Strony

poniedziałek, 18 lipca 2011

Nowa era | New age

Nowa era Warhammera i nowy projektant figurek ożywieńców. Po zombiakach jednego z moich ulubionych rzeźbiarzy, Keva Adamsa (ach te jego gobliny), przyszła kolej na Gary'ego Morley'a, prawdziwego mordercę undedów. Pisałem już kiedyś, że zdawało mu się, że pracuje na akord... Niezależnie od tego, jak było naprawdę, faktem jest, że figurki jego autorstwa cechują się specyficznym stylem, który - mi osobiście - wielce się nie podoba. Uważam zresztą, że spora część figurek wyprodukowanych dla potrzeb czwartej edycji, do wielu armii, należy do najbrzydszych w całej historii Warhammera. Ale do rzeczy. Więcej zombich wcześniejszych edycji już nie mam, a chciałem utrzymać klimat oldskulowej jednostki. Chcąc, nie chcąc musiałem wybrać pięć figurek z 4. edycji, które będą pasować do starszych miniaturek. Wybrałem chorążego i muzyka, jako dowódcę garbusa-zombie z dodatku do Warhammera Questa oraz dwie figurki innych zombie. Pierwsza z nich widoczna jest obok. Doskonale widać dwie z wkurzających mnie cech miniaturek tej edycji - znacznie przesadzone proporcje broni i wałkowatość kończyn figurek. Trzecia cecha charakterystyczna, urośnięcie figurek z prawdziwej skali 28 mm do heroicznej 28 mm widoczna jest po postawieniu obok siebie miniaturek z wcześniejszych wydań WFB i jednej z czwartej (i następnych). Ta cecha jednak mi specjalnie nie przeszkadza. Ku mojemu zdziwieniu, rzeźba, choć zdecydowanie mniej bogata niż w figurkach zombich Adamsa, okazała się jednak dość szczegółowa. Widać paznokcie, jakieś felery na gnijącej skórze, twarze też mają dość dużo szczegółów.
I jeszcze kilka słów na temat lakieru. Podczas lakierowania poprzedniej piątki ułamałem dyszę w puszce lakieru Army Paintera tak nieszczęśliwie, że niemal pełny lakier nadaje się do wyrzucenia. Tym razem skorzystałem z lakieru Purity Seal Games Workshopu. I muszę powiedzieć, że rezultat jest nawet, nawet. Popełniłem błąd - psiuknąłem na jedną ze stron figurek za grubą warstwę - ale poza tym wynik jest dość ładnie matowy, w nieco inny sposób niż w przypadku Army Paintera... Dodatkowo mam wrażenie, że lakier GW subtelniej uwidacznia przejścia kolorów. Myślę, że poćwiczę jeszcze matowienie, dobierając właściwą gęstość strumienia lakieru i odległość od figurki i będzie to całkiem niezła alternatywa dla Army Paintera - choć niemal tak samo śmierdząca.

New age of Warhammer and new sculptor of Undead miniatures. After great zombies sculpted by Kev Adams (I really like his style, love his old goblins), it's time for undead by Gary Morley, true murderer of unliving creatures. I wrote about his job in GW in one of the earlier notes, when he thought that making few miniatures per day is the way to go. Well, I don't know if this history is true or not (I think it is, as I read it in some kind of interview with him) but one thing is certain - guy got his own individual style, that's for sure. Unfortunately I really, really don't like his style. More - I think that a large part of miniatures sculpted specifically for 4th edition of Warhammer is THE worst in whole history of the game. 
Ok, let's talk about zombies. I don't have any more old zombies and I really want to field 40 figures strong unit of them. As new zombies are very different, I have had only one option - to mix some 4th edition zombies with older miniatures. I chose five miniatures - standard bearer, musician, hunchback zombie from Warhammer Quest adventure pack and two rank-and-file zombies. One of them is visible next to this note. It clearly shows two of the characteristics of miniatures from 4th edition I hate - huge, oversized weapons and bloated legs and arms. Third characteristic - size - is not that obviously apparent and it is ok in my book, even when miniatures from 3rd and 4th edition stand side by side. I was really suprised to find that this zombie actually have some nice details - by far not so numerous as on Adams' zombies but still... Nails, some putrid skin, small details on face, etc. Enough to have fun while painting them.
And few more words about matt spray. I broke almost new Army Painter anti-shine can few days ago so I had to use GW Purity Seal this time. I have to say that I'm pleased with the result. I made one mistake, giving too thick layer on one side but otherwise... Matt is nice, it is different then Army Painter matt, but still rather flat. It subtly accentuates color variations on miniature... I think that after some tries, checking right distance to the miniature, this will be nice alternative to Army Painter's spray. But it smells almost so horribly as AP too.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.