Strony

wtorek, 30 sierpnia 2011

Z półki Mormega: Emperor's Mercy


Skończyłem dzisiaj czytać Emperor’s Mercy Henry'ego Zou. Na okładce widnieje bohater - inkwizytor Obodiah Roth, członek Ordo Hereticus - pędzla Raymonda Swanlanda. Łatwo zatem domyśleć się, że na kartach powieści śledzimy losy naszego bohatera, który ratuje Imperium przed zagrożeniem, jakie niesie ze sobą Chaos. Rzeczywiście, na 404 stronach tekstu Autor umożliwia czytelnikowi zapoznanie się z życiem codziennym członków Inkwizycji. Niewątpliwie jest to książka barwna. W sugestywny sposób przedstawia wojenną rzeczywistość świata Warhammera 40K. Wojny w powieści nie zabraknie, Autor rysuje bowiem bardzo przekonujący obraz wojny totalnej, daleki od działań wojennych do których przyzwyczaili mnie Space Marines. Wojna według pana Zou nie ma wiele wspólnego z rycerskimi czynami na polu chwały. Wojna to brud, strach, choroby, to ranni gwardziści wysyłani na wysunięte posterunki obserwacyjne, bo - zgodnie z logiką wojny - pozostawienie ich w oddziałach zmniejszyłoby ogólną efektywność jednostek. Wojna zawitała bowiem do zakątka Imperium nie przygotowanego na działania wojenne na tak wielką skalę. Chaos w niewyobrażalnej masie zaatakował pozbawione jakiegokolwiek znaczenia strategicznego planety Korytarza Mediny. Gwardia Imperialna jest znacznie słabsza od agresora i ponosi klęskę za klęską. Miliony zginęły. Dowództwo jest przekonane, że światy Korytarza są stracone, jedynym rozsądnym wyjściem wydaje się wycofanie resztek sił. Jedynie zwierzchnik Rotha uważa, że Chaos chce zawładnąć mitycznymi Dawnymi Królami Mediny – reliktami ukrytymi na którejś z planet Korytarza przez którąś ze starszych ras. Owe relikty są prawdopodobnie potężną bronią. 

Nasz bohater zostaje zatem zawezwany i wysłany z misją odszukania Królów. Od tego momentu rozpoczyna się typowa powieść szpiegowska – odszukaj kontakt, zdobądź informacje, uniknij pułapki zastawionej przez wroga, który może czaić się dosłownie w każdym zrujnowanym domu. Pikanterii dodaje fakt, że Roth niemal od początku podejrzewa, że wśród członków jego Grupy Operacyjnej znajduje się podwójny agent, pracujący dla kogoś kto ewidentnie chciałby zatańczyć na jego grobie. Akcja powieści, a właściwie główny wątek, rozwija się stosunkowo powoli, by w końcówce, przynajmniej  mnie, „przykuć do fotela”, acz wówczas jest to już książka zdecydowanie wojenna.

Z notki biograficznej autora wynika, że jest żołnierzem. Czuć to. Nawet nie chodzi o drobiazgi, gwardziści czekają na zgodę dowództwa na otwarcie ognia w sferze cywilnej (czy Space Marines zastanawialiby się nad taką drobnostką?), ale o sposób opisywania działań wojennych i ich skutków. To pierwsza książka ze świata WH40K, która mocniej dotyka tematu cywilów. W innych książkach spotkałem się jedynie z kilkuzdaniowymi wzmiankami o cywilach w sferze działań bojowych. Tym razem Autor zaserwował kilka realistycznych opisów, które, w mojej ocenie, świetnie oddają traumę wojny. Niektóre fragmenty książki, jak choćby opisujący rodziców proszących o pomoc w wyciągnięciu spod gruzów ich synka przypominają wręcz notki prasowe. Miękki jestem, coś się we mnie poruszyło (nie, nie tasiemiec), kiedy to czytałem i jak ta historia się zakończyła.

Ze względu na przytłaczającą przewagę wroga atmosfera książki jest ciężka, bohaterom towarzyszy niemal ciągle uczucie beznadziejności. Nawet niewielkie zwycięstwa jedynie odwlekają nieuniknione. Wojna została przedstawiona inaczej niż w dotychczasowych publikacjach Black Library. Bardziej przypomina książki opisujące zmagania w Stalingradzie czy na Guadalcanal. Można chyba powiedzieć, że utrzymana jest w klimacie, który znajduję bliski wspomnieniom z lat 1944 i 1945 żołnierza Wehrmachtu służącego na froncie wschodnim. Jednym słowem nad wojną w Emperor’s Mercy ciąży przeświadczenie zbliżającej się nieuchronnie klęski, walczy się nie tylko z przeciwnikiem mającym wielokrotną przewagę liczebną i technologiczną, lecz także z brakami zaopatrzenia. Wojna to krew, pot i łzy, to chłopaki z Gwardii wołający o sanitariusza, to urwane kończyny, błoto, to okopy wypełnione breją składającą się w równych częściach z wody, krwi i rzygowin, to także przynajmniej częściowo niekompetentne wyższe dowództwo. Jak to powiedział Roth „Wojny przegrywają oficerowie, a nie żołnierze” i coś w tym powiedzeniu chyba jest. Wojna w Emperor’s Mercy jest okrutna, pozbawiona otoczki romantycznej przygody. Nie chcę nikogo wprowadzić w błąd - to nie jest książka o Gwardii Imperialnej, nie opisuje szlaku bojowego jednostki - ale z pewnością jest to książka zdominowana przez Wojnę i to Wojnę na wielką skalę, choć znajdziemy w niej również opisy działań partyzanckich, czy w skali plutonu.

Podsumowując, książka wyróżnia się pozytywnie na tle innych, które ostatnio czytałem. Z przyjemnością przeczytałbym dalsze losy inkwizytora Rotha, a zwłaszcza jednego z jego przyjaciół, którego Autor naprawdę ciężko doświadczył. Książka kończy się w taki sposób, że nic tylko chwycić za pióro, czy co tam akurat jest pod ręką i pisać. Niestety, ostatnia karta ma w tym zakresie wydźwięk raczej pesymistyczny. Pocieszające jest jedynie to, że trzymam już w ręku kolejne dzieło Henry Zou, Flesh and Iron, o którym postaram się napisać następnym razem.
Mormeg

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Afrykańska chata produkcji Pole Bitwy | African hut by Pole Bitwy

Apj z firmy Pole Bitwy podesłał mi ostatnio jeden ze swoich nowych produktów - afrykańską chatę w skali 20 mm, której master stworzył Gonzo (właściciel bloga Black Grom Studio). Odlew wykonany jest ze standardowej, słomkowożółtej żywicy, model składa się z dwóch części - korpusu chaty i dachu (wykonanego z  trzciny, słomy lub trawy). Korpus ma wysokość 2,5 cm i średnicę 5,7 cm, natomiast strzecha jest wysoka na 3,2 cm i ma średnicę ok. 7 cm. W korpusie znajduje się wyrzeźbiona imitacja drzwi zakrytych od środka jakąś przesłoną i niewielkie okno (również przesłonięte). Dodatkowo w dwóch miejscach widoczne są "odpadnięcia tynku". Rzeźba strzechy jest prosta, dość delikatna. Na zdjęciach widać chatę z kilkoma modelami pozwalającymi porównać skalę. Pierwszy od lewej to bojownik w skali 1:72 (20 mm) produkcji Caesara, niepomalowany model to kultysta Pola Bitwy w skali 15 mm, Sherman zaś to produkcja w skali 15 mm Battlefrontu. Chata pasuje, moim zdaniem, zarówno do skali 20 mm (tak też jest określana przez producenta), jak i do skali 15 mm - być może nawet bardziej do tej drugiej, choć po przejrzeniu w googlu parudziesięciu fotek chatek z Czarnego Lądu myślę, że nie są to specjalnie obszerne budowle. Za kilka dni postaram się pokazać fotki pomalowanej chaty. Strona firmy chwilowo nie działa, postaram się podać jej adres kiedy tylko będzie sprawna. Cena chaty to 36 PLN za jedną i 100 zł za trójpak.

Apj from Pole Bitwy send to me one of his new products - 20 mm African hut, sculpted by Gonzo (known from his great Black Grom Studio blog). Model is cast in light yellow resin, it comes in two separate parts - round house itself and conical "straw" roof. Building is 2,5 cm high and has a diamater of 5,7 cm, roof is 3,2 cm high and has about 7 cm diameter. There are some details sculpted, as doors (with hanging cover), window and two areas of exposed bricks. Sculpting of straw roof is delicate and looks very nice. You can see both parts of the hut and some additional models next to it on the photos. From left to right - 1:72 plastic Caesar insurgent (20 mm), unpainted cultist by Pole Bitwy in 15 mm, Sherman is 15 mm too (Battlefront). Hut is ideal for 15 mm I think (but it is labelled as 20 mm by producer). Judging by some googled photos of similar African huts it seems to be just about right for 20 mm though - in reality such houses certainly aren't very high and spacey. I will try to show some photos of painted hut in a few days. Pole Bitwy webpage is currently offline, I will give correct address as soon as it will be online again. Price of the hut is 36 PLN for one and 100 PLN for three (it is about 12,60 USD for one and 35 USD for a pack of three).

środa, 24 sierpnia 2011

Pudełko do figurek | Figure box


W poniedziałek kupiłem na próbę nowy polski produkt związany z figurkami, a dokładniej kartonową walizeczkę czy też pudełko na figurki. Jest to wyrób nowej firmy Safe and Sound, nie mającej na razie może super bogatej oferty ale od czegoś trzeba zacząć. Walizeczka ma 42 cm długości, 27,5 cm szerokości i wysokość 5 cm. Wewnątrz znajduje się gąbka do przechowywania i transportu figurek. Do klapy przyklejona jest warstwa gąbki zabezpieczająca modele od góry po zamknięciu pudełka. W gąbce wewnętrznej (którą można wyjąć i wymienić) jest 40 otworów na figurki (4 rzędy po 10 otworów). Materiał jest dość miękki, łatwo lekko go odgiąć, by wsunąć miniaturkę z jakimiś wystającymi częściami. Otwory w gąbce mają wymiary 5 cm na 2,5 na 2,5 cm. Spokojnie mieszczą figurki Space Marines i podobne (jak np. moje stare mumie do Undeadów). Ścianki między otworami na figurki mają 12 mm szerokości, co - jak przypuszczam - powinno w wystarczający sposób zabezpieczać przechowywane lub przewożone figurki przed obcieraniem się o siebie. Walizeczka zamykana jest dwoma rzepami, umieszczonymi pod krawędzią klapki. Cena - 24,90 PLN - jest chyba całkiem przyzwoita. Myślę, że kupię sobie jeszcze kilka takich pudełek. Zdjęcia przy notce pochodzą ze strony producenta - co prawda nie pytałem o zgodę na wykorzystanie, mam nadzieję że jednak się nie obrazi:)



I bought new Polish miniature related product on Monday - cardboard box for miniature storage and transport. This is product of a new Polish company called Safe and Sound. It's offer is not the biggest in the world maybe but hey - Rome wasn't built in a day too, right? Box is 42 cms long, 27,5 cms width, height is 5 cms. It is filled with a foam with precutted boxes for figures storage. Upper lid has layer of foam glued to it, it covers miniatures from above when closed. Foam (which is easily taken out and replaced) has 40 boxes for miniatures (4 rows, 10 boxes each). The foam is rather soft, it is easily bended to place miniatures inside. Foam boxes are 5x2,5x2,5 cm each. Space Marines fits inside easily (my old Undead mummies too). Walls between boxes are 12 mms thick, it is sufficient to protect miniatures from rubbing at each other I think. Box is holded closed by two Velcro fasteners. Price - 24,90 PLN in Poland (8,65 USD currently) is about right I think. I will buy some additional boxes probably. Photos next to this note are taken from producer's site - without permission but I think it won't cause any legal battle;)

wtorek, 23 sierpnia 2011

Nowości Amercomu | News from Amercom

Amercom wydaje ostatnio sporo nowych pism, postanowiłem więc od teraz łączyć informacje o nich w jedną notkę, która ukazywać się będzie mniej więcej co dwa tygodnie. Dzięki temu wiadomości o gotowych modelach nie zdominują bloga, który jest poświęcony w głównej mierze jednak troszkę czemu innemu,
Trzeci numer "Helikopterów świata" będzie pierwszym w stałej już cenie - 25,90 zł. Warto zauważyć, że cena dla prenumeratorów jest znacznie bardziej atrakcyjna. Numer poświęcony będzie amerykańskiemu śmigłowcowi UH-60 Blackhawk. Do pisma dołączony zostanie model tego helikoptera w skali 1:72 w barwach armii amerykańskiej z czasów I wojny w Zatoce Perskiej.
Kolejnym pismem będzie już 42 numer "Kolekcji wozów bojowych". Tym razem w numerze omówiony zostanie samochód pancerny AMD 35 Panhard 178 armii francuskiej. Jak zwykle 16 stron z opisem konstrukcji pojazdu oraz jego służby. Model w skali 1:72 dołączony do pisma przedstawia ten pojazd w barwach 12. pułku kirasjerów wchodzącego w skład francuskiej 3. Zmechanizowanej Dywizji Lekkiej z okresu niemieckiej inwazji na Francję.
Ostatnią nowością jest pierwszy numer pisma "Latające fortece". Będzie to periodyk poświęcony samolotom z okresu od II wojny światowej do czasów współczesnych - wbrew tytułowi nie tylko wielkim bombowcom, lecz także samolotom transportowym, zwalczania okrętów podwodnych, kontrolowania przestrzeni powietrznej. W serii zapowiadane są, między innymi, B-17, B-52, Avro Vulcan, Junkers Ju 88, F-117 czy Avro Lancaster. Pierwszy numer pisma, mającego objętość ośmiu stron, poświęcony będzie konstrukcji polskiej - omówiony w nim będzie samolot bombowy PZL P.37 Łoś, którego model w skali 1:144 dołączony będzie do pisma. Modele w tej serii ukazywać się będą w dwóch skalach: 1:144 w przypadku samolotów i relatywnie niewielkich wymiarach rzeczywistych i 1:200 w przypadku dużych maszyn.
I jeszcze jedno... pozdrowienia dla czytelników motoshowminiatura, diecastairbase oraz Czechów z forum palba.cz, które posługuje się bez pytania o zgodę kolażem fotografii beztrosko pożyczonym z mojej poprzedniej strony, poświęconej grze Americas Army. :)


Amercom publishes a lot of  new magazines lately, so I decided to write just one, bigger note about them, it will be published here every two weeks give or take few days. Diecast models won't take too much my blogspace then as this little piece of the net is about my wargaming activities mainly...
Third issue of "Helikoptery świata" will be first with standard price - 25,90 PLN. It is worth to note that subscribers will get much better price. Third issue will describe American UH-60 Blackhawk hekicopter. Ready made diecast model of this helo in 1:72 scale wearing American camo from operation "Desert Storm" will be added to the magazine.
Next magazine is "Kolekcja wozów bojowych". 42nd issue will describe French light armoured car AMD 35 Panhard 178. Journal will cover details of its construction and service and diecast model of this car in 1:72 scale will be bundled with the magazine. Model will wear colors of 12. Cuirassiers Regiment from 3e Division Legere Mecanique, fightning with invading German army in the spring of 1940.
Last - first issue of brand new magazine, called "Latające fortece". This new collection will describe bigger planes from Second World War till present times - not only bombers but transport, antisubmarine, etc, planes too. Few first issues will describe aircrafts such as B-17, B-52, Avro Vulcan, Junkers Ju 88, F-117 or Avro Lancaster. First issue will cover Polish PZL P.37 Łoś bomber. Diecast model of this plane in 1:144 scale will be bundled with the magazine. Models will be published in two scales - 1:144 for relatively small planes and 1:200 for bigger ones.
And one more thing - greetings to all readers from motoshowminiatura, diecastairbase and Czechs from palba.cz forum, which use my collage of photos from my previous website americasarmy.pl. Asking first would be nice:)



poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Wybrane z tygodnia 30 | Chosen from the week 30

Sporo czasu w minionych dwóch tygodniach zajmowała mi praca - powrót po urlopie do normalnego życia to zawsze trochę stresu, najlepiej byłoby uniknąć go w całości nie wracając do spraw "pracowych" w ogóle. No, ale to raczej marzenie ściętej głowy. Z powodów czasowych tylko trzy szybkie linki jak "trzy szybkie sety z meduzą".
Ładna galeria przedstawiająca oblężenie średniowiecznego zamku, zrealizowana w skali 15 mm. Fajna, duża diorama.
Księstwo Warszawskie w skali 15 mm, figurki Essexa i Oddziału Ósmego. Nie wiem jak z wiernością historyczna, bo nie jest to okres, który jakoś specjalnie mnie interesuje niemniej jednak miniaturki wyglądają fajnie - zwłaszcza krakusi polskiej produkcji. Widać ich na zdjęciu obok tej notki.
I, na koniec, link do forum Border Princes, do galerii z pięknymi figurkami Harlekinów Mrocznych Eldarów i Eldrada. Malował loler znany z thebrushbrothers.eu. Prace na bardzo wysokim poziomie.


I was rather busy with my job during last two weeks. Returning to normal life after holidays brings some stress, it would be best to avoid it altogether but it's not going to happen I'm afraid. I managed to find just three links...

First - nice gallery with medieval castle being under siege. Scale 15 mm, large, detailed diorama.
Duchy of Warsaw in 15 mm too, miniatures by Essex and Oddział Ósmy. I don't know how accurate painting is as I'm not a Napoleonic fan (yet) but miniatures do look ok - especially krakus' cavalry from Oddział Ósmy.
Last link leads to Border Princes forum, to the gallery thread of loler, known from thebrushbrothers.eu. Beautiful miniatures of Dark Eldars Harlequins and Eldrad. 

niedziela, 21 sierpnia 2011

Z półki Mormega: Hunt for Voldorius

Trzecia recenzja Mormega, opóźniona o tydzień, mam cichą nadzieję, że kolejna ukaże się jednak planowo. Ponownie mroczny świat ponurej przyszłości, bohaterami dzisiejszej recenzji są Zakony Białych Szram i Kruczej Gwardii. Jak zwykle, zapraszam do wymiany poglądów na tematy związane z recenzją.

Inkub


Trzymam w ręku książkę Andy Hoare’ego, wydaną w miękkich okładkach przez Black Library, w serii Space Marine Battles, pod tytułem Hunt for Voldorius. Okładkę zdobi ilustracja Jona Sullivana przedstawiająca Space Marines z Zakonów Kruczej Gwardii i Białych Szram. Marines jest…. jest ich mrowie, co - uczciwie trzeba zaznaczyć - niewiele ma wspólnego z treścią, z której wynika, że w ramach tytułowego polowania zaangażowane były jedynie dwie kompanie z obu Zakonów. Na pierwszym planie widoczny jest Astartes z Zakonu Kruczej Gwardii tak mocno okablowany, że bardziej chyba adekwatna byłaby przynależność do Zakonu Żelaznych Dłoni. Niewątpliwie jednak okładka pozytywnie wyróżnia się na tle innych książek Black Library, zwłaszcza z lat ubiegłych. Nieco zmieniając temat trzeba zresztą oddać sprawiedliwość wydawcy - postęp w tym zakresie jest niewątpliwy.

Na 407 stronach książka opisuje ostatni okres polowania na Demonicznego Księcia Voldoriusa, prowadzonego przez Białe Szramy, a zleconego przez Pana Kyublai, Wielkiego Chana Zakonu Białych Szram, Kor’sarro, Mistrzowi Łowów, Chanowi 3. Kompanii Białych Szram. Dodatkowo, w książce znajdują się cztery strony przybliżające strukturę organizacyjną 3. kompanii Zakonu Białych Szram i mapki sytuacyjne najważniejszych miejsc, w których rozgrywa się akcja.

Sięgając po tę pozycję byłem jej bardzo ciekawy – zastanawiałem się, co się stanie, gdy dojdzie do spotkania Białych Szram, Kruczej Gwardii i wojowników Legionu Alpha. Częściowo się nie zawiodłem, książka opisuje kilka ciekawych, działających na moją wyobraźnię, szczegółów dotyczących Białych Szram, jak choćby zatykanie głów pokonanych wrogów na lancach wzdłuż drogi do fortecy tego zakonu w górach Khum Karta. Bardzo klimatyczne jest stosowane przez Szramy nazewnictwo – poczynając już od samego chana na określenie przywódcy, poprzez imiona, bardzo egzotyczne (Xia’Ghan, Yeku, Kergis, czy straszny Kagayaga). Zupełnie osobną rzeczą jest język bitewny Szram, za który autorowi należą się brawa. Trzeba przyznać, że doskonale spełnia swoją rolę, oddaje ducha Szram –myśliwych stepów Chogoris – jak również nie sposób zrozumieć dokładnie jakie komendy dowódcy wydają w języku bitewnym. Autor tylko w jednym przypadku podaje dokładne tłumaczenie i tak komenda w języku bitewnym Szram: „Szukać krwi niczym szablastozęby ogar o świcie” oznaczać ma „Ruch w kierunku kontaktu. Dziesięciometrowe odstępy. Boltery na szpicy”.

Z książki nie dowiemy się tylu ciekawych informacji na temat Kruczej Gwardii, jak ma to miejsce w przypadku Szram. Pojawiają się w książce nagle, z dużym „hukiem”, odgrywają istotną rolę i równie tajemniczo znikają. Nowych informacji na temat synów Coraxa z kart tej opowieści nie poznamy zbyt wielu. Przychodzi mi na myśl, że może nie powinienem zwracać na to uwagi, bo czyż takie zachowanie nie jest charakterystyczne dla tego tajemniczego Zakonu? Właściwie jedynych nowości dostarczyły  rozmowy dowódców, z których wynika, że w przeszłości stosunki pomiędzy oboma Zakonami nie należały do najlepszych.

Zupełnie, ale to zupełnie zawiodłem się za to sposobem w jaki Autor opisał Legionistów Alphariusa. Niestety, zabrakło tej aury tajemniczości, odrobiny nastroju z powieści szpiegowskich, tak charakterystycznych chociażby dla Legion Dana Abnetta, wydanego w ramach serii Horus Heresy, który wpadł na świetny pomysł z dążeniem do upodobnienia się wszystkich Marines do siebie, ukrywania swoich imion, prowadzenia działań z ukrytych baz. Pamiętam wrażenie jakie wywarła na mnie informacja, kiedy okazało się, że Legion był na planecie Nurth na długo przed oficjalnym przybyciem. Możliwe, że 10 000 lat spowodowało zmiany w taktyce Legionu ale są to zmiany, które nie wyszły mu na dobre. Kilkuset Legionistów dostaje cięgi od około 200 Marines. Przy czym Legioniści wspierani są przez tysiące żołnierzy z Planetarnych Sił Obronnych, którzy przeszli na służbę Voldoriusa. Na kartach powieści trup ściele się gęsto, Marines zabijają, zabijają i zabijają, dziesiątki, setki i tysiące wrogów ściele się gęstym trupem. Czasem Autor wspomni, że jakiś Marine ginie ale wciąż dziesiątki innych podąża za swoim Chanem. Te opisy wyglądają tak jakby Marines Chaosu stali sobie z boku i patrzyli jak Lojaliści wyrzynają milicję, po czym sami klękają przed siłami Imperatora prosząc o szybką śmierć. I tak w koło Macieju. Zdaję sobie sprawę, że książka zapewne należy do gatunku, który pozwolę sobie nazwać heroic science fiction, ale więcej tu fiction niż science. Nie gustuję w książkach, w których przynajmniej w miarę logiczny sposób nie są wyjaśnione poszczególne wydarzenia, a w tym przypadku końcowe sceny batalistyczne po prostu są mało wiarygodne. Rażą bardzo opisy tysięcy przeciwników, trudności z jakimi borykają się nacierający Marines, strat jakie ponoszą, jeśli starcia te kończą się zapewnieniem, że dziesiątki, zapewne te same co na początku, bo opis też zaczynał się od takiego stwierdzenia, Marines podążają za sztandarem 3. Kompanii. Początek książki jest pod tym względem znacznie, znacznie lepszy. Główną wadą książki są przerysowane sceny batalistyczne, nazbyt oderwane od uniwersum Warhammera 40 000. Niestety, z uwagi na fakt, że stanowią one znaczną część publikacji, okoliczność ta kładzie się głębokim cieniem na całej książce.

Kończąc należy stwierdzić, że z tematu dotykającego ciekawych Legionów, każdego charakteryzującego się inną doktryną wojenną, można było pewnie wydusić lepsze czytadło. Wspomniane wyżej sceny batalistyczne w znaczący sposób wpłynęły na czas jaki zajęło mi przeczytanie książki – solidnie go wydłużając. Książkę można polecić do przeczytania wyłącznie zwolennikom Białych Szram. Zawiera naprawdę sporo cennych informacji, czy smaczków „kulturowych” pozwalających lepiej zrozumieć ten Zakon. Mnie na pewno Autorowi udało się nim zaciekawić, do tego stopnia, że nawet zacząłem rozważać pomalowanie małego oddziału. Na szczęcie zwyciężył rozsądek.

Tym osobom, którym książka się spodoba, polecam koniecznie do przeczytania opowiadanie Cover of Darkness Mitchela Scanlona opublikowane w tomie opowiadań Legends of the Space Marines, na kartach którego to opowiadania powraca jeden z czarnych bohaterów Hunt for Voldorius.
Mormeg

czwartek, 18 sierpnia 2011

Drugi numer "Helikopterów świata" | Second issue of "Helikoptery świata"

Drugi numer kolekcji "Helikoptery świata" będzie opisywał najliczniej produkowany śmigłowiec na świecie - radziecki i rosyjski Mil Mi-8/Mi-17 i jego rozliczne wersje. W piśmie znajdą się kolorowe sylwetki maszyny, a do zeszytu dołączony zostanie gotowy model śmigłowca w skali 1:72, przedstawiający Mi-8T "Hip-C" w barwach polskich. Drugi numer sprzedawany będzie jeszcze w cenie promocyjnej.

Second issue of "Helikoptery świata" will cover the most numerous produced helicopter of the world, soviet and Russian Mil Mi-8/Mi-17 and its variants. Issue has standard full color 8 pages, there are color profiles inside. Ready made diecast model of Mi-8T "Hip-C" in Polish camo will be bundled with the magazine.







środa, 17 sierpnia 2011

Wojownicy z kraju Ta Sety | Warriors from Ta Sety

Pod tym tajemniczym tytułem kryje się drugi element 4Bw nubijskich łuczników do mojej armii Nowego Państwa. Mianem Ta Sety Egipcjanie określali przez jakiś czas właśnie Nubię, można tę nazwę przetłumaczyć jako Kraina Łuku - daje to wyobrażenie, jaką estymą cieszyli się pochodzący z tego kraju łucznicy. Malowanie zbliżone do wcześniejszego oddziału, zbudowanego z takich samych figurek. Zmieniłem tylko lekko kolor niektórych elementów, by wystawione obok siebie na stole nie sprawiały wrażenia zbyt jednolitych. Oczywiście, wszystkie miniaturki były identyczne, pozmieniałem więc lekko położenie rąk z łukami, poprzeginałem pióra, lekko skręciłem korpusy, by zlikwidować ten znienawidzony przeze mnie wygląd hordy identycznych robotów. Szkoda wielka, że figurki tych łuczników w praktyce niewiele różnią się od łuczników egipskich. Na ilustracjach w zeszycie Osprey'a, poświęconemu bitwie pod Kadeszem, Nubijczycy odziani są w skóry dzikich zwierząt a ich uzbrojenie nieco odbiega od tego, jakie widoczne jest na miniaturkach. Wolałbym właśnie taki nieco bardziej dziki wygląd...
Do zrobienia całości oddziałów pieszych listy I/22 w wersji (a), historycznie pokrywającej się z działalnością Ramzesa II pozostało mi jeszcze pomalowanie kolejnego takiego oddziału. W wersji (b) muszę dorobić jeszcze oddział 3Wb, przedstawiający libijskich najemników. Niestety, odpowiednich figurek nie zamówiłem z resztą armii i pewnie trochę oddział ten poczeka na swoją kolej.

This mysterious title covers second element of Nubian 4Bw archers for my army of New Kingdom. Ta Sety was an Egyptian name for a Nubia, it can be translated roughly as a "Land of the Bow". It clearly shows that archers from this land were widely renowned and held in a very high esteem. Painting is close to the first element of this kind, built from exactly the same miniaturs. Changes were minor and cosmetic - some colors are different to break uniform look when the units will be put on the table. As all miniatures are identical, I slightly bent hands and legs, twisted torsos and feathers to break this hated by me look of the horde of identical robots. It's a pity that miniatures of Nubian archers produced by Venexia are almost the same as Egyptian archers. In one of the Osprey's book describing battle of Kadesh there is great illustration of archer from Nubia, clad in animal skins... I'd prefer such look to be honest...
I still have to paint one more 4Bw unit to have all foot elements of I/22 (a) variant made. (B) list has one more element too, 3Wb (Libyan mercenaries warband). Unfortunately, I didn't order miniatures for this unit so that one will have to wait...



wtorek, 16 sierpnia 2011

Warwalker



Przyszła dzisiaj kolej na stary model warwalkera. Znacznie mniej dynamiczny od plastików które można nabyć obecnie od mojej ulubionej firmy. Malowany również, podobnie jak wraithlord, przed laty, bodajże 6. Podkład to Chaos Black, rozjaśniany - nie wiem czy na zdjęciu będzie to widać, ale zapewniam, że model jest rozjaśniany - Dark Angel Green, a następnie, stopniowo z coraz większą domieszką Sunburst Yellow. Uczciwie przyznać jednak należy, że dzisiaj rozjaśniłbym go mocniej. Wraithbone jest pomalowany Bronzed Flesh, a następnie rozjaśniany Skull White. Jak zwykle podstawka woła o pomstę do nieba, ale postanowiłem, że podstawki zrobię dopiero jak będę miał pomalowaną większą liczbę modeli. Nieskromnie dodam, że pomimo fatalnej podstawki i niezbyt wyrazistego rozjaśnienia, figurka wygląda w rzeczywistości całkiem fajnie.

Mormeg

Time for an old warwalker model. It's pose is much more stiffer then the pose of the current plastic model of this vehicle available from my favourite company. Painted, as wraithlord shown few notes below, about six years ago. Base colour is Chaos Black highlighted with progressively more and more Dark Angel Green. It is hard to notice these highlights on the photo as they are not very contrasting ones. Final highlight was done with Dark Angel Green mixed with Sunburst Yellow. I would made these highlights much more contrasting now to be honest. Wraithbone painted with Bronzed Flesh as a base color and then highlighted to Skull White. Base - as usual - is very basic but I will change it to proper one when more models for my Eldar army will be ready. And... It won't be modest but I think that even with this plain base and delicate highlightning model - in reality looks really fine indeed.
Mormeg



    

wtorek, 9 sierpnia 2011

M7 Priest w 41. numerze KWB | M7 Priest in 41st issue of KWB

Strasznie amercomowo sie zrobiło tutaj ostatnio ale to się wkrótce zmieni. A tymczasem, w 41. numerze "Kolekcji wozów bojowych" znajdzie się opis amerykańskiej haubicy samobieżnej z czasów II wojny światowej M7 HMC Priest. Do pisma dołączony zostanie gotowy model die-cast tego pojazdu w skali 1:72.

It's very amercom-ish here lately but it will change soon. 41st issue of "Kolekcja wozów bojowych" will describe American self-propelled gun M7 Priest of WW2 fame. Ready-made diecast model in 1:72 scale of this vehicle will be bundled with the magazine.



poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Model Huey'a z "Helikopterów świata" | Model of Huey from "Helikoptery świata"

Wyjątkowo druga notka o jednym numerze. W zasadzie tylko brakująca wcześniej fotka modelu dołączonego do pierwszego numeru nowego pisma. Będzie to Bell UH-1B w skali 1:72 w malowaniu z czasów wojny wietnamskiej.

Second note about first issue of "Helikoptery świata". Just a photo of a model bundled with first issue of collection. Bell UH-1B in 1:72 scale from Vietnam war. 


niedziela, 7 sierpnia 2011

Wybrane z tygodnia 29 | Chosen from the week 29

Mimo że większość minionych dwóch tygodni spędziłem odpoczywając od pracy, figurek i sieci, udało mi się znaleźć kilka interesujących linków, wszystko to jednak głównie rzeczy newsowe.
Na pierwszy ogień owoc pracy Anatolija, bloggera który samodzielnie zmontował dodatek do Flames of War przedstawiający polską Wojnę Obronną 1939 r. Anatolii zbiera armię polską do tej gry, jej malowanie przedstawiał na swoim blogu. Dodatek to wynik zainteresowań twórcy. Dla Polaków - poza sprawiającą wrażenie ciekawej kampanią - nie ma tam żadnych nowych wiadomości (i w sumie trudno się dziwić), jednak obcokrajowcy znajdą w tym dodatku dawkę wiedzy o tym, jak wyglądał polski wrzesień. Inicjatywa godna pochwały. W sumie aż dziwne, że tego rodzaju materiał nie powstał u nas.
Coś dla zwolenników historii nieco bardziej odległej w czasie. Lurkio zaprezentowało kolejne figurki w skali 15 mm, które bardzo podnoszą poprzeczkę jakości innym producentom. Starożytni Germanie wyglądają naprawdę zachwycająco. Zdjęcie obok pochodzi właśnie ze strony tego producenta.
Ostatni news historyczny to konkurs na forum "Strategie", gdzie do 30 IX trwa rywalizacja miłośników malowania figurek i sprzętu wojskowego do gier bitewnych. 3 kategorie, blisko dwa miesiące czasu na skończenie swoich dzieł, fajna zabawa gwarantowana. Pojawiły się już początki pierwszych wątków z prezentacjami prac konkursowych w trakcie malowania. Z pewnością wystartuję w co najmniej dwóch konkurencjach.
A teraz trochę fantastyki - galeria zwycięzców amerykańskiego Golden Demona. Piękne figurki, malowanie na najwyższym poziomie. Uczta dla oczu, jeśli ktoś nie ma nic przeciwko kosmicznym marines, goblinom i wampirom.
I, na koniec, link do wątku forumowego, gdzie znajduje się kilka zdjęć z kolejnej księgi armii do Warhammera - Królestwa Ogrów. Można je znaleźć  w tym wątku.

Last two weeks I was on holiday, away from miniatures, my job and net. Nevertheless I was able to find some interesting links.
First is labour of love of Anatoli, blogger who wrote his own "Flames of War" campaign book about Polish Defence War of 1939. Anatoli, who owns Polish FoW army, wrote series of articles about painting Polish troops on his blog too. Campaign gives a solid account of Polish September, it is certainly worth to download and play. Strange that it wasn't written in Poland:)
Something for enthustiasts of ancient history - Lurkio presented great looking 15 mm figures of ancient Germans. Quality of sculpts is very high, I personally think Lurkio miniatures are among the best looking 15 mm miniatures on the market now. Germans are really, really nice. Photo next to this note is taken from Lurkio site.
Last historic news - there is a new competition running on Polish Strategie forum. It is dedicated for miniature painters this time. Three categories, nearly two months for completion of miniatures, great fun guaranteed. First threads with miniatures and vehicles being shown while completed and painted are posted now. I will certainly start in at least two categories.
And something entirely unhistoric now - gallery of American Golden Demon 2011 winners. Very nice miniatures, great painting. Truly magnificient photos, if one doesn't mind vampires, space marines and orcs of course.
Last link takes us to the leaked photos taken from next Warhammer Fantasy army book - Ogre Kingdoms and - suprise - Ogres:).

piątek, 5 sierpnia 2011

Nowa kolekcja Amercomu | New Amercom's collection

12 sierpnia ukaże się pierwszy numer nowego pisma wydawnictwa Amercom, prezentującego helikoptery świata - zarówno wojskowe, jak i cywilne. Pismo, o nazwie "Helikoptery świata", będzie miało objętość 8 stron formatu A4, będzie w pełni kolorowe. Wewnątrz znajdzie się miejsce na omówienie historii powstania i budowy śmigłowca, którego model będzie dołączony do pisma, a także plansza kolorowa przedstawiająca dany helikopter narysowany w trzech rzutach. Gotowe modele diecast będą w jednolitej skali 1:72, planowane jest 48 odcinków. Pierwszy numer poświęcony będzie maszynie, będącej symbolem wojny wietnamskiej - Hueyowi. Zdjęcie modelu dodam w poniedziałek, wtedy też może informacje o numerze drugim.
I teraz małe pytanie - zamieszczać informacje na temat kolejnych numerów tego pisma, czy też darować to sobie, gdyż przydatność śmigłowców do gier wojennych jest stosunkowo ograniczona?

First issue of new Amercom's collection, dedicated to well known helicopters, both military and civilian - will be in stores on August 12th. "Helikoptery świata" magazine ("Helicopters of the world") will be 8 pages long and in full color. Each issue will be fully dedicated to one helicopter, with detailed information about its costruction and history. Ready-made die-cast model of this machine will be bundled with the magazine. All models will be 1:72 scale, there are 48 issues being planned. First issue will cover icon of the Vietnam war - Huey. I will show photo of the model on Monday probably, together with some information about issue no. 2. 
And a little question - should I put some info about next issues of this magazine or not, as helicopters usability in wargaming in this scale is rather limited?

czwartek, 4 sierpnia 2011

Szerden straż królewska | Sherden Royal Guard

Po dłuższej bezczynności "w temacie" powrót do piasków gorącego Egiptu. Drugi element 4Bd armii zdecydowałem się wykonać z figurek nieco odmiennych niż proponowane przez producenta. Mój wybór padł na miniaturki przedstawiające żołnierzy z ludu Szerden, należącego - być może - do tzw. Ludów Morza. Przez dość długi czas napadali oni na wschodnie i południowe wybrzeża Morza Śródziemnego, samemu zamieszkując - ponownie być może -  Sardynię. Późniejsi faraonowie egipscy wykorzystywali ich jako zaprawionych w bojach najemników, a nawet straż osobistą. I właśnie taki oddział przedstawia ten element. Figurki tej samej firmy co moi wcześniej pomalowani Egipcjanie - Venexia Miniatures - niemniej jednak mam wrażenie, że znacznie przewyższają jakością poddanych faraonów. Po pierwsze - są dwa wzory. Po drugie, mają bardzo dobrze zrobione ciała i pancerze. Po trzecie, nawet twarze są do przyjęcia, z wyjątkiem może zbyt wyraźnie zaznaczonych, znacznie za dużych oczu. Miniaturki przedstawiają doskonale uzbrojenie i wyposażenie tych żołnierzy, tak jak widoczne jest na płaskorzeźbach w świątyni grobowej Ramzesa III Medinet Habu. Szczególnie fajne są tarcze - zastanawiam się, ile musiała ważyć taka ochrona, wykonana z kilku warstw brązowej blachy i jeszcze wyposażona w takie guzy... Na pewno zbyt lekka nie była. Pancerze pomalowałem, w sumie bez zastanowienia, jak wykonane z brązu. Tymczasem tak naprawdę nie jest pewne, czy były one metalowe, czy też z płatów skóry. Osobiście sądzę, że raczej jednak ze skóry - trudno jest mi wyobrazić sobie bieganie w upale czy walkę na morzu w pancerzu z metalowych łusek... No, ale może się mylę...

After rather long break in painting my Egyptian DBA army, time to return to the hot sands of this kingdom. This time I decided to make second 4Bd element for this army - miniatures for this unit are not axemen provided by producer but Sherden swordsmen. Sherden were - maybe - part of so called Sea People. They were known from harrasing eastern and southern boundaries of Mediterrean Sea, living on - again maybe - Sardinia. Later Egyptian pharaohs employed them as mercenaries and royal guards. This element is exactly that - Royal Guard. Miniatures used are Venexia Miniatures but I think they are much better then Egyptian line figures. First - two poses. Second - very nicely detailed armours and bodies. Third - passable faces (one pose has definitely too big eyes). Armour and armament is exactly as depicted at the mortuary temple of Ramesses III Medinet Habu. I especially like huge round shields - I'm curious how heavy it was, being made from few layers of bronze plating, wood... Well, it wasn't light, that's for sure. Armour is painted as bronze but I think it is not correct. Historians doesn't know if armour of theirs was metal or leather and my personal opinion is that it was leather... Running and fightning at the sea and under the hot sun in metal armour... I don't think so. But I can be wrong of course...



wtorek, 2 sierpnia 2011

Wraithlord

Mormeg stwierdził, że nie ma o czym pisać, bo model pomalowany jest tak, jak wcześniej wraithguard. Hmm, no i spadło na mnie. Malowanie może identyczne ale model inny. Przyznam się bez bicia - niezwykle podoba mi się ten model. I sama figurka, i malowanie. Metalowy staroć, a jednak do dziś trzyma klasę, o co w przypadku modeli do "czterdziestki" coraz trudniej, bo nowe figurki podwyższają poziom. Sztandar gotowiec, z pudełka z modelem, jakoś tutaj mnie specjalnie nie razi, choć zazwyczaj wolę malowane ręcznie. Może to kwestia skali, niknie między nogami tego drednota. Sporo problemów sprawiło zrobienie zdjęcia - raz, że figurka jest na tyle duża, że ciężko ją w całości dobrze wyostrzyć, dwa, że ze względu na tonację kolorystyczną kościsty kolor wychodzi mocno biały. Cieniowanie od ciemnej kości jest nieco bardziej wyraźne w rzeczywistości, na zdjęciu dodatkowo wymyło je światło.

Mormeg said, that there is nothing to write about, as this model is painted in exactly the same way as wraithguard earlier. Well, I have to write something then, I guess. Painting is made in the same way, that's true, but model is totally different. I confess - I love this miniature - both model and how it's painted. Old metal miniature, still of very high quality, which is harder and harder, as new WH40Kmodels are getting better and better. Banner is ready-made, straight from the box. It looks ok to me here even that I don't really like using printed banners as they tend to look out of place. It is maybe scale related, here it is dwarfed by model itself. 
I have had some problems with making photos. First, wraithlord is really tall, it is hard to get it wholly in focus. Second, highly contrasting paint scheme tends to wash out light and shadows painted on the canopy and arms. Shadowing especially is better visible in reality, then here on the photo.