Strony

środa, 7 grudnia 2011

Z półki Mormega: Storm of Iron

Raz jeszcze Mormeg wkracza w ponury świat wiecznej wojny w 40 millenium. Tym razem na warsztat trafiła książka przedstawiająca jeden z Legionów Chaosu - Iron Warriors... - Inkub

Kilka tygodni temu przeczytałem książkę pod wspomnianym wyżej tytułem, którą popełnił Graham McNeill. Egzemplarz, który posiadam pochodzi z roku 2008 r. choć książka pierwszy raz trafiła na półki księgarń w 2002 r. Jakby nie patrzeć, szmat czasu. Okładka, pędzla Andrei Uderzo, przedstawia Żelaznych Wojowników szturmujących fortecę. Jak wnoszę z lektury jest to ulubiona czynność potomków Perturabo, co jest pewnie uproszczeniem ale ci specjaliści od oblężeń kojarzą mi się nieodwołalnie w ten właśnie sposób - w transzejach, w deszczu ognia lejącym się z murów obleganej twierdzy, wśród huku artylerii, powoli, nieubłaganie prowadzący prace inżynieryjne podporządkowane jednemu celowi – wdarciu się na mury.

W trakcie lektury 400 stron powieści śledzimy losy oblężenia twierdzy na Hydra Cordatus, nieprzyjaznym dla ludzi świecie, którego garnizon - z powodów nieznanych stacjonującym tam gwardzistom - liczy ponad 20 000 tys. ludzi wzmocnionych półlegionem Tytanów z Legio Ignatium. Znajdująca się na planecie forteca staje się celem niespodziewanego ataku ze strony Żelaznych Wojowników. Jednym z dowódców sił agresora jest Honsou, który pojawi się również w późniejszych powieściach autora, kreślących losy Uriela Ventrisa, kapitana Ultramarines. W omawianej pozycji poznajemy losy Honsou tuż przed objęciem przywództwa nad oddziałem Żelaznych Wojowników.

W książce jest właściwie wszystko, począwszy od pojedynków toczonych przez Tytany, szarżę oddziałów pancernych na umocnienia sił Chaosu, poprzez opisy starć z udziałem Wojowników i ich odwiecznych przeciwników, Marines z Zakonu Imperialnych Pięści. Wszystkie te elementy tworzą jednak jedynie tło większego obrazu wojny toczonej na wielką skalę – oblężenia, falowych szturmów, walk w wyłomach, na murach i w podkopach drążonych przez oblegających. Akcja powieści toczy się wartko, obfituje w niespodziewane zwroty akcji - już, już wydaje się, że jedna ze stron konfliktu zdobywa przewagę zapewniającą jej zwycięstwo, a jednak, w wyniku działań przeciwników, jest to wyłącznie preludium do zintensyfikowania działań i - w efekcie - złożenia większej daniny krwi na ołtarzu wojny.

Przyznam się tylko, że choć w zamyśle autora leżało zapewne przybliżenie czytelnikom sposobu prowadzenia działań wojennych przez Legion Perturabo – pogardliwie określanego mianem Inżyniera – to moja sympatia całkowicie była po stronie obleganych. Być może jest to efekt wszystkich przeciwności, które McNeill wymyślił, aby utrudnić życie komendanta twierdzy i pełniących w niej służbę gwardzistów, a może jest to wynik tego, że instynktownie sympatyzujemy ze słabszą stroną konfliktu. Możliwe, że wpływ na moje preferencje miała również okoliczność, iż po stronie Żelaznych Wojowników, wśród bohaterów, a może raczej antybohaterów, trudno znaleźć postać, z którą mimo całego bagażu negatywnych emocji można sympatyzować. Brakuje im ewidentnie tego „czegoś”, co ma w sobie np. Malus – łajdak i okrutnik, któremu jednak kibicowałem w jego mrocznych występkach albo chociażby, pozostając w uniwersum WH40K, Marduk z Legionu Niosących Słowo.

Niezależnie jednak od sympatii czytelnika, powieść czyta się szybko. Sceny batalistyczne są - jak zwykle u McNeilla - bardzo dobrze poprowadzone, pojedynki głównych postaci trzymają w napięciu do samego, najczęściej krwawego, końca. Oprócz Honsou, żaden z głównych „aktorów” nie może być pewny, że ujrzy nowy dzień. Gdybym nie wiedział, że Honsou występuje również na kartach innych powieści i opowiadań autora, nie postawiłbym złamanego grosza, że przeżyje oblężenie. Zresztą nie wychodzi z niego bez szwanku. Nie jestem jednak pewien, czy w świetle późniejszych wydarzeń, uważa że doznane obrażenia okazały się dla niego dotkliwe.

Storm of Iron to też jedna z niewielu książek, w których zawarte są szczegółowe opisy walk Tytanów. Na myśl przychodzi mi jeszcze jedynie Mechanicum tego samego autora i - oczywiście - Titanicus Dana Abnetta. Po tą ostatnią sięgnąłem pod wpływem lektury Storm of Iron, Efekt tej ostatniej lektury nie pozostał tak niewinny jak ma to miejsce zazwyczaj w moim przypadku, bowiem z Albionu nadciągają już Tytany, które kiedyś pewnie zawitają na blogu Inkuba.

Kończąc, śmiało polecam powieść do przeczytania miłośnikom WH40K. Jest to interesująca pozycja nie tylko dla speców od łopat, zbierających armie Żelaznych Wojowników, lecz również dla każdego czytelnika chcącego na kilka godzin wczuć się w los obleganych, naprzeciw których stanęli najsłynniejsi eksperci sztuki oblężniczej mrocznych czasów 40 millenium.
Mormeg

3 komentarze:

  1. Jedna drobna uwaga do tej bardzo dobrej recenzji. Hosou w tej książce stoi na czele oddziału IW, jest pełniącym obowiązki kapitana jednej z trzech Wielkich Kompanii (Grand Company) które ma pod komendą Warsmith. Honsou dowodził tym oddziałem po śmierci swojego kapitana podczas szturmu na cadiański bastion Magnot 4-0, jednak nigdy nie został mianowany na kapitana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście masz rację. Nie zmienia to jednak w moim przekonaniu, faktu, że w istocie dowodził tą kompanią. Teraz troszkę z innej beczki, jako fan Night Lords od czasu do czasu wracam z nostalgią do Lord of the Night Simona Spurriera, na stronie BL, w krótkiej notce dotyczącej jej reprintu znajduje się następujący tekścik:

    The Night Lords space marines prepare to invade an Imperial Hive world. Meanwhile, on the surface, one of their advanced landing party is being hunted!

    który jest, delikatnie mówiąc, niezbyt adekwatny do treści książki, zaś bardziej rozbudowany skrót prawidłowo już opisuje fabułę. Oczywiście marzę aby przez pomyłkę ktoś chlapnął zajawkę drugiej części losów Zso Sahaala. Ktoś wie coś więcej na ten temat? To zwykły błąd, czy gdzieś w sieci są jakieś bardziej dokładne informacje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety sądzę że to tylko błąd. Kiedyś na stronie BL wisiała zajawka 'Prospero Burns' gdzie było napisane 'Leman Russ, leading famous Chapter of Space Wolves Space Marines...' więc wpadki tego typu im się zdarzają.
    Simon Spurrier to się teraz skupia na pisaniu komiksów i promowaniu swoich kryminałów:
    http://simonspurrier.blogspot.com/
    więc chyba nic nie zapowiada że powróci do Zso Sahaala. Chyba że ktoś inny przejmie temat?

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.