Strony

niedziela, 26 lipca 2015

Z półki Mormega: The Gates of Azyr

Do opisania wciąż pozostaje ostatnia część cyklu "The End Times" i oparta na niej powieść o Archaonie, pozwolę sobie jednak na zanotowanie moich wrażeń po przeczytaniu nowelki "The Gates of Azyr" autorstwa Chrisa Wrighta, pierwszej dłuższej próbki literatury ze stajni Black Library, czyli Games Workshop, traktującej o "świecie-po-świecie", opisującej wydarzenia rozgrywające się po zniszczeniu świata Warhammera, a mające miejsce w Ośmiu Sferach, bo tak zamierzam tłumaczyć termin Eight Realms, nazwę uniwersum gry "Age of Sigmar".

Jestem świeżo po lekturze tej nowelki, stąd też recenzja "poza kolejnością" - nie chcę bowiem zatracić impresji, jaką na mnie wywarła. A głównym moim wrażeniem była wtórność. Wtórność, wtórność i raz jeszcze wtórność. Zacznijmy jednak, jak to mawiali Rzymianie, ab ovo...

Tematem przewodnim "The Gates of Azyr" jest początek nowej ery konfliktu w Ośmiu Sferach. W skrócie, świat powstały po zniszczeniu świata Warhammera ma już pewnie dziesiątki tysięcy lat. W tym czasie działo się wiele, najbardziej istotne jest jednak to, że obecnie praktycznie wszystkie sfery, poza sferą Niebios, w której panuje Sigmar, są praktycznie całkowicie przejęte przez Chaos. Nieliczne niedobitki (ludzi, bo generalnie książeczka jest o nich, choć w sferach jest też cała menażeria znana z WFB) kryją się w ostatnich zakamarkach Śmiertelnych Sfer, a Chaos doszedł do etapu, w którym Khorne chce być na stałe i niezmiennie najmocniejszym z bogów Chaosu. Sigmar setki lat wcześniej wycofał się do swojej sfery, blokując wszelkie przejścia do pozostałych. Szykuje się jednak właśnie do powrotu, gotowa jest bowiem jego armia Stormcast Eternals - najlepszych wojowników ludzkości, przeniesionych przez niego do jego niebiańskiego królestwa, gdzie przechodzą przemianę - stają się niemal nieśmiertelnymi czempionami, którzy powrócą, by przynieść wyzwolenie światu. 

Początek opowieści to przedstawienie Vandusa Hammerhanda, przywódcy Stormhostu, jednej z wielkich jednostek wiecznych wojowników Sigmara. Stoi przed swoją armią tuż przed przenosinami do Śmiertelnych Sfer. Nadszedł bowiem czas na powrót, na odzyskanie sfer z rąk Chaosu, na zaprowadzenie porządku i na zemstę. Vandus wraz ze swoimi żołnierzami ma zostać zesłany w jedną ze sfer, by odzyskać i odblokować jedno ze starożytnych przejść, prowadzących do królestwa Boga-Króla Sigmara, przez które ruszą kolejne legiony Wiecznych Wojowników. Traf chce, że na miejscu jest też duża armia czempiona Khorne'a, Korgosa Khula, poszukującego ostatniej czaszki na zwieńczenie stosu ofiarnego dla jego boga. ostatniej, a więc wyjątkowej i specjalnej, nie dającej się odnaleźć od dziesiątków, a może i setek lat...

Spotkanie obu armii może mieć tylko jeden skutek - rzeź, gejzery tryskającej krwi, bohaterowie rzucający hasła pełne patosu, zmienne koleje walki, a w końcu - jako że to początek całego settingu - zwycięstwo wojowników Sigmara. W trakcie, rzecz jasna, przedstawienie kolejnych bohaterów... Jakich? Cóż, to chyba żadne zaskoczenie, że tych, których figurki znajdują się w pudełkowym zestawie "Age of Sigmar". Opisywana nowelka jest bowiem fabularnym wprowadzeniem i opowieścią o spotkaniu armii pokazanych w tymże pudełku. Na łamach książeczki pojawia się i chorąży Khula, Threx Skullbrand, i Vekh Skórołupca i monstra Choasu, poznajemy Lorda Relictora, poznajemy monstrualnego wierzchowca Vandusa i historię samego dowódcy pierwszego Stormhostu.

Sama opowieść, podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych nowelizacji przedstawiających historię stojącą za figurkami z zestawów pudełkowych Games Workshop, nie zachwyca. Nie zachwyca, przy czym jestem delikatny w tym określeniu. To rzemieślnicza robota, nie odbiegająca na jotę od dziesiątek już podobnych produkcji Black Library. Odbita od sztancy, powielona wcześniej w licznych podobnych produkcyjniakach, różniących się detalami jak nazwy, nazwiska i jakieś postacie poboczne. Dodatkowo, pełna patosu, mało zaskakujących "punktów zwrotnych" i, praktycznie od samego początku, jasno zmierzająca w stronę przewidywalnego końca. Na szczęście, przynajmniej, nie jest długa.

Sami Stormcast Eternals sprawili na mnie wrażenie, po prostu, Space Marines przeniesionych w świat quasi-fantasy. Niby coś tam ich różni, niby broń jest inna, ale i sam sposób ich produkcji, i opis bitwy, i opis ich działań, są żywcem wyjęte ze świata WH40K. O ile tam mnie to niespecjalnie razi, o tyle tutaj, zapewne z braku czasu na otrzaskanie się z tym nowym światem, całość jest, po prostu, niestrawna i wtórna. Wtórna wobec dokonań GW, który zdecydował o zrobieniu wersji fantasy swoich najlepiej sprzedających się armii w nadziei odnowienia drugiej z podstawowych gier.

Nie wiem, czy firmie się to uda. Świat przedstawiony w nowelce mnie, zwyczajnie, nie porwał. Jest generyczny do bólu, powielający schematu Imperium Ludzkości (Król-Bóg Sigmar - Imperator, jego siedziba to Terra, Eternale to Kosmiczni Marines, Lord Relictor to kapelan marines, itd, itp). Być może, w przyszłości, rozwinie się to w coś fajniejszego, na razie jest marną odbitką świata czterdziestki. Zasady "Age of Sigmar" podobają mi się, nowelce "The Gates of Azyr" mówię jednak zdecydowane nie.

Do Ośmiu Sfer z pewnością powrócę, przeczytam pierwszych kilka czy kilkanaście pozycji, by wyrobić sobie pełną opinię na temat nowego uniwersum, a raczej literackich prób jego przedstawienia, początek jednak nie jest zachęcający. Ani odrobinę. Zdecydowanie nie polecam.

3 komentarze:

  1. Dzięki za recenzję.

    A tak niemal w temacie, jest szansa na twój wpis w ramach lipcowej edycji FKB?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem w trakcie. Cliche goni cliche, ale chyba o to chodziło twórcom. Mimo wszystko, wydaje mi się, że i tak nie jest poniżej średniej z taśmy produkcyjnej Black Library. No ale chyba nikt się nie spodziewał drugiego Horus Heresy ;-) Ja też domagam się wpisu w lipcowej edycji FKB ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Panowie za komentarze. Tak, to prawda że cliche goni cliche. Oczywiście, wiem, że tego rodzaju dzieło rządzi się swoimi prawami, kazda jednostka musi zostać pokazana, ich umiejętności, itd. Niemniej jednak... kiepsko mi się to czytało, choć w sumie kawałki z rzeźnikiem Chaosu, tym czempionem, jeszcze jakoś uchodziły...
    Co do FKB - postaram sie mocno.... tyle moge obiecac...

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.