Strony

czwartek, 29 września 2011

Trupojad | Corpse-eater

Oddział ghuli rośnie powolutku w siłę. No dobra, trochę to na wyrost napisane, bo to drugi dopiero z obecnie pomalowanych trupojadów, niemniej jednak prace nad jednostką są rozpoczęte, a to się w sumie liczy, prawda? Nie wiem na razie, ilu ich będzie docelowo. Pomaluję na początek wszystkich metalowych, jakich mam z GW, a potem kilku metalowych ghuli wyrzeźbionych przez tego samego rzeźbiarza dla Heresy Miniatures. Resztę dopełnię plastikowymi modelami dostępnymi obecnie, może po drodze kupię kilka-kilkanaście dodatkowych, starych modeli GW dostępnych w tej chwili u nich na stronie.
Dzisiejszy model ponownie zaczynał jako jadowicie fioletowy potworek (skutek zalania purple washem spodkładowanej na biało miniaturki). Malowany głównie Fortress Grey, nakładanym w trzech, czterech cieniutkich, półprzeźroczystych warstwach. Przebarwienia to efekt purpurowego washu oraz cieni wykonanych kolorem Terracota i Tallarn Flesh, mieszanym, w różnych proporcjach, z Codex Grey.


Ghoul unit slowly gains strength. Well, it is a little exaggeration, as this is just second freshly painted corpse-eater but still - work on this unit has started, and that counts, isn't it? I still don't know how many of them I will paint. First, I will try to paint all my old, metal GW ghouls, then some Heresy Miniatures' ghouls sculpted by the same sculptor. Then current plastics will be painted, I will probably buy some old ghouls available currently on the GW site in Collectors' range too.
Model of today has started as very purple little monstrosity - effect of washing white basecoated miniature with lots of purple wash. It was painted mainly in Fortress Grey, painted in three, four thin semitranslucent layers. Discolorations are done with mentioned purple wash and shadows painted on with Terracota and Tallern Flesh, mixed with various quantities of Codex Grey.




Poniższa fotka przedstawia pierwszą piątkę ghuli. Trzy z nich pomalowałem z dziesięć lat tamu. Odstają od pozostałych, zdecydowałem się jednak nie poprawiać ich - przynajmniej nie w tej chwili. Przypominają mi jak malowałem kiedyś. A raczej, że wspomnienia "dobrze pomalowanych figurek" nie przetrzymują konfrontacji z rzeczywistością.

Photo below shows first five finished ghouls. Three of them were painted about ten years ago. They are not very similar to freshly painted ones, but I won't repaint them - not now at least. They remind me how I painted  long time ago and that fond memories of "greatly painted miniatures" are - more properly - false memories...



środa, 28 września 2011

Faraon | Pharaoh

Trzecia i zarazem ostatnia praca malowana na konkurs forum Strategie. Oczywiście, przy okazji jest to jeden z oddziałów mojej armii egipskiej Nowego Państwa. Tym razem to faraon w rydwanie, czyli element dowódczy. Malowany podobnie jak wcześniejszy rydwan, tym razem zrezygnowałem jednak z wycinania podstawek figurkom woźnicy i faraona - wcześniejsze doświadczenia przekonały mnie, że miniaturki Venexii wykonane są z dość kruchego materiału i bardzo łatwo jest stracić całą nogę figurki. Podobnie jak w przypadku wcześniej malowanego rydwanu, bardzo fajne konie i sam pojazd, mocno średni natomiast woźnica. Faraon nie jest najgorszy, miał jednak fatalnie poprowadzoną linię podziału formy, wprost przez twarz - nie dałem rady zlikwidować jej do końca. Kolor pancerza faraona i jego woźnicy to złoto. Chciałem, żeby wyróżniał się spośród pozostałych, odzianych w brązowe pancerze żołnierzy swojego królestwa. Swoją drogą, skoro faraon to Ramzes II, to jego woźnica nosi imię Menna, natomiast konie nazywają się dość poetycko - Zwycięstwo w Tebach oraz Mut walcząca. Do zrobienia jeszcze dwa rydwany i dwie lub trzy podstawki oddziałów pieszych.

Third and last of my entries for Strategie forum competition. This is, of course, element for my New Kingdom Egyptian army too. Pharaoh himself riding his war chariot which means it have to be general element. It was painted in similar way to previously finished chariot, I've decided to not remove bases from chariot driver and pharaoh, as the Venexia's figures metal is rather brittle and it is very easy to brake off leg of miniature. And again, just as with previously painted chariot, vehicle itself and horses are very nice, driver is below average I think. Pharaoh is nice but mould line was (and still is) very visible running straight through his face. I couldn't remove it wholly. Pharaoh's armor and armor of his servant are painted with gold as I wanted to differentiate this base from ordinary soldiers and brazen armour of theirs. Reading some books before I've started to paint I found names for Rameses II driver and horses - Menna for driver and Victory-in-Thebes and Mut-is-contented for horses. So... Rameses II is ready for war. Still two chariots and two or three infantry bases left to do.


I oba dotychczas skończone rydwany.... And both chariots finished so far...


wtorek, 27 września 2011

Techmarine

Następny z Night Lordów Mormega. Podobnie jak w przypadku poprzednich, malowany na podkładzie Chaos Black, na który nałożono Necron Abyss, krawędzie pancerzy rozjaśnione Regal Blue i Shadow Grey. Elementy ozdobne to Burnished Gold zwashowany Flesh Washem, a ich krawędzie ponownie rozjaśniono Burnished Gold. Pokazywany dziś techmarine (oryginalna figurka jest do zobaczenia tutaj) ma dodaną przepaskę biodrową i czaszki na naramiennikach wykonane z greenstuffu, zmienione jest także uzbrojenie. W warbandzie pojawił się pod wpływem Talosa z książek Aarona Dembskiego-Bowena. O jego początkach Mormeg pisze: Byłem przekonany, że wśród starych wzorów Marines miałem aptekarza, jednak nie znalazłem go, za to buszując wśród starych pudełek natknąłem się na tego techmarine. Szybciutko więc przyszedł mi do głowy pomysł, że może stać się jednym z liderów oddziału, który w związku z tym będzie zawierał trochę więcej ciężkiego sprzętu niżby, tego można oczekiwać po VIII Legionie: powolutku dłubię dreadnoughta, docelowo kupię zapewne predatora, jednego lub dwa rhino. Oddział będzie zawierał też drużynę Havoców uzbrojonych w wyrzutnie rakiet.

Next of Mormeg's Night Lords. Painting was done in exactly the same manner as with previously shown ones - Chaos Black basecoat with Necron Abyss as a main color. Armor edges were highlighted with Regal Blue and Shadow Grey. Ornaments were picked out with Burnished Gold and washed with Flesh Wash. Then edges were highlighted with Burnished Gold again. Techmarine shown here (original miniature is here) is slightly converted - tabard and skulls were added (made from greenstuff), weapon was changed too. He was added to the warband due to inspiration of Talos from Aaron Dembski-Bowen's novels. Mormeg writes: I was sure that among all of my old miniatures I have some Apothecary. I didn't manage to find him but suddenly I found this miniature. I thought that he can be one of the leaders of my warband, which will have a little more heavy weaponry then standard VIII Legion unit. I'm slowly working on dreadnought then, one or two Rhino and Havocs with rocket launchers will be added to the warband too.


niedziela, 25 września 2011

Z półki Mormega: Throne of Lies

Kolejny odcinek cyklu recenzji książek ze światów Games Workshop pióra mojego brata Mormega. Wielbiciel Władców Nocy ale usprawiedliwia się, jakby był sługą Imperatora, a i to jakimś pośledniejszym...;)


Dzisiaj troszkę z innej bajki niż zwykle. Miałem napisać kilka słów o Flesh and Iron ale z uwagi na napięte terminy w pracy i w domu, książki jeszcze nie skończyłem. Mając również dość coraz ostrzejszych w tonie ponagleń ze strony Inkuba (o przepraszam, ton się wcale nie zmieniał - ja mam taki głos naturalnie - Inkub), wziąłem dziś na warsztat wydany w 2010 r. przez Black Library audio book – Throne of Lies autorstwa Aarona Dembskiego-Bowdena. Zmęczonych książkami i postaciami związanymi z Władcami Nocy upraszam grzecznie o cierpliwość, książek o tym Legionie zostało napisanych mało, więc pocieszenie można znaleźć w tym, że w przyszłości będę zmuszony pisać recenzje pozycji dotyczących innych Legionów.

Krążek zawiera 13 rozdziałów. Łączny czas nagrania to niemal 73 minuty. Istotna jest informacja, że zawartość audio booka to nie wyłącznie tekst utworu odczytany przez aktora. Płyta zawiera nagranie, które można zdecydowanie określić jako słuchowisko, co znakomicie wpływa na wrażenia doznawane podczas odsłuchiwania utworu. Bez względu bowiem na umiejętności aktora, czym innym jest przeczytanie tekstu opisującego skrzypiące podczas otwierania drzwi, czym innym zaś odsłuchanie dźwięku towarzyszącego otwieraniu, starych, skorodowanych drzwi. Skoro była mowa o aktorach należy napisać dla porządku, że utwór jest odczytywany przez dwóch - partie męskie i narratora odczytuje John Banks, partie kobiece Beth Chalmers, aktorzy bliżej mi nieznani ale, po pierwsze,  wynagrodzenie Ala Pacino byłoby pewnie nieco wyższe niż wspomnianych powyżej, po drugie zaś rzadko chadzam do kina lub ślęczę przed szklanym ekranem - zresztą przyznać trzeba uczciwie, że kiedy moja mała córeczka wreszcie uda się na zasłużony odpoczynek po całym dniu ciężkiej pracy polegającej na, jak malowniczo to określa, robieniu Sajgonu z mieszkania i otoczenia, na ekranie telewizora goszczą jakieś tasiemce w rodzaju Barw szczęścia, zaś w niedzielę Taniec z gwiazdami. Jak mawiali jednak już starożytni, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – dla mnie wtedy rozpoczyna się, czas który mogę poświęcić hobby, chociaż Inkub zdaje się mojej skomplikowanej sytuacji domowej nie rozumieć…(Mówiłem, że marudzi, prawda? - Inkub).
Parę słów o samej fabule. Akcja rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami opisanymi w Soulhunterze, a tymi, które poznajemy w  Blood Reaver. Z treści wynika, że Talos w czasie jednego z napadów swojej przypadłości ujrzał zabójczynię ze Świątyni Callidusa, która wie o czymś, co jest niezwykle istotne dla Legionu. Ponieważ na stronie Black Library można odsłuchać fragment jej przesłuchania na pokładzie Covenant of Blood, nie zdradzę tajemnicy pisząc, że chodzi o pewien zapis hololityczny. W rezultacie Astartes zastawiają na zabójczynię pułapkę, a po jej schwytaniu, poddają ją delikatnej perswazji. Koniec końców Callidus ujawnia Talosowi położenie Świątyni, w której znajdować się ma tak bardzo interesujący Władców Nocy zapis. Po wydobyciu z Callidusa informacji Wywyższony (Exalted One) zwołuje Legion, który przeprowadza atak na Świątynię.

ADM jak zwykle udało się oddać świetnie mroczny charakter Legionu, tak interesującego dla mnie, jak i zapewne wielu czytelników. Krążek zawiera wiele smaczków, które doskonale oddają atmosferę uniwersum Warhammera 40000. Zwłaszcza barwnie opisane jest starcie Władców z imperialnym krążownikiem na orbicie Uriah III. Pierwszy raz odsłuchując płytę wydawało mi się, że musiałem coś przeoczyć, kiedy narrator  czytał, że było ono nie warte odnotowania w annałach chwały Legionu. Później zrozumiałem, że istotnie zamysł autora był dokładnie taki. Starcie, tak malowniczo opisane, z punktu widzenia Legionu musiało być nic nie znaczącym epizodem.

Nawet teraz, odsłuchując krążek, nieodmiennie przechodzą mnie ciarki, kiedy Septimus wyjaśnia Octavi co Talos robi na planecie, zresztą ich dialog zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, a dla osób zafascynowanych Władcami będzie interesujący z uwagi na opis stosunków panujących na okręcie Legionu. Nie wiem dlaczego ale końcówce tej sceny i muzyce otwierającej następną, towarzyszą podobne wrażenia, włoski podnoszą się na karku, jakich doświadczałem wiele, wiele lat temu, trzymając w rękach, oprawianą w czerwone płótno, księgę i czytałem wiersz rozpoczynający Władcę Pierścieni Mistrza Tolkiena. Pamiętacie ten fragment? W oryginale, tzn. w Czarnej Mowie, brzmi najlepiej:

„Ash nazg durbatulûk, ash nazg gimbatul,
 ash nazg thrakatulûk agh burzum-ishi krimpatul.”.

Można by pewnie tak wymieniać poszczególne sceny z Tronu, gdyż każda z nich niesie w sobie bogactwo informacji dla fanów Warhammera 40K, dość jednak napisać, że słuchając książki po raz „n-ty”, mogę z pełną odpowiedzialnością napisać, że nie nudzi się. Rzadko mi się zdarza, zwłaszcza ostatnimi czasy, taka ocena, ale nie żałuję ani grosika, który wydałem na tę płytę.

Pisałem już, że krążek jest słuchowiskiem. Zaiste, w świecie Warhammera 40K jest tylko wojna. Tu tę wojnę można usłyszeć. Dodam więc, że płyta jest pełna odgłosów bolterów, dział i innych narzędzi wymyślonych przez człowieka, a towarzyszącym Astartes w tym by szybciej i skuteczniej kończyć życie innych istot. Oprawa dźwiękowa jest bez zarzutu. Słychać, jak pisałem wyżej, strzały i odgłosy towarzyszące miażdżeniu ciała. Oczywiście, można zadać sobie pytanie, po co w słuchowisku pojawiają się odgłosy mające imitować salwy okrętów wojennych walczących przecież w próżni, ale jest to chyba „grzech pierworodny” zapożyczony z filmów science fiction, począwszy od Gwiezdnych Wojen. Zresztą filmy lub słuchowiska takie jak Tron pewnie dużo by straciły, gdyby tych odgłosów nie było. Mimo że jest to więc jakieś uchybienie, mieści się w kanonie. Mi nie przeszkadza i zaręczam, że szczęśliwcom, którzy mają krążek, również nie będzie przeszkadzać.

Była mowa o salwach okrętów, plujących ogniem bolterach ale równie wielkie wrażenie robi wicher wiejący na Uriah III, czy kapiąca woda w celi Zabójczyni. Najlepiej chyba atmosferę krążka oddaje tytuł powieści Alistaira MacLeana, który popełnił książkę, której tytuł w oryginale brzmiał, jeśli mnie pamięć nie myli, Fear is the key. Zostawiam Was, Drodzy Czytelnicy, z prośbą abyście spróbowali wsłuchać się zwłaszcza w ten ostatni odgłos, zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie: odgłos kropel wody, przeciekającej z jakiejś skorodowanej rury i rozbijających się na podłodze celi, przejmujące zimno, ból, brak możliwości jakiegokolwiek ruchu, i milutki głos Talosa proszący o podanie współrzędnych Świątyni. Ciarki przechodzą po plecach.

czwartek, 22 września 2011

Ghul | Ghoul

Zacząłem malowanie rydwanu egipskiego. Oczyściłem i nałożyłem podkład i część kolorów na sam pojazd i czekałem na wyschnięcie, kiedy mój wzrok padł na figurkę ghula, walającą się na moim stole od kilku tygodni. Oddział tych stworów będzie kolejnym uzupełnieniem mojej armii ożywienców. Trzy czy cztery figurki ghuli pomalowałem z 10 lat temu, a na kilka kolejnych połozyłem biały podkład zalany (bo tego się nie da inaczej określić) jadowicie fioletowym purpurowym washem. Właśnie taka jagodzianka rzuciła mi się w oczy. Stwierdziłem, że i tak czekam na wyschnięcie rydwanu, więc równie dobrze mogą zacząć próbować doprowadzić jakoś do porządku tego kanibala. I tak, w sumie nie wiedząc nawet kiedy, w dwóch podejściach skończyłem prace rozpoczętą dekadę temu. Niestety, ghuli z przełomu 4/5 edycji mam tylko około tuzina, za mało na jakikolwiek znaczący oddział. Oznacza to, że większość figurek będzie pochodziła z pudełka plastików...
Malowanie było pewnego rodzaju eksperymentem - skoro dysponowałem już takim nietypowym podkładem, stwierdziłem, że najgorsze co może się przydarzyć to i tak zmycie całej farby. Zdecydowałem się na niezdrowy, mocno szary kolor skóry pełnej zasiniaczeń, zadrapań i skaleczeń. Sama skóra ma wiele odcieni, nie jest to może specjalnie widoczne na zdjęciu, ale malowałem używając trzech, czterech kolorów, a nie jednego, jak robię to zazwyczaj. Wykorzystałem fortress grey, codex grey, biały, terracota i tallarn flesh. Podstawowy kolor skóry ghuli w oddziale będzie zróżnicowany, od takiego fioletowo-szarego jaki widać na dzisiejszym stworze, poprzez brązy do zieleni - ale pierwsza piątka, z trzema pomalowanymi znacznie wcześniej ghulami, będzie wyglądała mniej więcej tak, jak widać na zdjęciu.


I've started to paint Egyptian chariot. Vehicle itself was cleaned and some base colors were drying, when I noticed old ghoul miniature lying on my desk for three of four months. Unit of these monsters will be next addiction to my Vampire Counts army of undeads. I've painted three or four ghouls about 10 years ago, few more were basecoated and washed (or flooded I should say) with purple wash. And one of such deeply purple corpse-eaters caught my attention. Well, as I was waiting for chariot to be ready for painting next colors with nothing better to do, I've decided to try to paint this ghoul. What became as few lazy brush strokes changed into few hours of pleasant painting. Unfortunately, as I have just about a dozen of old 4/5 edition ghouls, my unit will containg plastic ghouls too...

Painting was sort of experiment  for me - as the basecoat was so untypical, I thought - What the heck, worst option is to remove all paint altogether... I settled for unhealthy, purple-grey skin color, full of bruises, cuts and wound. There is a great lot of variations of skin color on miniatures, I've used three, four colors instead of one (fortress grey, codex grey, white, terracota, tallarn flesh). Basic skin color will vary amongst ghouls - from greys and purples to browns and greens - but first five ghouls, with three old already painted cannibals - will look like the one on the photo.



środa, 21 września 2011

Mea culpa

Ha, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, zapomniałem pokazać co będzie w trzecim numerze "Latających Fortec", a zamiast tego wrzuciłem okładkę i model z czwartego numeru. Poprawiam się ale za dwa tygodnie wiadomości ograniczą się do "Wozów..." i "Helikopterów". Tematem trzeciego numeru "Fortec" będzie prawdziwy oldtimer wśród samolotów bojowych, amerykańska Stratoforteca B-52. Pismo będzie zawierać opis jej konstrukcji i wersji, gotowy model dołączony do pisma będzie przedstawiał bombowiec B-52H "Old Yosemite Sam" z 319. Skrzydła Bombowego w skali 1:200 w malowaniu SIOP z 1981 r.

Well, my fault, I forgot to show what will be published in third issue of "Latające Fortece" and fourth issue cover and model were shown instead. My bad. I will correct myself but it means no news about "LF" for four weeks. 
Third issue of "Latające fortece" will describe true oldtimer among bombers in active service, American Stratofortress B-52. Magazine will describe its history and variants. 1:200 scale diecast model bundled with the magazine is B-52H "Old Yosemite Sam" painted in SIOP scheme, 319th. Bomber Wing, 1981.


wtorek, 20 września 2011

Nowości z Amercomu 3 | Amercom news 3

Kolejny zeszyt "Kolekcji wozów bojowych" będzie nosił numer 44, zostanie w całości poświęcony jednemu z najbardziej udanych pojazdów amfibijnych II wojny światowej, a mianowicie samochodowi pływającemu GMC DUKW 353. W piśmie zostanie opisana historia tej konstrukcji, budowa samochodu oraz jego wykorzystanie w czasie zmagań II wojny światowej i wojen po jej zakończeniu. Do pisma dołączony zostanie model die-cast tego pojazdu w skali 1:72 w malowaniu amerykańskim z 1944 r. 

Nest issue of "Kolekcja wozów bojowych" bears number 44 on the front cover. It will be fully dedicated to one of the best amphibian vehicles of World War Two - GMC DUKW 353 apmhibious car. Full history of its conctrucion and history of its usage will be presented in the magazine. Ready-made diecast model of this vehicle in 1:72 scale will be bundled with the magazine.



Piąty numer pisma "Helikoptery świata" będzie zawierał opis latającego wozu pola bitwy, czyli popularnego Krokodyla - śmigłowca szturmowego Mil Mi-24. W zeszycie znajdzie się omówienie budowy tej maszyny i przegląd jej wersji, natomiast do pisma dołączony zostanie gotowy model helikptera Mil Mi-24W w skali 1:72 w malowaniu czeskim.

Fifth issue of "Helikoptery świata" will describe flying battle-taxi of the Red Army, popular Russian Crocodile or -as it is bettern known on the West - Hind - Mil Mi-24. Magazine will cover history of this helicopter and will describe its versions. Ready-made die-cast 1:72 model of Mil Mi-24V in Czech colors will be bundled with the magazine.




Czwarty numer kolekcji "Latające fortece" przeniesie nas z powrotem w czasy II wojny światowej. W zeszycie omówiony zostanie jeden z najważniejszych samolotów bombowych III Rzeszy - Junkers Ju 88, a dokładniej jego wersje bombowe. Do pisma dołączony będzie gotowy model diecast tego bombowca w skali 1:144. Model przedstawia wersję Ju 88A-4 w malowaniu z 1944 r.

Fourth issue of "Latające fortece" will take us back in time again. Main theme of this issue will be one of the most important bombers of the Third Reich Junkers Ju 88. Bomber versions of this aircraft will be described in the magazine. Ready-made die-cast model of Junkers Ju-88A4 in German colors and 1:144 scale will be bundled with the magazine. 








poniedziałek, 19 września 2011

Trzeci zwiadowca | Third scout

Ostatni z trzech zwiadowców malowanych na konkurs forum Strategie i - rzecz jasna - do mojej bandy Indian. Poza i strój niemal w 100% identyczna z jedną z postaci z zeszytu Apacze Osprey'a. Z ciekawostek - jasnoszary kolor bluzy z granatowymi wykończeniami nie wziął się z mojej wyobraźni. To amerykańska kurtka kawaleryjska odwrócona na drugą stronę. Zwiadowcy robili tak często, by lepiej zlewać się z jasnymi skałami i gruntem. "Pióropusz" widoczny na głowie zwiadowcy tak naprawdę nim nie jest. To coś, co określane jest jako "medicine cap" - nakrycie głowy mające znaczenie ochronne, mistyczne. Nie wiem w sumie, jak to właściwie przetłumaczyć... Pióra starałem się pomalować tak, jak na planszy w Osprey'u, gdzie określono je jako pióra sowie. Malowanie nie odbiega od wcześniejszych dwóch miniaturek, pokrycie ponownie lakierem Purity Seal, który tym razem się jednak nie błyszczy. Nie wiem już w ogóle od czego to zależy. Mieszany tak samo długo jak wcześniej, psiukany w identyczny sposób, z identycznej odległości. Jak widać rezultat jest jednak odmienny.

Last from the three Indian scouts I'm painting for Strategie competition and - of course - for my Indian group. Pose and clothes are almost 100% identical with one of the figures from the Osprey's The Apaches book. Light grey color of the jacket with blue lining is not product of my imagination. This is american cavalry jacket turned inside out to better blend with the surroundings, common practice among native scouts. "Warbonnet" visible on the head is not warbonnet at all - this is medicine cap, spiritual and protective headgear. Feathers are painted to resemple owl feathers, just like in Osprey book. Painting was done in exactly the same way like previous miniatures. Figure is coated with Purity Seal matt spray, this time it has true matt finish. I really have no idea why it turned out flat this time. It was shaken as much as previously, distance of spraying was the same, even place was the same. Final result is, as one can clearly see, different.




A tak wygląda cała trójka: And this is group photo of three scouts:



niedziela, 18 września 2011

Wybrane z tygodnia 32 | Chosen from the week 32

Na początek figurka, która wbiła mnie w ziemię. Technika, sposób malowania, wielkość (a raczej małość) malowanej miniaturki i to, w jaki sposób autorce udało się namalować drobniuteńkie szczegóły. Jestem naprawdę zachwycony, dla mnie to jedna z najlepszych widzianych przeze mnie miniaturek w tym roku. Elfkę można zobaczyć tutaj, a większą galerię autorki, Mriki, tutaj. Fotka obok przedstawia właśnie elfkę pomalowaną przez Mrikę. Tak na marginesie, Mrika jest laureatką tegorocznego konkursu Crystal Brush...
Teraz, dla odmiany, coś historycznego... No, przynajmniej mocno związanego z historią. Kanał You Tube nowozelandzkiej grupy miłośników reenactingu. Tym rożnią się od dziesiątek innych grup, że zajmują się głównie historią lotnictwa, mają dostęp do oryginałów bądź replik rozmaitych maszyn i kręcą "historyczne" filmy z ich udziałem. Film nakręcony na stanowisku obserwatora samolotu brytyjskiego, atakowanego przez kilka Fokkerów Dr. I jest niesamowity. A dodatkowo... działa, czołgi, piechota....
Ostatni link na dziś to wizyta u Matakishiego. Konsekwentnie zajmuje się rozwojem gry osadzonej w świecie Conana. Pierwsze zasady są gotowe do pobrania, można też zobaczyć postęp malowania figurek, jakich używa w swoich rozgrywkach.

Miniature which almost literally made my jaw hit the ground. Technique, colors, size of the tiny miniature and all little details painted on... I'm really impressed, this is one of the best, if not THE best miniature I've seen in this year. You can see this little Elf in all her glory here, bigger gallery of the painter, Mrika, is here. Picture next to this note shows Elf painted by Mrika. By the way, Mrika has won this year Crystal Brush award...
Something historicial... or very tightly connected with history at the very least. You Tube channel of the New Zaeland reenacment group. They are primarily interested in aviation history and they have access to many original aircrafts and replicas of them. Take a look at "historical" movies with all these glorious machines. I especially like one made in by "British" observer during attack of few Fokker Dr. Is. There are other movies with guns, tanks and infantry from WWI too.
Last link for today leads us to Matakishi's Tea House. He develops his own rules for playing Conan games. First rules are available on his site, one can see his miniatures painted for Conan games too.

czwartek, 15 września 2011

Drugi zwiadowca Apaczów | Second Apache scout




Wspomniany wczoraj drugi zwiadowca Apaczów, tym razem wyglądający ciut bardziej wojskowo. Kurtka kawalerii amerykańskiej, takowe spodnie. Kapelusz cywilny, mokasyny indiańskie. Regulamin przewidywał noszenie przez zwiadowców indiańskich czerwonej szarfy zawiązanej na głowie, w rzeczywistości jednak czyniło to ponoć niewielu Indian. Malowanie identyczne z wcześniejszy, pewnym wyzwaniem było namalowanie stopnia na rękawie kurtki, podchodziłem do tego kilka razy ale w końcu jakoś to wygląda.

Second Apache scout which I mentioned yesterday, this time a little more military looking. Jacket of US Cavalry, trousers from cavalry supplies too. Hat is civilian, moccasins made by Apaches. According to cavalry regulations Indian scouts were supposed to wear red scarf on the head but supposedly very few Indians did that. Painted in exactly the same way as previous miniatures. Sleeve rank insignia was rather hard to paint properly but I'm satisfied with the look achieved after few attempts.



środa, 14 września 2011

Indiański zwiadowca 1 | Indian Scout no 1

Jedna z trzech figurek zwiadowców indiańskich, jakich maluję na konkurs forum Strategie. Dwaj pozostali są niemal gotowi, pozostały do zrobienia podstawki i - może - jakaś wspólna podstawka. Miniaturki, rzecz jasna, wykorzystam w swojej bandzie Indian do rozgrywek na Dzikim Zachodzie. To figurki produkcji Artizan Designs. Początkowo chciałem nieco nagiąć realia, by zrobić z nich zwiadowców w służbie armii USA, zauważyłem jednak, że ich twórca przy rzeźbieniu posługiwał się starym zeszytem Men-at-arms, przedstawiającym rozmaitych Apaczów. Inspirował się zwłaszcza jedną z plansz kolorowych, niemal idealnie odtwarzając stroje i pozy widocznych tam Indian. I fajnie, dzięki temu ja też mogłem czerpać wzory z Osprey'a:)
Figurka, jak tu u Artizana - nie przeładowana szczegółami, a jednocześnie dokładna, choć dość statyczna. W każdym razie mi się podoba. Malowanie - kolory podstawowe, dip, rozjaśnienia, lakier Purity Seal GW w spray'u.

One of the three Indian Scouts I'm currently painting for Strategie forum competition. Two others are in final stages of painting too, there are only bases left and - maybe - one bigger base to present all three of them. Miniatures, of course, will be used in my Indian posse for Wild West games. Figure by Artizan Designs. I thought about "bending a reality" a little to paint them as scouts serving with US Army first, but then I noticed that sculptor was heavily influenced by Men-at-arms book covering Apaches. Influenced so much it seems, that most of the details and poses of my chosen three scouts are taken directly from one of the color plates of this publication. And that's good, as I could copy color scheme from the same source:). Miniature is typical Artizan product - not overdetailed, proportional, a bit static - but I like it. Painting - base colors, dip, highlights, Purity Seal matt spray. 


poniedziałek, 12 września 2011

Chaos Space Marine Havoc

Jedno z ostatnich dzieł Mormega - Havoc (nie może mi spod klawiatury wyjść polskie tłumaczenie...pustoszyciel...) jego wybranego Legionu. Model jest nadal nieukończony - mój brat "nadal je dopieszcza". Brakuje im też znaku na naramienniku i podstawki. Ten pierwszy będzie malowany ręcznie, natomiast podstawki zostaną wykonane hurtem. Samo malowanie zostało zrobione w następujący sposób. Na podkład Chaos Black naniesiony Nacron Abyss, krawędzie pancerzy rozjaśnione zostały Regal Blue i Shadow Grey. Zdobienia pancerzy to Burnished Gold pociągnięty Flesh Washem, same krawędzie zostały potem ponownie rozjaśnione Burnished Gold. Czaszka widoczna na hełmie to freehand, podobnie jak błyskawice. Te ostatnie zostały namalowane począwszy od rozjaśnienia miejsca, w którym znajdzie się błyskawica kolorem Regal Blue. Potem mieszane są kolory Regal Blue i Shadow Grey. Otrzymany kolor nanoszony jest delikatnie na żądane miejsce drżącą końcówką pędzla 00. Jak wszyscy CSM Mormega tak i ten został stworzony z inspiracji fluffu Władców Nocy pióra Aarona Dembskieg-Bowdena, stąd mieszanie części z zestawów sług Imperatora z zestawami Marines Chaosu. Wyrzutnia rakiet wzoru preherezyjnego pochodzi z zestawu Forge World.

One of the last creations of Mormeg - Havoc of his chosen Legion. Model is still unfinished, as - according to my brother - it still lacks "final polishing", legion insignia are missing and base is not done of course. Insignia will be hand painted and all the bases will be done at the same time, at the final stage of warband making. Painting of this miniature was done in a simple yet effective way. On the Chaos Black basecoat there was Necron Abyss painted. Armour edges were highlighted with Regal Blue and Shadow Grey. Armour ornaments were painted in Burnished Gold, washed with Flesh Wash and edges were highlighted with Burnished Gold again. Skull on the helmet and lightnings are hand painted. Lightnings were painted on the Regal Blue background with a mix of Regal Blue and Shadow Grey. Mixed color was very carefully painted with "shaking hand" with a very tip of 00 brush. As all Mormeg's CSM, this one was heavily inspired by Aaron Dembski-Bowden Night Lords fluff, so it was built with parts of both loyalist and heretical marines. Pre-heresy missile launcher is taken from Forge World set.



sobota, 10 września 2011

Jestem wojną! | I am the war!

Jak nie lubię głupich konsolowych nawalanek, tak Space Marine - gra na PC i konsole osadzona w uniwersum WH40K, jaka ukazała się w miniony piątek w Polsce - mi się podoba. Oczywiście, głównie ze względu na świat. Super przyjemnie jest poszaleć chwilę w multiplayerze skacząc jako raptor z jump packiem na plecach, bolt pistolem i mieczem łańcuchowym w dłoni. Szkoda tylko, że wybór map i trybów gry jest tak niewielki, mam nadzieję, że to się zmieni. A na razie, by uczcić okazję do komputerowego przeniesienia się w ponury świat odległej przyszłości, miniaturka berserkera Khorne'a do mojego Czarnego Legionu. Znalazłem ją z dwoma innymi, na wpół sklejonymi i pomalowanymi w jakimś zapomnianym pudełku. Pewnie teraz zmontowałbym ją inaczej, jednak jako że nie lubię marnować figurek, trzeba ją było dokończyć. Przy malowaniu zauważyłem jak wielki postęp dokonał się w plastikach GW. Ten marine nie jest zły - ale jakość rzeźby, ich detale, możliwości montażu - nowe plastiki firmy z Nottingham zostawiają go daleko z tyłu...Malowanie mocno stołowe, brakowało mi jednak jakoś serca do pracowania nad tą rozpoczętą z osiem lat temu figurką.

I really don't like stupid console beat-em-ups and shooters. But I like Space Marine - console and PC game published last Friday in Poland. Mainly, of course, thanks to the game world. It is supercool to wreak havoc in multiplayer as a raptor with jump pack on backs, bolt pistol and chainsword in hands. It's a pity that maps are so few yet, there is not too much multiplayer modes too. It will change I hope. But for now, to celebrate this opportunity to play in a grim world of the dark future, miniature of Khorne berserker for my Black Legion army. I found it in some long-forgotten box together with two others half-glued and half-painted Chaos Space Marines. As I really don't like to waste miniatures, it was necessary to finish it. I found while painting that quality of plastic Games Workshop's kits is much, much better nowadays. This CSM is not bad by any means - but current generation of plastic models by Nottingham company is soooo improved.... Painting is heavily tabletop oriented as I lacked heart to put more work in this started about eight years ago miniature.



środa, 7 września 2011

Le Superbe

Po długim czasie chwilowy skok w klimaty morskie końca XVIII w. Model francuskiego dwupokładowego 74-działowego okrętu 2. klasy Le Superbe produkcji GHQ w skali 1:1250. Nieco większy od malowanych wcześniej miniaturek dwóch fregat. Podobnie jak one, świetne detale. Oryginał wybudowano we francuskiej stoczni w Breście, jego konstruktorem był sławny ponoć Jacques Noel Sane, okręt należał do klasy Téméraire. Jako ciekawostkę można podać, że jednostki tej klasy dzierżą niepobity dotychczas (i raczej nie zanosi się na jego pobicie) rekord wyprodukowanych okrętów liniowych - powstało ich w latach 1782-1813 107 sztuk. Sporo, prawda? Le Superbe była trzecią jednostką w swojej klasie, większość z nich skończyła na dnie wskutek sztormów i potyczek. Burza była też przyczyną zatonięcia Le Superbe, który zgodnie z przekazami historycznymi był okrętem pięknym, z siłą ognia liniowca i łatwością manewrowania fregaty.
Malowanie było przyjemne od momentu, w którym stwierdziłem, że nie mam szans napinać się na historyczne kolory. W sieci znalazłem sporo zdjęć rozmaitych modeli tego okrętu, każdy wyglądał jednak inaczej i był inaczej malowany. Zdecydowałem się, wobec tego, malować bo zgodnie z ogólnymi regułami malowania okrętów francuskich z tego okresu, należy jednak pamiętać, że rzadko kiedy były one przestrzegane literalnie, oraz że - prawdę mówiąc - dopiero wchodziły w szersze stosowanie, gdy Le Superbe leżał już na dnie.
Najbardziej pracochłonne były żagle - to zresztą chyba standard w moim przypadku, było tak również w przypadku poprzednich malowanych przeze mnie żaglowców. Zazdroszczę ludziom, którzy piszą na swoich blogach, że ich okręciki były malowane dwie godziny, a kolejną godzinę trwało robienie olinowania. Niestety, nie potrafię malować tak szybko, a olinowanie to dla mnie czarna magia. Muszę zdecydowanie kupić wanty produkowane jako elementy fototrawione i porobić olinowanie stałe... Zdecydowanie poprawiłoby to wygląd modelu, który - zwłaszcza z żaglami na wpół zwiniętymi - wygląda dość łyso...
W porównaniu do modeli fregat zmniejszyłem podstawkę. Dzięki temu łatwiej będzie "dojść do abordażu" i wygląda też chyba lepiej. Dodatkowo, postanowiłem dodawać plakietkę z nazwą jednostki i liczbą dział, co pozwoli uniknąć problemów z rozpoznaniem modelu na stole. Plakietka jest magnetyczna, więc w każdej chwili mogę ją zdjąć.

I've decided to paint something naval this time, after a very long break. Model of French two deck 74-gun 2nd rate ship of the line by GHQ in 1:1250 scale was sitting half-assembled on my desk for more then six months. It is Le Superbe, a little bigger then my previous two efforts in this scale. Original was built in French shipyard at Brest, was designed by famous Jacques Noel Sane. She belonged to Téméraire class. It was - and still is - the most numerous class of the ship of the line ever produced. 107 ships built between 1782 - 1813 speaks volumes about sound design and capabilities of these vessels. Le Superbe was completed as a third un her class and - as most of her twins it has ended on the bottom - crashed on the rocks during storm. Le Superbe, according to historical sources, was true beauty - powerfull as a ship of the line and with smooth of the running of the frigate.
Painting was pleasant since the moment I've realized, that I have no chance of finding accurate scheme. There are many photos of models of this ship floating on the net and I didn't manage to find two looking exactly the same. So I decided to paint it using rough guidelines for colors of French ships from this period. It is just worth to note that this guideline was just being introduced when Le Superbe was sunk and it wasn't very widely accepted...
The most time consuming part of the model were sails - as with my two previous models of ships. I really envy people writing, that they can paint such a model in two hours and rigging takes just one more hour. Well, rigging is out of question in my case still, and painting took at least 6-7 hours total I think. I really, really have to buy photoetched ratlines though, as the model without them and lacking rigging looks empty...
Base is smaller then frigates' bases. It is easier to move models to abordage and it looks better too I think. Additionally, I've decided to make small plaques with name of the ship and number of guns. It will help to distinguish models on the table and as the plaque is magnetic, I can remove it anytime I want. 


wtorek, 6 września 2011

Nowości z Amercomu 2

Kolejne trzy numery pism Amercomu, jakie ukażą się w najbliższym czasie. 43. numer "Kolekcji wozów bojowych" poświęcony będzie włoskiemu samochodowi pancernemu Lancia 1Z, którego historia sięga lat I wojny światowej. Samochód ten znajdował się na uzbrojeniu armii włoskiej przez ponad 25 lat, wziął udział we włoskich wojnach w Afryce w okresie przed II wojną światową, walczył w czasie hiszpańskiej wojny domowej i - rzecz jasna - w czasie zmagań drugowojennych. Kawał historii. Do pisma, jak zwykle, dołączony będzie gotowy model tego pojazdu w skali 1:72 w barwach włoskich.

Czwarty numer kolekcji "Helikoptery świata" przedstawi europejski śmigłowiec szturmowy Eurocopter Tiger. Ośmiostronicowa broszura zawierać będzie historię powstania tej maszyny oraz opis jej wariantów przeznaczonych dla armii państw biorących udział w opracowywaniu tego helikoptera. Model w skali 1:72 dołączony do pisma przedstawia śmigłowiec Tiger UHT w malowaniu Bundeswehry. Skala, rzecz jasna 1:72.

Drugi numer pisma "Latające fortece" przedstawi samolot B-17, amerykański bombowiec, będący symbolem  ofensywy powietrznej Sprzymierzonych, nazywany właśnie latającą fortecą. Pismo zawierać będzie opis konstrukcji wersji do F włącznie, natomiast model dołączony do broszury przedstawia samolot B-17F w malowaniu 358. dywizjonu bombowego 303. Grupy Bombowej z 1944 r. Model w skali 1:144.


Another three issues of Amercom publications, which will be published soon.  43rd issue of "Kolekcja wozów bojowych" will describe Italian armored car Lancia 1Z, which history spans first and second world war. This car was in service during second half of the Great War, it fought in Italian African wars of interwar period, was seen on the battlefields of Spanish Civil War and was pressed to service in Italian and German service in Second World War. Impressive record for a obsolete vehicle. Ready-made diecast model of this car in 1:72 scale will be bundled with the magazine.


Fourth issue of "Helikoptery świata" magazine will describe european assault helicopter Eurocopter Tiger. Eight pages long magazine will cover history of development and describe various versions of this craft, serving in armies of Germany, France, Spain and some other countries. Ready-made diecast model of UHT version of this helicopter in 1:72 scale (German colors) will be bundled with the magazine.



Second issue of "Latające fortece" will cover famous American B-17 bomber - true Flying Fortress, an icon of Allied bomb offensive against Germany.  Magazine will describe history of its development and versions A-F. Ready-made diecast 1:144 model of B-17F from 303. BG 358. BS will be bundled with the magazine.




niedziela, 4 września 2011

Wybrane z tygodnia 31 | Chosen from the week 31

Dziś spora porcja rzeczy fajnych i ciekawych. Jako pierwsza relacja z odbywającej się raz na trzy lata wystawy modelarskiej World Expo, która w tym roku miała miejsce w Montreux w Szwajcarii (ciekawe czy w tym samym miejscu, gdzie przygody z ogniem mieli panowie z Deep Purple). Mnóstwo świetnych rzeczy do oglądania, fotka obok przedstawia jedną z prac.
Drugi link to notka na blogu Massive Voodoo poświęcona omówieniu kolejnej niesamowitej pracy Matta Cexwisha (jak pisze prace nad nią zajęły mu około 2 lat). "Powrót pana" to - oprócz niesamowitego warsztatu i wyobraźni autora, także kawał roboty niemalże zegarmistrzowskiej - praca jest bowiem także pozytywką.
"In the Emperor's Name" to amatorska gra osadzona w realiach WH40K, zbliżona nieco klimatem do "Inquisitora". Skirmish, grupy liczące od 5 do 10 figurek, mnóstwo pracy włożonej przez autorów, bardzo pozytywne przyjęcie wśród graczy. Warto pobrać, bo a nuż... komuś w GW się nie spodoba;)
Conquering the Lead Mountain to doskonały blog, zaglądam tam czytając praktycznie każdą notkę, jednak jedna seria wpisów jest nadzwyczajna - prezentacja rzymskich centurionów, od ich najwcześniejszych do najpóźniejszych wcieleń. Każdej przedstawianej figurce autor - Sire Godefroy - dodaje tekst prezentujący ją w kontekście historycznym, omawia malowanie figurki i przedstawia jej "background". Jedne z najlepszych wpisów blogowych jakie ostatnio spotkałem.
A na koniec obejrzyjcie jeszcze, co można zrobić będąc dentystą na emeryturze. Odpowiednie narzędzia, wiedza, cierpliwość i dużo czasu pozwalają stworzyć prawdziwe cudeńka.

I found some really cool things in past two weeks. First, photos from recent World Expo, this year exibition took place at Montreus in Switzerland. A lot of excellent entries, photo next to this note is taken from Volomir's blog and shows one of the miniatures.
Second link leads to the Massive Voodoo site. You will find there long note describing latest diorama by Matt Cexwish, built and painted in last two years. "Return of the Warlord" shows that its author has great talent, is excellent painter and has some extraordinary skills as a mechanician too, as this masterpiece is music box too.
"In the Emperor's Name" is amateurish game set in WH40K universe, resembling "Inquisitor" just a little bit. Skirmish, 5 to 10 miniatures per side, a lot of work put into it, lots of positive feedback from the players. Worth to download just in case someone at GW won't like it;)
Conquering the Lead Mountain is a great blog, I read every note there. One series of notes is exceptional though. Author, Sire Godefroy, takes us on a journey through the centuries with the Roman centurions. Miniatures, historical text, background information - excellent read, one of the best blog notes I've recently read.
And last but not least - take a look what is possible to achieve being retired dentist and having access to right tools, proper knowledge, patience and lot of time. True masterpieces.

sobota, 3 września 2011

Normańska grupa dowódcza | Norman command group

W trwającym na forum Strategie konkursie figurkowym zdecydowałem się wystawić, w pierwszej kategorii, normańską grupę dowodzenia produkcji Bauedy. Skrótowy opis malowania i kilka towarzyszących mu zdjęć dostępne są w tym wątku, natomiast tutaj widać końcowy efekt moich starań. Oddzialik ten jest dość nietypowy - po pierwsze, kontynuowałem próby malowania tych figurek metodą NMM, po drugie, malowałem jeźdźców przyklejonych już na konie, chyba po raz pierwszy w życiu. Moje pseudoNMM chyba się sprawdza, przynajmniej ja jestem zadowolony z wyglądu obszarów metalicznych na figurkach, a przyklejenie jeźdźców było strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Nie tylko daje to lepsze, trwalsze połączenie lecz dodatkowo skraca czas malowania i chyba je ułatwia. W każdym razie konne figurki 15 mm będę malował właśnie w ten sposób.
Słowo o użytych kolorach - wygląd miniaturek wskazuje na raczej północnoeuropejski teren działań, X, może XI wiek, jednak z uwagi na charakter figurek pozwoliłem sobie użyć nieco bogatszej palety barw. W końcu to pan feudalny ze świtą. Figurki Bauedy były bardzo przyjemne w malowaniu, zwłaszcza jeźdźcy. Sporo poprawnych historycznie szczegółów, w rodzaju mieczy zawieszonych pod kolczugami, z głowniami wystającymi przez rozcięcia w kolczudze, odsłoniętych fragmentów kapturów kolczych, itd. Również rzeźba jest ładna i proporcjonalna. Jeźdźcy okazali się znakomicie spasowani do koni - do tego stopnia, że pasowali idealnie tylko do jednego wierzchowca. Nie wiem czy to zabieg celowy ze strony producenta, nawet jeśli nie, to dopasowanie było naprawdę doskonałe.

I mentioned Strategie forum miniature painting competition some time ago. I decided to paint 15 mm Norman command group by Baueda in 15 mm category. Short description of painting progress is written here (in Polish of course), there are some step by step photos too. Final effect of my painting is visible below. This element is slightly atypical for my style. First, all metallic areas were painted in NMM. Second - I glued horsemen and horses before painting. I painted them separately so far but gluing them together and painting as one piece is much better. It is faster and easier, bond between rider and horse is much stronger too. I will glue all future 15 mm riders miniatures before painting in the future. I'm glad how my pseudoNMM turned out too.  Look of the miniatures seems to indicate northern Europe X-XI century heritage but I used bright colors to indicate social status of these men. This is feudal lord and his retinue and they have access to expensive dyes and clothes. Baueda miniatures, riders especially, painted easily and nicely. They are very detailed (for a 15 mm figures of course), there is a lot of correct historical details, as swords hidden under the mail hauberk, with hilt easily accessed through horizontal slit, or untied mail coifs, hanging under the helmets. Sculpt is nicely done and proportional too. Riders fit to the horses very tightly. So tightly, in fact, that there was just one combination of riders and horses with good fitting. I don't know if this was done on purpose or not during the production stage, but fit is really good. 


czwartek, 1 września 2011

Garść statystyk | Some blog data

4316. Tylu unikatowych użytkowników zajrzało na blog w sierpniu. To, oczywiście, dotychczasowy rekord, poprzedni należał do czerwca i wynosił 2882 uu. Trudno powiedzieć, żebym w sierpniu był specjalnie nastawiony hobbystycznie, liczba postów nie była wielka i spora część z nich dotyczyła nowych wydawnictw Amercomu. Znaczna część wejść na bloga była właśnie związana z tymi notkami. Z jednej strony fajnie, że ludzie zaglądają, z drugiej... Hmm... Mam mieszane uczucia. Liczba odwiedzających nie ma żadnego odbicia ani w komentarzach ani w liczbie osób obserwujących bloga na stałe. Na dodatek osoby szukające informacji o modelach Amercomu rzadko kiedy zainteresowane są wargamingiem jako takim, który jest głównym tematem bloga. Nie wiem na razie co z tym zrobię, mam pewien kiełkujący pomysł, może go zrealizuję, może nie i wszystko wtedy zostanie tak jak jest, czyli porcja newsów o diecastach co dwa tygodnie.

A na razie... Pierwszy dzień szkoły, co z pewnością martwi część czytelników i kolejna rocznica wydarzenia, które odcisnęło się tak mocno na historii Polski, Polaków i sporej części świata.

4316. That's the number of August unique visitors of my blog. This is, of course, current record, previous one was set in June and was much lower (2882 visitors).  My August hobby activities were very limited, to say the least, number of posts was low and rather large part of them was Amercom related. Much of August unique visitors came from all over the world seeking some information about new Amercom collections. I have mixed feelings about this. It's really cool to have readers coming to your blog but this number doesn't have any relation to number of comments or followers. Additionally, most of the visitors seeking Amercom related blognotes are not really interested in wargaming, which is- really - my main subject of interests on this blog. I don't know how to solve this dillema yet, there is one idea I will or won't try though but I really have to think it over. Amercom notes will stay for now, one bigger note every two weeks, for time being at least. 
Well... It's first day of school here in Poland, it worries some part of the readers, I'm sure:) And lest not forget that this day, September the 1st, is yet another anniversary of beginning of tragic war, which was so tragic for Poland, Poles and large part of the world.