcześniej. Krell na czele swojego legionu uderzył w szeregi krasnoludów. Walka była zacięta, krasnoludy z uporem stawiły czoła wrogowi, nie cofnęły się ani o piędź przed, zdawałoby się, niewyczerpaną furią uderzeń ożywieńczych przeciwników. Kiedy jednak, mimo wszystko, znalazły się o krok od klęski, Sigmar pokonał Nagasha. Momentalnie niemal cała ożywieńcza armia przestała istnieć, gdyż oddziały obróciły się w proch, gdy potęga woli władcy umarłych przestała podtrzymywać ich istnienie. Ocalał jedynie Krell, który zdołał uciec, przebijając się przez zaciskający się pierścień krasnoludzkich wojowników na czele garstki swych podwładnych.

Oddziały Sigmara były wyczerpane walką i nie podjęły natychmiast pościgu. Był to błąd, gdyż ludzkie słabości i zmęczenie nie miały przystępu ani do Krella, ani do jego ożywieńczych żołnierzy. Maszerując dzień i noc, Krell poprowadził swe ocalałe siły do serii ataków, które zebrały krwawe żniwo pośród osad powstającego Imperium. Zniszczono wiele wsi, splądrowane zostały miasteczka, zamki doszczętnie spalono. Większe miasta zapełniły się uciekinierami, którzy porzucili swe domostwa w obawie przed armią Krella. Sigmar zdołał, ostatecznie, doścignąć uciekiniera, zmusił go do walki w starciu, które przeszła do historii pod nazwą bitwy o Lodowcowe Jezioro. Następnie władca Imperium uwięził pokonanego wroga w magiczne stworzonym grobowcu. Opowieści o Krellu i jego legionie przeklętych słychać wokół ognisk i w tawernach całego Imperium do dziś dnia.

Setki lat później na grobowiec Krella natrafił Heinrich Kemmler. Zawarł pakt z wojownikiem i uwolnił go w zamian za służbę - tak mu się przynajmniej wydawało. W rzeczywistości wędrówką Kemmlera przez góry i pustkowia sterował subtelnie Nagash - było to częścią jego skomplikowanego, przemyślanego planu, mającego na celu uwolnienie Krella i zjednoczenie go z Liczmistrzem. Władca Umarłych zamierzał skierować następnie tych dwóch potężnych ożywieńczych bohaterów przeciwko Bretonnii. Plan Nagasha nie do końca się powiódł, gdyż oddziały martwych poniosły znaczne straty w bitwie o klasztora La Maisontaal. Nie ulega jednak wątpliwości, że knowania Nagasha z czasem okażą się jednak skuteczne.

(Fragment książki "Warhammer Armies: Undead" autorstwa Jervisa Johnsona i Billa Kinga, opublikowanej przez Games Workshop w 1994 roku. Sam Krell jest, rzecz jasna, starszy niż ten jego opis, pojawił się po raz pierwszy na łamach minikampanii "Terror of the Lichemaster" z 1986 r. Mimo odgrywania znaczącej roli, jest tam opisany dość pobieżnie, podobnie zresztą jak i pozostali bohaterowie, zdecydowałem się więc użyć opisu ciut późniejszego. Krell jest jednym z najstarszych bohaterów armii ożywieńców, jacy nadal obecni są w grze - jego nowy model pojawił się, wraz z zasadami, w księdze armii Vampire Counts obecnej edycji Warhammera FB. Szkoda tylko, że w kampanii "Liczmistrz" do WFRP (opartej na wspomnianej kampanii do WFB), która ukazała się również na rynku polskim w 1994 r. (zresztą w moim tłumaczeniu), postać Krella została zastąpiona kimś innym, choć na nim wzorowanym).

Krell was a mighty Chaos champion long before the birth of the Empire. At this time there were only a few scattered tribes of men who were nothing more than barbarians with few skills and little learning. Krell was the ruler of one such tribe that was corrupted by the Chaos god, Khorne. Krell quickly carved out an empire amongst the barbarian tribes of the north and then turned against the Dwarfs to the south. This was during the period the Dwarfs call the Time of Woes, when their empire had been riven by earthquakes and volcanic explosions, then assaulted by massed tribes of Orcs, Goblins, Skaven and other evil creatures. Krell allied with the Night Goblins who stormed the Dwarf Strongholds of Karak Ungor and Karak Varn and his name is recorded many times in the Great Book of Grudges. He was finally slain by the Dwarf Hero Grimbul Ironhelm during the assault on Karak Kadrin.

Krell's followers carried away his body and buried it in a crudely wrought tomb on the edge of the area now known as the Chaos Wastes. Nearly 1,500 years later Nagash came upon this tomb whilst he was searching for his lost Crown of Sorcery. Nagash had heard much of Krell and his brief but bloody reign, so he raised the mighty warrior from the dead. Krell was placed in command of one of Nagash's Undead legions when he fought against Sigmar at the Battle of the River Reik.

Krell's forces were to attack the Empire's Dwarf allies, giving him the chance to avenge his defeat centuries before. Leading his legion from the front, Krell smashed into the Dwarfs. The battle raged furiously, the Dwarfs stubbornly refusing to give ground against the seemingly endless ranks of Undead troops. But just as it seemed that the Dwarf line was crumbling, Sigmar cut down Nagash. In moments, the Undead army was all but destroyed, as units turned to dust without Nagash's will to keep them alive. Only Krell survived and at the head of his troops, he was only just able to battle his way through the Dwarf lines and escape.

Sigmar's forces were exhausted by the battle and did not pursue him immediately. This proved to be a mistake, for such human frailties did not worry Krell or his Undead followers. Marching night and day Krell led his remaining troops on a dance of destruction that cut a bloody swathe across the fledgling Empire. Entire communities were destroyed, towns sacked and castles burned to the ground, while the cities of the Empire filled with refugees fleeing from Krell's army. He was finally cornered by Sigmar and defeated at the Battle of Glacier Lake, and imprisoned in a magically constructed tomb. To this day, tales of Krell and his doomed legion are still told round campfires and taverns across the Empire.

Hundreds of years later Heinrich Kemmler came across Krell's tomb. He struck a deal with the warrior and freed him to do his bidding, or so he thought. In fact, Kemmler's wanderings in the mountains had been subtly guided by Nagash as part of a cunning and evil plan that would free Krell and unite him with the Lichemaster, so that he could unleash these two powerful Undead champions against Bretonnia. Nagash's plans suffered a minor setback following the heavy casualties the combined forces suffered at the Battle of La Maisontaal Abbey, but in time they are sure to bear rich and terrible fruit.

(Excerpt from "Warhammer Armies: Undead" book, written by Jervis Johnson and Bill King, published by Games Workshop in 1994. Krell himself is, of course, much older then this description. He was one of the major characters of "Terror of the Lichemaster" WFB 2nd. edition minicampaign pack. As the decriptions of characters from this campaign are very short, I decided to use this one, slightly newer but much more detailed. Krell is one of the few very old undead characters still present in Warhammer Fantasy Battle game. Rules for him were published in current edition of "Vampire Counts" army book and new miniature is in stores.


środa, 18 czerwca 2014

Powrót w lasy północnych stanów | Return to the Northern States' forests

Pierwszy z drugiej szóstki rangerów produkcji braci Perrych z okresu amerykańskiej wojny o niepodległość. Rozpoczęty kilka tygodni temu, z przyczyn losowych dokończony dopiero teraz. Cała szóstka to fajne wzory, ten jest jednym z tych, które podobają mi się najbardziej, pewnie z powodu sakwy na plecach. Gdyby tylko broń była lepsza, zniósłbym nawet niespecjalnie dobrze zrobioną twarz. Choć - pochwalę się trochę - uważam, że i tak akurat facjata wyszła całkiem, całkiem, spędziłem nad nią sporo czasu...
Miniaturka malowana, rzecz jasna, na zamówienie, jako uzupełnienie pokazywanych wcześniej figurek tego producenta z wspomnianego okresu.

First of the second batch of six Rangers from the American War of Independence sculpted by Perry brothers. Actually, all six of them were started few weeks ago but due to unexpected delays I was able to finish them now. All six of them are really nice miniatures and this one has great bag on the back, a joy to paint. If only rifle would be better sculpted... Face is rather crude too but I tried hard to paint it in a natural looking finish. It took a long time I may add...
Miniature was commissioned of course, it is a part of larger AWI force which was already shown on the blog.







poniedziałek, 16 czerwca 2014

Książę Imrik, lord smoków | Prince Imrik, Dragon Lord

Figurka księcia Imrika na smoku zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie, kiedy ukazała się na rynku w swojej pierwszej, widocznej obok, inkarnacji, jakieś 20 lat temu. Szczegółowość rzeźby nie miała sobie równych (może poza pozostałymi nowymi ówczesnymi bohaterami Wysokich Elfów), poza, malowanie - podobało mi się wszystko. Pamiętam, że do jej malowania podchodziłem ze sporą rezerwą, niepewny swoich umiejętności. Smok był nam jednak potrzebny do grania, wziąłem się zatem do roboty i rezultat pokazuję publicznie po niemal dwóch dekadach. Monstrum i jego jeździec sporo przez ten czas przeszli - doprowadzenie tej figurki do stanu, w którym mogłem zrobić zdjęcie, wymagało jej bardzo dokładnego umycia i oczyszczenia z kurzu, zreperowania najbardziej drażniących uszkodzeń, podmalowania tu i tam... Nadal nie jest w stanie idealnym, niemniej jednak budzi we mnie masę dobrych wspomnień. Malowany był, rzecz jasna, dla armii elfów Mormega, ja byłem wierny swoim ożywieńcom.


Model of Prince Imrik riding a dragon made a huge impact on me when it was released, in its first incarnation about twenty years ago. I loved all the small details, pose of the rider and its mount, colours and painting - in short, I liked it a lot. And I remember that I was really reluctant when it was a time to paint this model - not only it was huge but it was really, really expensive back then in Poland. Well, dragon was much needed for High Elves army of my brother so I just had to paint it anyway...
Twenty years later it sits again at my desk, slightly battered but still proud. It shows signs of passing time, of course, paintjob is really bad, miniature itself is damaged here and there. And it was so dusted that I spent more then a hour trying to clean it...One thing is priceless - all memories came back again...
Dragon was painted for my bro's army of elves of course, my army of choice were undead back then (and Vampire Counts now).




wtorek, 10 czerwca 2014

Ścieżka Skorpiona | Way of the Scorpion

Drugi z wojowników aspektu Uderzającego Skorpiona pędzla Mormega. O malowaniu mój brat dość obszernie pisał w poprzednim wpisie, pokazującym pierwszą figurkę tego rodzaju, nie będę się więc powtarzał. Od siebie dodam jedynie, że takie ciemniejsze od firmowego malowanie bardzo mi się podoba, brak mu tej cukierkowej słodkości, charakterystycznej dla jasnych i czyściutkich skorpionów Games Workshop. Myślę że niezłą ilustracją tego, jak może w rzeczywistości wyglądać wojownik ścieżki skorpiona jest ilustracja na samym końcu wpisu.

Second of the warriors of the Striking Scorpions warriors painted by Mormeg. My brother described painting in great details, so I won't reapeat that. I just would like to add that I like such darker, more sinister colours, different then GW Studio's version. It lacks this candy sweetnes, so characteristic for Eavy Metal paintings. I think that graphic that is shown at the very end of the note shows Striking Scorpion in a "realistic" way.