Wycieczki w przeszłość ciąg dalszy. Nigdy nie miałem armii orków i goblinów, jednak pomalowałem sporo rozmaitych modeli wchodzących w jej skład. Nie miałem cierpliwości do malowania dziesiątków figurek, jakie wchodzą w skład armii orków i goblinów, jednak czysto hobbystycznie, dla przyjemności, od czasu do czasu brałem pod pędzel coś zielonego. Widoczny obok rydwan to jeden z pierwszych moich modeli zielonoskórych z WFB. Sam model to - w większej części - zestaw "Goblin king chariot", wydany początkowo w serii pudełek "Machines of destruction" do chyba 3. edycji Warhammera. Zostawiłem z niego sam rydwan i figurki (w tym króla, noszącego urocze imię Sourgutt), dzika, który w oryginale ciągnął rydwan zastąpiłem jednak nowszymi plastikowymi wilkami. Z tego co pamiętam, kierowała mną chęć doprowadzenia rydwanu do stanu zgodnego z listą armii, która w czasie gdy malowałem ten model nie dopuszczała już rydwanów ciągniętych przez pojedyncze stworzenia, a dzik dodatkowo był mikry w porównaniu z plastikowymi stworzeniami tego gatunku, które opanowały już wówczas pola bitew WFB. Nie mogłem przecież dopuścić do sytuacji, w której rydwan króla ciągnięty byłby przez jakiegoś niewyrośniętego włochatego prosiaka:). W modelu zmieniłem też sztandar - w oryginale nie zawierał tarczy, pomyślałem jednak, że taki akcent z symbolem klanu "Bad Moon" będzie wyglądał dość fajnie... Tarcza to, jeśli mnie pamięć nie myli, jeden z elementów leciwych wyprasek GW z połowy lat 90. minionego wieku.
Niby fajnie. Zdekompletowales piekny zestaw, niewybaczalne ;-) Masz jeszcze tego prosiaka?
OdpowiedzUsuńPewnie, że mam:) Nigdy nie wyrzucam niczego figurkowego, najwyżej rozdaję;)
OdpowiedzUsuńTych starych prosiaków mam zresztą więcej, miały swój urok ale strasznie odstają wielkością od nowszych plastików.