Strony

sobota, 29 listopada 2014

Z otchłani czasu: Sławne oddziały: Kompania Mrocznych Elfów Mengila Skórołupcy | From the abyss of time: Regiments of Renown: Mengil Manhide's Company of Dark Elves

Poniżej znajduje się opis czwartego ze Słynnych Oddziałów, wydanej po raz pierwszy w 1985 r. kompanii Mrocznych Elfów Mengila Skórołupcy. Początkowo figurki ukazały się (jak wszystkie z pierwszej serii) w zestawach liczących osiem figurek i jedną figurkę z zestawu dowodzenia, ich reedycja pod koniec lat 80. zawierała już kompletny oddział.
Elfy Mengila ukazały się raz jeszcze. W 298. numerze White Dwarfa ukazała się ich znacznie rozszerzona i zmieniona historia, ukazał się też zestaw kilku figurek - pokazuję je na zakończenie artykułu, pomalował je Evren Koca, którą tą pracą zdobył brąz w kategorii Warhammer Regiment na Games Day USA 2008. 

Wiosną, ostatniego roku życia Kraala Sercożercy, zebrał on wokół siebie całą młodzież spośród swej najbliższej rodziny. Rzucono zaklęcia, złożono krwawe ofiary, w końcu młode elfy przyjęte zostały w poczet członków rodzinnego kultu. Po zakończeniu ceremonii Krall wygnał wszystkich młodzików, wypędził ich z lasu i zabronił powrotu do chwili, gdy każdy z nich zabije ludzkiego wojownika, lub też zginie próbując tego dokonać. Tak postępowały bowiem Mroczne Elfy z rodziny Kraala.

Mengil, syn starego Kraala, nigdy wcześniej nie opuszczał wilgotnej, cienistej puszczy, będącej jego domem. Wkrótce jednak przystosował się do swojej nowej roli, stwierdził też, że odpowiada mu życie wędrownego wojownika tak bardzo, że zdecydował się nie wracać do domu swego ojca, a zamiast tego zająć się rabunkiem i gwałtami. Jego pierwszą ofiarą był potężny czempion z Norski. Z jego skóry Mengil uszył sobie płaszcz, dając tym samym początek nowej modzie wśród swoich towarzyszy i zdobywając dla siebie miano Mengila Skórołupcy. Jego oddział urósł jeszcze w siłę, gdy Mengil połączył siły z siłami renegata i wodza Mrocznych Elfów, Eana Sokołobójcy. Ten ostatni wyróżniał się wielką, szkoloną sową, która towarzyszyła mu w boju.

W skład kompanii Mengila wchodzą elfy obu płci, gdyż kobiety Mrocznych Elfów są równie złe i agresywne, co mężczyźni tej rasy.
Oddział Mengila wywołał poważne niepokoje, spalił i zniszczył też liczne farmy i sioła na zachodzie.

UZBROJENIE: długi miecz, nóż i powtarzalna kusza
ZBROJA: kolczuga i tarcza
SZATY: czarna tunika i spodnie, lekkie skórzane, eleganckie w wyglądzie buty. Na tunice elfy noszą krótką karacenę, związaną pasem. Na barkach każdego wojownika spoczywa znak rozpoznawczy kompanii - zdarta ludzka skóra.
TARCZE: na tarczy każdego wojownika widać symbol Mengila.
ZAWOŁANIE BOJOWE: Brak - członkowie oddziału wolą skrytą, cichą napaść w środku nocy.
DOKONANIA: W czasie Najazdów Klanu wojownicy Mengila pokonali czasowe połączenie lądowe, jakie utworzyło się między Starym, a Nowym światem. Tam nasycili się mordem i krwią, zabijając wszystkich, bez żadnej różnicy, i wielce przyczyniając się do zamieszania, z jakiego słynęły te czasy.
PRZYWÓDCA: Mengil jest czempionem Mrocznych Elfów.



The text below tells about fourth Regiment of Renown, Mengil Manhide's Company, first released in 1985. Miniatures from this box were sold in sets of eight, including just one of three command miniatures. Miniatures were rereleased in late eightiees again, this time they were available as a full unit. Mengil's Elves were introduced into Warhammer game one more time. White Dwarf 298 issue containted much longer and version of history of this regiment. Additionally, new miniatures were available as "Dogs of War" regiment. You can see those miniatures at the very end of this note, painted by Evren Koca. This unit won Bronze in Warhammer Regiment category at Games Day USA 2008.

During the spring of his last year Kraal the Hearteater gathered about him all the young men of his immediate family. Spells were cast, bloody sacrifices were made, and, at last, the young elven warriors were initiated into their family cult. At the completion of the ceremony Kraal banished all of the young elves, expelled them from the forest and forbade them to return until each had slain a human warrior, or died in the attempt. This was the way of the Dark Elves of Kraal's family.

Mengil, son of old Kraal, had never before strayed from the dank, leafy confines of his forest home. He soon acclimatised to his new social role, however, and discovered that he liked the marauding life so much that he decided against returning to his father's people and set out on a life of banditry and mayhem. His first victim was a huge Norse champion. His skin Mengil fashioned into a cloak, establishing both the mode of dress of his followers and his full name -Mengil Manhide.The company of Dark Elves was further strengthened when Mengil joined forces with the Dark Elf renegade and Champion Ean Hawkbane. Hawkbane's distinctive feature was the large trained owl which accompanied him in combat

Note that the company consists of both Elven males and females, Dark Elf women being easily as mean and aggressive as their menfolk.

Mengil's followers caused considerable disruption around the farmlands and homesteads of the west.

ARMAMENT: Long Sword,  Knife and Repeating Crossbow. Amrour - Mail Coat and Shield.
DRESS: Black tunic and breeches with light leather boots, elegantly shaped. Over the tunic the elves wear a coat of scale armour belted round the waist. Over their shoulders each warrior wears the mark of his company, a man-hide.
SHIELD: The device of Mengil is enscribed upon each warriors shield.
BATTLECRY: None - the Regiment prefers sneaking up quietly in the middle of the night.
DEEDS: While the Clan Incursions were at their height Mengil and his followers crossed the temporary land-bridge between the New and Old World. Here they satiated their vast appetites for destruction and blood, slaying indescriminately and adding greatly to the disorder of the those times.


piątek, 28 listopada 2014

Jeden z kilku szkieletów | One of the few skeletons

Miniaturka widoczna obok, część mojego projektu "godzinowych" szkieletów, to figurka dość, może nie niezwykła ogólnie, jednak z historią. To jeden z bodajże sześciu szkieletów wyrzeźbionych przez Roy'a Eastlanda, rzeźbiarza pracującego dość krótko dla Citadel, a potem dla Target Games, pracującego głównie nad figurkami do "Chronopii", świetnego kolegę i bardzo sympatycznego człowieka. Pokazywałem wcześniej jednego z innych jego kościanych ludków, dziś prezentuję kolejnego, a w zapasie mam jeszcze jednego. Czwartego już namierzyłem, dwaj ostatni są - na razie - poza moją kolekcją. Figurki są o tyle niezwykłe, że niespecjalnie pasują stylem do wczesnych szkieletów produkcji Citadel, są też odmienne od szkieletów Maraudera. Gdybym miał je porównywać do "oficjalnych" produktów firm związanych z GW, chyba najbliżej im do produktów Iron Claw. Są duże, nawet bardzo duże, mają charakterystycznie robione ostrza broni (Roy rzeźbił je szlifując kawałek stwardniałej drobnoziarnistej masy plastycznej), mają też bardzo duże stopy.


Miniature visible next to this note is part of my "one hour per skeleton" project but this is a figure with a history too. It is one of the six (I think six, maybe there are more of them) skeletons sculpted for Games Workshop by Roy Eastland. He was working relatively shortly for Citadel, then for Target Games, where most of Chronopia miniatures were sculpted by him. I met him at the Target's studio then, and he was really cool person. One of his Citadel skellies was already featured here, on my blog, this is second, third is already painted too and I know where I have fourth of his bone gentlemen. Finding fifth and sixth miniatures will be one of prorities for my collection I think.
Roy's miniatures are a little unusual, as they are different then "standard" Citadel skellies. They do not resemble Marauder's skellies too. I think that they are vaguely similar to Iron Claw's undeads (another small company connected with Citadel). Roy's skeletons are big, really big, they have large weapon blades (Roy used to sculpt them using fine grade sculpey), they have really big foot too...







środa, 26 listopada 2014

Piąty kultysta Czerwonego Świtu | Fifth Red Dawn cultist

Na mojej półeczce z rzeczami do malowania od pewnego czasu stale goszczą figurki kultystów z "Mrocznej Zemsty". Jednego dnia pomaluję skórę, drugiego jakiś inny element miniaturki i tak - stopniowo - czasami udaje mi się nawet coś skończyć. Ostatnio pomalowałem figurkę widoczną obok, już piątą z mojego Kultu Czerwonego Świtu, wspomagającego mój Czarny Legion rolą mięsa armatniego. Figurki są bardzo sympatyczne do malowania. Precyzyjne, mające idealnie zrobione krawędzie i detale, w ładnych pozach, są też bardzo tanie. Czego chcieć więcej?

When one will look at my "to paint" shelf, one will see "Dark Vengeance" cultists there, hidden behind other miniatures. I paint them slowly, skin on one day, some other part of one miniature another day, and so on, and on, and on. Sometimes I even manage to actually finish one of those miniatures. So, here it is, my fifth cultists from the Cult of The Red Dawn, auxiliary force of my Black Legion army. Cultists from "DV" are joy to paint - very precisely casted, with sharp lines, good details and cheap too. I love them.







wtorek, 25 listopada 2014

Skosztujecie ludzkiego mięsa | You will taste man-flesh

Wysłannik Saurona, Sarumana czy też - po prostu - jakiegoś innego bedgaja, jakich pełno w Śródziemiu. Jeszcze jeden plastikowy ork w malowaniu mojego brata Mormega. Jak większość wychodzących ostatnio spod jego ręki, leciutko zmieniony dodaniem innej tarczy, pochodzącej z zestawu Maruderów Chaosu. Zresztą tarcza budzi chyba największą uwagę. Mi szczególnie podoba się jej cieniowanie.

Follower of Sauron, Saruman or some other generic bad guy from Middle-earth. One more plastic orc miniature painted by my brother Mormeg. As most orcs painted by him lately, this one is slightly converted too, with simple shield swap. Shield itself is taken from Chaos Marauders box and I think it is really catching the eye. I especially like highlights and blending of grey paint on it.







poniedziałek, 24 listopada 2014

Stanowisko umocnione | Fortified foxhole

Dzisiejszy wpis jest swego rodzaju rzadkością. Niezbyt często bowiem zdarza mi się pisać o terenie. Myślę, że wpisy na blogu traktujące o makietach można byłoby policzyć na palcach obu rąk. Przy okazji robienia "plenerowych" fotek poprzednio pokazywanych figurek, zrobiłem jednak przegląd posiadanych modeli terenu rozmaitego rodzaju i okazało się, niestety, że jest biednie. Spora część moich dawnych terenów zniknęła w pomroce dziejów, inne są zniszczone. Postanowiłem więc odświeżyć trochę swój zbiór. Na pierwszy ogień poszedł jeden z modeli żywicznych firmy Basicks, omawiany już na blogu. Stanowisko karabinu maszynowego, według nazwy producenta, będzie dodatkiem przydatnym na większości stołów - od historycznych, do science-fiction. Malowanie było bardzo przyjemne. Dobry odlew poddawał się łatwo najprostszym technikom (czytaj: sporo drybrushowałem), a wygląd końcowy mnie satysfakcjonuje. Może nawet więcej - podoba mi się. Początkowo zamierzałem pomalować tylko ten jeden odlew, traktowany zresztą bardziej jako element tła do fotografii, jednak - jako że jestem zadowolony z efektu - na warsztat w najbliższym czasie wrzucę kolejne stanowiska z workami z piaskiem tego samego producenta.

Today's entry is a kind of rare. With almost 1000 entries on my blog, only a very limited number of them is related to terrain. But lately, taking "terrain" photos of miniatures, I noticed that most of my old terrain models is gone, destroyed or simply doesn't cut it anymore. So, I decided to refresh my collection a little bit. First of my new terrain models is a resin cast by Basicks, MG Trench, which was already featured on my blog. Decision behind this was really simple - I need a terrain universal, which will look believable both on historical (especially WW2) and sci-fi tables. Painting itself was really nice. Good quality cast takes paints very well and is suitable for very fast painting techniques (read: I drybrushed a lot;), and final result is ok for me. Well, maybe even more then ok, I'm actually glad how it turned out. I decided to paint this model alone first, as a kind of background for future miniature photos, but as it looks good, I think I will paint two more sandbaged positions released by Basicks too.






sobota, 22 listopada 2014

Ork w kapturze | The orc with a hood

Jeden z niedawno pomalowanych orków mojego brata, tym razem zmieniony w sposób nieco inny, niż dodanie tarczy. Ta akurat została zachowana, podobnie jak nie zmieniony nadziak (swoją drogą naprawdę paskudna w działaniu broń). Zmieniona została głowa. Oryginalną zastąpiła główką odciśnięta z figurki biegnącego orka, a całość została jeszcze przykryta kapturem. Dzięki temu cały oddział nie będzie przypominał aż tak mocno armii klonów.

One of recently painted orcs by my brother. This one is converted too, but not with a simple shield or weapon swaps. Both shield and weapon are original (and weapon, pickaxe, was really nasty when wielded by experienced user), the head is changed though. It is a head of the running orc, pressed in greenstuff and with a hood over it. It will break uniformity of the whole unit a little bit.







czwartek, 20 listopada 2014

III edycja Figurkowego Karnawału Blogowego: Warsztat

Tematem trzeciej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego jest warsztat, a gospodarzem jest Quidamcorvus, prowadzący doskonały blog Danse Macabre. Więcej o samej idei Karnawału można przeczytać tutaj, natomiast tutaj można znaleźć podsumowania dwóch wcześniejszych edycji.

Warsztat. Hm. Powiem szczerze, nie jest to dla mnie temat łatwy. Wydawałoby się - nic prostszego, cyknąć fotki miejsca, gdzie pracuje się nad swoimi figurkami, makietami i innymi aspektami hobby. Pozornie - wszystko to prawda. Ale tylko pozornie. Diabeł bowiem, jak wiadomo, tkwi w szczegółach. W moim przypadku diabłem tym jest stan permanentnego bałaganu, w jakim pogrążony jest mój warsztat. Stan ów bywa tak głęboki, że czasem sam dziwię się jak mieszczę się jeszcze w tym wszystkim, a jednocześnie wyrażam głęboki podziw dla mojej żony, która udaje, że tego nie widzi. Trochę wstyd pokazywać, jakim chaosem jestem otoczony, ale przynajmniej foty nie są pozowane. Przyznam jednak, że z dużą zazdrością przyglądam się pokazywanym czasami w Sieci zdjęciom miejsc pracy, w których panuje wzorowy lub niemal wzorowy porządek i wszystko ma swoje miejsce.

Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że do swoich zabaw dysponuję oddzielnym pomieszczeniem. Niewielkim, umieszczonym tuż pod dachem, w szczycie, więc zimą zimnym, latem gorącym tak, że warzą się farby, niemniej jednak jest to kącik mój własny. Moja jaskinia, moje terytorium, mój rewir. Jak jest to istotne, wiedzą chyba wszyscy borykający się z brakiem takiego stałego kącika do pracy, miejsca gdzie można położyć coś na dłuższy czas, nie przejmując się, że dzieci/kot/pies/fretka zrzuci wszystko na podłogę, farba poplami stół w jadalni, a przygotowywane figurki "się zapodzieją".


Moje stanowisko pracy mieści się przy niewielkim, starym biurku komputerowym. Tu stoi zarówno mój PC, jak i zorganizowałem warsztat malarsko-modelarski. Kiedy piszę i pracuję na komputerze, idzie w ruch klawiatura stojąca na wysuwanej, dolnej półce. Kiedy maluję, klawiatura przesuwana jest na tył półki, a wolny wysuwany blat jest miejscem pracy. Jak widać na zdjęciu, na blacie górnym mam "twórczy nieład" - używane obecnie farby, figurki nad którymi rzeczywiście pracuję, trochę materiałów modelarskich, kleje, obowiązkowa kawa... A pośród tego wszystkiego jeszcze jakieś bitsy, pędzle, narzędzia. Na szczęście stosunkowo łatwo odnajduję w tym potrzebne mi materiały i narzędzia, raczej też rzadko coś gubię. Choć zdarzało się już i to...

Głównym źródłem światła, z którego korzystam zarówno przy malowaniu, jak i robieniu zdjęć, jest świetna lampa Vellemana. Nie wyobrażam sobie pracy bez niej, nie wiem też jak malowałem wcześniej, kiedy jej nie miałem i korzystałem z innych lampek. Różnica jest niebotyczna. Lampa sprawdza się doskonale, jest używana codziennie przez kilka godzin, ma też bardzo dobre, wytrzymałe ramię. Serdecznie polecam.


Po mojej prawej stronie stoją dwie szafki biurowe. W szufladach trzymam rzadziej używane, specjalistyczne materiały modelarskie, a także niektóre figurki, w większości produkcji Forge World. Szczyt szafki wykorzystuję jako podręczną półkę do postawienia malowanych właśnie figurek, stoi tam też jeden z moich robionych metodą domową stojaków na farby. Trzymam na nim starsze, rzadziej używane farby i kolory i trochę specyfików do aerografu. Kompresor do nich stoi obok szafek, na podłodze. Pudła widoczne pomiędzy biurkiem i szafkami mieszczą głównie moje modele diecastowe, widać tam też zapas styropianu. 



Po lewej stronie, na szafce będącej częścią biurka komputerowego, stoi drugi z moich samoróbkowych stojaków na farby. Tu trzymam kolory częściej wykorzystywane i większość farb Vallejo. W samej szafce stoi komputer. Nieco dalej mam niewielki stolik - służy jako podręczne składowisko szpargałów, rzeczy do załatwienia, miejsce zrzutu rzeczy "tylko na chwilkę"... Mieści też moje "stanowisko fotograficzne". Jest tak ustawione, że do zrobienia zdjęć wystarczy obrócić lampkę... 




Za biurkiem stoją niskie regały z półkami. Trzymam tam głównie materiały źródłowe i gry, do których rzadko zaglądam. To moje główne miejsce składowania książek i pism związanych z historią wojskowości.



Za sobą mam podobną, tyle że wyższą szafkę. Trzymam tam najczęściej wykorzystywane materiały dodatkowe - posypki, piasek, kleje, masy modelarskie, podobne graty. Tam też, na niższych półkach, stoi moja kolekcja około 250 White Dwarfów i moje ulubione gry RPG - Pendragon i WFRP oraz dodatki do nich. Obok tej szafki jest też wejście do malutkiej kanciapki, stryszka, gdzie przechowuję w pudłach znaczącą większość swoich niepomalowanych figurek.




Z tyłu po mojej lewej stronie przez resztę ściany biegnie rząd regałów z półkami, gdzie trzymam zarówno pudła z rozmaitymi pomalowanymi i niepomalowanymi (znaczna większość) figurkami, jak i gry, materiały źródłowe do gier, czasopisma związane z grami i malowaniem figurek. Nawet niezbyt bystre oko dostrzeże tam też trochę "zawszemożesięprzydających" rzeczy - puszki, pudełka, pudełeczka. Jeszcze dalej stoi moja witryna z niedawno malowanymi figurkami... Stopniowo się zapełnia, niektóre z nich trzeba będzie więc przenieść do pudełek z pomalowanymi figurkami. 

Ciekawy jestem, jak wyglądają Wasze miejsca pracy. Pokażcie w ramach Karnawału:)

środa, 19 listopada 2014

Z leśnych ostępów | From the dark forests

Przedostatni milicjant - pomalowany już dość dawno, doczekał się w końcu prezentacji. Nie jestem z niego specjalnie zadowolony, bardzo kiepski odlew topornie przyjmował farbę, zmuszając do zabaw w stylu "co rzeźbiarz miał tu na myśli". Niemniej jednak skończony, powędrował na półeczkę, gdzie wraz z resztą swoich towarzyszy czeka na odbiorcę.

Second to last American militiaman - painted some time ago, it had waited patiently for being presented on the blog. I'm not particulary pleased with the look of this miniature, very poorly casted. So poorly in fact, that I have had quite a few moments thinking "what sculptor would like to show here". Anyway - it is finished and waiting for the last militiaman. Soon it will be gone from my home for good.