niedziela, 22 maja 2016

Rok z nowym światem Sigmara

Mniej więcej rok temu zamieściłem na blogu tekst, w którym pisałem o swoich oczekiwaniach, nadziejach i wrażeniach związanych ze zniszczeniem starego świata Warhammera i pojawieniem się Age of Sigmar. Wpis okazał się bardzo popularny, nadal jest chętnie czytany, co tydzień notuje kilkadziesiąt nowych odsłon. Minęło jedenaście miesięcy. Z jednej strony - niezbyt dużo czasu. Z drugiej, wystarczająco, by pokusić się o krótkie podsumowanie obecnego stanu gry. Zatem, do rzeczy.

Zasady
Przepisy gry, dostępne za darmo, są krótkie, nie sposób z tym dyskutować. Cztery karteczki zawierać miały praktycznie wszystko, co potrzebne do gry. Z jednej strony, to prawda. Na tych niewielu stronach zdołano zebrać przepisy dość sprawnie działającego systemu gry. Brakuje, może, pewnego doprecyzowania niektórych aspektów, w czasie gry z pewnością pojawiają się też sytuacje, które trudno rozstrzygnąć posiłkując się tymi zasadami w sposób literalny, dosłowny. Szczerze powiem jednak, że niespecjalnie mi to przeszkadza w czasie rozgrywki. Po pierwsze, nie jest to wcale tak częste. Po drugie, w czasie gry, która jest dla mnie zabawą, nie mam specjalnej napinki na wygraną. Oczywiście, miło jest wygrać, miażdżąc wojska przeciwnika, nie muszę tego jednak osiągąć, borykając się z problemami w rodzaju mierzenia odległości od wystających broni. Poza tym, bądźmy szczerzy, w ile gier graliście, które nigdy i w ogóle nie mają podobnych problemów? Ja znam jedną, która kosztem przejrzystości językowej poszła w daleko idące objaśnianie sytuacji, mogących wystąpić w grze, jest dość abstrakcyjna i działa na - jednak - innym poziomie wyobraźni, niż Age of Sigmar. Mowa, rzecz jasna, o historycznej DBA. Ale nawet i w jej przypadku szczyty popularności osiągał nieoficjalny zestaw odpowiedzi i wyjaśnień, tłumaczących o co chodziło autorowi.

Gwoli ścisłości dodać należy, że czterokartkowe zasady nie są jednak wszystkim, co jest niezbędne do gry. Nie obędzie się bez opisów jednostek i formacji. Dane te, dotyczące wszystkich modeli wydanych przed ukazaniem się Age of Sigmar, dostępne są bezpłatnie. Informacje związane z nowymi modelami i figurkami pojawiają się też w White Dwarfie, kolejnych książkach prezentujących poszczególne frakcje i podfrakcje i produktach związanych z AoS - ale o tym ciut dalej. Nie obędzie się więc bez wydania trochę dodatkowej kasy - czy to na podręczniki, czy to na zakupy samych warscrolli w aplikacji Age of Sigmar na telefony, tablety i podobny sprzęt mobilny. Warto też zauważyć, że część danych na scrollach została zmieniona od momentu premiery - warto sobie je odświeżyć, pobierając ponownie.

Skoro wspomniałem już o książkach dodatkowych - zawierają one, oprócz zasad związanych z oddziałami, także nowe battleplany, czyli nic innego, niż scenariusze. Generalnie są one całkiem nieźle napisane, dają się zastosować nie tylko do opisywanych frakcji, są bowiem uniwersalne, wprowadzają też do rozgrywki ściśle określone cele, co likwiduje lub w znacznej mierze ogranicza problem "wielkiego kłębowiska figurek pośrodku stołu", na który często powołują się krytycy gry.

Jedyną rzeczą, której naprawdę mi brakuje, są punkty. Nie wiem nawet, czy z przyzwyczajenia, czy z wygody, niemniej jednak zdecydowanie wolę, gdy przed grą ustala się jakiś limit punktowy obu armii, obowiązują pewne ograniczenia ich kompozycji. Nie ma nic złego w radosnej nawalance całością posiadanych figurek, nie ukrywam jednak, że taki sposób zabawy mnie osobiście niespecjalnie cieszy. Dlatego z radością powitałem ogłoszone kilkanaście dni temu zmiany, jakie mają trafić do gry wczesnym latem tego roku. Chodzi o wprowadzenie dwóch nowych "sposobów grania" - pierwszy to zestaw przepisów porządkujących kwestie związane z graniem turniejowym, drugi zaś to system punktowy.


Podsumowując, zasady niezmiennie oceniam na plus, a nawet odrobinę bardziej niż plus, dając kredyt zaufania wobec ogłoszonego systemu punktowego.

Świat
Skłamałbym, gdybym napisał, że jestem jego entuzjastą. Nie jestem i daleko mi do takowego. Nadal uważam, że świat Age of Sigmar jest sztampowy, płaski niczym klatka piersiowa zawodowej lekkoatletki, opierający się, co prawda, o znane i lubiane elementy świata, który był wcześniej, przetworzone jednak w sposób, który mi nie odpowiada.

Wygląd świata, jego historia, bohaterowie - nadal są dla mnie jedynie lekko i pospiesznie naszkicowanym podobraziem, niezbędnym do wydawania figurek. Bez bicia przyznam, że od paru miesięcy jedynie przerzucam nowości do gry, czytam jednak dużo recenzji i śledzę nowinki o kolejnych książkach - zarówno tych bezpośrednio związanych z grą, jak i fabularnych, z akcją osadzoną w jej świecie. Z tego co widzę, świat to wciąż niestrawna dla mnie mieszanka dziwnych pomysłów, nie mająca, poza paroma motywami i nazwami, nic wspólnego z przeszłością. Nadal liczę na to, że zostanie on wzbogacony, pojawi się w nim, w końcu, warstwa albo nawet i warstwy czegoś, co od biedy można nazwać "wiarygodnością". Kiedy czytałem o Starym Świecie, miałem, rzecz jasna, pełną świadomość jego fikcyjności. Ale fikcja ta oparta była na czymś wiarygodnym, czymś mającym ręce i nogi. Wiedziałem, że oprócz rycerzy Sigmara, wojowników Chaosu, zwierzoludzi, elfów i krasnoludów istniała biedota miejska i wiejska, arystokracja, chłopi, rzemieślnicy, mieszczanie. Ten świat żył. Miał coś, co powodowało, że był wiarygodny. Obecne uniwersum to tylko pretekst do pokazania wojowników Sigmara, Chaosu i kolejnych frakcji. Mało ciekawy, plastikowy, niczym sztuczne kwiaty do wstawienia w nagrobne wazony.

Czy pod tym względem coś się zmieni? Trudno powiedzieć, jestem jednak sceptykiem. Krążą pogłoski, że GW posiada plan wydawniczy związany z opowiadaniem historii nowego świata opracowany na jakieś pięć lat naprzód. Nie przypuszczam, by - jeśli nie zdarzy się coś naprawdę drastycznego - zmienili jego wizerunek. Gdzieś jednak, w głębi samego siebie i trochę wbrew samemu sobie myślę, że może chociaż tło Age of Sigmar stanie się bogatsze, nasycone wątkami, pełne rozpoznawalnych bohaterów, z którymi można się identyfikować. Obecnie jest to bieda. Bieda straszliwa.

Podsumowując, nie widzę zmian na lepsze, nie widzę też, specjalnie, możliwości zmian, jakie przypadłyby mi do gustu. Minus. Duży.

Figurki
Tu jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. W tajemnicy powiem, że przekonałem się, stopniowo, nawet do wyglądu wojowników Sigmara. Im bardziej się im przyglądam, tym są ciekawsi i fajniejsi. To pewnie psychologiczny efekt przyzwyczajenia się do nowego;) Ale już całkiem poważnie, wśród nowych figurek, jakie wydano do Age of Sigmar, jest wiele takich, które naprawdę mi się podobają - to spora część Chaosu, który w cudowny - i na pewno zamierzony - sposób idealnie nadaje się też do czterdziestki (po drobnych modyfikacjach, oczywiście). To Żelazne Szczęki, które z nielicznymi wyjątkami bardzo mi się podobają - uważam je zresztą za najlepsze z dotychczasowych, nowych miniaturek. Nie przypadły mi do gustu tylko krasnoludy, ale nic nie poradzę - to nie są te krasnale, które pamiętam z czasów starego warhammera, ikoniczne, stereotypowe, żywcem wyjęte z armii Wayne'a Englanda. Niemniej jednak nawet i one pod względem technicznym stoją na bardzo, bardzo wysokim poziomie.

W przypadku figurek mam tylko jedną uwagę - scale creep, przyrost masy, wzrostu i generalnie wielkości miniaturek. Większość firm dawno odeszła już od skali 28 mm "heroic", czasem stosując tą nazwę li tylko z przyzwyczajenia. Trudno nawet ocenić, jaka jest obecnie skala produktów Games Workshop - oni sami, zapewne, określiliby to jako 32 mm "heroic", ja stwierdziłbym, że to 40 mm "heroic". W przypadku bohaterów i monstrów to nawet więcej, nowy Archaon na wierzchowcu jest, po prostu, monstrualny. Sam jeździec ma ładnych parę centymetrów, a jego demoniczny wierzchowiec... to już nie figurka do gry, to duży model wystawowy. Trudno mi wyobrazić sobie przewożenie tego giganta do gier towarzyskich... Obawiam się jednak, że od powiększających się figurek nie uciekniemy. Producenci mogą je znacznie bardziej zdetalować (wow, ma pieprzyk na sutku lewej piersi!), ale - jak sądzę - głównym powodem ich rośnięcia jest jednak coś innego. To ucieczka w przód przed domowym drukiem 3D. O ile jeszcze wydruk figurki 28 mm może się opłacać (przy cenach GW z pewnością się opłaca), to jednak domorosły druk takiego potwora całkowicie mija się z celem. Stąd też myślę, ba - jestem przekonany - że będzie coraz więcej takich "miniaturek", a ich rola w grze będzie rosła. Nie dość że heroic fantasy, to jeszcze bardzo duże heroic fantasy. Popatrzcie tylko zresztą na ostatnio wydane miniaturki Oruków. Ich jeźdźcy czegoś, co przypomina dzikie świnie skrzyżowane z wilkami, są naprawdę olbrzymi...

Z umiarkowanym niesmakiem przywitałem za to wydanie "nowych" modeli dla frakcji śmierci, przy czym zupełnie bez znaczenia jest tu fakt, że zbieram akurat te stwory. Powstanie kilku nowych rodzajów monstrów to zawsze powód do zadowolenia, ale zrobienie ich figurek dzięki pomieszaniu elementów już istniejących zestawów? Słabe. Bardzo słabe. Nie popieram i nie podoba mi się takie postępowanie. GW, nie idźcie tą drogą. 

Podsumowując - nie jest jednak źle, mam duże nadzieje związane z kolejnymi frakcjami. Ostatecznie plus i to duży.

Polityka wydawnicza
Tutaj żywię mieszane odczucia. Z jednej strony ukazuje się tyle nowości, mam na myśli pozycje książkowe, że kupno wszystkich, a nawet tylko mocno wybranych, jest funduszożerne i to bardzo. Umówmy się - 150 PLN (uśredniona cena oficjalna) za książkę, w której jest dużo grafiki (o jej styl można się spierać), sporo obrazków figurek i niewiele treści, to dużo. Z drugiej strony rozumiem to - gra jest nowa, wymaga obudowania, wsparcia, pokazania, że jest, że można, że fajnie... Ale... Jak zwykle jest jakieś ale... Część z tych książek, które trafiły na rynek, wnosi naprawdę niewiele. Sztandarowym przykładem jest książka o jaszczurach - nowe warscrolle, nowe formacje, trochę fluffu, zresztą sprzecznego wewnętrznie z wcześniejszymi informacjami... I nic, ale to nic więcej. Jeszcze gorzej jest w przypadku niektórych dodatków do marines fantasy Sigmara. Tam, dosłownie, można spotkać parę stron opisu, dwa warscrolle, formację i scenariusz czy dwa. To coś, co spokojnie mogłoby ukazać się jako darmowy pdf, a do księgi armii trafić za rok czy półtora, przy okazji dodruku.

O nowych oddziałach i bohaterach robionych ze starych modeli wspominałem nieco wyżej, dodam tylko, że z tego co pamiętam, jaszczurom nie trafiło się nawet tyle.

Są jednak i pozytywy. Zaliczylbym do nich wsparcie produktów darmowymi apkami na urządzenia mobilne. Zasady, karty oddziałów i formacji, scenariusze - część dostępna za darmo, część do kupienia za kwoty niższe, zdecydowanie, niż kupno książek. Do pozytywów dodam też świeżutką grę Warhammer Quest Silver Tower. Synergia z Age of Sigmar, figurki nadające się do wykorzystania w rozgrywkach (a jednocześnie bardzo, bardzo fajne), parę dodatkowych miniaturek i dla skavenów i dla zielonoskórych, aplikacja wspomagająca rozgrywkę i - jednocześnie - pozwalająca kupować nowych bohaterów. To wszystko fajne.

Do zdecydowanie pozytywnych aspektów zaliczyłbym też pojawienie się tanich - a jak na warunki GW nawet bardzo tanich - zestawów startowych, pozwalających rozpocząć przygodę z AoS za naprawdę niewielkie pieniądze. 250 PLN za grywalny starter armii, przy czym cena dodatkowo jeszcze może zostać pomniejszona dzięki kupnie w sklepach internetowych, to naprawdę nie są wielkie pieniądze. Tych starterów pojawiło się sporo i to krok w dobrym kierunku.

Podsumowując - odczucia mieszane, jednak ze wskazaniem na pozytywy.

Na zakończenie
Nie wiem, jak wyglądają dane dotyczące sprzedaży Age of Sigmar, nikt - poza producentem - nimi nie dysponuje. Z nieufnością i przymrużeniem oka traktują informacje zarówno o tym, że AoS "w ogóle się nie sprzedaje, jest martwy", jak i te, w którym mowa, że "a gdzieś tam grają w to mocno, liczne, duże grupy". Prawda, zapewne, leży pośrodku. Games Workshop zdaje się wiedzieć, że premierę tej gry mógł zrobić lepiej, dużo, dużo lepiej. Z pewnością zarząd żałuje części wcześniejszych decyzji, ale mądrym się jest, zawsze, po czasie.

Nie wiem jaka będzie przyszłość tej gry. Myślę jednak, że z góry można odrzucić ekstrema - i to, że zostanie wycofana na rzecz kolejnej edycji "starego "WFB, i to, że odniesie gigantyczny sukces, przebijając popularnością choćby czterdziestkę. Tak nie będzie, z różnych powodów. Przypuszczam jednak, że przy odpowiedniej uwadze firmy, staraniach, reagowaniu na uwagi graczy, Age of Sigmar ma szansę stać się solidnym, znanym, granym systemem, stopniowo ulepszanym i rozwijanym, poprawianym. Podejrzewam zresztą, że wnioski z premiery i rocznej obecności AoS na rynku zostały bardzo, bardzo dokładnie przeanalizowane przed spodziewaną nową edycją Warhammera 40K. Osobiście przypuszczam, że ten gigantyczny zbiór zasad, porozrzucanych teraz po dziesiątkach dodatków, zostanie zdecydowanie odchudzony. Może nie aż tak, jak wyglądają przepisy Age of Sigmar, ale proces ten będzie chyba przebiegał w tym kierunku.

Można chyba powiedzieć, że gdyby nie świat i raczej nieudana próba zrobienia gry bez punktów, AoS byłby całkiem przyjemny. Ale obecnie to nadal gra z "tylko" potencjałem na coś lepszego, do której znaczną część figurek kupują ludzie dla konwersji lub wykorzystania w innych grach.
A do tematu powrócę, mam nadzieję, za rok.

19 komentarzy:

  1. Nadal jestem na NIE, ok ludki z SilverTower (tytuł tej gry pewnie zupełnie przypadkiem nawiązuje do Tzeentchowych wież magów) SĄ SUPER! Ale nazwa WarhammerQuest to podłe żerowanie na sentymentach. Kupię gdzieś same ludki ale całej gry nie... bo bojkotuję AoS ;)
    Za 250 pln kupi się więcej zabawy w Bolt Action niż AoS.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gonzo, za 25o Zł możesz też kupić kilka litrów wódki i zabawy pewnie będzie więcej niż w Bolt Action.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko regrywalność słaba ;)

      Usuń
    2. O, to zależy jak na to spojrzeć. "Figurki" są łatwe do kupienia, względnie tanie, a system jest przystosowany do używania produktów różnych firm;)

      Usuń
  3. Dobry tekst, zgadzam sie właściwie ze wszystkim. Jeśli chodzi o świat natomiast, łudzę sie, ze to co widzimy to tylko ramy, które z definicji są dwuwymiarowe, a które z czasem zostaną wypełnione przez dobrych autorów, których znamy z publikacji do 40k i Starego Świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałem tak rok temu. Ale teraz moje przekonanie dotyczące wypełniania świata raczej zmalało. Dotychczasowa beletrystyka to odpowiednik najsłabszych pozycji bolter-porn do 40K. Brakuje tu czegoś w stylu ageofsigmarowej trylogii Eisenhorna (przykładowo, oczywiście). Pierwsze powieści do RT i Wh40K były jednak, imho, znacznie lepsze niż powieści do AoS.

      Usuń
    2. Pełna zgoda, ale produkują to w takim tempie, ze musi w końcu wyjsć cos dobrego. Choćby z samej statystyki ;)

      Usuń
  4. Artykuł mi się podobał. Widać, że autor stara się utrzymać "umiarkowane" podejście do AoS ;P
    Zgadzam się całkowicie z autorem w kwestii świata. Uniwersum AoS to największy problem tego systemu. Ciężko mi będzie wskazać bardziej odpychający klimat, który jestem wstanie jedynie opisać słowem "kicz do potęgi entej". Sam pomysł przeniesienia zmagań na różnych "planach egzystencji" daje ogromny potencjał do ciekawego ujęcia świata i podbicia nim wyobraźni odbiorcy. Sam uwielbiam takie klimaty i pamiętaj jak z wypiekami na twarzy czytałem opis duchowego świata Umbry z Maga Wstąpienie czy Wilkołaka Apokalipsy. W nowej wersji Wilkołaka rozdział o świecie cieni to najlepsza część tej książki. Można sobie też wyobrazić system bitewny, w którym akcja rozgrywa się w "niebie" rozdartym wojną domową po "zaginięciu Boga". Anioły dzielą się na frakcje, które zapoczątkowują wojnę. Te powyższe przykłady mają pokazać ogromny potencjał jaki zmarnowali autorzy tworu AoS. Nie mam też złudzeń, że ten świat kiedykolwiek uzyska charakter i jakąkolwiek głębie i pozory jakiejkolwiek wiarygodności w próbie opisania go tak, aby przybliżyć odbiorcy chociażby "sposób życia" i "zasad" działających w uniwersum AoS. Na to lepiej nie liczyć. Ciężko zatem wgryźć się w system, który świat na wstępie odrzuca, a w zasadzie to go nie ma. Już z tego względu nie wróżę przetrwania temu systemowi. X-wing, armda i inne twory FFG podbijające rynek gier bitewnych czerpią ze znanych i powszechnie rozpoznawalnych marek. Warmachina ma obecnie ciekawszy świat niż stary Warhammer, w którego zagrywałem się przez ponad 15 lat - zdecydowanie "wiarygodniejszy" w swoim przekazie. O Infinity, Malifaux już nawet lepiej nie wspominać. Nigdy nie pojmę decyzji zniszczenia ponad 30-letniej marki świata Warhammera, rozpoznawalnego i chwytliwego na rzecz czegoś coś może być co najwyżej szkicem, zaledwie zalążkiem projektu, który z niewiadomych przyczyn został wypuszczony zanim chociażby w połowie został zakończony. W rezultacie wyszło to co wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kiczowatość tego świata też mnie odpycha. Choć, w sumie, ludziom chyba się nieco podoba, sądząc po pochlebnych recenzjach np. makiet terenu. Ja jednak jestem zwolennikiem dark fantasy, a nie błyszczącego high fantasy... połączonego z azjatyckim mmo.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że gdyby ludziom ten świat się podobał, sam produkt odniósłby po roku od premiery spektakularny sukces. Nie wierzę też, że komuś ten świat mógłby się "podobać". Jeśli tacy są to muszą oszukiwać samych siebie na zasadzie: "ale fajna ta ropucha, prawda? Powiedz, że fajna i Tobie też się podoba" ;P. Z uwagi na uniwersum AoS nigdy nie osiągnie popularności na poziomie starego WFB. W chwili kiedy GW to zrozumie albo wyda nową edycję do tego świata, która gruntownie go "przemodeluje" albo porzuci projekt jak wcześniej dziesiątki innych (Epic, Necromunda, Mordheim, Manowar etc...") albo powróci do starego WFB.

      Ale świat to nie jedyny problem AoS. GW też nie potrafiło w AoS odejść od bardzo starego, anachronicznego silna mechanicznego, który nie jest wstanie zapewnić żadnej głębi rozgrywce. Jest to o tyle dziwne, że byli wstanie wymazać 3 dekady pracy ludzi w budowie świata Warhammera, ale już nie są wstanie odejść od największej bolączki systemów GW, czyli silnika mechanicznego, który nie wytrzymuje konkurencji z pierwszą lepszą planszówką. Obecnie mechanika musi posiadać pazur czy też charakter, który pozwala w wyrazisty sposób przekazać klimat wybranego rodzaju starcia. W X-wingu mamy tryb ukrytych rozkazów ze wzornikami manewrów i naprzemianną aktywacją opartą na inicjatywie. Silnik ten oddaje w prosty i wciągający sposób charakter "dogfightów" myśliwców różnej wagi w przestrzeni kosmicznej. Inna światna gra bitewna, która nie wyszła poza obręb planszówki to Battlelore 2 edycja, w której mamy świetną mechanikę magii (lorów) używających kart, a heksowa plansza z figurkami i scenariuszami opartymi o zdobywanie punktów zwycięstwa. Całość bardzo ciekawie ujmuje aspekt bitwy w realiach fantasy posiadając wszystkie elementy bitewniaka (punkty, rozpiski, jednostki o różnych zdolnościach itd.). Warmachina postawiła na kombogenność rodem ze znanego MTG i systemu zarządzania furią/focusem przy maksymalnym ograniczeniu wpływu losowości. Całość w ciekawy sposób obrazuje sposób prowadzenia wojny w oparciu o bestie i jacki, które na swój sposób zrewolucjonizowały sposób prowadzenia wojen, tak jak w naszej rzeczywistości I i II wojna światowa. Ogólnie każdy z systemów ma coś ciekawego do zaprezentowania idąc przez Infinity po Malifaux kończąc. Co ma AoS? No właśnie nie jestem wstanie sprecyzować. Mechanika jest płytka bez mechanizmu, który by w ciekawy i oryginalny sposób przedstawiał "realia" wojen planarnych w świecie AoS. Nie ma mechaniki, która by to oddawała. Nie ma zatem owego klucza, charakteru który nadaje mechanice swoistego "pazura" i "głębi". Ot rzuć wiadrem k6. GW musi sobie uzmysłowić, że problem nie leży w ich uniwersum. Problem leży w mechanice, którą GW nie chce, a może nie potrafi zbalansować. Podobne problemy przeżywa WH40k. Nie było potrzeby zabijać świat Warhammera. Wystarczyło go zostawić i zapodać całkiem nowy silnik mechaniczny, który nawiązałby konkurencję z najnowszymi systemami bitewnymi. Ja jako wieloletni fan WFB, cierpiałem nie przez jego uniwersum, ale raczej przez anachroniczną mechanikę i po grze w inne systemy nie byłbym wstanie do niej wrócić. To trochę jak powrót do bardzo starej gry komputerowej o bardzo pixelowatej grafice. Do pewnych rzeczy po prostu nie da się powrócić, kiedy pozna się "nowe" opcje.

      Usuń
  5. Grajac w Age of Sigmar mam wrażenie że to wolna amerykanka. Brakuje mi jasno określonych zasad które powiedzą jasno: czy mogę strzelać będąc w walce wręcz? Czy save rzucam na obrażenia czy trafienia? itp. Do tego armie ze starego świata trzymają balans, a nowe armie to przegiętusy. Jak dalej będzie szło tą drogą gdzie wszyscy są super... to nikt nie będzie. Martwi mnie coraz większa skala i złodziejskie ceny. Do tego dochodzi też lenistwo wydawania i brak battalionych po korzystnych cenach do nowych frakcji. O ile sama gra jest w porządku to poszli w złym kierunku i nastawili negatywnie do siebie większość graczy. Mogli to lepiej rozwiązać np. Jako dodatkowy system który pożerałby battla po trochu. Rozumiem że battl stał się zbyt skomplikowany i szedł w za dużą masówkę i multum zasad, ale mogli dać dla miłośników takich gier nowy system podobny do wotra który pod względem zasad był genialny prosty, a jednocześnie był masówką. Naprawdę wotr umarł przez nieporozumienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o takich sprawach, o jakich piszesz, myślałem przelewając słowa na ekran - strzelanie w walce wręcz, mierzenie, itd. Traktując zasady dosłownie - strzelanie w CC jest jak najbardziej możliwe, oficjalne raporty też zdaje się to pokazują. Była to jedna z najbardziej przeszkadzających mi rzeczy, grając z bratem praktycznie od razu to usunęliśmy.

      A co do drugiego, pobocznego systemu - chyba jednak nie było to możliwie, utrzymywanie dwóch konkurencyjnych wobec siebie systemów nie jest moim zdaniem możliwe z wielu powodów - od finansowego, poprzez procesy decyzyjne kupujących, do logistycznego. IMHO powinni zrobić nową mechanikę w starym świecie, może zmienionym, ale będącym logiczną kontynuacją wcześniejszego uniwersum.

      Usuń
  6. Ja tam zdecydowanie nie nadaję się do tych nowych wynalazków:
    im dłużej na to patrze tym bardziej barykaduję się na etapie połowy lat 90tych - dla mnie zdecydowanie najlepszy okres w grach bitewnych.
    Wiem że świat idzie na przód, wiem że technologicznie nie ma co porównywać modeli nowych i starych ale dla mnie właśnie te starocie mają charakter czyli coś, dla czego w ogóle jeszcze siedzę w temacie.
    Tyle od dziada :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie charakter mają jeszcze starsze starocie, choć i ten etap lat 90. ma dla mnie urok:)
      Niemniej jednak większość figurek do AoS też mi się, jakoś tam, podoba.

      Usuń
    2. Pewnie, mam też i takie.
      Ale lata 90te (2.połowa) to w sumie mój start więc sentyment chyba z tego tytułu. Cały czas mam wycięte kolorowe strony z Magii i Miecza =]

      Usuń
  7. W tekście skupiasz się na teraźniejszości, a ja mam pytania o przeszłość i przyszłość.

    Ostatnio w dyskusjach na temat AoS spotkałem się z twierdzeniem optymistów, że Stary Świat też nie narodził się od razu i trzeba było czasu na wypełnienie go treścią i życiem. Abstrahując od tego, że GW całkiem zmieniło "genre" i porzuciło naturalistyczne dark fantasy na rzecz epicznego świata mitów, w którym może zaistnieć wszystko, jak oceniasz szanse, że za, powiedzmy, 5 czy 10 lat, realia AoS dojrzeją, fluff się zagęści i uniwersum zacznie żyć swoim życiem?

    Choćby opublikowane na miniwojnie przekłady wywiadów Orlygga z ojcami (i wujami) Starego Świata, dają obraz warhammera jako młodzieńczego projektu grupy zapaleńców, będącego, po trochu, popkulturalną mieszanką wszystkiego ze wszystkim, z drugiej - superrozbudowanego pomysłu, który przez lata krzepł i się materializował, czego odzwierciedleniem były kolejne pozycje, książkowe, figurkowe i jakie tam jeszcze. Jakie jest Twoje wrażenie, czy klasyczny świat warhammera, gdzieśtam głęboko w latach 80, też zaczynał jako pusta ramka (jak teraz AoS), którą dopiero potem wypełniono obrazkiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytania... Stary Świat, oczywiście, również nie narodził się z niczego w ciągu roku. Pierwsze, fragmentaryczne i oderwane od siebie informacje o nim pojawiały się w scenariuszach, na pudełkach zestawów figurek, w opisach miniaturek w katalogach i gazetkach. Uporządkowanie i nadanie im formy, wypełnienie luk to dopiero 3. edycja i WFRP - duża część Imperium, historii, Sigmar - to dopiero właśnie WFRP. Ale... tu tkwi, moim zdaniem, różnica w stosunku do AoS - Warhammer początkowo był grą fantasy mocno ogólną, operującą na kliszach i stereotypach. Oczywiście, wiadomo było, że przykładowo, goblinoidy są inne niż w AD&D bez specjalnego wyjaśniania dlaczego. Ale świat był generalnie po prostu dowolnym światem fantasy. Natomiast AoS udaje świat całkowicie znany, wiadomy, mający historię tysięcy lat cywilizacji. I tego nie widać. Choć, w jednym z komentarzy na forum Gloria Victis, ktoś napisał, że jednak w powieściach jest trochę rzeczy pogłębiających wizję świata - pisał o audio opowiadaniach z serii The Hunt for Nagash, których akurat nie znam, ale z przyjemnoscia sie z nimi zapoznam. Zobaczymy.
      Za 10 lat ten świat będzie, zapewne, mniej sztuczny. Ale dla mnie to i tak będzie wydmuszka po wcześniejszym, używająca nazw i bohaterów dla przyciągnięcia graczy do czegoś rodem z azjatyckiego mmo.

      Usuń
  8. Dobry tekst. Zgadzam się ze wszystkim. Co do fluffu to uważam, że będzie coraz lepszy i poczytniejszy. Teraz wszystko opiera się na mitach i legendach, za niedługo pojawią się książki ukazujące realia świata AoS, budujące w ludziach poczucie rzeczywistości. Ale to takie moje przemyślenia;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też nie wierzę, że z AoS powstanie świat choćby po części tak ciekawy jak wcześniejszy, dobrze znany i uwielbiany Stary Świat. Wydaje mi się jednak, że patrzymy na to wszystko ze złej perspektywy. Okiem starej gwardii, która wspiera GW mamoną od lat, ale która jak się okazuje jest zbyt nieliczna i nieopłacalna.

    Games Workshop świadomie poszło na całość z fluffem, wywalając 30letni dorobek do śmieci. Liczą że MMO-heroic-fantsy w stylistyce koreańskich gier na androidzie chwyci wśród młodego pokolenia. Może i tak, ale czy przy tych cenach i ogólnej niszowości tego hobby? Śmiem wątpić.

    Będąc małolatem poszedłbym raczej w X-Winga itp. I to jest przyszłość branży. Nie wiem czy GW się odnajdzie w nowych realiach. Być może czekają ich jeszcze drastyczniejsze zmiany. Ten monolit się kruszy.

    OdpowiedzUsuń

Z wielką przyjemnością czytam zawsze wszystkie komentarze - pozytywne i negatywne, choć co do tych ostatnich wolałbym, by były merytoryczne. Zostaw ślad swojej obecności komentując lub dodając blog do listy obserwowanych.

I always read all comments with great pleasure - both positive and negative ones. Speaking about negatives - please be constructive and let me improve my blog. Comment or follow my blog.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.