Strony

sobota, 15 stycznia 2011

Stary "młody" | An old "kid"

Najnowszy członek mojego powstającego meksykańskiego gangu, który już wkrótce zacznie terroryzować jakieś spokojne miasteczko amerykańskiego południowego-zachodu. Facet, krótko mówiąc, przegrany. Wygląd sugeruje, że ma już swoje lata, a czego się zdołał dorobić? Wiszących na kawałku sznurka dziurawych portek, kapelusza i koszuli, nazwijmy to delikatnie, drugiej świeżości. Nawet uzbrojony jest tylko w sześciostrzałowca, ale - umówmy się - z taką bronią może równie dobrze pokazać się na ulicy młokos, który ledwo co zaczął się golić. Być może to właśnie bieda była powodem, dla którego stał się bandido... Kto to wie... W każdym razie w gangu będzie - przynajmniej na razie - pełnił funkcję raczej chłopca na posyłki, kogoś, kto zajmuje się szykowaniem posiłków i doglądaniem koni. Krótko mówiąc, będzie starym "młodym".
Figurka to produkt Artizan Designs, w ich katalogu określana jako "Desperado". Kupiłem ją przypadkiem, szukałem dość pospiesznie na półce Meksykanów, możliwie młodo wyglądających, by zrobić z nich rekrutów do gangu. Znalazłem odpowiednią figurkę, wyciągnąłem blister nie przyglądając się specjalnie dwóm pozostałym miniaturkom... No i mam, starego młodego:). Malowanie najprostsze z możliwych - kolory podstawowe, bardzo naturalne i sporo jaśniejsze niż widoczne na zdjęciu, a potem dip "Strong Color" Army Paintera. Po wyschnięciu dipu (stwierdziłem że do malowania na dipie wystarczy jakieś 8-10 godzin, nie 24 jak mówi instrukcja), rozjaśnienia i tyle - finito. Gdyby nie czekanie na wyschnięcie dipa, cały proces malowania tej figurki, od wyjęcia z blistra do stwierdzenia, że "będzie", trwałby może 30 minut. Całkiem niezłe tempo, jak na mnie. Rezultat końcowy satysfakcjonuje mnie całkowicie, biorąc pod uwagę, że to miniaturka przeznaczona wyłącznie na stół, a na zdjęciach widoczne są wszelkie niedoskonałości, w praktyce, na żywo, niedostrzegalne. Nabieram coraz większego przekonania, że mogę w ten sposób pomalować całkiem przyzwoicie jakąś armię w 28 mm - czy to historyczną, czy też do WFB. Co też, zapewne, uczynię...

Newest addition to my growing gang of Mexican bandidos, which will soon start to terrorize some peacefull town of american south-west. This particular guy is - let's face it - a loser. His look tells us that his young years are well beyond him and what he possess? Badly fitting trousers tied with a piece of rope, hat and a shirt (dirty shirt to be precise). Even his weapon is just a sixshooter - but let's be honest - it's a weapon "just right" for even a kid with barely a hint of moustache under his nose. Maybe poverty was a reason for him to join a gang? Who knows... He will be - for a time being at least - "a kid" in a gang, doing all the dirty labour, cleaning horses, making meals, etc. Maybe, just maybe, after a fight or two he will gain access to better weapons and his status will change. In short, he will be an old "kid".
Miniature is from Artizan Designs, found as a "Desperado" in a catalogue. I bought it rather accidentally - I was trying to find some young looking Mexican in a store, I found suitable miniature and bought a blister with it without looking at other miniatures... So I have now that old "young one":) Painting simplest of the simplest - base colors, rather natural looking, much brighter then on the photo. Then "Strong Color" dip from Army Painter. After miniature was dry (I found that 8-10 hours is enough for next layer of paint, not 24 as per instruction) I highlighted it and that's it - finito. Whole process of painting, not counting the drying time, was maybe 30 minutes. It is VERY fast for me. The end result is totally acceptable for me, especially regarding that this is strictly wargaming miniature, painted in tabletop standard, and in real life it looks much better as most of the imperfections in painting are simply not that easy to spot as they are in the photo. I start to believe that I can paint whole new army in 28 mm to acceptable standard - be it historical or fantasy one. Which is precisely what I want to do...


4 komentarze:

  1. Klimat zupełnie nie mój ale malowanie mi się bardzo podoba. Jak tu się przyznać do własnej ignorancji... może po prostu: jak to wygląda ten dip, z czym to się je (jak stosuje), czy toto matowe czy błyszczące jest? :) Będę wdzięczny za krótkie przybliżenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Tak najprosciej mowiac, to jest lakier jakis cholernie chemiczny, bo po wyschnieciu schnie na skorupe bardzo twarda. Jakis rodzaj bejcy... Ludzie uzywaja nawet bejc w rozmaitych kolorach jako dipu. Zanurza sie w tym w calosci i bardzo mocno otrzasa (metoda dla ludzi majacych duzy ogrod) albo maluje pedzlem cala figurke (preferowana przeze mnie), na ktora wczesniej zostaly nalozone kolory podstawowe i nic wiecej. Ze wzgledu na kolor dipa (najczesciej odcienie brazu lub czern), najlepiej sprawdzaja sie kolory naturalne, czerwienie, itd. Po jakichs 30 minutach pedzelkiem zbiera sie nadmiar tego lakieru, ktory scieka na dolne partie, zeby nie byly zbyt ciemne. Schnie dosc dlugo, w pelni zasycha po 48 godzinach... Ale zupelnie suchy, tyle ze nie do konca twardy jest po 8-10 wg. moich obserwacji. Rezultat po nalozeniu dipa jest przerazajacy, pierwsza reakcja to jest "O cholera, zniszczylem figurke". Ale jak zaschnie... a zwlaszcza jak polozy sie lakier matowy (to koniecznosc, bo wyschniety dip jest BARDZO blyszczacy) to calosc zaczyna wygladac ok. Tworza sie bardzo ladnie wygladajace, bardzo plynne przejscia i cieniowania. Efekt w takich miejscach jak skora, rzemienie, itd. jest niezwykle naturalistyczny i jednoczesnie "w skali" - wyglada bardzo ok. Niektorzy zostawiaja takie figurkie - w moim blogrollu jest link do bloga Hila Hendry'ego, ktory maluje okres starozytny w ten sposob, wychodzi to swietnie. A niektorzy, jak ja, wzmacniaja efekt, domalowujac na dipie rozjasnienia. Ale to, oczywiscie, kwestia gustu. W poprzednich wpisach z tagiem dziki zachod pisalem wiecej o dipowaniu i lakierach matowych, bo to wlasnie uzyskanie matu okazalo sie najwiekszym problemem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki! Czyli to dipping w czystej formie. A skoro błyszczący, to ja dziękuję (myślałem może, że matowy, bo tak Twoja figurka wygląda na zdjęciu). Krótko mówiąc, zostaję przy washach GW - są idealnie matowe a jedyny ich minus to to, że trzeba ja nałożyć na figurkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to jest czysty diping:) Moja figurka wyglada na matowa, bo jest psiuknieta idealnym matem, moze nawet zbyt idealnym, jest totalnie matowa:) Kiedys, poki nie sprobowalem, tez uwazalem, ze nowe washe GW zalatwiaja sprawe - po zobaczeniu rezultatow na zywo, sprobowaniu dzialania dipu na paru figurkach, to jednak jest cos zupelnie innego.
    Washe sa u mnie czescia normalnego procesu malarskiego, stosuje je w roznych odcieniach, natezeniach, nakladam selektywnie na kolory, itd. Natomiast dip jest niczym automat. Rach ciach, cala figurka, cienie i przejscia zrobione, pozostaje - jak dla mnie - zrobienie tylko rozjasnien i ewentualnie wyczyszczenie z dipow bieli i miejsc ktore maja wygladac czysto. To naprawde, na zywo, widoczne, ze to sa dwie odmienne techniki malarskie.

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.