Strony

niedziela, 31 lipca 2011

Z półki Mormega: Fear the Alien

Druga recenzja Mormega, ponownie świat WH40K, ponownie zbiór opowiadań. Kolejna recenzja już za dwa tygodnie, a tymczasem, jak zwykle - zapraszam do wymiany własnych spostrzeżeń na temat samej recenzji, książki, czy też samego świata WH40K. 
Inkub

Fear the Alien


Kolejny zbiór opowiadań ze świata Warhammera 40000 pod redakcją Christiana Dunna. Książkę - jak większość pozycji mojego ulubionego wydawcy - w miękkich okładkach, zdobi ilustracja Clinta Langley’a przedstawiająca nacierających orków. Czytelnikowi dane jest zajrzeć nie tylko do lufy gnata, którego nasz zielonoskóry kolega trzyma, ale nawet stwierdzić, że opieka dentystyczna orków stoi na zastraszająco niskim poziomie.  Jak zwykle jestem czepliwy dodam więc, że ząbki tego osobnika wyrastają jakby wprost ze skóry buźki, wygląda to trochę tak, jakby został pozbawiony warg.  Ilustracja na okładce, moim zdaniem, nie przykuwa uwagi. Nie wiem, czy poza fanami uniwersum jest w stanie skusić kogoś do sięgnięcia po tę pozycję.  Trzeba jednak, gwoli sprawiedliwości dodać, że jakieś 30 lat temu ostatni raz kupując książkę (Mama Ci wtedy kupila, a nie sam sobie kupiłeś – przyp. Inkub) kierowałem się ilustracją na okładce, odkąd zaś posiadłem sztukę czytania, zawartość książki ma zdecydowanie większe znaczenie od okładki.

Przyjrzyjmy się zatem zawartości. Na zbiór składa się dziesięć opowiadań zebranych na 403 stronach. Jak łatwo zgadnąć, lektura zbioru przybliża nam niektóre obce gatunki zamieszkujące galaktykę, i jak na tacy wyjaśnia dlaczego obcy są tacy obcy. Niestety, większość z nich jest nastawiona do ludzkości we wrogi sposób, co prowadzi do nieustannych konfliktów. Nie ma to zresztą większego znaczenia, gdyż - tak czy inaczej - Imperium najchętniej doprowadziłoby do zagłady wszystkich obcych gatunków. Nic dziwnego zatem, że w świecie Warhammera 40000 „there is only war”. Tytuły opowiadań i ich autorzy przedstawiają się następująco:

1.      Gardens of Tycho, Dana Abnetta,
2.      Fear Itself, Juliet E. McKenna,
3.      Prometheus Requiem, Nicka Kyme’a,
4.      Mistress Baeda’s Gift, Bradena Campbella,
5.      Iron Inferno, C.L. Wernera,
6.      Sanctified, Marka Claphama,
7.      Faces, Matthew Farrera,
8.      Unity, Jamesa Gilmera,
9.      The Core, Aarona Dembskiego-Bowdena,
10  Ambition Knows No Bounds, Andy’ego Hoare

W książce występuje bogactwo czarnych charakterów: nekroni, tyranidzi, eldarzy, orki i tau, a raczej krootowie (czytelnicy muszą wybaczyć, pojęcia nie mam jak została spolszczona nazwa kroot), przyjmijmy więc, że mam rację.  Podobnie jak poprzednio nie będę omawiał poszczególnych opowiadań, a jedynie te, które moim zdaniem zasługują na wzmiankę z uwagi na ich wartość lub wręcz przeciwnie - jej brak.

Zdecydowanie najsłabsze, moim zdaniem, opowiadanie w zbiorze, to Ambition Knows No Bounds. Stylizowane jest chyba na gatunek określany mianem, jeśli się nie mylę, surrvival horror. Niestety, strasznie nie jest, nudnie owszem. Ile razy już czytałem o zielonej poświacie… Autor nie wniósł niczego nowego do mojego postrzegania nekronów, poprzestał raczej na utartych schematach. Jedyną ciekawostką jest pojawienie się nowego, przynajmniej dla mnie, rodzaju strażnika.  Około metra długości, bohaterom opowiadania kojarzył się z owadami, a mi z mniejszą wersją Necron Tomb Stalkera wyprodukowanego przez Forge World.

Dan Abnett raczej stanął na wysokości zadania, pisząc kryminał, niestety bardzo schematyczny. W sumie przyznaję, że czyta się dobrze ale efekt osłabia okoliczność, że z góry wiadomo co stanie się za chwilę. Bohater zaś, opisywany jako gryzipiórek, nagle przeistacza się, no może nie w wiedźmina, ale kogoś w stylu Sędziego Dreda. Może ciutek przesadzam ale coś na rzeczy jest.

Jest kilka opowiadań, które zasługują na uwagę. Zacznę od Unity. Opowiadanie, które mi się bardzo podobało, interesujący temat, rozwinięty w niekonwencjonalny sposób. Wyróżnia się wyraźnie w sposób pozytywny na tle innych zamieszczonych w zbiorze. W pewien sposób jest bardzo przekonujące i znacznie mocniej trzyma w napięciu niż Ambition Knows No Bounds. Po przeczytaniu wiem, że w tej samej galaktyce nie ma miejsca dla tau i ludzi. Za bardzo się różnimy. Po lekturze krootowie kojarzą mi się z tyranidami. Niby wszystko to już dawno wiadomo, a jednak autor przypomniał mi tę wiedzę w sposób, który trudno zapomnieć. Inspirował się chyba po trosze, a przynajmniej tak mi się wydaje, sceną z Walecznego Serca, z wisielcami w szopie…

Skoro mowa o tyranidach… nie mogło ich zabraknąć. Występują w kilku opowiadaniach. W Fear Itself przedstawiona jest inwazja tyranidów z poziomu żołnierzy kompani Gwardii Imperialnej. Widok masy tyranidów atakujących nielicznych gwardzistów przemawia do mojej wyobraźni. Jest w tym coś, czemu nie mogę się oprzeć. Z tych powodów dawno temu kupiłem Desert Raiders Luciena Soulbana, o której to powieści kiedyś może napiszę słówko albo dwa. Wracając do Fear Itself jest tak jak miało być: krew, pot i łzy, stracona nadzieja i trąbka kawalerii, nieco zgryźliwie dodam, że brakuje jedynie flagi Stanów Zjednoczonych Ameryki i przemawiającego na tle ruin prezydenta. Jestem pewnie niesprawiedliwy, wcześniej schematyzm był postrzegany przeze mnie jako minus teraz zaś mi nie przeszkadza… Jednak taka jest prawda. Fear Itself podobał mi się. Ma w sobie to coś czego opowiadaniu z nekronami zabrakło. Hmm… może kilku genokradów?

Faces… opowiadanie nabiera tempa stosunkowo powoli, ale jest niczym lawina, nie można jej zatrzymać. Niewątpliwie zasługuje na szczególne wyróżnienie. Można o eldarach pisać zapewne na wiele sposobów. Wiem teraz, że na pewno są w stanie wzbudzić strach w sercach ludzi. Nie, nie, opowiadanie nie dotyczy Mrocznych Eldarów w odniesieniu do których strach nie dziwi. Historia opisana na kartach opowiadania jest szczególna, eldarowie pojawiają się na dopiero na zakończenie, ale szaleństwo i strach jest od początku. Nie uchylając za bardzo rąbka tajemnicy dodam, że jest to opis bardzo szczególnego występu artystów.

Na zakończenie kilka słów o Prometheus Requiem i The Core. Oba opowiadania łączy fakt, że uzupełniają trylogie o Salamandrach i Władcach Nocy tych samych autorów. Pierwszy tom powieści o Salamandrach dopiero kupiłem, nie mogę zatem umiejscowić wydarzeń opisanych w opowiadaniu w stosunku do powieści, The Core zaś rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych w Blood Reaverze. Drugą rzeczą łączącą te opowiadania jest to, że opisują te same wydarzenia, ale z perspektywy różnych stron. Kapitalny pomysł. Od lat po głowie chodzi mi zamysł zorganizowania sesji RPG z dwoma drużynami graczy grającymi przeciw sobie. Oba opowiadania wzajemnie się uzupełniają i czyta się je wartko, nie może zresztą być inaczej jeżeli dotyczą VIII Legionu (no nie, oczywiście, VIII Legion jest zawsze the best – przyp. Inkub). Zauważyłem tylko jedną niekonsekwencję Nick Kyme określa wrak okrętu penetrowanego przez Salamandry jeden raz jako Proteus zamiast Protean.
Mormeg

piątek, 29 lipca 2011

Gobliński szaman | Goblin shaman

Moje wyobrażenie Warhammera przez długi czas kształtował obraz goblińskiego szamana, rozbijającego bramę obronnego grodu w Granicznych Księstwach, opisanego przez Williama Kinga w jednym z wczesnych opowiadań o Gotreku i Felixie. Zielonoskórzy podobali mi się - i podobają - od zawsze. Przerażała mnie trochę liczba modeli koniecznych do pomalowania w tej armii, popełniłem jednak kilka modeli do Orków i Goblinów, mam też całkiem pokaźną kolekcję modeli bardzo starych, starych i dość starych, pozostających w stanie nieskażonym dotknięciem pędzla. Może to się kiedyś zmieni. Dzisiejszy model to owoc słabości jakiegoś wieczoru sprzed około 12 lat. Miałem, chwilowo, zapał do malowania zielońców. Pamiętam, że przeszło mi po starannym pomalowaniu z licznymi detalami około dziesięciu identycznych plastikowych nocnych goblinów i parunastu innych figurek. Ale ja jeszcze kiedyś do nich wrócę.
Sam model to raczej sentymentalna podróż w przeszłość, dziś pomalowałbym go raczej inaczej - poza skórą szamana, gdyż i dziś pomalowałbym ją jaskrawo i jasno. Najbardziej festyniarsko wygląda różdżka, znaki na pająku też wymagają jak najszybszego przemalowania... Co ciekawe, model dotrwał w pudełku od 4. edycji Warhammera, przeczekując wydania, w którym gobliny nie mogły dosiadać olbrzymich pająków. A teraz znowu może:)

How I see Warhammer world, mood and theme of it, was shaped a long time ago by an image of a goblin shaman destroying gate of the small city in Border Princes, artfully described by William King in one of the early Gotrek and Felix stories. Greeskins are one of the armies I truly like - fluff, miniatures, rules, all together. I was scared by huge number of models to paint necessary to field that army but I did painted a few of them and I do have quite a substantial collection of very old, old and relatively old models of Orcs and Gobbos, still unspoiled by touch of brush and paint. It will change someday, maybe. Model visible next to my ramblings is a result of one evening work, some 12 years ago. I have had temporary illusion of being able to paint greenskins. I remember that that illusion was broken after painting in rather detailed way some dozen of identical, plastic Night Goblin archers and about dozen other miniatures. But I will return to them someday, you will see;)
Model itself has rather sentimental value for me, it would be painted differently nowadays - except shaman's skin, as I still would paint it bright and shiny. Worst of all is wand, spider's markings need urgent corrections too. Funny, this model has waited since 4th edition of Warhammer in a box, waiting through all these editions, where Goblins were unable to ride giant spiders. And it is legal option for a mount again...:)


środa, 27 lipca 2011

Horda zombie | Zombie horde

Jak obiecałem, zdjęcia gotowego oddziału zombiaków. 35 figurek (30 z 3. edycji, 5 z 4. edycji) plus pięć fillerów w postaci nagrobków, mogących służyć za dopełnienie niemal dowolnej jednostki pieszej w armii. Niewątpliwie przyda się jeszcze więcej zgnilców ale to dopiero za jakiś czas. Tym razem zresztą będą to już figurki nowe, plastikowe, choć przyszło mi do głowy, że w zasadzie mógłbym pomalować jeszcze pięć figurek z 4. edycji WH, znalazłbym jakieś najmniej brzydkie...:)
Podstawka pod oddział w produkcji, stąd ta zielona, obrzydliwa prowizorka w jednym ze zdjęć... Nie miałem już siły po raz enty ustawiać całego oddziału do zdjęcia, wymaga to starannego rozplanowania - tu zaczepia się jakaś broń, tamta figurka nie wchodzi za większość, bo ma wyciągniętą rękę, itd...
Ogólnie jestem zadowolony z tego, jak wyszły te figurki. Dip sprawdził się, moim zdaniem, dość dobrze - poziom na stół chyba nie najgorszy. Tak przyglądając się zdjęciom, dochodzę jednak do wniosku, że dorobię kiedyś sztandar chorążemu. Będzie jednak lepiej wyglądał.
A z rzeczy których się nauczyłem - ostrożnie z lakierem matowym w sprey'u:)

As promised, pictures of finished zombie unit. 35 miniatures of zombies (30 from 3rd edition, five from 4th edition) plus five grave markers fillers, usable in any foot unit in this army. More zombies would be cool and necessary I think but I will paint them in few months at the earliest. They will be modern plastic zombies... Still, I think I could paint at least additional five 4th edition Morley's sculpts, choosing best of them (i.e. least ugly looking) :).
Movement tray for this unit is being made right now, so I used this ugly green provisional visible in one of the photos. I was sick with placing models one by one, will all these weapons overhanging, stretched arms, etc.
I'm fairly glad how this unit turned out. Dip is certainly ok for this kind of work - not the worst tabletop level I think. And just looking at the pictures I think I will add banner to the standard bearer at some point in the future, as it will looks better.
Things learned - be careful with matt spray:)







wtorek, 26 lipca 2011

40. numer "Kolekcji wozów bojowych" | 40th issue of "Kolekcja wozów bojowych"

Czterdziesty zeszyt "Kolekcji wozów bojowych" poświęcony będzie niemieckiemu samochodowi pancernemu ATF "Dingo". W piśmie znajdzie się jego historia, opis konstrukcji oraz służby w armiach niemieckiej i innych użytkowników. Do pisma dołączony będzie gotowy model tego pojazdu w wersji ATF "Dingo 1" w barwach niemieckiego kontyngentu sił stabilizacyjnych w Afganistanie.

Fortieth issue of "Kolekcja wozów bojowych" will describe German armoured car ATF "Dingo". History of this vehicle, its construction and service in Bundeswehr and other armies will be described in detail. Ready-made diecast model of "Dingo 1" armoured car ( German forces in Afghanistan camo) will be bundled with the magazine.  

poniedziałek, 25 lipca 2011

Śmierć sługom fałszywego Imperatora! | Death to the servants of the false Emperor!

Ostatnia figurka Czarnego Legionu, jaką pomalowałem kilka lat temu, i która wejdzie w skład powstającej armii. Pisałem o niej i pokazywałem już ją rok temu, teraz troszkę ją odnowiłem. Pobawiłem się cieniowaniej pancerza - niestety, czarny to wyjątkowo niewdzięczny kolor. Nie przepadam za robieniem ostrych kontrastów, błyszczących krawędzi, itd., stąd delikatne cieniowanie - może nieco bardziej realistyczne, choć, rzecz jasna, nie tak widowiskowe jak zrobienie mocno skontrastowanych krawędzi czy kresek przy brzegach płyt. Odnowiłem pistolet, poprawiłem tu i ówdzie złocenia i drobne szczegóły, dorobiłem też, oczywiście, samą podstawkę. Wszystkie kolejne modele do Czarnego Legionu będą już malowane od podstaw, mam nadzieję że choć trochę lepiej.
I jeszcze słówko o samym modelu - to delikatnie skonwertowany jeździec starego juggernauta. Podoba mi się, w jaki sposób biegnie w kierunku wroga, wrzeszcząc na wyznawców Trupiego Imperatora.
Zmieniłem nieco sposób fotografowania modeli, inaczej ustawiona jest jasność obrazu i przesłona. Zmienione jest też tło. Jest lepiej czy to tylko moje myślenie życzeniowe?

Last miniature of Black Legion painted few years ago, which will be drafted into freshly painted army. I wrote about it a year ago, it is a little tided up and refreshed now. I toyed with highlights on the armour - black, unfortunately, is one of the hardest colors to highlight. I don't like very sharp contrasts, glowing edges, etc, thus my delicate shadows and highlights. It is a little more realistic, maybe, but - of course - doesn't look as good as very highly contrasted edges of the armour or light lines painted close to the edges of the armor plates.
I painted anew some parts of the pistol, golden ornaments were retouched here and there, base itself, of course, was completed. All next models of Black Legion will be new so I hope painting will be a little better too.
And few more words about model itself - it is slightly converted rider of the old juggernaut. I like the way how it turned out, running to the enemy, screaming at the Corpse-Emperor believers.
I changed a little the way how I make photos. Brightness and aperture are changed. Background is different too. Is it better or it is just my wishful thinking?



niedziela, 24 lipca 2011

Wybrane z tygodnia 28 | Chosen from the week 28

Do rzeczy. Na początek superdokładny poradnik dotyczący malowania Wysokich Elfów. Poziom końcowy - bardzo wysoki - jak przystało na zwycięzcę hiszpańskiej wersji Golden Demona. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z użytymi technikami i sposobami. Poziom, jaki prezentuje autor - Rafael Garcia Marin - jest nie do osiągnięcia dla większości ludzi ale samo przeczytanie o tym, jak maluje, pozwala poprawić swoje pacykowanie.
A teraz już tylko historycznie. Na początek akcent polski. Na tej stronie można zobaczyć świetną dioramę przedstawiającą atak polskich kawalerzystów na niemiecką kolumnę zaopatrzeniową podczas wojny obronnej 1939 r. Komentarz historyczny jest trochę na bakier ale sama diorama wygląda świetnie. A jest zaledwie jedną z kilkudziesięciu różnych, obejmujących rozmaite okresy historyczne. Fotka przy dzisiejszej notce pochodzi właśnie z tej strony internetowej.
Na koniec link do bloga - w zasadzie do dwóch blogów - również z dioramami. Okres napoleoński, bitwa na lądzie i bitwa morska. Jak już znajdziecie szczęki na podłodze i wstawicie je z powrotem na właściwe miejsca, podzielcie się swoją opinią na temat tych dzieł sztuki. Ja swojej wciąż szukam.

Ad rem. Very detailed tutorial for painting High Elves first. Finished unit is painted to Golden Demon standard, as it has won this award on last Golden Demon Spanish. Level of skill of the author - Rafael Garcia Marin - is incrediable high, impossible to achieve for most of us but really, just reading how some effects were achieved can help with painting.
That was the end of fantasy section for today, let's have a look at something historic. First something related to Poland. There is a great diorama of Polish cavalry attacking German supply column in September '39 here. Historical comments are a bit off but model itself is top notch. And this diorama is just one of many, from many different periods, which are presented there. Photo next to this blognote is taken from this website.
And last - but certainly not the least - link to two blogs, with dioramas too. Napoleonic stuff, land and sea battle. When You will find your jaw on the floor, let me know what do You think about these work of art. I'm still searching for mine.

sobota, 23 lipca 2011

Ostatni zombie | The last zombie

Zgadza się, na długo żegnam się z zombiakami. Kiedyś machnę jeszcze 20 czy 30 nowych, plastikowych wzorów, nie będzie to jednak prędko. Dzisiejszy garbus kończy na dłużej moją przygodę ze zgniłymi podwładnymi wampirów. Figurka pochodzi z jednego z rozszerzeń do świetnej gry Warhammer Quest - Catacombs of Terror. Oprócz nowej przygody pudełko zawierało też licza siedzącego na tronie (przerobiłem go na pieszego nekromantę), widocznego obok sługę-zombiego oraz kilka szkieletów z halabardami i w ciężkich pancerzach. Ponieważ tych ostatnich mam... hmmm... około dwudziestu, zrobię z nich oddział Grave Guard z bronią dwuręczną.
Cały oddział zombich pokażę za kilka dni, dziś tylko fotka grupowa ostatniej piątki.

That's right, I'm saying "farawell" to all zombies. I will paint another 20 or 30 of new plastic zombies in the future but it won't be NEAR future, that's for sure. Hunchback presented today is the last miniature for my unit of old 3rd/4th edition zombies. It is taken from adventure pack Catacombs of Terror for great game Warhammer Quest. There was a liche on the throne inside (my version of it, converted to foot necromancer can be seen here), servant-zombie (the one visible next to this note) and some heavily armed skeletons with halberds. As I have about... twenty of them... I will paint them as a Grave Guard with great weapons I think.
Whole zombie unit will be shown in a few days, group photo of last five zombies today.



piątek, 22 lipca 2011

Normańscy włócznicy | Norman spearmen

Trudno nie zauważyć, że od dłuższego czasu na blogu królują tematy fantastyczne. Jak większość z graczy, mam swoje fazy - nachodzi mnie coś i trudno oderwać się od danej tematyki. Traf chciał, że w tej chwili mam ponownie fazę na Warhammera i pewnie jakiś czas to jeszcze potrwa. Cierpią na tym projekty historyczne, niemniej jednak powolutku dłubię sobie też coś i do nich. Efektem takiego właśnie dłubania są widoczni obok piesi Normanie. Fajne, przyjemne w malowaniu figurki, sporą frajdę sprawiło mi zwłaszcza malowanie tarcz. Ze względu na dość duże umba, pełniące w tarczach normańskich funkcje li tylko dekoracyjne, nie mogłem namalować żadnych smoków, ale na części innych figurek umba są mniejsze, tam pojawią się i dracos. Malując zdecydowałem się - w sumie chyba pierwszy raz na poważniej - użyć retardera, środka spowalniającego wysychanie akryli. Jestem zachwycony - umożliwia to mieszanie farby na malowanej powierzchni, niemal tak jak w przypadku farb olejnych. Pomalowałem tak wszystkie tuniki tych zbrojnych, mam wrażenie że osiągnięte przejścia tonalne są znacznie łagodniejsze niż zazwyczaj mi to wychodziło. Z pewnością retardera będę używał przy malowaniu 28 mm. Z ciekawostek - elementy metalicznie to ponownie moja próba pseudo NMM w skali 15 mm.

It's easy to notice that fantasy and sci-fi rule supreme on my blog for a quite a long time. As most of the wargamers, I have some periods of fascinations, be it with a game, time period, battle, etc. This time it is Warhammer and it looks that it will stay that for a moment. My historical projects are suffering of course, but still I'm slowly painting something for started armies. One of such slow painting projects is visible here - Norman footmen. Really nice, very pleasant to paint miniatures, shields especially gave me a lot of satisfaction. As the shield bosses here are rather large, I was unable to paint some more elaborate designs, but other miniatures from this Baueda's range have slightly smaller bosses, so I will paint some dracos for sure. I used - for a first time I think - retarder. It is a kind of acrylic paint drying time prolonging agent and I have to say that I'm really pleased. One can mix paints on the painted area, almost exactly like with the oils. All tunics of these Normans were painted with retarded mixed in paint and I think that blending is much more smoother. I will use retarder for 28 mm figures for sure. And few more words about metallics - as with previously painted Norman knights, no metallic paints were used, I'm trying to paint in pseudo NMM way;)




czwartek, 21 lipca 2011

Chorąży zombie | Zombie standard bearer

Jeden z dwóch wzorów chorążych zombie z 4. edycji, nawet w sumie dość fajny - jak na twórczość Morley'a. Początkowo zamierzałem dorobić sztandar z greenstuffu i pomalować go zgodnie z kolorystyką innych chorągwi armii, ostatecznie jednak uznałem, że sam badyl też się broni - rolę znaku bojowego pełni sam totem na kiju.
Zdjęcia prezentują w sposób koncertowy jak spieprzyć figurkę. W którejś z poprzednich notek pisałem, że użyłem nowego lakieru matowego Purity Seal. Psiukając nim miałem wrażenie, że tył figurki nie został prawie wcale pokryty, więc psiuknąłem tam jeszcze raz... I jeszcze... I potem jeszcze raz. Efekt widać. Przód miniaturki dostał swoją porcję dwóch lekkich warstw lakieru matującego. Tył pokryty jest czterema i to grubszymi.
Niech widok tej figurki będzie dla mnie nauczką i przestrogą, przed zbyt ciężkim palcem na dyszy puszki z lakierem...

One of the two zombie stantard bearers made for 4th edition of Warhemmer. Quite nice - for Morley's sculpts of course. I thought about making banner itself from green stuff and paint it in the same way as other banners in the army, but finally I settled to a bare stick and totem on top of it. I quite like how it looks.
Pictures are very good example how to fuck up your miniature. I wrote in one of the earlier notes about using new matt spray Purity Seal. I have had an impression that back of the sprayed miniatures wasn't covered. So I sprayed one more time there... and one more time... and - for a good effect - one final time again. Result is clearly visible. Front of the miniature was sprayed with two light coats of matt spray. Back is coated with four layers...
These photos are lesson and a warning for myself - I really have to be careful while spraying, as my finger seems to be very, very heavy...



środa, 20 lipca 2011

Muzyk zombie | Zombie musician

Wkraczamy w zdecydowanie ostatnią fazę prezentacji oddziału zombi - grupa dowodzenia. Oczywiście, w życiu raczej nie wystawię tego oddziału na stół, w którym naprawdę będzie czempion wraz z chorążym i muzykiem. Figurki pomalowałem tylko ze względu na ich wygląd, w grze to będą normalne zgnilce. Figurka z czwartej edycji, jedyny muzyk-zombie, więc wyboru specjalnego nie miałem. Specjalnym fanem tej rzeźby nie jestem, w sumie jednak nie jest najgorsza. Oczywiście, kluskowate kończyny ale nie wygląda ogólnie źle. Ze sporą przyjemnością malowało mi się gong, mam wrażenie, że dość dobrze udało mi się oddać wrażenie pokrycia go "patyną czasu" (nie mam na myśli zwykłej, zielononiebieskiej patyny).


Time for definitely last phase of presentation of my zombie unit - command group. I won't place unit with real command group on the table for gaming of course, it would be total waste of points paying for CG for zombies. I painted champion, musician and standard bearer just for the looks - they are ordinary zombies for game purposes. Miniature from 4th edition of Warhammer, the only one zombie-musician so I have had just one choice... I'm not fan of this sculpt but it is not that bad. Swollen legs and arms of course, but it looks almost all right I think. Painting the gong was a real treat, I think I managed to paint it to show its age. 




wtorek, 19 lipca 2011

Drugi koszmar | Second nightmare

Tytuł odpowiedni do moich uczuć w stosunku do zdecydowanej większości ulepków pana Morley'a. Ten i tak nie jest taki zły. Ma, na przykład, całkiem fajną i dość szczegółową głowę, czaszkę obciągniętą gnijącą skórą. Najgorsza jest ta potwornie wielka broń... Malowanie - dip, rozjaśnienia i mat.

Title accurately describes my feelings to most of mr. Morley's sculpts. This one is not the worst actually. It has nice head, with skull covered with rotting skin. Weapon though is absolutely pathetic. Painting - dip, highlights, matt spray. 


poniedziałek, 18 lipca 2011

Nowa era | New age

Nowa era Warhammera i nowy projektant figurek ożywieńców. Po zombiakach jednego z moich ulubionych rzeźbiarzy, Keva Adamsa (ach te jego gobliny), przyszła kolej na Gary'ego Morley'a, prawdziwego mordercę undedów. Pisałem już kiedyś, że zdawało mu się, że pracuje na akord... Niezależnie od tego, jak było naprawdę, faktem jest, że figurki jego autorstwa cechują się specyficznym stylem, który - mi osobiście - wielce się nie podoba. Uważam zresztą, że spora część figurek wyprodukowanych dla potrzeb czwartej edycji, do wielu armii, należy do najbrzydszych w całej historii Warhammera. Ale do rzeczy. Więcej zombich wcześniejszych edycji już nie mam, a chciałem utrzymać klimat oldskulowej jednostki. Chcąc, nie chcąc musiałem wybrać pięć figurek z 4. edycji, które będą pasować do starszych miniaturek. Wybrałem chorążego i muzyka, jako dowódcę garbusa-zombie z dodatku do Warhammera Questa oraz dwie figurki innych zombie. Pierwsza z nich widoczna jest obok. Doskonale widać dwie z wkurzających mnie cech miniaturek tej edycji - znacznie przesadzone proporcje broni i wałkowatość kończyn figurek. Trzecia cecha charakterystyczna, urośnięcie figurek z prawdziwej skali 28 mm do heroicznej 28 mm widoczna jest po postawieniu obok siebie miniaturek z wcześniejszych wydań WFB i jednej z czwartej (i następnych). Ta cecha jednak mi specjalnie nie przeszkadza. Ku mojemu zdziwieniu, rzeźba, choć zdecydowanie mniej bogata niż w figurkach zombich Adamsa, okazała się jednak dość szczegółowa. Widać paznokcie, jakieś felery na gnijącej skórze, twarze też mają dość dużo szczegółów.
I jeszcze kilka słów na temat lakieru. Podczas lakierowania poprzedniej piątki ułamałem dyszę w puszce lakieru Army Paintera tak nieszczęśliwie, że niemal pełny lakier nadaje się do wyrzucenia. Tym razem skorzystałem z lakieru Purity Seal Games Workshopu. I muszę powiedzieć, że rezultat jest nawet, nawet. Popełniłem błąd - psiuknąłem na jedną ze stron figurek za grubą warstwę - ale poza tym wynik jest dość ładnie matowy, w nieco inny sposób niż w przypadku Army Paintera... Dodatkowo mam wrażenie, że lakier GW subtelniej uwidacznia przejścia kolorów. Myślę, że poćwiczę jeszcze matowienie, dobierając właściwą gęstość strumienia lakieru i odległość od figurki i będzie to całkiem niezła alternatywa dla Army Paintera - choć niemal tak samo śmierdząca.

New age of Warhammer and new sculptor of Undead miniatures. After great zombies sculpted by Kev Adams (I really like his style, love his old goblins), it's time for undead by Gary Morley, true murderer of unliving creatures. I wrote about his job in GW in one of the earlier notes, when he thought that making few miniatures per day is the way to go. Well, I don't know if this history is true or not (I think it is, as I read it in some kind of interview with him) but one thing is certain - guy got his own individual style, that's for sure. Unfortunately I really, really don't like his style. More - I think that a large part of miniatures sculpted specifically for 4th edition of Warhammer is THE worst in whole history of the game. 
Ok, let's talk about zombies. I don't have any more old zombies and I really want to field 40 figures strong unit of them. As new zombies are very different, I have had only one option - to mix some 4th edition zombies with older miniatures. I chose five miniatures - standard bearer, musician, hunchback zombie from Warhammer Quest adventure pack and two rank-and-file zombies. One of them is visible next to this note. It clearly shows two of the characteristics of miniatures from 4th edition I hate - huge, oversized weapons and bloated legs and arms. Third characteristic - size - is not that obviously apparent and it is ok in my book, even when miniatures from 3rd and 4th edition stand side by side. I was really suprised to find that this zombie actually have some nice details - by far not so numerous as on Adams' zombies but still... Nails, some putrid skin, small details on face, etc. Enough to have fun while painting them.
And few more words about matt spray. I broke almost new Army Painter anti-shine can few days ago so I had to use GW Purity Seal this time. I have to say that I'm pleased with the result. I made one mistake, giving too thick layer on one side but otherwise... Matt is nice, it is different then Army Painter matt, but still rather flat. It subtly accentuates color variations on miniature... I think that after some tries, checking right distance to the miniature, this will be nice alternative to Army Painter's spray. But it smells almost so horribly as AP too.



niedziela, 17 lipca 2011

Z półki Mormega: Age of Darkness

Pierwszy tekst Mormega z cyklu, w którym będzie się dzielił swoimi przemyśleniami na temat książek związanych ze światem WH40K i Warhammera. W zamierzeniach recenzje - wyłącznie polskojęzyczne -  będą pojawiać się cyklicznie co dwa tygodnie - zapraszam do lektury - Inkub



Age of Darkness

Trzymam w rękach niewielkiego formatu książkę – zbiór opowiadań, ostatni - XVI tom dziejów, opisywanej przez autorów zacnej Black Library, Herezji Horusa. Książkę w miękkich okładkach zdobi ilustracja Neila Robertsa, przedstawiająca Horusa Lupercala miażdżącego pod swoim butem Marine z Legionu Imperial Fists. Zaryzykuję, i napiszę, że jest to najprawdopodobniej scena z Masakry na Istvaan V. Przyznam, że nie pamiętam już jak Horus był opisywany przez autorów pierwszych tomów ale charakterystyczna kolorystyka zbroi Horusa (czerń ze złotymi zdobieniami) budzi moje pewne wątpliwości. Jeśli dobrze bowiem pamiętam, to barwy te zostały przyjęte przez resztki Dzieci Horusa, wraz z nową nazwą Legionu – Czarny Legion, najwcześniej po porażce na Terze (Ziemi), na rozkaz Ezekyle Abbadona, i miały symbolizować żałobę po śmierci Horusa, zaś złocenia nadzieję na ostateczne zwycięstwo i pokonanie Imperium. Z drugiej strony, tak Horus został opisany w jednym z opowiadań, zamieszczonych w omawianym zbiorze. W innym, zresztą bardzo dobrym, kolor zbroi Horusa określony jest poetycko jako „ocean storm” - nie mam zatem zapewne racji.

Zbiór został opublikowany pod redakcją Christiana Dunna. Zgodnie z króciutkim omówieniem zawartości zamieszczonym na ostatniej stronie okładki, opowiadania mają rzucić nieco światła na mroczne siedem lat, jakie dzieli Isstvan od Terry. Książka liczy 399 stron tekstu, na który złożyły się następujące opowiadania:
1. Rules of Engagement Grahama McNeilla,
2. Liar’s Due Jamesa Swallowa,
3. Forgotten Sons Nicka Kyme’a,
4. The Last Remembrancer Johna Frencha,
5. Rebirth Chrisa Wrighta,
6. The Face of Treachery Gava Thorpe’a,
7. Little Horus Dana Abnetta,
8. The Iron Within Roba Sandersa
9. Savage Weapons Aarona Dembskiego-Bowdena.

Każda recenzja przedstawia subiektywną ocenę autora, nie będę więc zdobywał się na wyważone i nikogo nie krzywdzące opinie. Wyraźnie podkreślam, że ocena poszczególnych opowiadań obarczona jest brzemieniem mojej subiektywnej opinii, która nie musi pokrywać się z opiniami innych czytelników.

Wracając do meritum, w zbiorze obok świetnych opowiadań zamieszczone zostały również przeciętne. Moje rozczarowanie jest podwójne, bowiem już pierwsze opowiadanie, zresztą mocno przeciętne, zostało napisane przez jednego najlepszych autorów – oczywiście według mnie – Black Library. Napiszę krótko, Ultramarines nigdy nie należeli do grona moich ulubionych Legionów, ich fluff zawsze wydawał mi się bardzo nudny. Nieco swój pogląd zmieniłem pod wpływem lektury historii kapitana Uriela Ventrisa, tego samego przecież autora, ale Rules of Engagement zieje nudą. Opowiadanie dotyczy czasu, kiedy XIII Legion wstąpił na drogę, która doprowadziła go do zdobycia miana najnudniejszego Legionu. Roboute Guilliman, drogie Panie i Panowie, napisał bowiem właśnie Codex Astartes i wciela nową doktrynę wojenną w życie. Nie jestem żołnierzem, nie zdobyłem odpowiedniego wykształcenia, ale stosowanie Codexu w sposób, który został przedstawiony w opowiadaniu doprowadziłoby do zabicia w Ultramarines wszelkiej inicjatywy na polu bitwy (co w istocie chyba ma miejsce;)). Niestety. Przypomina mi się w tym miejscu Battle for the Abyss Bena Countera, który też „pośliznął” się na Ultramarines. Na marginesie jedynie dodam, że pamiętam opinię zamieszczoną na jednym z for dotyczącą tej ostatniej pozycji. Bardzo lakoniczną zresztą – Bitwa o Nic, która to opinia świetnie określa książkę. Może nie powinien zresztą żałować tego opowiadania, może w istocie z XIII Legionu nie da się nic więcej „wycisnąć”.

Nie rozumiem też intrygi Horusa przedstawionej w Forgotten Sons. Cóż Horus był/będzie primarchem – największym spośród nich – ja zaś jestem tylko zwykłym człowiekiem, ale zastanawiam się po co niszczyć planetę, która w istocie opowiedziała się za Horusem. Poza niezrozumiałym dla mnie postępowaniem Horusa, przyszło mi teraz na myśl, że być może powinienem obwiniać Perturabo, spodobał mi się sposób przedstawienia przez autora bohaterów zwłaszcza Salamandry. Ogólnie na moją negatywną opinię o opowiadaniu wielki wpływ wywarła więc dziwna intryga.

Pozostałe opowiadania prezentują zdecydowanie wyższy poziom. Na szczególne uznanie zasługują moim zdaniem Liar’s Due i The Last Remembrancer. Pierwsze opisuje historię inwazji przeprowadzonej przez XX Legion na jakąś zapomnianą planetę, dodam,  że bardzo szczególnej, wręcz zaskakującej inwazji, jak zresztą wszystko co dotyczy tego tajemniczego Legionu. Opowiadanie bardzo mi się podobało. Porusza temat ciekawy i przedstawia go w interesujący sposób. Dialogi, zwłaszcza jedna z kwestii bohatera (osoby które sięgną po książkę z pewnością poznają, którą mam na myśli), są bardzo dobre. Nie mogę jej przytoczyć, bo odebrałbym przyjemność czytania opowiadania zdradzając jego puentę. Dla fanów Alphariusa ważną może być informacja, że to nie jedyne opowiadanie w zbiorze, w którym pojawia Alpha Legion.
The Last Remebrancer to historia pewnego szczególnego prezentu przysłanego dla Rogala Dorna przez Horusa Lupercala. Dobra, wartka akcja, opowiadanie pokazuje, że Herezja Horusa toczyła się na wielu płaszczyznach. Bitwy toczyły się nie tylko w przestrzeni kosmicznej, czy na powierzchni planet ale również w umysłach. Każda broń, która mogła dosięgnąć wroga została wykorzystana. Bez względu na cenę. Mam takie skojarzenie, że ów prezent Horusa i całe opowiadanie wpisuje się w konwencję przyjętą w The Lightning Tower i każe w inny sposób spojrzeć na postać Dorna, jako na postać ogarniętą wątpliwościami, zmagającego się przeświadczeniem, iż wartości, w które wierzył, i o które walczył były zawsze pustymi ogólnikami.

Bezsprzecznie najlepszym opowiadaniem w zbiorze jest jednak The Iron Within. W rankingu moich „ulubionych” Legionów Iron Warriors zajmują zaszczytne „drugie” miejsce, zaraz po XIII Legionie. Byłem więc bardzo sceptycznie nastawiony do opowiadania o tym Legionie. Czekało mnie bardzo miłe zaskoczonie. Historia jest opowiedziana bardzo dobrze, wartko, z niespodziewanym zakończeniem i dotyczy, co pewnie niewielu zaskoczy, oblężenia twierdzy. Mogę śmiało powiedzieć, że wcisnęła mnie w fotel. Zwłaszcza zakończenie. Wrażenia nie zepsuł nawet Ultramarine odgrywający znaczną rolę w opowiadaniu:)  - ja chyba po prostu nie lubię XIII Legionu. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że w opowiadaniu główny bohater wspomina walki z Hrudami. Może to być sygnał, że w plotkach o pojawieniu się figurek do tej armii w nowej edycji WH40K, może tkwić ziarno prawdy.

Na użytek fanów VIII Legionu dodam, że w zbiorze jest zawarte również opowiadanie, na kartach którego Aaron Dembski-Bowden zawarł opis spotkania dwóch kochających się braci.

Ogólnie rzecz ujmując zbiór w zdecydowanej większości zawiera dobre lub bardzo dobre opowiadania. Nie dostrzegłem też błędów w opisie świata kreślonego przez autorów, co niestety czasem w książkach Black Library się zdarza. Po przemęczeniu Rules of Engagement zbiór czytało się szybko i przyjemnie. Śmiało i z przekonaniem mogę więc polecić książkę do zakupu do biblioteczki.
Mormeg

piątek, 15 lipca 2011

I jeszcze jeden zombie | And one more zombie

Ostatni z moich zombi sprzed dwudziestu lat. Piątka dopełniająca cały oddział będzie już pochodzić z czasów 4. edycji Warhammera. Jeden z ciekawszych modeli w całym zestawie, choć szczegółowość rzeźby może już nieco trącić myszką. Podobnie jak wszystkie poprzednie figurka była dipowana. W czasie matowienia zepsuła mi się puszka lakieru Army Paintera, miałem więc okazję przetestować półmatowy lakier w sprayu GW. O ile z przodu figurki nie mam najmniejszych zastrzeżeń, o tyle z tyłu już tak. Psiukałem tak samo, warunki się nie zmieniły, odległość od figurki też nie, a rezultat jest całkowicie odmienny... Czarna magia, jak nic.


Last of my twenty years old zombies. Last five zombies completing whole unit will be a little younger, from 4th edition of Warhammer. This is one of the more interesting figures in a whole lot, but lack of some details especially in the armour area shows its age. As all other zombies from this unit miniature was dipped. My almost new Army Painter matt spray broke just before spraying this miniature, so I was able to use for a first time satin varnish from GW. While I'm glad how the front turned out, I'm really angry with back of the miniature. Intensity of spray was the same in both cases, distance to the can was the same, it was, ffs, sprawyed at the same time - well, back was sprayed 10 seconds later... Still, both sides got different finish. Black magic, I'm telling You...




czwartek, 14 lipca 2011

Przedostatni | Second to last

Tak, to już przedostatni zombie z figurek 2/3 edycji. Kolejny wymagający dorobienia tarczy, poza tym nie wyróżnia się niczym szczególnym - może z wyjątkiem dość sztywnej pozy. Podejrzewam, że początkowo był zwykłym szkieletem, nie mogę go jednak znaleźć w katalogach wcześniejszych niż 1991 r., gdzie pojawia się jednak jako zombie. Trochę dziwne, bo przez kilka lat wcześniej nie pojawiały się chyba nowe figurki zgniłków.
Malowanie, jak to w tej jednostce, standardowe. Dip, trochę rozjaśnień, mat, finito.

Yes, that's second to last from my 2/3 edition zombies. And another one with hand-made shield. Except of it - nothing special, well, very stiff pose maybe. I suspect that it was initially some kind of skeleton but I can't locate this miniature in catalogues earlier then 1991, where it is listed as a zombie. Which is strange a little, as I think there were no additional zombie sculpts made by Games Workshop in few years before 1991 and it is absent from earlier catalogues. Painting standard for this unit - dip, some highlights, finito.


środa, 13 lipca 2011

Hummel w "Kolekcji wozów bojowych" | "Hummel" in "Kolekcja wozów bojowych"

39. numer "Kolekcji wozów bojowych" będzie poświęcony niemieckiej artylerii samobieżnej z czasów II wojny światowej, a szczególnie rozwojowi i budowie działa samobieżnego Sd.Kfz. 165 Hummel. Do pisma dołączony będzie gotowy model tego pojazdu w skali 1:72 z okresu walk na terenie północnej Polski na początku 1945 r.

39th. issue of "Kolekcja wozów bojowych" will describe German self-propelled artillery of World War Two, especially development and construction of Sd.Kfz. 165 Hummel. Ready-made diecast model of this vehicle wearing camo from the period of fightning in Northern Poland in early 1945 will be bundled with the magazine. 


wtorek, 12 lipca 2011

Zombie nr 28 | Zombie no 28



Prace nad jednostką zombich powoli dobiegają końca, maluję w tej chwili ostatnią piątkę, już z czasów 4. edycji. Prace idą mi jakoś... mało spiesznie... Nie wiem, upał, praca, czy chwilowe wypalenie.
Tymczasem jednak do pokazania zostało jeszcze kilka już gotowych figurek. Oglądając gotowe zombiaki zastanawiam się, czy jednak nie wyglądałyby lepiej popaćkane krwią i gnijącym mięsem... Sam już nie wiem. Z jednej strony nie lubię takiego brudzenia, z drugiej... może wtedy byłyby jakoś bardziej zombiaste?

My zombie unit is slowly being finished, I'm painting last five miniatures, from the 4. edition. Works is... slow though. Too much heat, too much work and overall... temporary burnout I think. Still, I have few ready minis to show. I wonder if they would look more zombish being smeared with old blood and rotten meat.... I don't really know. I don't like such messy miniatures but - on the other hand - they would look better maybe?



poniedziałek, 11 lipca 2011

Warmaster Abaddon

Dość dawno nie pokazywałem swojej powoli pączkującej armii wojowników Chaosu, walczących w Długiej Wojnie, oszukanych przez Fałszywego Imperatora. Z tego powodu postanowiłem zająć się odświeżeniem warmastera Abaddona, pokazywanego już blisko półtora roku temu na blogu. Początkowo zmiany zamierzałem ograniczyć jedynie do poprawienia ostrza miecza i zrobienia podstawki, jednak im dłużej przyglądałem się tej miniaturce - nadal świetnej, mimo upływu tylu lat od zrobienia jej mastera, doszedłem do wniosku, że nie obędzie się bez licznych, choć drobnych poprawek. Na pierwszy ogien poszedł miecz. Poprzednie malowanie ssało totalnie. Osobiście nie lubię tych wyjców wyzierających z ostrza, wydają mi się badziewne, pomysł niczym z kiepskiej kreskówki. Ale skoro już są... Ostrze pomalowałem czarnym kolorem Vallejo (jest dość mocno błyszczący), a twarze w samym mieczu kolejno i stopniowo - Scab Red, Blood Red, potem delikatny i raczej malowany niż zalewany wash z Badab Black, lekka poprawka Blood Red i wykończenie punktowe Macharius Solar Orange. Po mieczu przyszedł czas na czaszki - niestety, mogłem poprawić je o tyle o ile - kolejna warstwa farby zbyt mocno zatarłaby już szczegóły, ograniczyłem się więc do washów i bardzo delikatnych rozjaśnień. Poprawiłem trofea, czerń pancerza w wielu miejscach doczekała się subtelniejszych rozjaśnień, poprawiłem też okucia i w miejsce ślepego brązu namalowałem patrzące, żywe, zaczerwienione oko na naramienniku. Przez chwilę miałem dylemat co do podstawki. Abaddon w oryginale dostarczany był ze standardową podstawką 25 mm, na którą był za mały. Rzut oka w sieć i przekonałem się, że obecnie jest produkowany z podstawką terminatorów 40 mm. Świetnie. W śmietniku części znalazłem tazo zapper o dokładnie takiej średnicy i wysokości 3 mm. Twardy plastik idealnie nadawał się na podstawkę. Jeszcze tylko skałki, pomalowanie... drobna praca pigmentami na "skale" i dolnej części nóg i Abaddon jest gotów do poprowadzenia kolejnej Czarnej Krucjaty.

My Chaos warriors fightning with servants of False Emperor in Long War were put on stasis for some time so  I think it's time for another Black Legion entry. Warmaster of Chaos Abaddon Despoiler was shown here already, some 15 months ago but still it was necessary to base him properly and repaint some areas. I wanted to paint sword mainly but after looking thoroughly I decided to make much more extensive retouch. Miniature itself is still excellent, one of the best sculpts of GW I think. It certainly looks good even now, so many years after master was sculpted. Well, sword was horrible and it needed repaint badly. I'm not a huge fan of these faces lurking in the blade, screaming warp deamons or victims of the blade but as they are part of the miniature, I decided to leave them and paint in a dark colors. Blade was coated in Black of Vallejo, rather glossy I may add. Then faces were painted with Scab Red first and then highlighted with Blood Red. Then very thin layers of Badab Black wash were painted to blend black and red. After wash was dry it was time to retouch with Blood Red and make final highlights of Macharius Solar Orange. Then it was time for skulls... Unfortunately, I wasn't able to proparly paint them anew as even one more layer of the paint would cover all the details. So I settled for a thin wash and very thin highlights. I repainted some trophies, refined black armour areas and bronze ornaments. Final touch was painting living, bloodstreaked eye instead of bronze one on the shoulderpad. Abaddon was supplied with 25 mm base first but it is much too big for such a small base. I wondered what size may I use when I noticed that he is supplied with 40 mm base now. Great. After some rummaging through my bits box I found some tazo zappers circles. Ideal for bases - 40 mm wide, 3 mm height, made from hard plastic. Then I made some cork rocks and pinned miniature to the painted and finished base. All was left to do was to add some red pigments on the rocks and lower parts of the legs... Abaddon is ready to lead another Black Crusade. 


niedziela, 10 lipca 2011

Wybrane z tygodnia 27 | Chosen from the week 27

Pierwszy link w dzisiejszych "Wybranych z tygodnia" to zapis wątku, w którym Uber Kroot przedstawia swoją stworzoną z rozmaitych bitsów flotę do gry Battlefleet Gothic... Najpierw do Orków, potem Mrocznych Eldarów, Tyranidów, Eldarów oraz flotę Rogue Traderów. Zwłaszcza flota Tyranidów wyszła naprawdę dobrze.

Drugi link to połączenie dwóch światów Games Workshop - WFB i WH40K, czyli, inaczej mówiąc, myszy w kosmosie. A niżej, pod prezentacją kosmicznej armii skavenów, rozmaite ciekawostki i newsy dotyczące myszy... Warto pomyszkować na tej francuskojęzycznej stronie, jest tam sporo fajnych zdjęć.
Trzeci link to nadal Warhammer. Zachęcam do zajrzenia na blog Mr. Saturday'a. Prowadzi stałą relację z postępu budowy bardzo obecnie rzadkiej armii WFB - fimirów. A oprócz tego sporo innych ciekawych rzeczy.
Czas na coś mocniej osadzonego w historii. Przedostatni link przenosi nas na stronę nowej, jak mi się zdaje, hiszpańskiej firmy Man at War, która opublikuje wkrótce system napoleoński w skali dywizyjnej i dziesiątki swoich figurek do gry. Miniaturki są pokazane na stronie, wg. producenta są w skali 18 mm (czyli duża 15 mm). Zasady mają kłaść nacisk na wykonanie misji, wg. deklaracji producenta bliskie są - ideą, nie przepisami - Flames of War. Mi mocno podobają się figurki. Widać je na zdjęciu obok notki.
Ostatni link to wątek na forum strategie.net. Trochę tam ostatnio cicho, najpierw długa awaria, teraz wakacje... Ale forum ma się całkiem nieźle. Link prowadzi do wątku, w którym Greebo przedstawia nowości polskiej firmy QR Miniatures - zestaw figurek 15 mm przeznaczonych do DBA z armią Mieszka I czy Bolesława Chrobrego. Być może pojawią się też przeciwnicy - armia niemiecka III/52. Oba zestawy już są na liście moich zakupów.

First link of today "Chosen from the week" is a forum thread with Uber Kroot presenting his Battlefleet Gothic scratch build fleet of Orks... initially. Then Dark Eldars, Tyrranids, Eldars and Rogue Traders' ships. Tyrannids are exceptionally good looking.
Second link is a little crossover between GW's universes - WFB and WH40K combined, or mouses in space. Below space skavens there are many other skaven news and informations and whole website is full of great pictures of miniatures and terrains. 
Third link is still Warhammer. Take a look at Mr.Saturday's blog. He builds a very rare currently WFB army - fimirs. 
Time for something more historical - Second to last link of today leads us to the website of new Spanish company Man at War. Man at War will publish soon a napoleonic division scale game and dozens of miniatures for its game. Miniatures are 18 mm (large 15 mm). Rules are described, by the publisher, as "similar to Flames of War in spirit" which is cool I think. I like miniatures a lot too. One of the sets is visible next to this blognote.
Last link it's another forum thread, this time on Polish strategie.net forum. Forum is back after lenghty technical problems but it is everything under control now. Thread is about new set for DBA with early Polish army III/62 being prepared by Polish company QR Miniatures. It is possible that historical opponent - III/52 - will be made shortly too.

sobota, 9 lipca 2011

Widłami go, widłami! | Use the fork!

Ten tytuł ma jednak zabawniejsze konotacje w języku angielskim. Mam wrażenie, że zamęczyłem te parę odwiedzających bloga osób swoimi zombiakami, ale obiecuję... Jeszcze tylko dziewięć i na jakiś czas, pewnie dłuższy, przestanę malować zgniłków. Potem nadejdzie czas na ghule ale te będę pokazywał chyba po pięć...
Figurka to jedna z ostatnich moich drugo/trzecio edycyjnych zombich. Dipowana, rozjaśniana, matowiona. Kluczem do pozbycia się większości białego osadu z lakieru matowego Army Paintera okazało się bardzo, bardzo dokładne mieszanie. Wcześniej robiłem to machając puszką przez 60 sekund, teraz robię to 3-4 minuty i efekt jest znacznie lepszy. Długo ale lepsze to niż budyń na figurce. Kupiłem też Purity Seal Games Workshop (ich wersja lakieru matowego, tak naprawdę jest to góra półmat) nie miałem jeszcze okazji go wypróbować...

This title is much more funny in English then in Polish. I think that I tired those few people reading my blog with my zombies but I promise - just nine more and then... No more rotten ones for a long time.  Ghouls will be probably next but I think they will be shown in fives. Today's miniature is one of the last second/third edition zombies I have. Dipped, highligted, matted. The key to not have a white fog coating is very, very thorough mixing of Army Painter matt spray. I shooked it for about 60 seconds on the beginning (it was enough for first can) but now I'm shaking for 3-4 minutes and it comes ok I think. It is very long, that's true but better to shake then have milky powder on the finished miniature. I bought Games Workshop's Purity Seal spray (matt according to producer, more like satin finish I think) but I haven't got occasion to use it yet...



piątek, 8 lipca 2011

Drugi wilkołak | Second werewolf

Udało mi się dość szybko skończyć drugą minidioramkę do oddziału dire wolves. Tematem, oczywiście, był kolejny wilkołak. Niestety, w swojej kolekcji nie posiadam kolejnego wzoru wilkołaka, zbliżonego wyglądem do wcześniej pomalowanego. Musiałem wykorzystać miniaturkę, która opisywana w katalogach była jako Gigantyczny Wilkołak. Trochę żałuję, bo nie należy ona do moich ulubionych.
Malowanie było dość szybkie, pewnie ze względu na niezbyt wymagający schemat kolorystyczny i bardzo mało szczegółową figurkę wilkołaka. Bez bicia przyznaję się do wykorzystania drybrusha w niemal całym procesie malowania, tyle że robiłem go z czterech, a w niektórych miejscach pięciu warstw. Szczególną uwagę poświęciłem paszczy potwora, która jest chyba jedynym fragmentem miniaturki naprawdę wzbudzającym uwagę (no, poza siurkiem, obecnie GW nie pozwala sobie na takie detale anatomii). Uzupełniająca minidioramkę postać przerażonego rycerza, to w rzeczywistości Upadły Poszukiwacz Przygód, z bardzo starego zestawu GW ze smokiem skalistym (Rock Dragon). Żeby trochę bardziej powiązać całość z resztą armii, dostał fragment kaptura w kolorze purpury.
Skałki wykonane z korka, malowane kilkoma warstwami kolorów w odcieniach szarości i brązów, z naniesionymi punktowo drobnymi washami mocno rozcieńczonego washa w kolorze zielonym.
A na zakończenie, pozwolę sobie dodać, że nowy wygląd i funkcjonalność panelu administracyjnego blogspota ssie... jest do dupy.

I just finished second minidiorama for my direwolves unit. Main theme - second werewolf of course. Unfortunately, I don't have another old miniature of werewolf by GW (there were two poses if I remember correctly) so I had to satisfy myself with old Giant Werewolf miniature. It's a pity as I don't really like that one...
Painting was relatively fast, probably due to not overly complicated color scheme and really old-school sculpt of the werewolf. Ok, I' confess - almost whole monster was drybrushed. I used four layers of different colors, five on some areas, but still - it was drybrush. I spent a little more time on gaping maw of the giant wolf, as it is the only "eye-catching" area of this figure (ok, maybe there is a second one too, one which is not so openly presented in current GW miniatures). Second figure, scared knight trying to crawl away from impending doom, is in reality Fallen Adventurer from very old GW Rock Dragon set. To tie this minidio with the rest of the army, fallen knight got some purple on his clothes. Rocks are made from cork, painted with few layers of greys and browns, with some areas pinwashed with dilluted green wash.
And let me tell You - new blogspot features and look suck ass...